ks. Robert Skrzypczak, fot. Maciej Kluczka

Ks. Robert Skrzypczak o prawdziwej katastrofie w Kościele

Do prawdy dochodzi się przez kontrasty. Niekiedy – wystawiając się na pośmiewisko, niekiedy przez złe potraktowanie, ale także i tak wygląda droga do zbawienia. Najważniejsze jest to, by mieć dostęp do ognia. By nie było tak, że jest ogień, czyli Chrystus na ołtarzu, a my sami – mimo że w Kościele – będziemy chłodni. To byłaby prawdziwa katastrofa – mówi teolog ks. dr hab. Robert Skrzypczak 

Na rynku ukazała się jego nowa książka „Ogień w Kościele. Nadzieja w czasach kryzysu” (Wydawnictwo Esprit), która jest zapisem rozmowy z publicystą PCh24.pl Pawłem Chmielewskim. To próba odpowiedzi na pytania dotyczące przyszłości Kościoła (instytucji i wspólnoty wiernych). To pytania podyktowane diagnozą kryzysu, przez który obecnie przechodzi Kościół (szczególnie w krajach Europy Zachodniej). Diagnoza jest krytyczna, a pytania typu „Czy z wiary pozostaną tylko zgliszcza i nostalgiczna przeszłość? oraz „Czy ogień, który jest w Kościele może jeszcze rozpalić serca wierzących?” brzmią mało optymistycznie. Mimo to sporo w tej rozmowie nadziei. I wniosków, które mogą prowadzić do odnowy i naprawy. „Boży ogień rzucony przez Jezusa na ziemię ma moc nie tylko spopielić to, co nie jest święte, ale na pewno rozpalić serca i sumienia wierzących” – to jeden z wniosków płynących z lektury.  

fot. Maciej Kluczka

To rozmowa dwóch konserwatystów, dlatego nie wszyscy czytelnicy zgodzą się z prezentowaną przez nich diagnozą sytuacji, a w szczególności z proponowanymi rozwiązaniami. Myślę jednak, że jest szansa na zgodę co do kwestii podstawowych. Na przykład co do tego, że wiarygodność Kościoła najskuteczniej uratować może żywa, autentyczna wiara ludzi go tworzących. – Na nic zdadzą się reformy, próby stworzenia lepszego wizerunku, jeśli w chrześcijanach, w katolikach nie będzie świętości, dążenia do niej, łaski wiary, sensus fidei – mówili ks. Robert i Paweł Chmielewski podczas spotkania z czytelnikami. 

Dyktatura Antychrysta  

Autorzy rozmowy główny powód kryzysu wiary upatrują w odejściu od ortodoksji Kościoła – w procesach „rozmywania” się jego doktryny. – Kościół przechodzi teraz niewątpliwie pewne turbulencje. Jest narażony na potężne siły, które uderzają w jego podstawy. Jednocześnie, w tym trudnym czasie, Kościół, a w szczególności jego duchowi liderzy często nie są w stanie powiedzieć, co jest zgodne z jego nauką, a co nie. Dlatego wielu ludzi zmaga się z zakłopotaniem i rozchwianiem. Ludzie często nie wiedzą, w którą stronę iść – mówi ks. Robert Skrzypczak. Duchowny przypomina w tym miejscu słowa Benedykta XVI, który już wiele lat temu mówił o grożącej światu (i Kościołowi) dyktaturze Antychrysta. – Przejawia się ona w niebezpieczeństwie, że z ust katolickich księży można słyszeć przesłanie Złego. Co więcej – nie będąc tego świadomym. To niebezpieczeństwo jest bowiem na początku mało zauważalne. Może być niewyraziste, ale na pewno przyniesie wyraźnie złe efekty. To sytuacja, kiedy w rzeczach pięknych, wzniosłych i wspaniałych nie będzie Chrystusa. A ostatecznie będzie tam pustka, którą wypełni Zły – mówi ks. Skrzypczak.  

>>> Kościół potrzebuje syntezy wierności i dynamizmu

Ks. Robert Skrzypczak, fot. Maciej Kluczka

W książce tej czytelnik znajdzie sporo refleksji na temat wiary i ateizmu, chłodnych wiatrów rewolucji seksualnej i narastającej złości po pandemii koronawirusa. Niemało uwagi poświęciliśmy fizjonomii dzisiejszego Kościoła, jego miejscu w świecie, jego denerwującej słabości i skłonności do dezercji  z pola walki duchowej współczesnych mieszkańców globalnej wioski. Wytężyliśmy wzrok, by doszukiwać się w nim zalążków odradzającej się świętości i Bożego szaleństwa. (ks. Robert Skrzypczak, „Ogień w Kościele”).  

Synodalne wątpliwości  

Według autorów książki w rozmowach nad reformami Kościoła często więcej słychać o pomysłach na nowe zarządzanie instytucją, na administracyjne i strukturalne zmiany, a mniej o duchowym nawróceniu, o zadbaniu o fundamenty. Rozmówcy odnieśli się przy tej okazji przede wszystkim do trwającego w Kościele katolickim procesu synodalnego zainicjowanego przez papieża Franciszka. Według Pawła Chmielewskiego, żeby w ogóle myśleć o zmianach w Kościele, najpierw trzeba zadbać o zmysł wiary, o sensus fidei. – Chodzi o to, by na otaczającą nas rzeczywistość, także rzeczywistość Kościoła, patrzeć „oczami Ewangelii”. Jeśli ktoś żyje po katolicku, to i myśli po katolicku. Wtedy i przeprowadzane zmiany będą zgodne z duchem wiary i Ewangelii – mówi publicysta. 

>>> Sensus Fidei #1 – Kościół powinien słuchać wiernych, ale musi ich też prowadzić

fot. Maciej Kluczka

Zdaniem ks. Skrzypczaka w tej kwestii proces synodalny niesie ze sobą pewne zagrożenia. – Zaproszenie do rozmów synodalnych wszystkich (także ludzi spoza Kościoła) może prowadzić do „demokratyzacji wiary”. Synod ma dotyczyć przede wszystkim kwestii funkcjonowania Kościoła, ale istnieje ryzyko, że będzie zajmować się też treścią wiary. A to byłoby bardzo groźne – mówi duchowny. I podkreśla, że „Kościół nie może odpowiadać kryteriom współczesnego społeczeństwa ani być repliką społeczeństwa liberalno-demokratycznego”. Co do drugiej części zdania raczej bezsprzecznie można się zgodzić. Kościół, m.in. po to by zachować spójność doktrynalną, potrzebuje hierarchicznej struktury. Jednak przyjęcie pewnych kryteriów czy standardów współczesnego społeczeństwa Kościołowi na pewno przydałoby się; chociażby jeśli chodzi o szybkie i skuteczne procedury w sytuacji podejrzenia wykorzystywania seksualnego czy większe zaangażowanie świeckich (także w decydowaniu o życiu parafii). A przecież także o tym debatują uczestnicy synodalnych spotkań.   

Ogień w świątyni może być wyrazem wrogości wobec Zmartwychwstałego, a jednocześnie ekspresją płomieni miłości Boga w chrześcijaninie, o które modlił się Jezus: „Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże pragnę, aby już zapłonął”. (ks. Robert Skrzypczak) 

Ks. Skrzypczak zachęca do tego, „by każdy odkrył w Kościele swoje miejsce i nie kłócił się o to, czy jest gorsze lub lepsze”. Według niego już teraz możliwa jest współpraca świeckich i kapłanów, mężczyzn i kobiet, ludzi różnych środowisk. – To działo się już wcześniej. Na przykład ojciec Dolindo stworzył duszpasterstwo akademickie, współpracował ze świeckimi, z kobietami, prowadzili razem ewangelizację uliczną. Z tych narzędzi można korzystać – przekonuje. Przypomina, że także wcześniej było już „wiele pomysłów na to, by Kościół unowocześnić”. – Jeśli wprowadzimy Kościół „tego świata”, to nie będziemy mieli Kościoła Chrystusowego – przestrzega ks. Skrzypczak. A Paweł Chmielewski odsyła do książki „Bóg żyje w Holandii”. – Przy lekturze rozmowy włoskiego dziennikarza z prymasem Niderlandów można przekonać się, jakie skutki przynosi błędne unowocześnianie Kościoła – dodaje.  

>>> #GłosySynodalne: współodpowiedzialni w naszej wspólnej misji

fot. EPA/VATICAN MEDIA

Zamknięty warsztat 

Paweł Chmielewski podzielił się doświadczeniem z obserwowania synodu diecezjalnego w Sztokholmie. Zauważył wtedy narrację, zgodnie z którą „wszyscy w Kościele są równi”. Oczywiście wobec Boga wszyscy jesteśmy równi, tak samo kochani i tak samo potrzebni w dziele zbawienia. Redaktor Chmielewski w tej „równościowej narracji” widziałby problem wtedy, gdyby miała być ona istotą synodu, jego główną interpretacją. Wtedy równość wszystkich mogłaby też oznaczać równość postulatów i idei. – Owa równość sprowadza się niekiedy do przeciwstawiania ludu bożego osobom duchownym. Zamiast na teologii koncentrujemy się na odczuciach – mówi Chmielewski. Krytykuje zarazem pomysł zapraszania do dyskusji synodalnych członków innych religii i apostatów. – Jeśli zaprosimy cały świat do budowania Kościoła, to jaki będzie ten „nowy Kościół”? – pyta publicysta. Z kolei ks. Skrzypczak ocenia, że z wypowiedzi wielu hierarchów wynika, że synod ma stać się nie tylko narzędziem, ale i ustrojem Kościoła. – Synod ma stać się nawet swoistą konstytucją Kościoła. Wcześniej był Kościół papieski, biskupi, później parafialny i domowy. Czy teraz ma być synodalny? – pyta teolog. – Nie chciałbym tego – dodaje. Autor „Ognia w Kościele” chciałby, by synod był wykorzystany do wewnętrznej mobilizacji, zanurzenia w liturgii i teologii, powrotu do korzeni Kościoła. – Żeby później podejmować dobre decyzje, zmiany w duchu Ewangelii – mówi ks. Robert Skrzypczak.  

>>> Ks. Skrzypczak: kryzys rodziny napędza sekularyzację społeczeństwa

fot. EPA/ALI HAIDER

Panowie widzą jeszcze jeden, ich zdaniem poważny, kłopot z synodem. – Kościół może ulec pokusie zajmowania się samym sobą, na zasadzie „zamykamy warsztaty, bo robimy remanent”. Gdy trwa renowacja, klienci mogą zostać pozostawieni sami sobie – mówią zgodnie. W ich ocenie głównym zadaniem Kościoła powinno być zbliżenie ludzi do sakramentów, do katechezy, do modlitwy, także do mistyki. Choć nie jest wykluczone – co przyznali, odpowiadając na pytania czytelników – że również i synod będzie się tym zajmować. I choć u autorów „Ognia w Kościele” sporo krytyki i wątpliwości co do synodu, to nie można im odmówić troski o jego prawidłowy przebieg i przede wszystkim troski o sam Kościół. A z ich uwag skorzystać mogą także i entuzjaści procesu synodalnego. 

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze