Kościół z radosną twarzą. Pielgrzymki przybywają na Jasną Górę [+GALERIA]
Przede wszystkim pieszo, ale też na rowerach, żołnierze, strażacy, młodzież i wszyscy ci, którym udało się wyruszyć na pielgrzymi szlak docierają na Jasną Górę. Szczyt pielgrzymkowy jest w pełni.
Od kilku dni na Jasna Górę docierają piesze pielgrzymki. I nic dziwnego, bo to właśnie w sierpniu, zwłaszcza w okolicach uroczystości Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, przybywa ich najwięcej. Jest ich w sumie ponad 40, a pątnicy przemierzają łącznie ponad 15 tys. kilometrów szlaków przecinających całą Polskę.
Kościół z uśmiechniętą twarzą
Na trasie bywa różnie. Upał, ból, ale także czas na przeżywanie rozmaitych wewnętrznych trudności sprawia, że czasami tego uśmiechu na twarzach brak. Ale kiedy już widać jasnogórski szczyt – wszystkie trudności schodzą na drugi plan. Jest oczywiście radość z dotarcia do celu, ale przede wszystkim – jak podkreślają pielgrzymi – z dotarcia do miejsca, które ma dla nich szczególne znaczenie, ze spotkania z Matką Bożą Częstochowską.
>>> Tomasz Wolny na pielgrzymce: wszystko mogę w tym, który mnie umacnia
– Wiem, że na pielgrzymkę wyruszają różne grupy, też takie, które milczą albo mają charakter pokutny. Ale my, jako salezjańska młodzież, zawsze stawiamy na radość. Ksiądz Bosko nas tego uczy. W ten sposób, chcemy zwłaszcza innym młodym pokazać Kościół, który ma twarz uśmiechniętą, który tańczy i maksymalnie cieszy się, że razem możemy iść do Maryi i do Boga – mówi jedna z uczestniczek grupy salezjańskiej, która zrobiła zdecydowanie największą wrzawę, kiedy już dotarła na plac przed wałami jasnogórskimi.
Najstarsze pielgrzymki
Pielgrzymowanie na Jasną Górę ma w Polsce długą tradycję. Najstarsza pielgrzymka do Częstochowy, udokumentowana w kronikach, wyruszyła we wrześniu 1626 r. z Gliwic. Mieszkańcy wyruszyli w drogę, by podziękować Matce Bożej za uratowanie miasta przed wojskami duńskimi podczas wojny trzydziestoletniej. Mieszkańcy Gliwic złożyli w kościele parafialnym ślubowanie, że co roku będą odbywać pielgrzymkę.
Druga, jeśli chodzi o staż pielgrzymowania, jest piesza pielgrzymka z Kalisza. Pierwszy raz ruszyła w 1637 r. Co ciekawe, jest to jedyna piesza pielgrzymka w Polsce, w której pątnicy drogę w obie strony – do Częstochowy i z powrotem do Kalisza – pokonują pieszo. Trzecia to pielgrzymka piesza z Łowicza, która po raz pierwszy wyruszyła w 1656 r.
Pielgrzymi z Łowicza co roku wchodzą z łowickimi elementami przy swoich ubraniach. Nie może zabraknąć także kobiet i mężczyzn ubranych w tradycyjne łowickie stroje. W tym roku najmłodsza łowiczanka miała zaledwie kilka miesięcy i już godnie prezentowała na Jasnej Górze strój swojego regionu.
Weszło mi w krew
Kiedy pielgrzymi docierają pod jasnogórski szczyt, zgodnie ze zwyczajem klękają lub padają na twarz, by zostawić właśnie tam, u stóp Matki Bożej, intencje, które nieśli przez cała drogę. Niektórzy niosą własne, a inni także intencje powierzone im przez bliskich, przyjaciół, ale także przez gospodarzy, którzy po drodze przyjmują ich na nocleg.
– Za rok, jak wszystko pójdzie dobrze, będzie mój 20 raz. Pierwszy raz poszedłem, jak miałem duże kłopoty. Nie wiedziałem co robić, nie mogłem sobie sam ze sobą poradzić, więc postanowiłem w tej intencji iść na pielgrzymkę. To było 19 lat temu. Sama droga, ale też atmosfera wspólnoty na pielgrzymce, a przede wszystkim ta ulga, kiedy wszystko mogłem zostawić tutaj u Matki, sprawiły, że poczułem się o wiele lepiej. Rok później szedłem już w podziękowaniu. I jakoś tak weszło mi to w krew, że w tym roku szedłem po raz dziewiętnasty i mam nadzieję nie ostatni – śmieje się pielgrzym, który przyszedł z grupą lubelską.
Prowadzi mnie Maryja i wspólnota
Pielgrzymka, pielgrzymka i po pielgrzymce. Jest radość z tego, że już dotarło się do celu, ale także żal, że już się skończyło. Ale pielgrzymka to nie tylko jedno wydarzenie w roku. Znajomości, wspólnota, która powstaje w grupie często przekłada się później na codzienność. Przyjaźnie, które zrodziły się na pielgrzymce, ale także małżeństwa to przecież nie wyjątki.
– Znamy się z koleżankami od ponad 20 lat. Nie zawsze uda nam się wszystkim razem pielgrzymować, ale zawsze o sobie pamiętamy. W drodze wspieramy się nawzajem, poznajemy. Ale to także przekłada się na nasze życie popielgrzymkowe. Mamy ze sobą kontakt, spotykamy się i także wspieramy, jeśli jest taka potrzeba. Pielgrzymka to taka szkoła relacji na dobre i na złe – mówi pątniczka z Warszawy. – Na dobre i na złe z ludźmi, ale przede wszystkim z Bogiem i Maryją – dodaje druga.
Galeria (82 zdjęć) |
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |