fot. Freepik/jcomp

Komentarz do Ewangelii, 19 listopada 2024

Z Ewangelii na dziś: „Jezus wszedł do Jerycha i przechodził przez miasto. A pewien człowiek, imieniem Zacheusz, który był zwierzchnikiem celników i był bardzo bogaty, chciał koniecznie zobaczyć Jezusa, któż to jest, ale sam nie mógł z powodu tłumu, gdyż był niskiego wzrostu. Pobiegł więc naprzód i wspiął się na sykomorę, aby móc Go ujrzeć, tamtędy bowiem miał przechodzić. Gdy Jezus przyszedł na to miejsce, spojrzał w górę i rzekł do niego: «Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu». Zszedł więc z pośpiechem i przyjął Go rozradowany. A wszyscy, widząc to, szemrali: «Do grzesznika poszedł w gościnę». Lecz Zacheusz stanął i rzekł do Pana: «Panie, oto połowę mego majątku daję ubogim, a jeśli kogoś w czymś skrzywdziłem, zwracam poczwórnie». Na to Jezus rzekł do niego: «Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu, gdyż i on jest synem Abrahama. Albowiem Syn Człowieczy przyszedł odszukać i zbawić to, co zginęło»” (Łk 19,1-10). 

Kolejna postać opisana w Ewangelii, nie licząc niewidomego, która w okolicy i w samym Jerychu spotkała Chrystusa. Jak widać, spotkania z Chrystusem przemieniają. Jednego i drugiego cechuje pokora. Przypomnijmy sobie. Jerycho to miasto położone w największej depresji (270 m p.p.m.) na świecie, w dolinie Jordanu. W tamtym czasie było znanym, bogatym uzdrowiskiem z łagodnym klimatem, pełnym „uciech”. Słowo „Jerycho” oznacza „pachnąca”. Jednak zapach tego miasta na pewno nie był zapachem świętości, bo np. mieszkały w nim luksusowe prostytutki, były tam też ówczesne kasyna, „giełdy” niewolników. Przy drodze do miasta rosły sykomory. Korzenie tej rośliny wychodzą na zewnątrz pnia i rosną w kierunku ziemi. Zacheusz, odpowiednik dzisiejszego dyrektora urzędu skarbowego, współpracownik okupanta, dla którego ściągał daninę, człowiek niskiego wzrostu, poważny urzędnik, nie ogląda się na boki, na drwiny, ale wdrapuje się na drzewo, jak ktoś niskiego pochodzenia czy zawodu, bo chce „zobaczyć Jezusa – kto to jest”. Jest tu też ukryty sens. W najniżej położonym mieście świata, do niskiego człowieka (wzrostu, ale i moralności), przychodzi w gościnę Jezus – pokazując, że nie wyklucza nikogo z kręgu swojego zainteresowania. Możemy być naprawdę w ciemnym miejscu życia, w najgłębszym dole, a On i tak nas z miłością tam ogarnie. Trudność w wejściu na sykomorę nie polegała na umiejętnościach wspinaczkowych, bo ze względu na gatunek drzewa nie trzeba było ich mieć. On bardziej ryzykował tym, że zostanie wyśmiany, że pojawią się drwiny, straci autorytet związany z zajmowaniem wysokiego stanowiska, a może nawet samo stanowisko, i pieniądze po części kradzione. Dla Boga czasem warto – a nawet trzeba – zaryzykować. 

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze