Kędzierzyn-Koźle: 24. wigilia z potrzebującymi pomocy
To już 24 raz, kiedy w oblackiej parafii św. Eugeniusza, zorganizowano wigilię dla osób w kryzysie ubóstwa, bezdomności i samotności – nie licząc dwóch lat pandemii, kiedy rozdawano jedynie paczki – mówi o. Krzysztof Jurewicz OMI – proboszcz parafii. Ubodzy i samotni mogli nie tylko połamać się tradycyjnym opłatkiem, ale również włączyć się we wspólne kolędowanie. Zbudowali wspólnotę.
Pierwsza wigilia odbyła się w roku jubileuszowym 2000. Zainicjował ją ówczesny proboszcz o. Norbert Sojka OMI wraz z parafianami. – Proboszcz przekonywał nas, że rok jubileuszowy to nie tylko czas modlitwy, pielgrzymek i odpustów, ale przede wszystkim troski o drugiego człowieka – wspomina pan Stanisław, który pamięta początki tej inicjatywy.
Pierwsze lata były skromne – wieczerze przygotowywano na miejscu dla kilkunastu osób. – Pamiętam naszego wikarego o. Damiana Dybałę OMI, który zajmował się karpiami, bo nikt inny nie chciał – opowiada pani Urszula. – Dziś część jedzenia pochodzi z cateringu, a część wciąż jest przygotowywana na miejscu. Dawniej wigilia odbywała się 24 grudnia, a uczestnicy zasiadali do stołów około godziny 15.00 – dodaje, ale dziś gdy jest ich znacznie więcej nie jest to możliwe.
Wigilia jest wyrazem oblackiego charyzmatu, czyli wychodzenia naprzeciw ludziom opuszczonym, wykluczonym i ubogim.
Nie tylko w święta
Parafia św. Eugeniusza jest znana z działań pomocowych dla osób w różnego rodzaju kryzysach. – Nikogo nie pozostawiamy bez wsparcia – podkreśla proboszcz. W każdy poniedziałek ciepłą zupę i jedzenie otrzymuje 50 rodzin, w tym osoby samotne i rodziny wielodzietne.
– Dzięki zaangażowaniu parafian i Caritas udaje nam się działać skutecznie. Współpracujemy z piekarnią, która przekazuje nam świeży chleb i drożdżówki, a także z Bankiem Żywności, dzięki czemu otrzymujemy żywność krótkoterminową z lokalnych marketów. Oczywiście pomagamy tez doraźnie, a bardziej w święta Bożego Narodzenia i w Wielkanoc – mówi o. Krzysztof.
W przygotowanie wigilii zaangażowani są parafianie, restauratorzy, sportowcy i wychowankowie miejscowej Zaksy, a bezpośrednio wolontariusze Caritas i członkowie grup parafialnych. Wigilia jest otwarta dla wszystkich – od lat przychodzą na nią mieszkańcy z całego powiatu, a ostatnio także uchodźcy z Ukrainy.
Nie jesteśmy sami
Wigilia od sześciu lat poprzedzona jest Eucharystią. W tym roku przewodniczył jej przełożony oblacki o. Marek Pycka OMI. W kazaniu o. Marek Jazgier OMI powiedział m.in.: – Nauczyliśmy się dwóch rzeczy przez dwieście lat istnienia naszego zgromadzenia, dwóch rzeczy niesamowicie ważnych. Pierwsza to ta, że jeśli sobie nie pomagamy nawzajem jako oblaci, to nie mamy po co żyć. To wtedy to całe nasze budowanie kościołów, robienie pięknych rzeczy nie miałoby żadnego sensu – bo żyjemy dlatego, aby móc sobie wzajemnie pomagać. Druga rzecz to taka, że nauczyliśmy się, że dostaliśmy od ubogich dużo więcej niż kiedykolwiek mogliśmy im ofiarować. Bo to dzięki ludziom, którym pomagamy, stajemy się tymi za których się modlą, do których się uśmiechają, o których dobrze mówią, których zapraszają… To jest bardzo ewangeliczne, bo do Chrystusa może nas zaprowadzić dugi człowiek. Niektórzy mówią, że za chwilę spotkamy się na wigilii dla ubogich i to się tak nazywa, bo pewnie łatwiej jest zdobywać pomoc i środki. Nie lubię jej nazywać wigilią dla ubogich. To jest wigilia, spotkanie osób, które maja sobie bardzo dużo do ofiarowania: ciepła, dobroci, modlitwy, mnóstwo innych rzeczy. Bo tak naprawdę my się nie spotykamy tu by zjeść pierogi, ale żeby zobaczyć, że jest drugi człowiek o którego warto się troszczyć i jest obok, bo przecież nawet w najtrudniejszych momentach nie jesteśmy sami. Bardzo Wam dziękuję, że przychodzicie, dziękuję, że się z nami i za nas modlicie”.
Wspólna historia
Sala kominkowa w klasztorze wypełnia się ludźmi o różnych historiach życia. Uderzający na tych spotkaniach jest gwar. Ludzie rozmawiają ze sobą o prozaicznych wydarzeniach z życia, chcą siebie poznać, posłuchać. Nie słychać tutaj narzekania na los, okoliczności, społeczeństwo… Ważnym momentem są kolędy czy podzielenie opłatkiem, które w wielu oczach wyzwalają łzy wzruszenia: – Kiedyś pomagałam w przygotowywaniu tych wigilii. Teraz mam 88 lat i już nie mogę pomóc. Ale jestem tu, dzięki Bogu i korzystam z niej – mówi pani Elżbieta. Zostałem sam. Żona mi zmarła, córka mi zmarła, syn zmarł – wyjaśnia pan Jan. Na pytanie dlaczego ta Wigilia jest ważna, odpowiada krótko: Bo Pan Jezus się narodził, aby przynieść nam radość… Niektórzy zostawiali sobie jedzenia na jutro, pomimo tego, że i tak przy wyjściu dostawali paczki z żywnością – to też dawało wiele do myślenia. Nie brakowało św. Mikołaja z prezentami.
Marcin Wrzos OMI
Fot. Marcin Wrzos OMI/Michał Natyna
Galeria (2 zdjęcia) |
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |