fot. wsdtorun.pl

Ks. Kot: po etapie propedeutycznym przychodzi czas na właściwą formację kapłańską

O przeżywaniu religijności we współczesnych czasach, duszpasterstwie ludzi młodych, nowych zasadach formacji, w tym potrzebie prowadzenia etapu propedeutycznego w seminariach diecezjalnych i zakonnych mówi ks. dr Piotr Kot, rektor WSD w Legnicy i przewodniczący Konferencji Rektorów Wyższych Seminariów Duchownych, w rozmowie z KAI.

Ewa Kotowska-Rasiak (KAI): Od kilku lat słyszymy o kryzysie wiary, zwłaszcza wśród młodych ludzi. Z czego to wynika?

Ks. dr Piotr Kot: Powiem tak: mnie zawsze urzekało to, co Jan Paweł II mówił do nas, a on żył w czasach trudnych. Każde czasy mają swoją biedę. Papież wyszedł z komunizmu, zza żelaznej kurtyny, wszedł do Europy bardzo zlaicyzowanej i patrząc na Kościół mówił „widzę wiosnę Kościoła”. Gdzie on ją widział? Widział w konkretnych ludziach, w takich jak ks. Franciszek Blachnicki i wielu innych, którzy tworzyli wokół siebie grupy uczniów, otwierali się na światło Ewangelii, próbowali naśladować Chrystusa, budowali katolickie rodziny.

A więc w każdych czasach możemy dostrzec „wiosnę Kościoła”?

– Tak. Patrząc na Kościół trzeba dostrzegać ludzi, którzy codziennie otwierają się bardzo mocno na działanie Słowa Bożego, na obecność Jezusa Chrystusa. Widzimy to w tych wszystkich, którzy budują różne wspólnoty, budują katolickie rodziny, widzimy w kapłanach, osobach konsekrowanych, którzy celebrują sakramenty, wychodzą do ludzi ubogich, poturbowanych zostawiając swoje życie osobiste. Pan Jezus w Ewangelii mocno podkreśla aspekt konieczności nawracania się po to, aby być dla innych światłem.

Zdaniem Księdza, z religijnością w Polsce nie jest aż tak źle?

– Jako wspólnota ludzi wierzących nie uciekamy od problemów, widzimy swoje bolączki. Teraz przeżywamy to, że one odsłaniają się z dużą mocą, ale warto, żebyśmy popatrzyli na to z takiej perspektywy, że one odsłaniają się po to, żebyśmy stali się jeszcze większym znakiem, bardziej wyraźnym. Pokazują, że coś w tym naszym wielkim organizmie nie działa, że są przestrzenie martwe, do których nie dotarło światło Ewangelii, światło Słowa Bożego, ale Kościół dalej ma tę swoją żywotną siłę. Popatrzmy, ile wyrasta teraz kaplic wieczystej adoracji Najświętszego Sakramentu, w moim mieście, w Legnicy w ostatnich pięciu latach powstały cztery takie miejsca, w tym jedna kaplica całodobowa. Widzimy renesans grup biblijnych, czyli osób, które na różne sposoby szukają prawdy w Słowie Bożym.

>>> Zakonnice z zespołem Downa, czyli Małe Siostry Uczennice Baranka

Czy młodzi mężczyźni, którzy wybierają drogę kapłaństwa, mają świadomość swojej służby w trudnych dla Kościoła czasach?

– Klerycy zgłaszają się do naszych seminariów z większą świadomością tego, co ich czeka. Przychodzą do seminarium w okolicznościach niezwykle trudnych, jeśli chodzi o przekaz medialny, o obraz Kościoła w mediach, codziennie na portalach czytamy informacje, które pokazują tylko ciemne strony Kościoła, a oni są pociągnięci przez Pana Jezusa i wchodzą w to. I co ciekawe jest mniejszy procent odchodzących z seminarium w pierwszych latach. Kiedy rozmawiam z tymi młodymi ludźmi to widzę, że oni mają w sobie zgodę na przeżycie czegoś z ofiary Jezusa Chrystusa. On nie idą do tego euforycznego Kościoła młodych, który gromadził się na Światowych Dniach Młodzieży, ale oni mają przekonanie, że chcą się upodobnić do Jezusa Chrystusa w składaniu ze swojego życia ofiary dla zbawienia innych. To są dla mnie dobre sygnały tych czasów.

Jak przyciągnąć młodych ludzi do Kościoła?

Papież Franciszek bardzo często mówi, że dla współczesnego człowieka niezwykle istotne są czułość i bliskość. Młody człowiek do treści, które kryją się w Ewangelii najczęściej dociera przez świadectwo drugiego człowieka, niekoniecznie świadectwo świętych, których możemy postawić relikwii całą gablotę, czasami tak, ale rzadziej, ale poprzez świadectwo swojego kolegi, kapłana, katechety. Ja to mówię jako praktyk. Sam jestem w Ruchu Światło-Życie, od kilku lat prowadzę grupy oazowe studenckie. Treścią mojego kapłaństwa jest dawanie czasu drugiemu człowiekowi. Bycie z tymi młodymi ludźmi, odpowiadanie na ich pytania, których mają bardzo dużo w aktualnym świecie, towarzyszenie im w podejmowaniu różnych decyzji i wyborów w życiu. Młody człowiek nie pójdzie do takiej wspólnoty, która patrzy na niego interesownie, on musi poczuć, że jest ważny, potrzebny. Budujmy razem wspólnoty. To nie musi być tylko wspólnota w salce, może być wyjazd w góry, wyjście na dobry film i w tym wszystkim przekaz ewangeliczny, a potem zachęcenie, żeby ci młodzi ludzie, którzy poczuli smak miłości Jezusa Chrystusa pociągli innych młodych.

Podczas Sesji Formatorów Seminaryjnych, która odbywała się w Kaliszu dyskutowano o organizacji roku propedeutycznego w polskich seminariach. Jaki jest cel tego etapu?

– Był taki okres w historii Kościoła w Polsce, gdzie formacja ludzka w dużym stopniu dokonywała się w rodzinie, w domu, w szkole. Polska była krajem kulturowo chrześcijańskim, tzn. prawo moralne, które oddziaływało na życie było w dużej mierze prawem chrześcijańskim. Kultura, teatr, kino, lektura – tam w większości dominowały elementy chrześcijańskie. To wszystko kształtowało też młodych ludzi. To powodowało, że młodzi ludzie, którzy zgłaszali się do seminariów mieli już w jakimś stopniu ukształtowaną sylwetkę wiary. Natomiast wszystkie reformy, które nastąpiły w latach 90. spowodowały zmianę mentalności. Tak więc od kilku czy kilkunastu lat kandydaci zgłaszają się do seminariów z wieloma deficytami w sferze dojrzałości wiary. Są osoby, które mają wiarę zaczątkową, a wręcz nie znają treści wiary, nie posługują się wiarą w kształtowaniu życia codziennego i Kościół zobaczył, że na tym początkowym etapie formacji, zanim zamieni się kleryka w studenta teologii, zanim się go wdroży w wysokie formy życia modlitewnego, duchowego, trzeba zacząć od bazy w tej przestrzeni wiary.

Zatem etap propedeutyczny został wprowadzony jako odpowiedź na deficyty współczesnego młodego człowieka i jest czasem, który jest odłączony od studiów filozoficzno-teologicznych, a który jest wypełniony różnymi zajęciami, niekoniecznie kursorycznymi, ale warsztatowymi i innymi, na bazie których chcemy dać temu młodemu człowiekowi możliwość odpowiedniego ułożenia swojego wnętrza w sferze osobowości emocjonalnej, ludzkiej. Chcemy nauczyć go funkcjonowania we wspólnocie, w grupie, nie tylko budowania relacji wirtualnych, ale realnych, dojrzałych. Chcemy wprowadzić takiego człowieka na jakiś etap wiary dojrzałej. I dopiero po tym etapie propedeutycznym, kiedy tę bazę odpowiednio się skonstruuje przychodzi czas na właściwą formację ku kapłaństwu.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze