fot. Elijah Bautista/CNA

Katolicki kompleks niższości i fałszywa obrona historii Kościoła [FELIETON] 

Nie ma wątpliwości, że na temat historii Kościoła powstało wiele niepochlebnych legend. Czasami odpowiedzią katolików nie jest przedstawienie przeciwstawnych tym teoriom badań historycznych, lecz kreowanie na ich podstawie nowych legend – białych. 

Trzeba przyznać, że frustrujące jest czytanie czy słuchanie po raz kolejny fantastycznych wręcz historii o milionach kobiet spalonych na stosie przez Kościół katolicki, niespotykanym terrorze inkwizycji czy wielu innych andronach, które są szeroko rozpowszechniane nie tylko przez anonimowe osoby w internecie, ale również przez znane i szanowane osobistości. Do tego dochodzą, w jakiś sposób przecież powiązane z dziejami Kościoła, krzywdzące sformułowania – na przykład o „ciemnym” i straszliwym średniowieczu (przez okrągły tysiąc lat tylko trwoga i nic się nie zmieniało). Jakiś czas temu nawet ministra edukacji narodowej (czyli w końcu ktoś odpowiedzialny w Polsce za edukację) Barbara Nowacka użyła tej epoki w takim kontekście. To w zrozumiały sposób budzi zażenowanie oraz irytację. Internetowy katolicyzm postanowił odpowiedzieć na to wszystko tworzeniem kolejnych dziwacznych teorii, w dużej mierze wybielających nie zawsze łatwą historię Kościoła, lub kreowaniem jej wizji w sposób nierealny i – jak dla mnie – odpychający. Tylko w sektach wszystko jest zawsze piękne i dobre, a właściwie taki zewnętrzny obraz usiłuje się prezentować. Rzeczywistość wygląda jednak nieco inaczej. 

fot. John Schnobrich/Unsplash

Nie po to, by się dowiedzieć, lecz by potwierdzić 

Nie będę się tutaj skupiał na obalaniu czarnych i białych legend, lecz na argumentacji na rzecz prostego faktu, że kreowanie wyimaginowanych rewelacji, które miałyby rzekomo kogoś przekonać do zmiany nastawienia do Kościoła i jego historii są najczęściej skazane na porażkę i zwyczajnie bez sensu. 

Po pierwsze, jeżeli ktoś czyta jedynie treści, w których Kościół jest przedstawiany głównie od negatywnej strony, to nie trzeba być geniuszem, by zobaczyć, że takiej osoby nie interesuje inny punkt widzenia. Takie tezy, jeśli nawet oparte na zupełnie fałszywych przesłankach, są zapewne dla takich ludzi wygodne i wbrew własnym deklaracjom o szukaniu prawdy chcą jedynie utwierdzać się w swoich nieprawdziwych przekonaniach. To powszechny psychologiczny mechanizm, że szybciej za prawdę bierzemy coś, co nam się podoba i skłonni jesteśmy do obracania się we własnej „bańce”. Dotyczy to również katolików, którzy chętnie będą sięgać po profile i artykuły wybielające w jakiś sposób Kościół. 

Tutaj musimy spojrzeć w oczy brutalnej prawdzie. Kiedyś widziałem zdanie, że są ludzie, którzy nie czytają po to, żeby się czegoś dowiedzieć, lecz by potwierdzić własne poglądy. I wydaje mi się, że to jest bardzo powszechne. Czy jest zatem sens przekonywać ich na siłę, że się mylą? I tak uznają to za bzdurę – próbę usprawiedliwiania własnej religii przez zaślepionego fanatyka.  

fot. Eddy Billard/unsplash

Czy zatem mamy całkowicie zaniechać bronienia Kościoła przeciw fałszywym oskarżeniom? Oczywiście, że nie. Ale niech to będzie rzeczowe i poparte rzetelną wiedzą, a nie hurra-optymistycznymi bajeczkami. Prawie nikt nie lubi pić przesłodzonej herbaty. Nikogo tym do niczego nie przekonasz. 

Katolicki kompleks niższości 

Niezręcznie tworzone białe legendy, mające podobno obalić czarne (jak na przykład przekierowanie rzekomo ludobójczego działania Kościoła w Amerykach na ocalenie przez chrześcijan Indian rzekomo potwornie uciśnionych przez azteckie imperium) dla mnie dowodzą też pewnego kompleksu niższości wśród katolików. Człowiek o stabilnym i ugruntowanym poczuciu wartości nie musi szukać jej potwierdzenia na zewnątrz ani się przed nikim usprawiedliwiać. Akceptuje w sobie to co dobre i co złe, pracując nad tym ostatnim. Przedstawiciele Kościoła, od „zwyczajnego” wiernego po biskupa, usiłują nierzadko zakłamywać rzeczywistość, by wizerunek Kościoła nie doznał szwanku. Mieliśmy do czynienia przecież nawet z ekstremalnymi przypadkami zamiatania pod dywan przestępstw seksualnych. 

Dlaczego katolicy tak bardzo nie mogą znieść negatywnych słów na temat Kościoła? Wszak Jezus przestrzegał, że „będą mówić wszystko złe o was”. Przecież, skoro wiemy, że wiele nieprawdy jest w zarzutach wobec Kościoła, to z jakiej racji tak bardzo przywiązujemy do nich wagę, jakby od tego zależało nasze być lub nie być, i wymyślamy piękne historyjki? A może właśnie nie jesteśmy pewni? Może obawa, że jednak nie wszystko jest idealne, sprawia, że nie chcemy widzieć czarnych plam na wizerunku Kościoła? Wydaje mi się, że wobec społeczeństwa jako katolicy czujemy się mniej wartościowi i szukamy zewnętrznego potwierdzenia, że tak nie jest. 

fot. rawpixel.com/freepik.com

Receptą jest uczciwa i rzetelna formacja, która pozwoli nam poznać jasne i ciemne karty w historii Kościoła. Mamy wiele rzeczy, z których możemy, a nawet powinniśmy być dumni. Są też takie, które po prostu musimy przyjąć i – uwaga – podziwiać niesamowite prowadzenie Boga, który pomimo słabości ludzkiej wciąż utrzymuje swój Kościół. Największym znakiem prawdziwości Kościoła nie jest bezgrzeszność jego członków, lecz fakt, że pomimo tego wydarzyło się tak wiele cudów i wspaniałych rzeczy, które miały niebagatelny i pozytywny wpływ na dzieje ludzkości. 

To buduje jednocześnie nadzieję na przyszłość, gdy widzimy, że Kościół przeżywa poważny kryzys. Ale Kościół idzie przez wieki mocą Boga, nie ludzi. Dla mnie to pocieszające. Jestem we wspólnocie podobnych do mnie ludzi nieidealnych. Kościół to w końcu nie sekta. 

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze