fot. unsplash

Komentarz do Ewangelii, 21 lipca 2021

Z Ewangelii na dziś: „Owego dnia Jezus wyszedł z domu i usiadł nad jeziorem. Wnet zebrały się koło Niego tłumy tak wielkie, że wszedł do łodzi i usiadł, a cały lud stał na brzegu. I mówił im wiele w przypowieściach tymi słowami: »Oto siewca wyszedł siać. A gdy siał, jedne ziarna padły na drogę, nadleciały ptaki i wydziobały je. Inne padły na grunt skalisty, gdzie niewiele miały ziemi; i wnet powschodziły, bo gleba nie była głęboka. Lecz gdy słońce wzeszło, przypaliły się i uschły, bo nie miały korzenia. Inne znowu padły między ciernie, a ciernie wybujały i zagłuszyły je. Inne wreszcie padły na ziemię żyzną i plon wydały, jedno stokrotny, drugie sześćdziesięciokrotny, a inne trzydziestokrotny. Kto ma uszy, niechaj słucha!«” (Mt 13, 1-9). 

Kolejny raz zastanawiam się, jaką glebą jestem. Nie jestem kimś, kto jest najlepszy i pierwszy w dążeniu do świętości – takim turbo-, forte-, megachrześcijaninem. Topornie zmagam się ze swoimi słabościami, przyzwyczajeniami, grzechem, kompleksami, buntuje się na krzyże, co chyba najlepiej widzą najbliżsi – współbracia. Czasem jestem żyzną glebą, a czasem taką płytką lub zadeptaną, prawie jałową, z której nie będzie dobrego plonu. Proszę Boga o pomoc. Bo widzę, że sam, bez Niego, słabo sobie radzę, a przemiana w człowieka Ewangelii idzie mi kiepsko. 

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze