Fot. pixabay/ jankow

Ks. prof. Moskałyk: przywódca rosyjskiego prawosławia całkowicie oddany interesom politycznym [ROZMOWA]

„W Rosyjskim Kościele Prawosławnym duchowy przywódca musi świecić przykładem bezwzględnego oddania interesom politycznym. Musi to czynić za cenę osobistego upokorzenia oraz zdrady własnego Kościoła” – mówi ks. prof. Jarosław Moskałyk.

Teolog, kapłan Ukraińskiego Kościoła Grekokatolickiego, pracownik naukowy Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu mówi m. in. Polakach i Ukraińcach, którzy dawno chyba nie byli sobie tak bliscy oraz o dylematach zagranicznych sportowców (w tym również polskich) występujących w rosyjskich klubach.

Mieszko Podolak: Atak Rosji na Ukrainę był dla Księdza profesora zaskoczeniem?

Ks. prof. Jarosław Moskałyk: Raczej nie, gdyż tzw. „operacja specjalna” była przygotowywana od dawna, a przynajmniej od 2014 roku. Jedyną niewiadomą pozostawał jej czas i skala. Jak się teraz okazuje, rozmiar i zakres rosyjskich działań wojennych na Ukrainie odpowiada neoimperialnym dążeniom Rosji. Osobną kwestią pozostają rosyjskie zdolności operacyjne, które wcale nie idą w parze z oficjalną propagandą, o czym wyraźnie świadczy konfrontacja zbrojna z armią ukraińską.

Jakie konsekwencje będzie miało zerwanie przez holenderski Kościół prawosławny relacji z patriarchatem moskiewskim? Inne zachodnie cerkwie pójdą tą drogą?

– Wydaje się, że jest to dopiero początek wypowiadania lojalności patriarchatowi moskiewskiemu przez poszczególne podmioty prawosławne, w tym działające na emigracji oraz dotąd jemu podporządkowane. Ale ta sytuacja niekoniecznie martwi zwierzchnictwo prawosławne w Rosji, gdyż w tym przypadku liczą się inne cele i inny porządek wartości. Obecne okoliczności aktywnego zaangażowania tego Kościoła w poparcie agresji zbrojnej w Ukrainie wyraźnie tego dowodzą. I bez względu na to, jak jest oceniana tego rodzaju postawa przez świat prawosławny, nie wpłynie to zasadniczo na zmianę kierunku działania moskiewskiego ośrodka religijnego. Możemy zauważyć tu wiele podobieństw i nawet zbieżności z władzą państwową w realizacji idei strategicznych, choćby w postaci „ruskiego mira”.

>>> Nuncjusz w Ukrainie: papieska wizyta w Kijowie obecnie niemożliwa

Mariaż tronu z ołtarzem to w Rosji rzecz święta? Pytam o patriarchę Cyryla, który zdaje się być swoistą tubą propagandową Władimira Putina.

– Rzeczywistość ta posiada głębokie zakorzenienie w historii i ogólnym modelu funkcjonowania rosyjskiego prawosławia. Można zatem powiedzieć, że obecny zwierzchnik Kościoła w Rosji jest tylko kontynuatorem pewnej tradycji. Jednakże metoda i forma wypełniania tej powinności przekroczyła wszelkie granice. Wynika to niewątpliwie z określonej dyspozycji i opanowanych nawyków wychodzenia naprzeciw sprawom wyższej rangi państwowej. Jeśli chodzi o Rosyjski Kościół Prawosławny, to nie należy w tym upatrywać czegoś nadzwyczajnego, ponieważ jest to norma powszechnie przestrzegana zwłaszcza przez tamtejsze elity kościelne. Duchowy przywódca tym bardziej musi stać na wysokości zadania i świecić przykładem bezwzględnego oddania interesom politycznym, nie zważając na swoje powołanie. Również wówczas, gdy musi to czynić za cenę osobistego upokorzenia oraz zdrady własnego Kościoła.

Patriarcha moskiewski i całej Rusi Cyryl, fot. EPA/MAXIM SHIPENKOV

Polsko-ukraińska historia nie należy do najłatwiejszych. Ale Polacy i Ukraińcy dawno chyba nie byli sobie tak bliscy?

– W tej chwili rzeczywiście w Polsce mamy do czynienia z prawdziwym fenomenem otwartości i wrażliwości na drugiego człowieka i jego potrzeby oraz niezwykłej solidarności z krajem dotkniętym niesprawiedliwą wojną i bezmiarem cierpienia. Stąd płynie także głębokie pouczenie, zresztą nie tylko dla obu narodów, że krzywda i ból innych w warunkach wojny stają się w dużej mierze naszym wspólnym doświadczeniem, gdyż nie chcemy i nie potrafimy pozostawać obojętni na los drugiego człowieka. W obliczu napotkanej tragedii znika wiele barier i granic niegdyś wydawałoby się nie do zniesienia ani przezwyciężenia. Odsunięte zostają dawne uprzedzenia, urazy i stereotypy, bo tego wymaga dziejowa sytuacja. Przy czym jest to odruch bezwarunkowy, wynikający z wnętrza i w pełni osobistej refleksji. Za tym kryje się również głębokie poczucie moralnej odpowiedzialności i pragnienie dobra dla innych.

Wojna postawiła zagranicznych sportowców (w tym również polskich) występujących w rosyjskich klubach przed dylematami, z którymi wcześniej nie musieli sobie radzić. Czy granie przez sportowców w rosyjskich klubach z punktu widzenia etyki jest dopuszczalnym kompromisem moralnym?

– Jest to dosyć złożona kwestia i nie sposób znaleźć prostą odpowiedz. Przede wszystkim zawodnicy, którzy przed 24 lutego br. podpisywali kontrakty z rosyjskimi klubami, nie mogli przewidzieć wybuchu wojny w Ukrainie i nałożenia szeregu sankcji nam.in. rosyjskie związki sportowe. Co powoduje dodatkowe ograniczenia w funkcjonowaniu sportu w kraju i na arenie międzynarodowej. Z tego względu szczególnie sportowcy zagraniczni w Rosji znaleźli się swoistej pułapce. Dlatego wydaje się, że wymaganie od nich teraz określonych decyzji czy gestów wyrażających sprzeciw wobec napadu Rosji na Ukrainę nie byłoby uprawnione. Natomiast odwoływanie się do kryterium etycznego w życiu sportowym jest ważną płaszczyzną odniesienia. Jeśli w obecnych warunkach wojny sportowcy zagraniczni pracujący w Rosji na zasadzie umowy są w stanie zdobyć się na wyraz dezaprobaty i wypowiedzenia klubom współpracy sportowej wobec faktu agresji państwa rosyjskiego na sąsiedni niezależny kraj, byłby to niewątpliwie uczynek godny uznania.

Ogrom ludzkiego cierpienia zawsze skłania do zadawania pytań, gdzie jest Bóg, czemu na to pozwala?

– Te pytania przeważnie należą do klasycznych w takich okolicznościach, lecz nie ma na nie trafnej ani satysfakcjonującej odpowiedzi. Trzeba to przyjąć do wiadomości i w pierwszym rzędzie nie oburzać się na Pana Boga. Należałoby się tu bardziej zastanowić nad tym, kto w tym świecie powoduje cierpienie i zadaje je innym? Czyżby nie był to człowiek i jego nierzadko przewrotny stosunek wobec wolnej woli zarówno własnej, jak i drugiej osoby? Dopiero, kiedy na poważnie zmierzymy się z przywilejem indywidualnej i społecznej wolności, mając także na myśli prawo do wolności ukraińskiego narodu, wówczas możemy lepiej pojąć jej nieograniczoną przestrzeń oraz niebezpieczeństwo nadużycia. Przy czym fałszywie pojęta wolność zawsze prowadzi do zakłamywania rzeczywistości oraz niszczenia jednostkowej i społecznej autonomii.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze