
fot. freepik/senivpetro
Kobieta w swojej naturze jest pro-life [ROZMOWA]
– Posługując w Winnicy Racheli Trójmiasto poznaliśmy bardzo różne okoliczności dokonanej aborcji. Ze słów uczestniczek można wywnioskować, że większość sytuacji mają jeden mianownik – gdyby obok kobiety w ciąży stanął odpowiedzialny mężczyzna, większości aborcji można byłoby uniknąć, dlatego że kobieta w swojej naturze jest pro-life – mówi Lena Krynicka, pracująca z osobami z doświadczeniem aborcji.
W rozmowie z Anną Gorzelaną mówi o cierpieniu związanym z aborcją, o rekolekcjach Winnicy Racheli w Trójmieście, o konieczności przeżycia żałoby oraz o wartości nadania imienia nieżyjącemu już dziecku.

Anna Gorzelana (misyjne.pl): Jest Pani jedną ze współorganizatorek rekolekcji dla osób z doświadczeniem aborcji – czyli dla kogo właściwie?
Lena Krynicka (Winnica Racheli): – Na rekolekcje w większości przyjeżdżają kobiety, natomiast problem aborcji dotyczy całych rodzin, a także środowisk medycznych. Przyjeżdżają do nas także ocaleńcy, doświadczając konsekwencji przeżytej w rodzinie aborcji.
Jakie to są konsekwencje?
– Bardzo często jest to cierpienie duchowe i cierpienie natury psychicznej – depresja, bardzo silne lęki, też inne dolegliwości psychosomatyczne. Kobiety przejeżdżają z dużym poczuciem winy – przede wszystkim za decyzję, którą podjęły, bardzo często pod presją lekarzy, środowiska, czy przy braku wsparcia, czasami to były osoby, które doświadczyły gwałtów. Bardzo ważne jest to, że Panie, te mamy nie przeżyły żałoby po utraconym dziecku, bo decyzja o aborcji została podjęta pod presją czasu, wymuszona przez środowisko rodzinne czy lekarskie. Rekolekcje są momentem dotknięciem przez Jezusa tej bardzo głębokiej rany.
Z obserwacji widać, że mało jest przestrzeni, gdzie można swobodnie mówić o bólu, doświadczonej tragedii, czasem dopiero na rekolekcjach Winnicy kobiety mówią o tym po raz pierwszy w swoim życiu. Nawet w pracy z psychologiem widać, że psychologia się w którymś momencie kończy, zostaje jedynie Pan Bóg. Wierzymy w moc Jezusa Chrystusa, że On może dotknąć rany kobiety, uzdrowić jej serce. Program rekolekcji zbudowany jest w taki sposób, że w rozważaniach, medytacjach Słowa Bożego tak przechodzimy od śmierci, „zejścia do otchłani”, tj. odsłonięcia rany aborcji do zmartwychwstania, czyli pojednania się z historią tych okoliczności, przebaczenia osobom współodpowiedzialnym, przebaczenia też sobie, duchowego spotkania z utraconym dzieckiem i przyjęcia go do swojej rodziny.

Co jest momentem przełomowym podczas drogi do uzdrawianie po aborcji?
– Ważne jest duchowe spotkanie ze swoim dzieckiem, nadanie mu imienia – obserwujemy jak Pan Bóg zaprowadza porządek w rodzinie, w której w tamtych okolicznościach życie zostało odrzucone. Dziecko, które w tamtym czasie nie zostało przyjęte, teraz jest duchowo przyjęte do rodziny, kobieta nadaje imię swojemu dziecku, czyli uznaje jego tożsamość, to przynosi kobietom bardzo dużą ulgę, daje uwolnienie, rozpoczyna proces uzdrowienia. Ponieważ uzdrowienie jest procesem – podkreślamy, żeby panie zadbały o siebie w czasie po rekolekcjach, były w kontakcie z psychologami, jeśli mają – to i z kierownikami duchowymi czy spowiednikami.
Gdy prowadziliśmy rekolekcje w Sanktuarium Matki Bożej w Matemblewie, zrodziła się tam potrzeba mszy świętych i spotkań dla tych pań, które już odbyły rekolekcje i dawały świadectwo. Współpracujemy z Fundacją Spotkajmy się Pod Jerycho, która między innymi prowadzi telefon zaufania, oferują osobom, które zawszy w „nieplanowaną” ciąże zaplecze – zarówno prawne, jak i psychologiczne oraz medyczne.
Jak powstała inicjatywa organizacji rekolekcji dla osób z doświadczeniem aborcji?
– W Gdańsku jest sporo osób/rodzin doświadczonych aborcją, podobnie jak w całej Polsce, co jest m.in. pokłosiem czasów PRL-u, kiedy aborcja była powszechnie tolerowana i wykonywana. Zgłosiła się kiedyś starsza pani, która kilkadziesiąt lat temu pracowała w jednym z gdańskich szpitali w pracach około dokonywanej aborcji. Opowiadała, jak schodziły do piwnic w kaloszach, tam były kałuże krwi, resztki ciał. Chciała przyjechać na rekolekcje, uporządkować to trudne doświadczenie, przyznała się jednak, że nie jest w stanie jako personel medyczny spojrzeć w oczy paniom, które poddały się zabiegowi.

Kilka lat temu w sercu śp. Wiesławy Szostki, naszej śp. Siostry i Przyjaciółki z Winnicy Trójmiasto Pan Bóg złożył silne pragnienie, aby działać dla kobiet, które doświadczyły aborcji. Po dłuższym czasie oczekiwania przyjechała do nas siostra Małgorzata Słomka z zespołem z Winnicy Racheli w Piwnicznej Zdrój i przeprowadziła pierwsze rekolekcje w Trójmieście. Siostra Małgosia miała kilkuletnie doświadczenie pracy na terenie Rosji, w Magadanie – terenie byłych łagrów sowieckich, gdzie na kobietach były dokonywane mnogie gwałty. Kobiety doświadczały tam ogromnego cierpienia na ciele i na duchu, osoby posługujące na Magadanie szukali sposoby jak pomóc ulżyć w cierpieniu.
Niełatwo z tak trudnym i delikatnym tematem dotrzeć do wielu osób…
– W 2019 do Polski przyjechała Abby Johnson, która była dyrektorką, menadżerką klinik aborcyjnych Planned Parenthood i odpowiedzialna za 22 tysiące aborcji. Na faktach biografii jej życia powstał film „Nieplanowane”, odbył się w Polsce również pokaz tego filmu, rozmawiała ona w sejmie z polskim rządem. W trakcie spotkania z Abby Johnson udało nam się rozpowszechnić ulotki Winnicy Racheli, dużo osób usłyszało o nowo powstającej wspólnocie Winnica Racheli Trójmiasto, ludzie zaczęli do nas dzwonić.
>>> Film „Nieplanowane”: Panie, polecamy dusze dzieci, których imiona tylko Tobie są znane

W październiku 2020 zaostrzyły się przepisy aborcyjne, odbyły się wówczas liczne protesty – czy to wpłynęło na Wasze działania? Może więcej osób zaczęło się zgłaszać w związku z debatą publiczną o aborcji?
– Myślę, że w kontekście osób zgłaszających się do nas, wiele się wówczas nie zmieniło. Natomiast było widać duże poruszenie wśród kobiet, które przychodziły na rekolekcje, bardzo by chciały powiedzieć uczestniczkom strajków, jakie aborcja niesie konsekwencje. Chciały, dosłownie rzecz ujmując, wyjść, stanąć i krzyczeć, jakie ogromne cierpienie, konsekwencje dla całych rodzin, ból niesie za sobą aborcja. Ból, który nie daje spokoju przez kolejne 30 lat. W Polsce działa całe podziemie aborcyjne, uczestniczki nieraz opowiadały sytuacje, kiedy np. chłopak przewoził ją na wskazane miejsce, Pani wsiadała do innego samochodu, była wieziona do prywatnych mieszkań, czy nawet piwnic.
Wobec decyzji o aborcji rola mężczyzny jest ogromna.
– Okoliczności aborcji są bardzo różne. Pani prof. Wanda Półtawska mówiła, że kobieta w swojej naturze jest pro-life – jeśli kobieta dowiaduje się, że jest nawet w „niezaplanowanej” ciąży, ale obok jest mężczyzna – mąż, narzeczony czy inny mężczyzna i zapewnia kobietę, że damy radę, wtedy często w niepojęty sposób znajdują się sposoby, możliwości, żeby dopomóc osobom w przyjęciu i wychowaniu dziecka. Czasem słyszymy, że mężczyzna mówi: to ty podejmij decyzję, przyjmę każdą twoją decyzję. To tak naprawdę ten mężczyzna „umywa ręce”, zrzucając całą odpowiedzialność na kobietę. Często widzimy, szczególnie u bardzo młodych kobiet silną presję rodziny, czasem też środowisk medycznych.
>>> Wanda Półtawska: człowiek nie dlatego żyje, że się urodził, tylko dlatego się rodzi, że żyje
Mieliśmy sytuacje kiedy jedna z uczestniczek jechała za granicę na „zabieg” , bardzo nie chciała dokonać aborcji, prosiła Pana Boga o znak, chciała nawet spowodować wypadek, ulec wypadkowi, żeby nie doszło do tego zabiegu. Kobiety naprawdę są za życiem. Ważne dla nas jest poruszenie serc mężczyzn, żeby razem z żonami, narzeczonymi brali udział w rekolekcjach Winnica Racheli, przynosi to dobre owoce dla relacji małżeńskiej, odbudowaniu poczucia zaufania, bliskości – Pan Bóg na nowo zaprowadza tam swój pokój i porządek.
Gdyby wśród mężczyzn było większe zrozumienie problemu aborcji, zapewne przełożyłoby się to na mniejszą liczbę aborcji – może w tym kierunku powinniśmy iść?
– Potrzeba nam postaw mężczyzn, którzy biorą odpowiedzialność za żonę, za poczęte dziecko, za swoich bliskich – problem aborcji dotyczy całych rodzin. Pani Wanda Półtawska opowiadała kiedyś o spotkaniu z bardzo młodą dziewczyną, podczas którego zapytała: „Dziecko, nie było nikogo, kto by cię powstrzymał?”. Dziewczyna się zacięła, nie odzywała się przez dłuższy czas, a gdy odzyskano z nią kontakt, opowiedziała o całej „naradzie rodzinnej”. Dziewięć osób – dziewczyna, jej rodzice, brat i bratowa, chłopak z rodzicami, nauczycielka… dziewięć dorosłych osób skazało dziecko na śmierć. Dziewczynka zapłakała, mówiąc, że gdyby choć jedna osoba powiedziała: „nie rób tego!”, ona by tego nie zrobiła.

Czyli następuje wybaczenie mężczyźnie, ale często jest problem z wybaczeniem samej sobie? A może – z przyjęciem wybaczenia od Boga?
– Najtrudniej jest przebaczyć samej sobie. Podczas przeżywania rekolekcji widać, że w tym temacie dużo jest nieprzeżytych uczuć, uczucia smutku, lęku, bezradności, osamotnienia, nieprzeżytej żałoby, ale też stłumionej złości. Czasem w trakcie ćwiczeń wyrażania złości zaczynają wyrażać złość względem tylko samej siebie. Najważniejsze w procesie rekolekcji dotrzeć do źródła bólu, rany aborcji, która przyniosła spustoszenie, oddać cierpienie Jezusowi, przyjąć uzdrowienie. Konieczne jest odszukanie i zaakceptowanie trudnych momentów swojej historii. Aborcja jest jednym z najtrudniejszych.
Winnica Racheli – co oznacza nazwa?
– W nowotestamentalnym opisie rzezi niewiniątek Ewangelista Mateusz cytuje proroka Jeremiasza: „Rachel opłakuje swoje dzieci i nie chce być pocieszona, ponieważ ich nie ma” (Mt 2,18). Rachel opłakuje swoich synów, bo oni już zginęli, natomiast na nasze rekolekcje przyjeżdżają mamy, które potrzebują ponownie przyjąć utracone dziecko.
Z kolei „winnica”, gdyż praca w winnicy Pana daje ukojenie – uzdrowienie rany. Podobnie jak przycinanie gałęzi wymaga pracy, ale są później z tego piękne owoce, tak jest i na naszych rekolekcjach. Szczególne owoce się rodzą, kiedy nad doświadczeniem aborcji pochylają się małżonkowie wspólnie.
Gdzie poza Trójmiastem działa Winnica Racheli?
– W Warszawie, w Poznaniu, w Krakowie, we Wrocławiu, w Piwnicznej Zdrój – w większość terenów Polski można znaleźć rekolekcje. Skontaktował się z nami misjonarz pracujący w Bułgarii i teraz również Winnica Racheli będzie odbywała się w Bułgarii, jest siostra zakonna organizująca tę przestrzeń w Kazachstanie.

W dzieło włącza się wielu świeckich – kto organizuje rekolekcje?
– Zdecydowanie mocno angażują się świeccy – dając zaplecze psychologiczne czy psychotraumatologiczne, ogromnie ważna jest posługa księdza podczas rekolekcji. Bardzo ważne też jest duże zaplecze modlitewne. Zwracamy się do zakonów – omadlają nas siostry i bracia zakonni, przyjaciele ze Wspólnot. Siostry, wspierając w walce duchowej, która się toczy.
Zmiany, której doświadczają uczestniczki rekolekcji, trudno nieraz wytłumaczyć bez kontekstu nadprzyrodzonego.
– Wiele jest takich historii – cudów, których mogliśmy doświadczyć. Pewna osoba, która od 25 lat doświadczała dużego cierpienia w związku z dokonaną aborcją, po przyjęciu swojej rany, oddaniu siebie i swojej historii poprzez Maryję Jezusowi, następnego dnia zobaczyliśmy jej zupełnie inny wyraz twarzy. Twarz była łagodna, promienna, zniknęło napięcie, pojawiło się światło nadziei.
Jak dużo osób uczestniczy w rekolekcjach?
– Prowadzimy rekolekcje dwa razy w roku, dotychczas odbyło się dziewięć edycji. Zawsze przyjeżdża kilka osób – dbamy o kameralność, uważność na każdą osobę, jej historie. Ostatnio na rekolekcje przyjechały cztery osoby, było jedenaścioro dzieci nienarodzonych – Pan Bóg pokazał, że mniej, w Bożej kalkulacji może znaczyć więcej.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |