
ks. Tomas Halik,, Fot. youtube
Ks. Tomáš Halík: mankamentem Kościoła jest powierzchowna komunikacja ze światem
Dziś Kościół powinien być szkołą kontemplacyjnego podejścia do rzeczywistości – zauważa w rozmowie z Katolicką Agencją Informacyjną z ks. Tomáš Halík, znany czeski duszpasterz, teolog i filozof. Jego zdaniem zagrożenie jakie dla Europy stwarza Rosja powinno skłaniać także do namysłu nad tym, co by się stało, gdyby to dziedzictwo zostało przejęte przez cywilizację rosyjskiego świata. Prezes Czeskiej Akademii Chrześcijańskiej przyznał, że wśród politycznych przywódców naszych czasów nie widzi nikogo zbliżonego do formatu Václava Havla.
Ks. Halík, uważa, że wybór kard. Ptrevosta na papieża był doskonały, ponadto spodziewa się beatyfikacji papieża Leona XIII. Czeski duchowny opowiada także o swojej decyzji zakupu klasztoru bernardynów oraz programie i przyszłości założonego tam centrum duchowości.
Tomasz Królak (KAI): Opisując sytuację Kościoła katolickiego w Europie zwraca Ksiądz uwagę na zjawisko religijnego zobojętnienia, które nazywa apateizmem. Co jednak jest, według Księdza źródłem tego fenomenu? Czy to efekt racjonalistycznej aury, która eliminuje religię jako coś „nienaukowego” czy też może przyczyna tkwi w samym Kościele?
Ks. Tomáš Halík: – Podstawowym zadaniem Kościoła jest ewangelizacja, zaś jedyną skuteczną formą ewangelizacji stanowi inkulturacja: zdolność Kościoła do inspirowania i wpływania na sposób myślenia i działania ludzi.
W naszej części świata proces ekskulturacji chrześcijaństwa następował powoli i stopniowo od czasów Oświecenia, ale teraz przyspiesza. Liczba tych, którzy w pełni identyfikują się z naukami i praktykami „zorganizowanej religii”, dużych tradycyjnych Kościołów, stale spada. Liczba tych, których socjologowie określają mianem „nons” (na pytanie o „przynależność religijną” odpowiadają „żadna”) – wzrasta. Z tej liczby jedynie niewielka (i malejąca) część to przekonani ateiści.

Jest wielu innych „apateistów” – nie mają nic przeciwko religii, ale nie są nią zainteresowani. Uważają, że sposób, w jaki Kościoły wyrażają swoje poglądy, jest niezrozumiały i zupełnie nieistotny dla ich życia. Niektórzy z nich określają siebie jako osoby „duchowe ale nie religijne” (dla socjologów: SBNR). Ta grupa pokrywa się z osobami określającymi siebie jako „duchowo poszukujący” i zwolennicy „alternatywnych ruchów duchowych”.
Rozpowszechnia się zjawisko „wiary bez przynależności”. Ale spotykamy się także z „przynależnością bez wiary”: niektórzy ludzie traktują i używają religii jedynie jako zwyczaju, jako symbolu tożsamości etnicznej lub jako broni w „wojnach kulturowych”.
Ekskulturacja i marginalizacja Kościoła jest konsekwencją jego skupienia się na sobie samym. Każdy system, który zamyka się w sobie i jest niezdolny elastycznie komunikować się z innymi systemami w społeczeństwie (w tym przypadku, z innymi Kościołami, religiami, kulturami, ze światem współczesnej nauki i sztuki) ulega degeneracji.
Głównym mankamentem Kościoła jest jego niedostateczna, powierzchowna komunikacja z otaczającym światem. Niedostateczna komunikacja obejmuje zarówno „tradycjonalizm” (nostalgię za nieodwracalną przeszłością) jak i, odwrotnie, wysiłki na rzecz „modernizacji”, powierzchowne dostosowywanie się do otaczającego świata i jego ideologii, do „ducha czasu” (Zeitgeist).

Mam nadzieję, że reforma synodalna zainicjowana przez papieża Franciszka przekształci Kościół skoncentrowany na sobie w bardziej komunikatywny. Istotą Boga jest komunikacja trynitarna; Kościół i wiara są komunikacją, komunikacją z Bogiem i ze światem. Pragnienie komunikacji i umiejętność komunikowania się jako partnerzy, mogą przezwyciężyć obojętność i apatię.
Od jakiegoś czasu przekonuje Ksiądz, że zmiany geopolityczne powinny skłonić Kościoły chrześcijańskie w Europie do przemyślenia ich religijnych i kulturowych zadań, ich możliwości i priorytetów. Jakie wobec tego powinno być dziś zadanie Kościołów? Budzenie nadziei? Ostrzeganie przed populizmami?
– Głównym zadaniem Kościoła w każdym czasie jest słuchanie głosu Boga, zrozumienie tego, co mówi Bóg, także poprzez zmiany zachodzące w naszym świecie i dawanie odpowiedzi. Zadanie zrozumienia Boga i zrozumienia świata nie może być od siebie oddzielone. Już święty Augustyn podkreślał hermeneutyczny krąg pomiędzy samowiedzą a wiedzą o Bogu.
Dziś Kościół powinien być szkołą kontemplacyjnego podejścia do rzeczywistości. W relacji do świata, którego jesteśmy częścią, musimy łączyć empatię i solidarność ze zdolnością zachowania krytycznego dystansu. Musimy być zdolni do tego by się zatrzymać, uspokoić, kontrolować nasze powierzchowne, emocjonalne reakcje. Kontemplatywna wnikliwość i krytyczna, racjonalna analiza muszą zjednoczyć się przeciwko tsunami fake newsów, uprzedzeń, stereotypów i trujących ideologii takich jak populizm, nacjonalizm i fundamentalizm religijny.
Ludzie pozbawieni umiejętności krytycznego myślenia, bez szerszych perspektyw lub pozytywnego doświadczenia w kontakcie z innymi kulturami, są często zaniepokojeni, zszokowani, sfrustrowani i zdezorientowani szybkimi zmianami w naszym świecie. Populiści i demagodzy proponują im proste odpowiedzi na złożone pytania, które pokazują, jak to ujął jeden z moich przyjaciół, „co myślą ludzie, którzy nie myślą”.
Papież Franciszek posłużył się wspaniałą metaforą: “Kościół powinien być szpitalem polowym”. Powinniśmy tę szpitalną metaforę rozwinąć: szpital polowy potrzebuje także zaplecza bardzo solidnego szpitala, który pełni różne funkcje, w tym diagnostykę i teologiczną hermeneutykę wydarzeń zachodzących w kulturze i społeczeństwie. Kościół powinien też wspierać “system odpornościowy” przeciwko wirusom strachu i nienawiści.
Polityczne nadużywanie religii, próba przekształcenia chrześcijaństwa w “ideologię tożsamości” i broń w “wojnach kultur” jest bardzo niebezpieczne. Mam na myśli “katolicki faszyzm”, który był obecny w różnych krajach od lat 30. ub. wieku – we Francji, Hiszpanii, Portugalii i niektórych krajach słowiańskich.
Obecnie dostrzegam nowe formy chrześcijańskiego faszyzmu – w pewnej analogii do ideologii islamistycznych – zwłaszcza w Rosyjskim Kościele Prawosławnym, popierającym dyktaturę Putina. Pewne grupy w Kościołach ewangelickich i niektóre katolickie kręgi w Stanach Zjednoczonych, popierające Donalda Trumpa, mają podobną mentalność, łączącą religię z nacjonalizmem. Ponadto niektóre partie prawicowe w Europie, w tym w krajach postkomunistycznych, nadużywają symboliki chrześcijańskiej i chrześcijańskiej retoryki. Wobec tego rodzaju nadużywania religii przedstawiciele Kościoła powinni wypowiedzieć stanowcze NIE. Papież Franciszek powiedział jasno: Chrześcijanin nigdy nie może być nacjonalistą.

Religia jest potężnym zjawiskiem, a świecka kultura nie doceniła mocy religijnego języka i symboli. Czasami, gdy emocje ludzi są zbyt silne, nie są oni w stanie wyrazić ich inaczej, niż za pomocą języka świeckiego. Ale używanie języka religijnego do opisu rzeczywistości politycznej, do sakralizowania lub demonizowania sfery politycznej, jest niebezpieczne. Jeżeli nasz przeciwnik jest postrzegany jako wielki szatan, a nasz lider jako Mesjasz, to nie ma szans na racjonalne rozwiązanie.
Zdecydowanie potępia Ksiądz zjawisko klerykalizmu, widząc w nim, podobnie jak Franciszek, jedną z poważnych przeszkód dla ewangelizacji. Czy uważa Ksiądz, że zjawisko to jest bardziej zakorzenione w naszej części Europy?
– Obawiam się, że tak. Sobór Watykański II poczynił znaczący krok na rzecz przezwyciężenia klerykalizmu. Podobnie jak każdy zamknięty system, sztywny system Kościoła klerykalnego utrudniał elastyczną komunikację pomiędzy Kościołem i innymi systemami, innymi Kościołami, religiami, współczesną kulturą, sztuką i nauką. Zamknięte systemy stopniowo się degenerują, tracą swój wpływ i ulegają marginalizacji. Reformy Soboru Watykańskiego II miały temu zapobiec.
W niektórych krajach komunistycznych (takich jak Czechosłowacja), Kościół był odizolowany od rozwoju teologii, a bez znajomości intelektualnego kontekstu reform soborowych nie był w stanie ich zrozumieć i zaakceptować. Przyjął je tylko częściowo i powierzchownie. Doszło do pewnych zmian w liturgii, ale klerykalna mentalność nie uległa wielkiej zmianie. To dlatego wciąż występuje stosunkowo duży opór wobec niezbędnej reformy synodalnej.
W zachodnich krajach demokratycznych Kościół był bardziej otwarty na zmiany. Natomiast w krajach komunistycznych, gdzie zmagał się z reżimami totalitarnymi, otwarcie przychodziło z wielkim trudem. Niestety, w niezbędnej konfrontacji z tymi reżimami, niektóre lokalne Kościoły także rozwinęły pewne cechy totalitarne, których nie były w stanie porzucić po upadku komunizmu. W wielu przypadkach nie potrafiły “żyć bez wroga” i obsadziły w tej roli zachodni liberalizm. Ale komunizm i liberalna demokracja są zjawiskami zupełnie różnymi, dlatego kontakt z każdym z nich wymaga od Kościoła odmiennej strategii.

No tak, czasy się zmieniły… A propos reform synodalnych: jak dziś, trzy lata po zainicjowaniu tego procesu przez Franciszka, ocenia Ksiądz to, co w tej dziedzinie dzieje się w Kościele? Czy to będzie proces owocny? W jakim stopniu synodalność weszła w codzienną rzeczywistość Kościoła?
– Obawiałem się, że po zakończeniu synodu w Rzymie, wśród ludzi, którzy spodziewali się szybkich i radykalnych zmian, zwłaszcza w instytucjonalnym kształcie Kościoła, pojawi się jakaś frustracja. Pewne zmiany muszą nastąpić, ale przede wszystkim musi nastąpić zmiana mentalności. Zmiany instytucjonalne, które nie wyrastają z korzeni odnowy duchowej są powierzchowne i bezowocne. Reforma synodalna wymaga teologicznego i duchowego pogłębienia, a także pogłębienia wzajemnych relacji pomiędzy duchowością i refleksją teologiczną.
Istotne jest to, że papież Franciszek przyjął dokument końcowy synodu jako część Magisterium. Istnieją pewne pozytywne impulsy, które należy rozwinąć. W ostatnim tygodniu swojego życia papież Franciszek przedstawił mapę drogową na następne trzy lata, z kilkoma spotkaniami synodalnymi i czymś większym w roku 2028.
Myślę, że następny krok powinien być bardziej ekumeniczny. Napisałem list do papieża Franciszka zaznaczając, że mam bardzo dobre doświadczenie z synodalnego spotkania proboszczów świata, ale teraz powinien być także Synod Teologów oraz, że powinien on mieć charakter ekumeniczny. Rocznica Soboru Nicejskiego z 325 roku jest dobrą okazją do ogłoszenia tej idei i rozpoczęcia przygotowań. Powinniśmy odpowiedzieć na pytanie: jakie są najważniejsze znaki naszych czasów? Jakie są dziś impulsy dla Kościołów chrześcijańskich. Wkrótce potem zaproszono mnie na Międzynarodowy Kongres Teologów w Rzymie. I wówczas, w grudniu ubiegłego roku, przedstawiłem tam swoją ideę.
Franciszka nie ma już wśród nas, więc zakładam, że przedstawi Ksiądz pomysł ekumenicznego synodu teologów nowemu papieżowi?
– Myślę o tym.
Z jakim odczuciami przyjął ksiądz wybór kard. Prevosta na papieża?
– Jestem przekonany, że to był doskonały wybór. Papież Leon będzie kontynuował dzieło papieża Franciszka, ale nie będzie jego kopią. Będzie kontynuował jego drogę w swoim własnym stylu i we własnym tempie. Być może będzie to oznaczało wolniejsze tempo w niektórych kwestiach, co uspokoi bardziej konserwatywną część Kościoła i przyczyni się do większej jedności. Jednocześnie jest to jasny sygnał dla ultrakonserwatywnych katolików, którzy widzieli w tym konklawe ostatnią szansę na odwrócenie, odejście od kursu post-synodalnych reform, że ich era definitywnie się skończyła.

Czy w związku z imieniem, jakie przybrał papież Prevost spodziewa się Ksiądz jakiejś nowej wersji „Rerum Novarum”?
– Wydaje się, że ten papież położy główny nacisk na społeczne nauczanie Kościoła i jego odpowiedź na zmieniające się paradygmaty cywilizacji. Spodziewam się także beatyfikacji Leona XIII, pioniera pojednania Kościoła z rewolucją przemysłową i nowoczesnością. Żadnej inny papież w historii nie miał tak wielokulturowych korzeni i doświadczeń. Sobór Watykański II próbował pojednać się z nowoczesnością w czasie, kiedy nowoczesność już dobiegała końca. Dziś żyjemy w nowej epoce postmodernistycznej.
Encyklika “Rerum Novarum” ukazała się 50 lat po “Manifeście komunistycznym” Marksa i Engelsa. Jeśli Kościół zareagowałby szybciej, być może marksizm (ta herezja chrześcijaństwa, ta “szalona część prawdy”) nie miałby szans. Być może dzisiejsza odpowiedź Kościoła na przemiany cywilizacyjne okaże się bardziej elastyczna.
Chciałbym zapytać o współczesną klasę polityczną, a konkretnie o to, co sądzi Ksiądz o świadomości liderów Unii Europejskiej co do znaczenia chrześcijaństwa w historii kontynentu? Wydaje się, że obecna sytuacja Europy i stojące przed nią wyzwania powinny zachęcać polityków (choć nie tylko) do refleksji nad wartościami, które ją tworzą, a zatem nad dziedzictwem, którego należy bronić.
– Tak, musimy pogłębić europejską jedność. To, co komuniści bezskutecznie usiłowali osiągnąć przez wiele dekad, a mianowicie osłabić sojusz pomiędzy Europą Zachodnią a USA, Donald Trump zdołał zrobić w kilka tygodni. Jego chaotyczna polityka osłabi Stany Zjednoczone w wielu wymiarach. Rosja natomiast, choć sama przeżywa kryzys gospodarczy, demograficzny i moralny, chce wykorzystać tę okazję do rozwinięcia swoich imperialnych planów. A politycy tacy jak Orbán i Fico działają jak konie trojańskie Putina w Unii Europejskiej.
Czy Kościoły chrześcijańskie mogą pomóc w pogłębieniu jedności w Europie? Nostalgia za średniowieczną “christianitas”, tak jak wyobrażali ją sobie XIX-wieczni romantycy, jest bezproduktywna. Ta forma “chrześcijańskiej Europy” jest definitywnie zakończona. Pod względem kulturowym i religijnym Europa będzie bardzo pluralistyczna. Niemniej, jestem przekonany, że pewna forma chrześcijaństwa może budować mosty i kulturę komunikacji wewnątrz tej różnorodności. Jeśli chrześcijaństwo jest prawdziwie synodalne, wtedy synodalne pryncypia, to znaczy wspólna droga wzajemnego słuchania, szacunku i “powszechnego braterstwa”, może inspirować nie tylko życie Kościoła ale także relacje między narodami, religiami i kulturami.

W encyklice “Fratelli tutti” papież Franciszek przedstawił inspirującą wizję nowej kultury politycznej. Zagrożenie jakie Rosja stwarza dziś dla Europy powinno nie tylko wywołać refleksję nad obroną w sensie militarnym, ale też skłonić do namysłu nad tym, co by się stało, gdyby to dziedzictwo zostało przejęte przez cywilizację rosyjskiego świata. Taka refleksja mogłaby i powinna uświadomić każdemu o co toczy się gra, jak wielkie dziedzictwo kulturowe i religijne, rozwijane głównie przez chrześcijaństwo, ale też inne wielkie religie, jest po prostu zagrożone.
Myśląc o duchowych i intelektualnych horyzontach współczesnych europejskich polityków, powracam do postaci prezydenta Havla, z którym zresztą Ksiądz się przyjaźnił. Sądzę, że brakuje dziś osób, które łączą kwalifikacje polityczne z wrażliwością humanistyczną i duchową. Wyobraźmy sobie, że dzisiaj prezydent Havel wygłasza przemówienie na forum ONZ. Co powinien i mógłby powiedzieć w swoim przemówieniu (którego, swoją drogą, Ksiądz byłby pewnie współautorem)?
– Byłem tylko jednym z jego bliskich przyjaciół i nieoficjalnych doradców, z którymi Václav Havel niekiedy konsultował swoje przemówienia. Wniósł on do polityki nowy język. Miał zdumiewającą intuicję artysty i podczas naszych seminariów i dyskusji zawsze potrafił uchwycić to, co najistotniejsze i wyrazić to językiem pisarza. Nie widzę nikogo podobnego wśród politycznych przywódców naszych czasów.
Przerażające jest, że kraj o tak długiej tradycji demokratycznej jak USA wybiera dziś na swojego przywódcę tak niemoralnego potwora jak Donald Trump, który niczym klaun, o gestach i mimice Benito Mussoliniego powtarza krótkie, niespójne, pozbawione sensu zdania.
Ale jeśli światowa scena polityczna pozostaje w takim nieładzie, to stanowi to wielkie wyzwanie dla przywódców religijnych, by stali się przekonującymi głosami, inspirującymi ludzi w sposób jasny i przekonywujący, nawet tych będących daleko poza granicami Kościoła. Takim głosem był Franciszek i mam nadzieję, że nowy papież będzie tę drogę kontynuował.
Dość głośna stała się Księdza decyzja o zakupie od zakonu kapucynów klasztoru w Kolinie, w środkowych Czechach, i zorganizowaniu tam ośrodka duchowości i rekolekcji. Jakie nadzieje wiąże Ksiądz z tym miejscem?
– Zacznę od tego, że jestem proboszczem parafii akademickiej w Pradze. W ciągu mojej 35-letniej działalności ochrzciłem ponad trzy tysiące dorosłych. Prowadzimy dwuletni katechumenat, co tydzień odbywają się wykłady, organizuję wspólne weekendy.
Zauważyłem jednak, że kiedy ludzie, którzy mają doświadczenie bardzo aktywnej parafii akademickiej, powracają po ukończeniu studiów do swoich miejscowości, odkrywają tam zupełnie inną formę życia Kościoła. W wielu regionach Republiki Czeskiej do kościoła chodzi tylko kilka starszych kobiet, a jeden ksiądz (często z Polski) podróżuje po tych rozpadających się kościołach, żeby odprawiać Msze, ale nie ma tam wspólnoty wierzących, nie ma żywego Kościoła, jedynie smutne, umierające relikty przeszłości. Nic dziwnego, że młodzi konwertyci nie odnajdują tam duchowego domu.

Uświadomiłem sobie, że jeśli ich wiara ma przetrwać, musimy zaproponować im inne zasoby. Zaczęliśmy organizować weekendowe i tygodniowe rekolekcje i kursy modlitwy kontemplacyjnej dla nich i innych zainteresowanych osób, w dawnym klasztorze kapucynów niedaleko Pragi. Po pewnym czasie kapucyni nie chcieli już wynajmować nam tego budynku i zamierzali go sprzedać. W 2013 roku otrzymałem Nagrodę Templetona wartą milion funtów i założyłem fundusz powierniczy w celu wspierania różnych chrześcijańskich działań edukacyjnych i wydawniczych. Teraz rozwiązałem ten fundusz i wykorzystałem pozostałe pieniądze na zakup budynku klasztornego wraz z dużym ogrodem i powierzyłem go naszemu zespołowi, który prowadzi program duchowy.
Oczywiście jest to ryzykowne, ponieważ ten budynek wkrótce będzie wymagał pieniędzy na naprawy i konserwację. Ale duża wspólnota młodych ludzi, która korzysta z rekolekcji (obecnie jest ich kilka tysięcy) bezinteresownie uratowała już klasztor podczas pandemii Covid i, miejmy nadzieję, znajdziemy jakichś sponsorów. Dostrzegam w tym wartościowe laboratorium dla przyszłości Kościoła. Ośrodek ma charakter ekumeniczny – na przykład grupy pastorów protestanckich systematycznie uczestniczą w rekolekcjach jezuickich bazujących na wskazaniach św. Ignacego. Czescy buddyści byli zaskoczeni odkrywając tu skarby katolickiego mistycyzmu, takie jak medytacyjne czytania dzieł Jana od Krzyża czy Teresy z Ávila.
Bardzo popularne są “ćwiczenia filmowe”. Uczestnicy oglądają w ciągu dnia dwa mocne filmy (w tym polskie produkcje, takie jak “Boże Ciało” czy “Ida”), w kompletnej ciszy, otrzymują jedynie sugestie jak wewnętrznie przetworzyć przesłanie filmu, w jaki sposób te historie dotykają ich emocji i ich doświadczeń duchowych. Zawsze obecny jest ksiądz i terapeuta (kobieta), aby z nimi o tym porozmawiać.
Chciałbym, aby to centrum było także “laboratorium synodalności” – aby dać grupom synodalnym możliwość wzajemnego słuchania i, przede wszystkim, usłyszenia “co Duch Święty mówi do Kościoła”. Zacząłem pracować z młodymi ludźmi według metodologii synodalnej. Na przykład w kręgu ośmiu do dziesięciu osób zadaję im pytanie: kim jest Bóg dla ciebie? Ale nie chodzi mi o to, co na ten temat mówi katechizm, ale “czym jest Bóg dla ciebie? Czym jest dla ciebie Duch Święty? Co myślisz o zmartwychwstaniu? Następnie ludzie wypowiadają się bez żadnej cenzury, to jest czas na refleksję i rozmowę, także o tym, co dla danej osoby było ważne w tym, co usłyszała od innych.
Jeśli wiele parafii zanika, płomień żywego chrześcijaństwa może zapłonąć właśnie stąd. Przyszłość przyniesie nam wiele nowych dróg bycia chrześcijanami i bycia Kościołem.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |