pieniądze

fot. pixabay

Kościół nas okrada! Czy aby na pewno? [KOMENTARZ] 

Tak jest, bo istnieje Fundusz Kościelny! Złodziejem też jest Radio Maryja i Telewizja Trwam i wszystkie kościelne organizacje, które dostały dofinansowanie od państwa. Nie są złodziejami organizacje LGBT, zideologizowane teatry czy kliniki in vitro. We wszystkich przypadkach pieniądze pochodzą z budżetu państwa, ale złodziejami są tylko ci, z którymi lewicowo-liberalne środowisko się nie zgadza. Inni słusznie dostają pieniądze. Niestety – taka „logika”. 

Temat Funduszu Kościelnego znowu aktualny – przez zmianę rządzących w Polsce i pomysł „zajęcia się” tym tematem. Jednym z pomysłów jest odpis od podatku, tak „by to wierni decydowali o finansowaniu Kościoła”. Być może byłoby to jakieś rozwiązanie, gdyby chodziło o zastąpienie dobrowolnej „tacy” – dobrowolnym podatkiem. Byłoby to mało mądre i uzależniało Kościół od Państwa zamiast, jak teoretycznie chciałaby liberalna lewica, oddzielić państwo od Kościoła, ale nie to jest kwestią rozważań. 

Czy Fundusz Kościelny jest „finansowaniem Kościoła” oraz czy te pieniądze zmieniłyby na lepsze np. stan NFZ – jak się to teraz przedstawia i w co wierzy spora część społeczeństwa? 

Jak się okazuje, narracja daleka jest od rzeczywistości. Biorąc przykładowo rok 2022 – sam budżet NFZ wyniósł około 120 mld zł. Fundusz Kościelny stanowił w tym samym roku 0,16% tej kwoty, a 0,037% ze wszystkich wydatków państwa. Czy podwyżka naszego wynagrodzenia 0,04%  zmieniłaby jakoś  nasze życie? Czy walczylibyśmy o to przez lata? 

>>> Fundusz Kościelny do likwidacji. To szansa na reformę finansowania Kościoła?

Michał Brzezicki

Teraz kwestia samego Funduszu i czym on w rzeczywistości jest 

Dzięki wielowiekowym darowiznom Kościół był właścicielem około 10% ziem i sporej liczby nieruchomości. Tereny generowały dochody, z których utrzymywane były zabytki, dzieła charytatywne, duchowni, działalność duszpasterska, medyczna i inne działania Kościoła. Sytuacja diametralnie zmieniła się wówczas, gdy komunistyczne władze dokonywały wywłaszczeń i przejęcia majątków osób duchownych i Kościoła. W taki sposób zabrano prawie wszystkie dobra, a Kościół został zmuszony do finansowania wszystkich dzieł z jałmużny. Fundusz Kościelny powstał w ramach tzw. odszkodowania za tą państwową działalność przestępczą. W rzeczywistości jednak przez wiele lat środki z Funduszu pozostawały w dyspozycji państwa i były dysponowane między innymi na Centralną Szkołę Partyjną przy PZPR i podobne postkomunistyczne instytucje państwowe. Dopiero od 1990 roku Fundusz jest przekazywany w całości Kościołowi. Fundusz Kościelny nie jest więc finansowaniem Kościoła przez państwo, a tym bardziej okradaniem podatników. To Kościół został okradziony przez państwo. Jednym z takich przykładów jest ogromnej wartości tryptyk pt. „Sąd Ostateczny” Hansa Memlinga, który po zrabowaniu go Kościołowi trafił do Muzeum Narodowego w Gdańsku i do dziś nie jest zwrócony właścicielowi. 

fot. Unsplash/Andre Taissin

Teraz kwestia samych kwot 

Biorąc pod uwagę to, że Kościołowi zwrócono ponad 82 tysiące hektarów z utraconych 145 tys. (nie od razu oczywiście, tylko przez ostatnie kilkadziesiąt lat), przy średnim dochodzie z 1 ha wynoszącym rocznie 5549 zł (2022), Fundusz powinien wynosić około 350 mln zł. Czyli około 150 mln więcej niż wyniósł w 2022, gdy media ogłaszały „kolejny rekord” w „finansowaniu Kościoła”. Łatwo stwierdzić w takim razie, że, cofając się w rozliczeniach, różnica między Funduszem a potencjalnym zyskiem z ziem stworzy kolosalną kwotę, która w rzeczywistości jest szkodą ciągle ponoszoną przez Kościół. Taki, a nie inny stan rzeczy i „prawnie” zrabowany majątek sprawiły, że Kościół swoje dzieło musi utrzymywać głównie z darowizn. Trzeba podkreślić, że dzieło to jest największą w Polsce organizacją pomocową. To sprawia, że w sumie zasłużona i niedoszacowana pomoc (odszkodowanie) Kościołowi w Polsce w rzeczywistości jest wspieraniem tysięcy potrzebujących, którzy codziennie korzystają z usług zapewnianych przez Kościół. To jest taka nieprzeliczalna rzecz, która powoduje, że każde działanie na szkodę Kościoła w rzeczywistości uderza w obywateli, a w szczególności najbardziej potrzebujących. Małe wsparcie państwa jest wielokrotnie dofinansowywane przez wiernych (darowizny, „taca”) i dopiero trafia do potrzebujących. Nie licząc pracy i poświęcenia samych zainteresowanych, między innymi zakonnic i zakonników, którzy często poświęcają całe swoje życie, żeby pomagać. Tak samo, próby „zmuszenia duchownych do normalnej pracy” (też spotykane hasło) mogłyby oznaczać to, że te osoby, zamiast pomagać, często w złych warunkach np. nieprzyjemnie pachnącym osobom w kryzysie bezdomności i chorym, musiałyby zatrudnić się w klimatyzowanym biurze, powiedzmy jako księgowi z dostępem do ekspresu, owocowymi środami i służbowym sprzętem. Znowu – kto w rzeczywistości na tym straci? 

Nowy rząd zapowiada, że kwestią Funduszu zajmie się specjalna komisja. Czy będzie to rzetelne podejście? Czy Kościół weźmie w tym udział i wskaże, jakie to faktycznie są liczby i jak tak naprawdę to państwo od lat ciągle zyskuje ogromne kwoty na niezwróconych, zawłaszczonych Kościołowi dobrach? 

Na końcu pozostaje jeszcze pytanie o to, czy konsekwentnie wszystkie fundusze i finansowania, które powodują u kogoś wątpliwości, mają być tak zmieniane? Czy np. finansowanie in vitro będzie kwestią dobrowolnego podatku? Finansowanie „tęczowych” organizacji nie będzie wychodzić od władz miast i państwa, tylko w ramach dobrowolnego podatku? Czy tamte, w rzeczywistości finansowania, a nie odszkodowania, są słuszne, bo zgadzają się z popularną linią ideologiczną, a z tym trzeba walczyć, bo walczyć trzeba z Kościołem? 

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze