fot. pexels/Tatiana Syrikova

Komentarz do Ewangelii, 9 stycznia 2025

Z Ewangelii na dziś: „Kiedy Jezus nasycił pięć tysięcy mężczyzn, zaraz przynaglił swych uczniów, żeby wsiedli do łodzi i wyprzedzili Go na drugi brzeg, do Betsaidy, zanim sam odprawi tłum. Rozstawszy się więc z nimi, odszedł na górę, aby się modlić. Wieczór zapadł, łódź była na środku jeziora, a On sam jeden na lądzie. Widząc, jak się trudzili przy wiosłowaniu, bo wiatr był im przeciwny, około czwartej straży nocnej przyszedł do nich, krocząc po jeziorze, i chciał ich minąć. Oni zaś, gdy Go ujrzeli kroczącego po jeziorze, myśleli, że to zjawa, i zaczęli krzyczeć. Widzieli Go bowiem wszyscy i zatrwożyli się. Lecz On zaraz przemówił do nich: «Odwagi, to Ja jestem, nie bójcie się!». I wszedł do nich do łodzi, a wiatr się uciszył. Wtedy oni tym bardziej zdumieli się w duszy, nie zrozumieli bowiem zajścia z chlebami, gdyż umysł ich był otępiały” (Mk 6,45-52). 

Jezus jest naszym ratownikiem. Nie raz tego doświadczyłem, gdy uciszał większe czy mniejsze burze życiowe, szczególnie te, kiedy wydawało się, że nie ma szans na ich ogarnięcie. Ta Ewangelia mówi jeszcze o czymś innym, bardzo ważnym, o „nasyceniu”. Zastanawiam się, pewnie czasem Ty również, co nas nasyca, co daje spełnienie: On czy pogoń – za większym i większym sukcesem, władzą, pieniądzem, miłością – której nie potrafimy często przerwać? Oby to był On. 

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze