fot. unsplash

Komentarz do Ewangelii, 5 lutego 2020

Z Ewangelii na dziś: „Jezus przyszedł do swego rodzinnego miasta. A towarzyszyli Mu Jego uczniowie. Gdy zaś nadszedł szabat, zaczął nauczać w synagodze; a wielu, przysłuchując się, pytało ze zdziwieniem: «Skąd to u Niego? I co to za mądrość, która Mu jest dana? I takie cuda dzieją się przez Jego ręce! Czy nie jest to cieśla, syn Maryi, a brat Jakuba, Józefa, Judy i Szymona? Czyż nie żyją tu u nas także Jego siostry?» I powątpiewali o Nim. A Jezus mówił im: «Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony»” (Mk 6, 1-4). 

 

Tak to działa chyba od zawsze. Najtrudniej głosić Ewangelię osobom, które najbardziej nas znają. Doświadczył tego Mistrz z Nazaretu. Jego weryfikacja u sąsiadów, znajomych, „nie wyszła” pozytywnie. Z nami jest jeszcze gorzej. Bo najbliżsi widzą, że czasem żyjemy tak, jakbyśmy Boga nie znali. W pierwszej regule franciszkanów, tej sprzed 800 lat, było napisane, że: „wszyscy bracia są posłani, aby głosić Ewangelię, a tylko niektórzy słowem”. To ważna intuicja. Mniej mówić, obiecywać, nakazywać, a bardziej żyć Ewangelią. Po prostu pozwalać, aby Jezus, dzień po dniu, nas przemieniał. To, jak się wydaje, może ludzi bardziej przekonać. 

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze