
fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl
Konin: przez 24 godziny rozważają Mękę Pańską
W parafii pw. św. Faustyny w Koninie zorganizowano 24-godzinne nabożeństwo rozważania męki Pańskiej.
Grupa Emaus, należąca do tej salezjańskiej parafii, zorganizowała to wydarzenie po raz szósty, lecz po raz pierwszy w Wielkim Poście. W ten sposób członkowie grupy przyłączyli się do tegorocznej odsłony ogólnokościelnej akcji „24 godziny dla Pana”. To już 12. edycja tej akcji, która ma miejsce w Kościele co roku z piątku na sobotę przed czwartą niedzielą Wielkiego Postu.
24 godziny z cierpiącym Jezusem
Nabożeństwo rozpoczęło się mszą święta o godzinie 17 w piątek i zakończy się również Eucharystią – o tej samej porze w sobotę. Jedni przychodzili na chwilę, inni na kilka godzin, jeszcze inni na całą dobę. Co jakiś czas czytane były rozważania dotykające kolejnych etapów męki Pańskiej.
– Na początku podeszłam do tego trochę sceptycznie, bo byłam przerażona adoracją, która ma trwać aż 24 godziny. Ale po pierwszej adoracji stwierdziłam, że to jest coś pięknego i przybliżającego mnie do Pana Jezusa. Po prostu krok po kroku uświadomiłam sobie, czym jest męka Pana Jezusa, jak potworne tortury przeszedł, co dla nas zrobił i że to wszystko z miłości – mówi Ania, która uczestniczyła w nabożeństwie przez cała dobę. Dodaje, że rozważając to co Chrystus dla nas zrobił, 24-godzinna adoracja wydaje się niewielkim poświęceniem.

Podobnie myśli Małgosia, która również zdecydowała się na uczestniczenie w adoracji przez całą dobę. – Mnie zafascynowało samo trwanie w ciszy i na adoracji. To kontemplowanie jest dla mnie także większym uświadomieniem sobie, co naprawdę oznacza droga krzyżowa i męka Pana. Niektóre fragmenty rozważań tak dotykają serca, że często się zdarza, że musimy na chwilę przerwać czytanie. Ktoś musi się wyciszyć, uspokoić – zauważa Małgosia.
Wejście w mękę Pańską sprawia, że niejednemu polecą łzy. Dodaje też umocnienia do dalszego trwania przy Panu.

Jak starzy znajomi
Uczestnicy nabożeństwa mogą wyjść na chwilę do sąsiedniej salki, by się czegoś napić lub coś zjeść. Przygotowane są kanapki oraz woda, kawa i herbata. W czasie tych krótkich przerw dostrzegają, że to wielogodzinne wspólne adorowanie i refleksja nad tym, co Pan Jezus dla nas zrobił, bardzo przybliża.
– Czujemy się po takiej adoracji, jakbyśmy się bardziej znali, jakbyśmy nie wiadomo co przegadali, jakbyśmy nie wiadomo co razem po ustalali. A przecież można by pozornie powiedzieć, że rozmów głębokich nie było. Natomiast pojawia się jakieś duże duchowe porozumienie – wskazuje Małgosia. Dodaje, że doświadczenie takiej 24-godzinnej adoracji nie jest czymś oderwanym od rzeczywistości, lecz dotyka codzienności. – To nie jest fruwanie pod sufitem i ściąganie nas odkurzaczem z tego sufitu. To modlitwa, która wzbogaca codzienność – mówi.

Kobiety dodają ze śmiechem, że czasem komuś się na chwilę przyśnie, ktoś chrapnie. Inni przez wiele godzin wpatrują się w Najświętszy Sakrament. Są to nie tylko członkowie grupy Emaus, ale przychodzą też ludzie z zewnątrz. Dla wszystkich to szczególne przeżycie.
– Zawsze się cieszymy, kiedy zbliża się termin kolejnej adoracji. Z zapałem wszystko przygotowujemy. Nie mogę się jej doczekać – mówi Ania.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |