fot. PAP/EPA/ALESSANDRO DI MEO
Ks. Przemysław Marek Szewczyk: papież przypomniał, że Bóg kocha rzeczy małe
– Bez względu na to, czy było to spotkanie z chrześcijanami, czy z wyznawcami innej religii, papież zawsze był otwarty na drugiego człowieka. Jednocześnie potrafił zachować różnice, które są i których nie można przeoczyć. Poruszającym świadectwem była wizyta w Błękitnym Meczecie w Stambule, gdzie uszanował to miejsce przez zdjęcie butów, ale nie dołączył do wspólnej modlitwy – mówi ks. Przemysław Marek Szewczyk, prezes Stowarzyszenia Dom Wschodni – Domus Orientalis. Duchowny archidiecezji łódzkiej uczestniczył w pielgrzymce papieża Leona XIV do Turcji.
Maciej Kluczka (misyjne.pl): Czy są słowa papieża, które po jego pielgrzymce do Turcji i Libanu zapadną Księdzu w pamięć w sposób szczególny?
Ks. Przemysław Marek Szewczyk: – To, co najbardziej mnie poruszało, to zapewnienie, które padło w Turcji o tym, że Bóg kocha rzeczy małe, że także mała trzódka ma swoje wielkie zadania. To były słowa, które poruszyły Kościół w Turcji, bo katolicy są tam w mniejszości, Kościół jest tam mocno marginalizowany. Umocnienie tej świadomości, że nie liczy się ilość, ale duch, było bardzo mocne i bardzo potrzebne.

Druga rzecz to wezwanie papieża do budowania jedności w różnorodności. Papież docenił historię Turcji. Ta historia dla nas – chrześcijan – jest trudna, bo przecież Turcja była budowana między innymi na walce z chrześcijaństwem. Mimo wszystko papież potrafił docenić jej dobre momenty, potrafił zobaczyć w tym wszystkim palec Boży. To było mocne przesłanie, zwłaszcza wobec protestów, które pojawiły się w związku z wizytą Leona XIV. Ojciec Święty na przekór temu budował swój przekaz na braterstwie, wzywał do dialogu.

Gdy przyjrzymy się relacjom z tej pielgrzymki, to widać, że papież nie stronił od bliskiego kontaktu zarówno ze zwykłymi wiernymi, jak i z duchowymi liderami, z przedstawicielami zarówno innych wyznań chrześcijańskich, jak i innych religii. Można było odnieść wrażenie, że to nie są „sztywne” spotkania, które trzeba odbyć, ale że były to rzeczywiście serdeczne spotkania ludzi, którzy chcą ze sobą rozmawiać.
– Tak, to była autentyczna postawa. Miałem też wrażenie, że Ojciec Święty był zakłopotany i zażenowany okrzykami, wiwatami i takim splendorem, który narósł wobec niego. Bez względu na to, czy było to spotkanie z chrześcijanami, czy z wyznawcami innej religii, papież zawsze był otwarty na drugiego człowieka. Jednocześnie potrafił zachować różnice, które są i których nie można przeoczyć. Poruszającym świadectwem była wizyta w Błękitnym Meczecie w Stambule, gdzie uszanował to miejsce przez zdjęcie butów, ale nie dołączył do wspólnej modlitwy. Wybrał modlitwę w ciszy, mając świadomość, że pewne słowa modlitwy muzułmańskiej nie mogą być udziałem chrześcijanina.
Największą przeszkodą w akceptacji wzajemnych modlitw jest fundamentalna różnica w postrzeganiu Jezusa – dla chrześcijan jest On Synem Bożym i częścią Trójcy Świętej, podczas gdy muzułmanie postrzegają Go jako ważnego proroka, ale nie jako Boga. A jak odbiera Ksiądz reakcję Turków, zarówno pielgrzymów, jak i innych obywateli tego kraju, którzy na pielgrzymkę patrzyli z boku, z dystansem?
– Zauważalna była nieobecność tej pielgrzymki. Wizyta Leona XIV w Turcji – w odróżnieniu od tego, co się działo w Libanie – była po prostu mało widoczna. Myślę o ulicach, przestrzeni publicznej. Nie było plakatów na ulicach, nie było publicznych przejazdów w odkrytym samochodzie. Obecność papieża była ograniczona do przestrzeni państwowej, tej oficjalnej, kiedy papież był traktowany przede wszystkim jako głowa państwa. Jednocześnie bardzo silne było doświadczenie tej małej, ale żywej lokalnej społeczności chrześcijan. Mocno zaskoczyła mnie organizacja wydarzenia w Nicei, bo właściwie to był główny powód tej pielgrzymki. Poprzednik Leona XIV – papież Franciszek – planował tylko jednodniową pielgrzymkę, nawet bez noclegu. Franciszek chciał nawiedzić miejsce, gdzie 1700 lat temu odbył się pierwszy sobór powszechny. Jego następca podjął te plany i nieco je zmienił. Władze Turcji były chyba nieco zaskoczone decyzją papieża, że to właśnie ich kraj jest pierwszym kierunkiem zagranicznym Leona XIV. Pojawiły się pytania, czy najważniejszym celem tej pielgrzymki będzie chrystianizacja tego kraju. Nie wszyscy w Turcji rozumieli znaczenie tego miejsca i znaczenie soboru nicejskiego dla chrześcijan. Dziś to miasto nosi nazwę Iznik, a chrześcijan tam już praktycznie nie ma.

Zapytam jeszcze o Dom Wschodni – stowarzyszenie, w którego działalność jest Ksiądz zaangażowany od początku jego istnienia. Co w tym momencie przede wszystkim skupia Księdza uwagę?
– Zapraszam do odwiedzania strony domwschodni.pl i naszych mediów społecznościowych. Tam przedstawiamy nasze projekty. Zachęcamy do ich wsparcia. Dzięki doświadczeniu, jakie zdobyliśmy w ostatnich latach, mamy spójną wizję tego, co chcemy robić. Tereny, którymi się zajmujemy, chcemy włączyć we wspólny projekt – projekt powrotu do domu. To jest nasza główna idea. Także nasz dom – Dom Wschodni – tworzymy po to, by wrócić do domu, do miejsca, z którego wszyscy wyszliśmy, czyli na Bliski Wschód. To tam są źródła kultury europejskiej, tam są źródła cywilizacji greckiej, która razem z cywilizacją rzymską kształtowała nasz europejski świat. To tam są korzenie chrześcijaństwa i innych religii. I my tam wracamy, chcąc jednocześnie poznać kraje, ludzi, którzy tam mieszkają. Ich historię, ich kulturę, nawiązujemy kontakty. A tam, na miejscu, niestety są to kraje, których obywatele strasznie cierpią, którzy emigrują. To często ludzie zmarginalizowani, ubodzy, przedstawiciele mniejszości etnicznych czy religijnych. Na to wszystko nachodzą kataklizmy naturalne (np. trzęsienia ziemi, do których doszło w ostatnich latach w Syrii i w Turcji). Mimo tych przeciwności chcemy umacniać fundamenty tego domu. Naszym mottem są słowa papieża Franciszka, który mówi, że pierwszym prawem człowieka jest prawo do nieemigrowania, do życia u siebie, wśród swoich, we własnej rodzinie. Jeżeli to pierwsze prawo jest pogwałcone, to potem wszystkie inne są osłabione. Człowiek, który musi wyjeżdżać ze swojego domu, wybiera się na szlak migracyjny.
A tam czekają go kolejne zagrożenia: wyzysk, przemoc.
– I dlatego robimy wszystko, co możliwe, żeby ludzie wracali do domu albo żeby nie musieli z niego wyjeżdżać. Chcemy stworzyć możliwość życia we własnym domu.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
| Zobacz także |
| Wasze komentarze |
Leon XIV i patriarcha Bartłomiej apelują o rozwój dialogu ekumenicznego [+GALERIA]
Papież upomniał się o chrześcijan na Bliskim Wschodzie – znaczenie pielgrzymki Leona XIV
Kardynał z Libanu: dla mnie osobiście wizyta papieża, to apel o przemianę życia





Wiadomości
Wideo
Modlitwy
Sklep
Kalendarz liturgiczny