Ks. Jarosław Tomaszewski: chrześcijaństwo jest pozytywnym wołaniem [ROZMOWA]

Dlaczego cztery aramejskie słowa z greckiej Ewangelii według św. Marka mogą być dobrymi kierunkowskazami w adwentowym oczekiwaniu na Mesjasza? Dlaczego żyjemy w trudnych, bo dekadenckich, czasach? I dlaczego, mimo wszystko, jest nadzieja? A także o tym, dlaczego w Urugwaju w czasie Bożego Narodzenia często bardziej słychać wentylatory niż śpiew kolęd.

O tym wszystkim z ks. dr. Jarosławem Tomaszewskim – sekretarzem krajowym Papieskich Dzieł Misyjnych – rozmawia Maciej Kluczka.

Maciej Kluczka (misyjne.pl): Rozmawiamy tuż po rekolekcjach adwentowych pod hasłem „Cztery słowa Jezusa”, które prowadził Ksiądz w kościele ojców dominikanów na warszawskim Służewie. Przez cztery dni skupiał się Ksiądz na Ewangelii spisanej przez św. Marka. To Ewangelia, która napisana jest prostą greką, ale ma cztery fragmenty, które apostoł zapisał w języku aramejskim, którego używał Jezus. To słowo Talitha kum, czyli „Dziewczynko, mówię ci, wstań!”.To zawołanie Abba, czyli „Ojcze”, „Tatusiu”, to Effatha– czyli „Otwórz się!” i zawołanie Jezusa z krzyża: Eli, Eli, lama sabachthani?, czyli „Boże mój, Boże, czemuś mnie opuścił?”. Słuchając Księdza, doszedłem do wniosku, że te słowa mogą nam pomóc wtedy, kiedy robimy rewizję naszego życia duchowego. A Adwent jest okresem, który temu sprzyja, prawda?

Ks. dr Jarosław Tomaszewski (sekretarz krajowy Papieskich Dzieł Misyjnych, misjonarz, wykładowca): – Rewizja życia duchowego bardziej kojarzy się z Wielkim Postem, choć oczywiście jesteśmy do tego zaproszeni przez cały rok, także w Adwencie. Adwent jest czasem oczekiwania na Mesjasza. Właściwie wszystkie antyfony Adwentu, wszystkie wydarzenia, które dzieją się w tym czasie, znaki, czytania coraz bardziej intensywnie przygotowują nas na ten dzień. Czekamy, czuwamy. A co do Ewangelii wg św. Marka, to kiedyś bardzo pomogła mi modlitwa właśnie tymi słowami wypowiedzianymi po aramejsku w greckiej Ewangelii Marka. Pomyślałem więc sobie, że skoro trwa Adwent, czuwanie, oczekiwanie na Mesjasza – to przypatrzmy się, jak oczekiwali na Mesjasza reprezentanci narodu wybranego. Na jakiego Mesjasza czekali?

fot. Łukasz Filipowski/Miejsce Słowa

Po więcej szczegółów odsyłamy na kanał „Dominikanie Służew” na YouTubie, gdzie można odsłuchać Księdza rekolekcji. Ja z kolei zapytam, czy te cztery słowa – Talitha kum, Abba,Effatha oraz Eli, Eli, lama sabachthani? – mogą być swego rodzaju aktami strzelistymi? A może mogą także posłużyć do medytacji, o którą tak trudno w świecie pełnym „rozpraszaczy”?

– Ma pan rację, świat jest pełen „rozpraszaczy”. Także przed świętami – widzimy ich komercjalizację. Współczesny świat raczej jest skupiony na światełkach, na zakupach, na tym co merkantylne, a to nie pomaga duszy człowieka. Zgodzę się, że te słowa, te krótkie zdania są aktami strzelistymi. Tam nie ma wielkich rozbudowanych teorii, traktatów teologicznych. Tam jest bardzo krótkie zawołanie właśnie do Jezusa, do Ojca. Albo dialog Jezusa z dziewczynką. I sądzę, że nawet w najbardziej zabieganym mieście człowiek jest w stanie, nawet w początkowym momencie życia wewnętrznego, przyswoić takie krótkie akty, które wprowadzą go w chwilę modlitwy czy medytacji.

Przy okazji spotkań wigilijnych w pracy, w szkole, później przy okazji wigilii rodzinnych, składamy sobie życzenia. A mnie bardzo przejęły Księdza słowa o tym, że wielu ludzi w dzisiejszym świecie żyje w dekadencji, a więc w zwątpieniu, beznadziei, poczuciu pustki. Może przy składaniu życzeń powinniśmy życzyć sobie przede wszystkim nadziei? Nadziei opartej na wierze w Chrystusa i miłości Boga Ojca?

– Dekadencja jest dziś bardzo powszechnym stanem duszy. W moim odczuciu jest nawet tak, że każdego z nas – w pewnym stopniu – ta sytuacja dotknie. Cała nasza cywilizacja jest właśnie w takim trudnym momencie. A my – chrześcijanie – żyjemy przecież w realnym świecie. Nawet jeśli żyjemy w zakonie, nawet jeśli jesteśmy ludźmi głęboko wierzącymi, to może dotknąć nas pewna forma dekadencji, zwątpienia. Jednocześnie chrześcijaństwo jest pozytywnym wołaniem i chodzi o to, że nawet jeśli dopadnie nas jakieś zwątpienie, to nie mamy w tym stanie utracić wiary i pewności w istnienie Boga. Mam wrażenie, że dekadencja rykoszetem uderza nawet w Kościół. We wspólnocie Kościoła chwytamy się nieraz ludzkich środków, a trzeba tych Bożych.

>>>Kard. Schönborn: chrześcijaństwo dysponuje ogromnymi zasobami

fot. PAP/EPA/YASUYOSHI CHIBA

Na przykład?

– Skoro pustoszeją seminaria, jest mało kandydatów, to w pierwszym odruchu rodzi się w nas dekadencja, zwątpienie w samego Boga. A to właśnie w takich momentach trzeba zaufać Bogu, trzeba ufać, że to jest jakiś plan, że On to ma pod swoją kontrolą. A my często skupiamy się tylko na planach doczesnych, rewizjach ekonomicznych i politycznych.

Tracimy pewność w Bogu, zaczynamy biadolić.

– A można „zabiadolić” się na śmierć. Świat ma różne etapy swojego rozwoju, raz jest bliżej Boga, raz dalej. Ważne jednak, by wewnątrz Kościoła być bardzo blisko Boga i zawsze być Go pewnym. Kościół nie może oddalić się od pewności w Boga, bo straci sens swojej misji, swojego istnienia. Kościół jest oparty na Bogu, istnieje po to, by być pewnym znakiem Boga w świecie. Jeśli, jako ludzie Kościoła, bardziej będziemy ufać ludzkim ideom niż opierać się na Bogu, to możemy spodziewać się dekadencji w Kościele. Bardzo bym tego nie chciał.

Skorzystam jeszcze z Księdza misyjnego doświadczenia. Przez siedem lat pracował Ksiądz w Urugwaju. Jak w tym kraju Ameryki Południowej wygląda Adwent i Boże Narodzenie?

– Na płaszczyźnie społecznej zupełnie inaczej, choćby dlatego, że jest tam bardzo gorąco. Urugwaj leży bardzo nisko na półkuli południowej, w grudniu temperatury potrafią dochodzić nawet do 40 stopni Celsjusza. W domach podczas wigilii wentylatory potrafią być głośniejsze niż kolędy. W Urugwaju gorąco jest przez cały rok, ale właśnie w grudniu temperatury dochodzą do swojego szczytu.

Dla Polaków byłaby to na pewno niecodzienna sytuacja.

– Adwent, który kojarzy nam się z porannymi roratami, na które często zmierzamy ze skrzypiącym pod butami śniegiem, w Urugwaju wygląda zupełnie inaczej. W tym czasie ludzie chłodzą się wachlarzami, a w kościołach działa klimatyzacja. Po drugie – Urugwaj jest bardzo świeckim, laickim krajem, dlatego w przestrzeni publicznej trudno jest wyczuć to świąteczne, adwentowe oczekiwanie. W Urugwaju bardzo pilnuje się tej „świeckości przestrzeni publicznej”, dlatego nigdzie oficjalnie nie pojawiają się słowa „Boże Narodzenie”, mówi się raczej o „świętach rodzinnych”. W kościołach z kolei wiele rzeczy jest podobnych do tych, które znamy z Polski. Organizowane są dni skupienia, są też cztery świece symbolizujące cztery tygodnie Adwentu, które zapalane są przez dzieci podczas niedzielnej liturgii.

Galeria (2 zdjęcia)
Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze