fot. arch. o. Tomasza Podrazika MAfr

Kościół w Afryce ma bardzo dużo do zaoferowania Kościołowi Powszechnemu [ROZMOWA]

Myślę że doświadczenie życia w małych wspólnotach jest tym, co Kościół w Afryce ma do zaoferowania Kościołowi Powszechnemu – mówi O. Tomasz Podrazik MAfr.

Piotr Ewertowski (misyjne.pl): Często przedstawia się u nas Afrykanów jako osoby bezradne, które potrzebują naszej „europejskiej troski”. Nawet jeśli nie wyrażamy tego wprost, to w taki quasi-rasistowski sposób zdarza się nam traktować te osoby. Ojciec sprzeciwia się przedstawianiu misji jako „akcji ratunkowej” dla „bezradnych Afrykanów”.

O. Tomasz Podrazik MAfr: – Pracując w Afryce, a konkretnie w Tanzanii doświadczałem dwojakiego spojrzenia na sprawę misji. Z jednej strony wciąż daje się zauważyć reakcję afrykańskiego Kościoła na lata zależności od programów pomocowych z zewnątrz. Zarówno hierarchowie jak i księża w kazaniach często mówią wiernym, że to już jest ten czas, kiedy należy zrobić wysiłek, aby stać się niezależnym Kościołem. Nie skrywają nadziei, że taki wysiłek przełoży się na inne dziedziny życia. Oczywiście zdają sobie sprawę, ze realizacja takiego zamierzenia jest skomplikowana i trudna ze względu na wzrost populacji oraz ciągle wzrastającą liczbę wiernych. Ponadto Kościół w Afryce angażuje się bardzo mocno na polu edukacji i opieki medycznej. Próby odpowiedzenia na potrzeby społeczne również sprawiają że wielu krajach Afryki Kościół jest uzależniony od pomocy z zewnątrz. To jednak rodzi chęć wyzwolenia się z takiego stanu rzeczy. Wiele diecezji podejmuje działania mające na celu próby solidarnego zaspokajania potrzeb Kościoła lokalnie. Np. kiedy pracowałem na parafii w Dar es Salaam w Tanzanii, to mieliśmy składki na pomoc dla innych diecezji, w których większość wiernych utrzymuje się z rolnictwa, żebym im pomóc w ewangelizacji. Zaletą tego typu pomocy jest to, że angażuje lokalną ludność.

fot. arch. o. Tomasza Podrazika MAfr

Z drugiej strony wiele organizacji międzynarodowych od lat wspiera kraje afrykańskie, ale paradoksalnie to wcale nie poprawia ich sytuacji. Przeciwnie, jeszcze bardziej je uzależnia od pomocy, gdyż często nie uwzględniają one uwarunkowań kulturowych, które również dotyczą tego jak w danej społeczności rozumie się pojęcie własności, jak definiuje się potrzeby. Nie uwzględnianie tego zamiast pomóc może stać się zaczynem korupcji i niesprawiedliwości. Nie mniej ważna jest motywacja dla której chce się zaangażować w działalność pomocową. Zrozumiałe jest, że ktoś kto daje pieniądze na misje, chciałby mieć poczucie, że jego/jej ofiara poprawi czyjąś sytuację. Ale motywacją powinna być miłość, o której uczy Ewangelia. Miłość, która inspiruje do solidaryzowania się z ubogimi, ale też otwiera ofiarodawcę na zaakceptowanie własnego ubóstwa. Niestety wciąż praktykuje się w świecie zachodnim ,,pomaganie” mające na celu uzależnienie krajów rozwijających się od pomocy z zewnątrz. Są też aktywiści, dla których ,,pomaganie” jest sposobem na załatwienie swoich własnych problemów, z czym bardzo często wiąże się przemoc ideologiczna i uzależnianie dostępu do funduszy od zaakceptowania wartości obcych kulturze afrykańskiej.

Jak zatem mądrze pomagać Afryce?

– Kiedy misjonarze wracają do Europy, to często proszą o wsparcie dla projektów realizowanych w miejscach ich apostolatu. Pracując w Tanzanii również nie byłem od tego wolny, bo na mojej parafii było dużo dzieci, dla których trzeba było zorganizować przedszkole. Dzięki temu doświadczeniu nauczyłem się, że robienie czegoś za ludzi, nie jest dobre. Zaangażowanie lokalnej ludności musi być duże i wzięte na serio, nie może być tylko symboliczne. W przypadku budowy naszego przedszkola był wkład własny miejscowej ludności, która angażowała się w projekt, pilnując na przykład, żeby cementu nie ukradli. Posiadanie przedszkola, do którego można posłać dzieci było ważną potrzebą naszych wiernych. Ale nie mniej ważna była dla nich potrzeba sprawczości, uczestniczenie w wybieraniu firmy budowlanej, itd. Misjonarz musi odrzucić lęk, że budując nie wg europejskich standardów powstanie coś gorszej jakości. Czasem europejski rozum nie pojmuje, dlaczego coś nie działa, ale potem się okazuje, że inne rzeczy działają lepiej niż w Europie.

fot. arch. o. Tomasza Podrazika MAfr

Jeżeli redukujemy misje do samego pomagania, to w konsekwencji tego nie dostrzegamy tego, co lokalni ludzie mają do zaoferowania, a mają do zaoferowania bardzo dużo. Po pierwsze – to, z czym my się w Europie zmagamy pod tytułem „synodalność”, to w Afryce się przyjęło bardzo naturalnie. Pierwszy synod biskupów afrykańskich był w latach 90. Wprowadził system duszpasterstwa w oparciu o małe wspólnoty. Sposób funkcjonowania takich wspólnot przypomina życie w rodzinie. W rodzinach większości krajów afrykańskich decyzje podejmuje się wspólnie. Ważne wydarzenia w życiu są przeżywane razem. Tak samo jest w małych wspólnotach. Śluby, pogrzeby, wspieranie młodych ludzi, aby poszli na studia angażują całą wspólnotę. Myślę że doświadczenie życia w małych wspólnotach jest tym, co Kościół w Afryce ma do zaoferowania Kościołowi Powszechnemu.

A więc ta wspólnotowość i synodalność to coś, co Kościół w Afryce może dać Europie.

– Kiedy przyjechałem do Polski, to po moich opowieściach z misji jeden ksiądz się mnie zapytał, czy jest coś takiego, co tamci ludzie mogą dać naszemu Kościołowi. Myślę, że to ta struktura Kościoła, w którą zaangażowani są ludzie świeccy. My o tym mówimy w Polsce, ale nie mamy opracowane, jak to zrobić, a oni już to robią. To jest jedyny sposób zarządzania, jaki się u nich zakorzenił. Sposób, który wymaga dużo czasu i wsłuchiwania się w każdy głos, brania go na poważnie. Czasem, jak się nie zgadzają ze sobą, to nie mówią tego wprost. Poczekają na spokojnie i wrócą do tego, jak sprawa się uleży. Nie działają pod presją czasu, bo jest deadline i musimy to skończyć. Przeciwnie, zrobimy to wtedy, gdy będzie na to czas. Świat zachodni pędzi do przodu, a Kościół mógłby dać świadectwo, że pewnych rzeczy, jak na przykład duchowości, nie da się przyspieszyć. Świata relacji nie da się poganiać. Afryka mogłaby pokazać, że to działa.

fot. arch. o. Tomasza Podrazika MAfr

Do tej pozytywnej wizji Afryki doszedłem długą drogą. Też miałem okres misjonarza bohatera, który jedzie do miejsca, w którym jeszcze nikt – jak mi się wydawało – nie był. A przecież ludzie tam żyli normalnie od tysięcy lat. Misjonarze nie są żadnymi pionierami.

Jak wygląda zatem przykładowa parafia w krajach, w których Ojciec pracował?

– Nie istnieje przykładowa parafia, bo Afryka jest kontynentem różnorodnym pod względem kulturowym i etnicznym. Z tego też powodu w pracy misyjnej musi być duży nacisk na inkulturację. Misjonarze pochodzący z Afryki mówią, że jak się przyjedzie z zachodniej do wschodniej Afryki, to jest się trudniej zaadaptować niż po przyjeździe z Europy do wschodniej Afryki. Te różnice kulturowe są naprawdę duże.

fot. arch. o. Tomasza Podrazika MAfr

Proponowane przez synody afrykańskie duszpasterstwo oparte na małych wspólnotach rozwinęło się z powodzeniem w wielu krajach. W niektórych, takich jak RPA, nie rozwinęło się, bo apartheid sprawił, że ludzie mieszkają daleko od siebie, wioski są porozrzucane, ludziom trudno się spotykać. Ale w przeważającej części Czarnego Lądu to działa. Np. w Tanzanii przynależność do małej wspólnoty jest przykazaniem kościelnym. Raz w tygodniu każdy ma obowiązek uczestniczenia w spotkaniu. Spotkanie nie może być długie, żeby nie zniechęcało. Nie powinno trwać dłużej niż 45 minut. Czyta się Słowo Boże z najbliższej niedzieli, jest chwila na refleksję i medytację, a potem można podzielić się tym, co kogoś dotknęło, jak ktoś chce. Później rozmawiają o tym, co się aktualnie u nich dzieje w parafii czy diecezji. Jak jest jakieś wydarzenie albo pielgrzymka, to czynią przygotowania. Na spotkaniach małych wspólnot ludzie dzielą się też o swoich problemach. Potem liderzy te rzeczy przynoszą do rady parafialnej i w miarę możliwości cała parafia angażuje się aby jakoś temu zaradzić. U nas przedszkola nie wymyślili misjonarze. Właśnie dzięki takim spotkaniom wyszło, że jest dużo dzieci, które zostają na dzień same, bo ich rodzice muszą iść do pracy. Zostawiali dzieci często pod kościołem. Postanowiliśmy wiec zrobić coś, żeby tym dzieciom zagospodarować czas. I zapłaciliśmy nauczycielce, ale później powoli nowe pomysły się rodziły i powoli doszliśmy do pomysłu budowy przedszkola. I takich inicjatyw oddolnych jest dużo więcej przy okazji tych spotkań. Jeżeli dzieje się coś niesprawiedliwego, ktoś doświadcza krzywdy, to wierni się przygotują i wyślą delegację do odpowiedniego urzędu.

Czyli wspólnota wstawia się za pokrzywdzonymi.

– U nas był taki przypadek, że z katechetą poszli do biura prezydenta państwa i donieśli na niesprawiedliwość na uniwersytecie, bo dziewczyna zdała bardzo dobrze egzamin, ale nie przyjęli jej na medycynę, tylko na pielęgniarstwo, a były osoby, które zdały gorzej i na medycynę się dostały. Członkowie wspólnoty uznali, że to niesprawiedliwe i trzeba coś z tym zrobić – nie możemy tak funkcjonować, że się tylko modlimy i nic nie robimy. Ostatecznie ta dziewczyna poszła na studia i parafianie dokładali się do jej czesnego. To była parafia w biedniejszej dzielnicy. Cała parafia będzie dumna, jeśli będzie mieć lekarkę, dlatego wszyscy czuli, że warto w nią zainwestować.

fot. arch. o. Tomasza Podrazika MAfr

W Wielkim Poście droga krzyżowa zaczyna się w jednej małej wspólnocie i idzie do kolejnych. Kiedy krzyż jest przekazywany danej wspólnocie, to ksiądz odprawia tam Mszę Świętą. To jest tak przestrzegane, że ludzie biorą wolne w pracy, aby uczestniczyć w tym wydarzeniu, bo to nie jest tylko modlitwa, to jest publiczna droga krzyżowa, świadectwo wiary (u nas było wielu muzułmanów w parafii). Oni się sami organizują, to nie jest tak, że ksiądz im musi ogłosić, co mają robić. Przychodzą do proboszcza i mówią, że chcieliby coś ogłosić w niedzielę. Podobnie, kiedy z diecezji przychodzą czasem jakieś ogłoszenia, to nie do proboszcza, tylko do lidera małej wspólnoty.

Nie wszystkie ogłoszenia mogą być przeczytane. Dlatego czasem wysyła się sekretarza osobiście, a nie ogłoszenie na piśmie. Przeczytanie nie buduje relacji, a relacja jest ważna w kontekście afrykańskim. Musi być ktoś, kto opowie wspólnocie, o co chodzi w danym ogłoszeniu.

To musi być swoisty szok kulturowy dla człowieka „kościelnie” uformowanego w Polsce.

– Misjonarz musi się nawracać, powoli dostosowywać. Dlatego dla nas, dla Misjonarzy Afryki, tak ważna jest wspólnota. Misje polegają na nawracaniu się nie tylko z grzechu, ale z tego, jak myśli się o Kościele. To jest doświadczenie, które być może na misjach jest łatwiejsze, a będąc w swoim kraju jest się trochę bezkrytycznym. Przyjmuje się wiele rzeczy, które są złe i grzeszne, bo „od zawsze tak było”. Dlatego mówi się, że misje odnawiają Kościół. Dlatego tak ważna jest animacja misyjna, aby dzielić się tym, co misje mogą dać innym Kościołom.

fot. arch. o. Tomasza Podrazika MAfr

Istnieją na świecie bogatsze kraje, ale pogańskie. I jakoś nie mówi się o nich tak samo, jak o krajach, w których doświadcza się skutków ubóstwa, ale ludzie przyjmują w nich chrzest, spowiadają się, żyją w Kościele. Kiedy widzę, jak się misje prezentuje, gdy kładzie się akcent na braki materialne tych ludzi, to rodzi się we mnie jakaś niezgoda. To nie pokazuje, czym jest misja. W misjach nie chodzi o to, żeby pojechać gdzieś przez bezdroża i odprawić Mszę, bo brakuje im księdza, tylko o to, żeby tam z tymi ludźmi być. Jeść to, co oni, myśleć jak oni, stać się jednym z nich. Wszystkim dla wszystkich.

Ojciec miał okazję studiować z oblatami w Afryce.

– Nasze studia wyglądają tak, że filozofię zaczynamy w Polsce, później mamy nowicjat, który jest w Tanzanii, Zambii albo w Burkinie Faso, a potem dwa lata stażu w różnych krajach Afryki. Następnie jedzie się na teologię. Ja byłem studiować w Instytucie Teologii prowadzonym przez Ojców Oblatów w RPA. Te studia połączone są z refleksją nad doświadczeniami, które się zdobyło podczas stażu. W tej szkole, ale też i w innych w Afryce jest duży nacisk na afrykańską teologię, na problemy Kościoła w Afryce, biorąc też pod uwagę kontekst kulturowy. Inaczej studiuje się w Polsce teologię, inaczej w Afryce. Przebywanie z ludźmi z różnych krajów z Afryki sprawia, że człowiek dowiaduje się, jak wygląda życie w różnych państwach Afryki – pomimo że się tam nie pracowało.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze