Ks. Michał Rapacz – męczennik za wiarę czasów komunizmu [SYLWETKA]
Za tydzień, 15 czerwca zostanie wyniesiony na ołtarze ks. Michał Rapacz kolejny męczennik czasów komunizmu, kapłan archidiecezji krakowskiej zamordowany 12 maja 1946 r. przez komunistyczną bojówkę. Beatyfikacji dokona w sanktuarium w Łagiewnikach kard. Marcello Semeraro, prefekt Dykasterii ds. Kanonizacyjnych.
Formacja, wśród przyszłych błogosławionych
Ks. Michał Rapacz urodził się 14 września 1904 r. w Tenczynie. Wychował się w tradycyjnej galicyjskiej rodzinie, w jednorodnie religijnym środowisku południowej Polski. Pobierał nauki w gimnazjum im. Tadeusza Kościuszki w Myślenicach. W 1926 r. odkrywszy powołanie kapłańskie rozpoczął studia w krakowskim seminarium duchownym. Silny wpływ na niego wywarł wówczas ks. Czesław Lewandowski, misjonarz, doskonały ale i wymagający przewodnik życia duchowego, spowiednik księcia arcybiskupa Adama Sapiehy oraz przewodnik duchowy na drodze do świętości br. Alberta Chmielowskiego i bł. Bernardyny Jabłońskiej. Od seminarzystów wymagał m. in. codziennej, godzinnej adoracji. Jego rocznikowymi kolegami byli przyszli błogosławieni ks. Władysław Bukowiński, apostoł Kazachstanu oraz ks. Piotr Dańkowski, męczennik z Auschwitz. Ich wspólnej formacji towarzyszyło hasło przyjęte przez metropolitę krakowskiego abp. Adama Stefana Sapiehę: „Ora, labora et amor” (Módl się, pracuj i kochaj!).
Trudna placówka
Po przyjęciu święceń kapłańskich w 1931 r. ks. Rapacz został skierowany jako wikariusz do Płok w dekanacie trzebińskim na Śląsku – do zupełnie innego środowiska niż to, w jakim się wychował. Była to rozległa 4-tysięczna parafia, w której skład wchodziło kilka wsi, na terenie powiatu chrzanowskiego. Była to bardzo trudna placówka duszpasterska. Teren ten charakteryzował jeden z najniższych poziomów praktyk religijnych w archidiecezji krakowskiej, gdyż zamieszkany był w dużej części przez napływowych, wykorzenionych z tradycji robotników, podatnych na wpływy agitacji partii lewicowych. A padało ono na podatny grunt dużego bezrobocia i biedy jaka zapanowała na skutek kryzysu gospodarczego, z jakim borykał się cały świat zachodni poczynając od 1929 r. Aktywne były tam lokalne komórki Polskiej Partii Socjalistycznej jak i partii komunistycznej (KPP). Pod kątem duszpasterskim było to środowisko niejednorodne, składające się po części z wciąż przywiązanej do wiary ludności rolniczej oraz odległej od wiary, mocno zdemoralizowanej i coraz bardziej wrogiej wobec Kościoła klasy robotniczej, zatrudnionej w okolicznych kopalniach i zakładach przemysłowych. Pole do działania znajdowały tam także różne sekty. Kapłani spotykali się z nieukrywaną niechęcią ze strony części mieszkańców, bywali też przedmiotem ataków i drwin licznych tu i aktywnych działaczy komunistycznych.
Ks. Rapacz starał się mimo wszystko odnaleźć w tym trudnym środowisku. Dobrze zdawał sobie sprawę, że jest to typowy teren misyjny. Od momentu przybycia – jak podkreślają świadkowie – cechowała go olbrzymia gorliwość i aktywność w wypełnianiu kapłańskiej posługi. Uczył jednocześnie religii w czterech szkołach, co wymagało często przemierzania piechotą kilkunastu kilometrów dziennie. W świetle opinii wystawionej w 1933 r. przez jego ówczesnego proboszcza ks. Wawrzyńca Wojdyłę, ks. Rapacz „codziennie oprawiał Mszę św., odmawiał brewiarz, często przystępował do spowiedzi i corocznie odprawiał kapłańskie rekolekcje na Jasnej Górze. Ze szczególnym zaangażowaniem oddawał się nauce religii w okolicznych szkołach. Do parafian odnosił się z miłością i z nikim nie miał niepotrzebnych zatargów, a dobra wola i zaangażowanie zaskarbiły mu powszechne uznanie ze strony parafian”.
Pomimo, że – jak podkreśla przełożony: ks. Michał „nie miał wielkich zdolności organizacyjnych, opiekował się dwoma stowarzyszeniami młodzieży i założył teatr amatorski, który był dużą atrakcją dla młodych”.
Pracując przed dwa lata w parafii w Płokach, ks. Michał zdobył serca wielu ludzi i udało mu się nawet doprowadzić do nawrócenia niektórych dalekich od wiary parafian.
Zwykły, ale gorliwy kapłan
Jeszcze lepszą opinię ks. Rapacz wypracował sobie na kolejnej placówce, w Rajczy na Żywiecczyźnie, gdzie był wikarym od 1933 do 1937 r. Proboszcz z Rajczy ks. Grudziński pisał, że był on: „Gorliwym w słuchaniu spowiedzi, gorliwym w głoszeniu Słowa Bożego, gorliwym w nauczaniu dzieci w szkołach, a także gorliwym w prowadzeniu Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży – słowem bardzo gorliwym w wypełnianiu swoich wszystkich obowiązków kapłańskich”. Przełożony dodawał, że mimo swego młodego wieku ks. Michał „na każdym kroku pamiętał o godności kapłańskiej i zawsze przyświecał innym dobrym przykładem oraz zjednał sobie prawdziwą miłość parafii”.
Szczególny wysiłek poświęcał młodzieży. Oprócz nauki religii w szkołach, zdecydował się na założenie w 1932 r. parafialnego koła Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży Męskiej, które działało pod hasłem „Budujmy Polskę Chrystusową”. Oprócz religijnej i patriotycznej formacji swych członków organizacja prowadziła rozwiniętą działalność charytatywną na zewnątrz oraz działalność kulturalną i oświatową. Pomagało w tym m. in. stworzone przez ks. Michała koło teatralne. Silnie szerzył kult Chrystusa Króla, którego święto zostało ustanowione w 1929 r. przez papieża Piusa XI z nadzieją, że przysłuży się ono do uświęcania otaczającej rzeczywistości społecznej, a nawet politycznej. Ks. Rapacz organizował nawet specjalne triduum w parafii poprzedzające to święto, a młodzież w ramach przygotowań wysyłał na rekolekcje do salwatorianów w Trzebini.
Wiele uwagi i czasu poświęcał obłożnie chorym, spośród których – jak stwierdzają księgi parafialne – 393 zaopatrzył świętymi sakramentami. W opinii swego proboszcza ks. Rapacz „stanowił opokę, o którą kruszyły się kopie największych grzeszników, którzy pod jego wpływem nawracali się na łono Kościoła i stawali się wiernymi sługami Boga”. Cieszył się powszechnym i coraz bardziej ugruntowanym uznaniem. Kiedy abp. Sapieha podjął decyzję o przeniesieniu ks. Michała gdzie indziej, otrzymał olbrzymi memoriał od parafian, którzy nie chcieli go stamtąd puścić.
Ostatecznie jednak metropolita krakowski nie uległ i w 1937 r. przeniósł go z powrotem do Płok, ale już w innej roli – jako administratora, a później proboszcza parafii. A to dlatego, że dotychczasowy proboszcz ks. Wojdyła zrezygnował, motywując to trudnościami w pracy duszpasterskiej na tym niezwykle trudnym terenie. W liście do metropolity prośbę o dymisję motywował poczuciem bezowocności swej pracy, a ponadto szykanami i drwinami, jakich doznawał. Do ogłoszonego przez Kurię konkursu na proboszcza stanęło dwóch księży, ale zrezygnowali po przyjrzeniu się parafii. W tej sytuacji abp Sapieha posyła tam ks. Rapacza, jako człowieka znającego lokalną sytuację, a zarazem już sprawdzonego na tym terenie.
Jego przybycie owocuje ożywieniem życia religijnego. Bardzo dużą wagę przywiązuje do odnowy życia sakramentalnego. Inicjuje też zbiórkę na dzwony, z której udaje się zakupić trzy nowe, każdy o wadze kilkuset kilogramów. Jednemu z nich nadaje imię męczennika św. Andrzeja Boboli, którego kult wówczas się szerzył m. in. dzięki przywiezieniu jego relikwii z Rzymu. Uroczystego poświęcenia dzwonów dokonuje sam abp Sapieha 8 września 1938 r., a jego wizyta staje się okazją do silnej manifestacji religijnej.
>>> Za tydzień w Łagiewnikach beatyfikacja ks. Michała Rapacza
Świadectwo w warunkach wojny
Niebawem wybucha wojna. Teren ten zostaje włączony bezpośrednio do Rzeszy a warunki pracy kapłanów stają się ekstremalnie trudne, np. możliwe są nabożeństwa tylko w godzinach rannych i jedynie w języku niemieckim. Po polsku można było się spowiadać oraz przygotowywać dzieci do sakramentów. Ks. Rapacz już na samym początku, we wrześniu 1939 r. został oskarżony o przechowywanie broni, co groziło śmiercią, ale dzięki dobrej znajomości języka i braku jakichkolwiek dowodów, udało mu się z tego wybronić przed niemieckim trybunałem. Cudem unika śmierci, choć w leżącej nieopodal Trzebini, dla zastraszenia innych duchownych, Niemcy rozstrzeliwują proboszcza, wikarego i kościelnego. Ks. Rapacz pozostaje na miejscu i nadal odważnie wypełnia swą posługę. Potajemnie, w kilku kaplicach na terenie parafii odprawia msze po polsku. W tym okresie bardzo silnie rozwija nabożeństwo do Matki Bożej oraz kult eucharystyczny. Codziennie prowadzi też w kościele nabożeństwo Drogi Krzyżowej i bardzo dba o życie ascetyczne. Stara się, aby głoszone przez niego wymagające wiele od słuchaczy kazania, znajdywały potwierdzenie w jego własnym świadectwie.
A kiedy Niemcy żądają od niego aby w kwietniu 1942 r. przystroił kościół z okazji urodzin Hitlera, stanowczo odmawia. Mówi wprost: „Może zapłacę cenę osobistą, ale takiej profanacji nie zrobię”. Zdaje sobie sprawę, że pewnej granicy przekroczyć nie może. Choć nie wiąże się bezpośrednio ze strukturami polskiego państwa podziemnego, wspiera je na tyle, ile może, a jego parafia staje się oparciem dla partyzantki. Pomaga – choćby w formie dostarczania wyżywienia z parafialnego gospodarstwa – żołnierzom Narodowej Organizacji Wojskowej, a później Armii Krajowej. Przechowuje też na plebanii wojennych uciekinierów, poszukiwanych przez Niemców. M. in. ukrywa Polaka z Bydgoszczy, któremu Niemcy zamordowali żonę, matkę i troje dzieci. Uciekinier był krawcem i zarabiał na życie służąc swym fachem parafianom z Płok. Księdzu groziła za to śmierć.
Spór z nową ideologią
Bezpośrednio po zakończeniu wojny ks. Michał pomagał żołnierzom ukrywającym się przed UB. Warto przypomnieć, że lata 1945 – 47 są okresem, kiedy nowa władza stara się przypodobać Kościołowi, a jej przedstawiciele biorą udział w uroczystościach religijnych. Choć oficjalnie mówi o potrzebie koegzystencji z Kościołem, to jednocześnie następują przygotowania do rozprawienia się z nim. 12 września 1945 r. komuniści zrywają Konkordat, co oznacza, że Kościół traci prawne gwarancje swobody swego działania.
Ks. Rapacz w tym okresie prowadzi bardzo aktywne duszpasterstwo. Choć bezpośrednio nie przeciwstawia się nowej władzy, to wyraża się krytycznie o jej działaniach, np. w sferze prawa małżeńskiego. Kiedy z początkiem 1946 r. zostają wprowadzone śluby cywilne oraz państwowe rozwody, w swych kazaniach poddaje to ostrej, publicznej krytyce. Tłumaczy, że nowe prawo bynajmniej nie zwalnia małżonków z sakramentalnej przysięgi, gdyż prawo Boże jest ponad prawem stanowionym. Domaga się jasnej postawy od wiernych. Podkreśla, że trzeba oddzielić „ziarno od plew”. Swym parafianom stawia jasne wymagania moralne, tłumacząc, że Kościół „nie potrzebuje dwulicowców”. Ludzi pozostających tylko w cywilnych związkach nie dopuszcza do sakramentów czy do roli rodziców chrzestnych.
Piętnuje też działania lokalnych komunistów, którzy rozwijają coraz silniejszą antyreligijną agitację. W jednym z kazań mówi wprost: „Uważam za kapłański, duszpasterski i nauczycielski obowiązek surowo napiętnować tych wszystkich w tutejszej parafii, którzy w niecny i haniebny sposób szydzą, bluźnią i naśmiewają się np., ze spowiedzi świętej, obrzędów religijnych i sakramentów św. oraz szafarzy – kapłanów na czele z biskupami i Ojcem Świętym […] Nie słuchajcie gorszycieli, bluźnierców i fałszywych proroków, bo choć niekiedy wyglądają na zewnątrz jak owieczki, wewnątrz są jak wilki drapieżne albo groby pobielane. Oni zaprowadzą do zguby doczesnej i wiecznej. Przeciwnie – w sprawach wiary i obyczajów słuchajcie Kościoła, który tylko może powiedzieć za Chrystusem: „Jam jest prawda, droga i żywot”.
Nie prowadzi walki politycznej z komunistami lecz publiczny spór z nimi. Cechuje go odwaga cywilna, gdyż ma świadomość, że może za to zapłacić dużą cenę. A jednocześnie, jako człowiek o głębokiej duchowości, modli się za wszystkich parafian dalekich od Kościoła czy jego wrogów. W tym celu tworzy specjalny zeszyt, w którym charakteryzuje każdą rodzinę ze swej parafii. A za tych, którzy mają problem z wiarą czy odnoszą się wrogo, codziennie modli się w trakcie godziny samotnej adoracji w kościele, podczas której często leży krzyżem. Czuje się odpowiedzialny za zbawienie wszystkich parafian, nie wyłączając nikogo, niezależnie od postępowania czy światopoglądu.
Jak wspominał później jego wikary, ks. Rapacz wieczorem gdzieś wychodził, nikomu się nie opowiadając. A skoro to się powtarzało codziennie, zaniepokojony wikary któregoś dnia zaczął go śledzić. Po chwili okazało się, że ks. Michał jest w kościele i leży krzyżem przed Najświętszym Sakramentem.
Decyzja o eliminacji kapłana
Na Śląsku – powiat chrzanowski, obok Zagłębia Dąbrowskiego – był wówczas na tyle silnie zlaicyzowany, że traktowany był przez komunistów jako „rezerwuar kard”. Stamtąd rekrutuje się wielu przyszłych działaczy PZPR oraz agentów służby bezpieczeństwa. W takiej sytuacji rola kapłanów, którzy podtrzymywali tam jednak wiarę, była olbrzymia. Ale ceną była nieustanna konfrontacja z przedstawicielami nowego systemu. Dlatego przez komunistów są oni uznawani za niebezpiecznych, jako wrogowie, których należy uciszyć, a jeśli się to nie uda, wyeliminować. A skoro na początek czerwca 1946 r. zostało zaplanowane referendum, mające w planach jego organizatorów zapewnić zwycięstwo komunistom, to wzmagają oni terror, aby zastraszyć głosujących.
Kapłan zaczyna więc otrzymywać pogróżki. Pojawiają się też pogłoski o planach zamordowania księdza. Ostrzega go przed tym miejscowy leśniczy, którzy podsłuchał rozmowę partyjnych działaczy. Decyzję o morderstwie ks. Michała Rapacza wydano prawdopodobnie w kwietniu 1946 na zebraniu komórki partyjnej w Trzebini.
Kapłan jest świadom, że przygotowywany jest na niego zamach. Ale nie zawiesza swych działań ani nie zmienia linii nauczania. Ostrzeżony o grożącym mu niebezpieczeństwie i nakłaniany przez parafian do opuszczenia Płok, mówi podczas jednego z kazań: „Choćbym miał trupem paść, nie zaprzestanę tej Ewangelii głosić i nie wyrzeknę się własnego krzyża!”
Męczeństwo
W nocy z 11 na 12 maja 1946 roku (z soboty na niedzielę) tuż po godz. 23 na probostwo w Płokach wtargnęła komunistyczna bojówka, złożona z 20 uzbrojonych młodych mężczyzn. Czterech weszło do środka a inni otoczyli budynek.
Świadkiem napadu była Katarzyna Kutryba, siostra przyrodnia księdza, która prowadziła mu gospodarstwo oraz dwóch braci Malczyków pomagających w gospodarstwie. Jeden miał 17 lat a drugi 20. Malczyków rzucono na ziemię w jadalni pod stół i pilnowano ich za pomocą pistoletów. Gdy bojówkarze weszli do środka, siostra ks. Rapacza pobiegła z krzykiem na górę, gdzie ksiądz mieszkał, a bojówkarze za nią. Ks. Michał był ubrany w sutannę, nie skończył jeszcze przygotowywać niedzielnego kazania. Pierwsze pytanie oprawców brzmiało: „Kogo tu przechowujesz i czy masz pieniądze?” Ksiądz odpowiedział: „Nikogo nie przechowuję, a pieniędzy na plebanii nie mam”. Ich odpowiedź brzmiała: „Nie po pieniądze przyszliśmy, myśmy przyszli po ciebie”. Powiedział wówczas tylko: „Niech się dzieje wola Twoja, Panie!”
Sprowadzono go szybko na dół i wyprowadzono na zewnątrz. W świetle relacji jednego z braci Malczyków, na szyję założono mu powróz. Został zaprowadzony do oddalonego o 600 – 700 m lasu. Bojówkarze stawiają go tyłem do sosny i padają dwa strzały. Według relacji ks. Leona Bzowskiego „Bandyci zaprowadzili ks. Michała do lasku a jeden z nich uderzył go w tył głowy tępym narzędziem, drugi zaś oddał strzał w głowę na wysokości oczu, z boku. Oszołomiony i zraniony ks. Michał runął na ziemię, ponieważ jeszcze żył, oddano drugi strzał z bliska w samo czoło tak, że czaszka została zgruchotana.”
Było to 12 maja o pierwszej dziesięć po północy. Duchowny miał 41 lat. Strzały słyszała siostra i towarzysze księdza, którzy jednak pozostali na plebanii, gdyż bali się wyjść.
Rano ok 7. 30 jeden z miejscowych chłopów tą drogą wyprowadzał krowy na pastwisko. Jedna z nich weszła na ciało księdza i gwałtownie odskoczyła. Mężczyzna pobiegł do kościoła, gdzie ludzie już gromadzili się na mszę św. przewidzianą na 8 rano i śpiewali godzinki. Wpadł do kościoła z okrzykiem „zabili księdza”. Kiedy wierni dobiegli na miejsce, ujrzeli ciało w sutannie, z roztrzaskaną głową, w kałuży krwi. Wielu wyciągnęło chusteczki i zaczęło je maczać we krwi kapłana. Mówili: „To jest święta krew”. Później zabójstwo zgłoszono na milicję.
Sprawcy do dziś nieznani
W toku oficjalnego postępowania prowadzonego przez milicję oraz Urząd Bezpieczeństwa nie ustalono, kto odpowiada za zamordowanie ks. Michała Rapacza. Miejscowi wiedzieli kto nimi był, ale bali się ujawnić. Jedna z kobiet, która była świadkiem zdarzenia powiedziała podczas przesłuchania: „O jednym wiem, kto to był, ale nie powiem, bo nie chcę zginąć tak jak ksiądz”.
Drugie śledztwo zostało wszczęte już w wolnej Polsce, w 2004 r., ale z braku dowodów także zostało umorzone. Po 50 latach ze względu na brak niezbitych i jednoznacznych dowodów nie było możliwości postawienia zarzutów konkretnym osobom. Tym bardziej, że sprawcy prawdopodobnie już nie żyli. Potwierdzono jednak, że była to „zbrodnia komunistyczna”, dokonana przez funkcjonariuszy ówczesnego aparatu władzy, dążących do zlikwidowania niewygodnego kapłana. Wykluczono możliwość popełnienia zbrodni przez przypadkowych sprawców, których motywem mógł być np. rabunek.
Pierwotnie ks. Michał Rapacz spoczął w rodzinnym grobowcu na cmentarzu w Lubniu. Zadecydowała o tym siostra księdza. W Płokach pamięć o zamordowanym kapłanie stopniowo wygasała, ale ożyła na fali solidarnościowego przebudzenia. Na prośbę parafian 29 października 1980 r. doczesne szczątki ks. Rapacza zostały ekshumowane, a 2 listopada przeniesione i złożone w grobie położonym z tyłu kościoła w Płokach. Od tego czasu co roku 12 maja wierni gromadzą się najpierw w miejscu jego kaźni, a następnie procesyjnie przechodzą do kościoła, by modlić się za swego byłego proboszcza.
W grobie na zewnątrz kościoła ciało kapłana spoczywało aż do przeprowadzonej 19 kwietnia 2024 r., rekognicji kanonicznej, poprzedzającej beatyfikację męczennika. Następnie złożono je w sarkofagu znajdującym się w ołtarzu bocznym świątyni w Płokach. Przekonanie o świętości ks. Rapacza, pomimo upływu lat nie słabnie, a do jego grobu przybywają też liczni pielgrzymi z zewnątrz.
Proces beatyfikacyjny
W latach 1986–1987 krakowski biskup pomocniczy Julian Groblicki, zachęcony przez papieża Jana Pawła II rozpoczął gromadzenie dokumentów i zbieranie świadectw w sprawie męczeńskiej śmierci. Zabezpieczono 21 zeznań naocznych świadków, którzy wskazywali na heroiczne życie i męczeńską śmierć duchownego.
Pierwsza publiczna sesja trybunału diecezjalnego w procesie beatyfikacyjnym odbyła się 3 września 1993 roku. 9 listopada 1993 roku zamknięto postępowanie diecezjalne i przekazano akta sprawy do Rzymu. 30 czerwca 2017 roku nastąpiło zamknięcie postępowania diecezjalnego, a akta procesu uzupełniającego przekazano do Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych w Rzymie.
24 stycznia br. papież Franciszek podpisał dekret uznający, że śmierć męczeńska kapłana archidiecezji krakowskiej ks. Michała Rapacza została zadana z nienawiści do wiary. Promulgacja papieskiego dekretu umożliwia jego beatyfikację. Nastąpi ona 15 czerwca tego roku w Łagiewnikach.
Marcin Przeciszewski
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |