ks. Tomáš Halík, fot. Maciej Kluczka / Misyjne Drogi

Ks. Tomáš Halík: niewielu duchowych dobrze odczytuje trzęsienie ziemi, przez które przechodzimy

Chrześcijaństwo w imperium rzymskim rozprzestrzeniało się najpierw w miastach. Pierwotnie więc była to religia miejska. Dopiero później rozszerzyła się także na wieś. Drogą chrześcijaństwa był więc kierunek z miasta w stronę wsi. W pewnym momencie stało się wręcz religią ludową…

Takiego rysu historycznego dokonał ksiądz Tomáš Halík w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie, gdzie wygłosił wykład na temat „Duchowości w zsekularyzowanym mieście”. W swoim wystąpieniu przypomniał, że początkowo, według Greków, natura była pełna bogów i demonów i że dopiero chrześcijaństwo w pewien sposób zdesakralizowało naturę. Także politykę.

fot. Maciej Kluczka / Misyjne Drogi

– Chrześcijaństwo ma w sobie potencjał desakralizacji względem świata pogańskiego, gdzie natura była pełna bogów. Biblia natomiast pokazuje, że natura nie jest pełna bogów, a jest Bożym dziełem, które zostało powierzone człowiekowi – dodał duchowny. Podobnie dzieje się w stosunku do świata polityki. W chrześcijańskim ujęciu władza nie jest święta, nie ma atrybutu boskości. A było tak chociażby u faraonów, którzy traktowani byli jak osoby boskie. – Pierwszy krok w kierunku desakralizacji władzy politycznej zrobili Izraelici w momencie exodusu. To był kok nieposłuszeństwa obywatelskiego względem faraona. Mojżesz wykazał się wobec niego obywatelskim nieposłuszeństwem, potraktował go jak człowieka , a nie jak boga – dodał czeski duchowny, filozof i teolog.

Pierwsza fala sekularyzacji

Wybitny czeski teolog i socjolog, działacz podziemnego Kościoła katolickiego w czasach komunizmu i ruchu odnowy w okresie Praskiej Wiosny podkreślił, że jednocześnie to ludowe, wiejskie chrześcijaństwo w pewien sposób nawiązywało do pierwotnego stosunku człowieka do przyrody, do pogańskich zwyczajów, świąt, świętych miejsc. Najpierw więc chrześcijaninie często niszczyli pogańskie miejsca, by później dostosować je do swoich celów, już po nadaniu im nowego ducha i nowego znaczenia.

fot. Maciej Kluczka / Misyjne Drogi

– Pogaństwo zostało więc wchłonięte przez ludowe chrześcijaństwo. W dodatku, gdy chrześcijaństwo zadomowiło się na wsi, miasto coraz częściej stawało się miejscem i okazją do grzechu – kontynuował ks. Halik. Chrześcijaństwo zadomowiło się w społeczeństwie agrarnym i tam nawiązywało do pierwotnego rytmu pór roku, natury. Później, już w czasach współczesnych, narodziła się cywilizacja dużych miast, cywilizacja przemysłowa. I wtedy – wyjaśniał ks. Halik – transformacja od społeczeństwa agrarnego do miejskiego niosła ze sobą pierwszą falę sekularyzacji. – W tym czasie chrześcijaństwo agrarne, wiejskie miało problem z nowym kontekstem chrześcijaństwa, z jego „miejską odsłoną” – dodawał gość warszawskiego spotkania.

Zrozumieć transformację

Zdaniem czeskiego duchownego, z podobnym niezrozumieniem zachodzącej transformacji mamy do czynienia obecnie. – Niewielu duchowych dobrze odczytuje trzęsienie ziemi, przez które obecnie przechodzimy – podkreśla ks. Tomáš. I odnosi się do frekwencji na mszach niedzielnych, a więc do najbardziej wymiernego sposobu praktykowania religijności.

>>> Ks. Tomas Halík w Pradze: chrześcijaństwo było i ma pozostać drogą

fot. Maciej Kluczka / Misyjne Drogi

– Jeśli do tej pory – także w Polsce – większość ludzi robiła to wyłącznie dla spełnienia obowiązku, to teraz, gdy frekwencja spadła, księża podczas mszy świętych mają przed sobą nie tych, którzy są tam z obowiązku, ale tych, którzy chcą tam być. Z własnej woli. To duża różnica, którą duchowni nie zawsze zauważają – podkreśla ks. Tomas Halik. I przestrzega: „Jeśli więc tacy ludzie usłyszą głupie i nudne kazanie, to już tam nie przyjdą”. – A wielu proboszczów nadal myśli, że ma przed sobą ludzi, którzy wytrzymają wszystko – dodał.

Kryzys religii. Ale jakiej?

Obecny czas – zdaniem gościa warszawskiej SGH – to kryzys tradycyjnego rodzaju religii. Religia typu wiejskiego, ludowego rzeczywiście zanika, bo traci swoją społeczno-kulturalną biosferę, swoje zaplecze. Większość świata przeniosła się do miasta i w ujęciu globalnym przeważać zaczyna cywilizacja miejska.

– Przyznam, że gdy po 1989 roku zacząłem regularnie wyjeżdżać za granicę, przeżyłem szok. Gdy jestem w dużym mieście i śpię w hotelu, to gdy w nocy wyjrzę za okno, niekiedy nie wiem, w którym mieście jestem. Widzę wtedy rozświetlone drapacze chmur. Ale czy to jest Tokio? Nowy Jork? A może Londyn albo Warszawa? – pytał ks. Halik. – To jest właśnie megalopolis – odpowiedział. Tłumaczył dalej, że gdy za sprawą mediów elektronicznych globalna wioska stała się jednocześnie większa, ale i bardziej dostępna, społeczeństwo stało się bardziej pluralistyczne. W tym samym jednak czasie społeczeństwo jest coraz bardziej spolaryzowane. A media społecznościowe i nowe technologie mają w tym swój duży udział. – O wiele wyraźniej widać różnice między ludźmi. Ludzie różnych kultur, różnych przekonań mieszkają obok siebie. Nagle obok nas są wyznawcy islamu, są przedstawiciele kontynentu afrykańskiego, azjatyckiego. I często te różnice stają się bardzo żywe i wyraźne – dodał.

Publiczność zebrana na wykładzie ks. Halika w Szkole Głównej Handlowej, fot. Maciej Kluczka / Misyjne Drogi

Ks. Halik przypomniał słowa niemieckiego filozofa Martina Heideggera o tym, że technologia przezwyciężyła odległości, ale nie utworzyła żadnej bliskości. – Bliskość to nie jest pokonanie odległości, lecz raczej próba utworzenia kulturowej bliskości, nowej międzyludzkiej jakości. I być może to jest zadanie dla religii we współczesnej megalopolis – powiedział.

Pseudobliskość

To właśnie dobrze rozwinięta chrześcijańska duchowość może być – zdaniem czeskiego duchownego – dobrą drogą do stworzenia wspominanej bliskości.

– Duchowość bowiem to próba stworzenia bliskości, także tej kulturowej – tłumaczył. – To właśnie religia powinna przynosić ludziom bliskość, a my – w obecnych czasach – znamy częściej pseudobliskość. To bliskość, którą oferują nam telefony, media społecznościowe. Ale zapytajmy siebie samych, czy „przyjaciele”, których tam mamy pomogą nam, gdy będziemy w potrzebie? – pytał. – Słowa „przyjaciel” i „bliskość” są dziś nadużywane – ocenił. – W tym świecie, który tak łatwo nas łączy, umacnia się pseudobliskość, niszczy się bliskość autentyczna – dodał. Podkreślił jednocześnie, że to obecnie ogromny społeczny problem.

Bliskość to nie jest pokonanie odległości, lecz raczej próba utworzenia kulturowej bliskości, nowej międzyludzkiej jakości. I być może to jest zadanie dla religii we współczesnej megalopolis. (ks. Tomáš Halík)

Sekularyzacja, czyli co tak naprawdę?

Ks. Halik wyjaśnił też, że sekularyzacja jest bardzo często źle rozumiana i źle odczytywana. – W ostatnich latach postrzegana jest głównie jako marginalizacja albo wręcz zanik religii. Jednak mówiąc o sekularyzacji ludzie odnoszą się – często nieświadomie – tylko do pewnego rodzaju religii. Do wspomnianej przeze mnie religii świata agrarnego, wiejskiego, tradycyjnego – tłumaczył dalej gość Szkoły Głównej Handlowej. I dodał, że dziś także i na wsi obecny jest „duch miasta”. Mówiąc więc o sekularyzacji, mówi się bardziej o zaniku danego typu religijności, niż o zanik religii i religijności jako takiej.

fot. Maciej Kluczka / Misyjne Drogi

– Spójrzmy na życie w dużym mieście. Kiedyś obserwować można było zjawisko „pseudożycia”. Ludzie namiętnie oglądali wieloodcinkowe seriale telewizyjne, żyli nie swoim życiem, ale życiem bohaterów tych produkcji. Dzisiaj – w dobie mediów społecznościowych – mamy coś nowego – pseudobliskość – mówił czeski duchowny. Głównie z tego powodu można mówić o samotności w dużym mieście. – Duże miasta to pustynie współczesnych czasów. Współczesne społeczeństwa przekształciły się w anonimowy tłum – dodawał ks. Halik.

Autor wykładu odniósł się do obecnej w debacie publicznej tezy, że religia powraca, że po gwałtownym spadku zainteresowania wiarą, religijność powraca. – Mam wątpliwości co do tej tezy. Religia nie wraca, bo właściwie nigdy nie zniknęła. Zaczęła się jedynie zmieniać, zaczęło zanikać jej tradycyjne rozumienie i praktykowanie. Socjologia nie zauważyła, że religia wychodzi ze sfery agrarnej. Nauki społeczne nie zauważyły tej transformacji – dodał. A nowe zainteresowanie – także naukowe – religią zaczęło rosnąć od czasu wzrostu fundamentalizmu islamskiego. – Dziś, w dyplomacji, polityce, politologii potrzebna jest wiedza o religii. Niestety, między innymi z tego powodu, że w każdym światowym konflikcie zaangażowana jest też religia – tłumaczył filozof i teolog.

Sekularyzacja religii – jak podkreślał gość Szkoły Głównej Handlowej – nie oznacza jej końca, ale jej przemianę. Także w relacjach świata religii do świata polityki. – Kościół, w pewnym momencie, stracił monopol na religię. Z kolei państwa narodowe straciły monopol na politykę, bo jest wiele organizacji międzynarodowych (politycznych, biznesowych), które przejęły rolę państw narodowych. Trzeba więc też na nowo przemyśleć stosunek religii do polityki – mówił ks. Halik.

fot. Maciej Kluczka / Misyjne Drogi

I między innymi z tego powodu często jesteśmy świadkami polityzacji religii. Religia – jak przekonuje ks. Halik – często staje się bowiem elementem (narzędziem) poszukiwania narodowej (własnej) tożsamości. Nie jest więc drogą wzrostu wiary, rozwojem duchowości, ale elementem kształtowania tożsamości, także tej narodowej. – Ożywienie islamu właśnie tego dotyczy. Fundamentalizm islamski nie dotyczy tradycji islamu. Mimo, że na pierwszy rzut oka właśnie tak może wyglądać. Fundamentalizm jest nowoczesną formą islamu. Fundamentaliści udają, że zajmują się islamem wyrastającym z historii i tradycji, ale tak naprawdę to nie jest kontynuacja religii przodków. To jest poszukiwanie dla niej nowego kontekstu. Fundamentaliści wyjmują religię z tradycji i wprowadzają ją w nowy, obecny kontekst – dodaje ks. Tomáš. Kontekst – najczęściej – polityczny. Duchowny podkreślił też, że fundamentalizm jest karykaturą religii.

Zamknięta duchowość

Istotą religii zaś nie jest fundamentalizm, ale duchowość. – Duchowość, która wyrasta z korzeni religii, ale jednocześnie tę religię i religijność nieustannie zmienia. Dlatego, że jest żywa. A przynajmniej powinna być – wyjaśniał ks. Tomáš Halík

Jak przekonywał, życie duchowe od wieków było czymś czego instytucje kościelne się bały, bo było to coś niekonformistycznego. – Wielu kanonizowanych ludzi było twórcami zakonów, ale kiedy one się zinstytucjonalizowały, to powstawał problem z ich dynamiką, z ich żywotnością – dodawał duchowny. Przez instytucjonalizację umiera spontaniczność i żywotność duchowości. – Duchowość zamknięto w klasztorach. I to jest właśnie jedna z głównych przyczyn kryzysu religii instytucjonalnej. Żywa duchowość została zaniedbana – oceniał ks. Tomáš Halík. – Od zakonników nieraz słyszałem pytanie: „Mamy na swoich barkach odpowiedzialność za zakon, za instytucję, za pieniądze, za ludzi. Skąd jeszcze mamy brać siłę na rozwijanie duchowości?”.

ks. Tomáš Halík, obok o. Tomasz Dostatni OP, fot. Maciej Kluczka / Misyjne Drogi

Według Tomasa Halika Kościół zapomniał o duchowości. I z tego powodu mniejsza jest religijność i jej praktykowanie. – Głównym konkurentem Kościoła nie jest ateizm, nie jest sekularyzacja, ale duchowość, która wymyka się z ram Kościoła. I ta duchowość (a dokładnie jej potrzeba) znajduje swoje miejsce w zupełnie innych niż Kościół miejscach. Kontemplacji szuka się w buddyzmie, w mantrze. A kontemplacja obecna jest też w chrześcijaństwie – mówił czeski gość. Ludzie (także wierzący), poszukujący rozwoju dla swojej duchowości, często jednak o tym nie wiedzą. Ks. Halik dodawał, że człowiek często szuka daleko, a skarb jest blisko, tuż obok. – Wielu ludzi jest zaskoczonych, że chrześcijaństwo zawiera wymiar duchowości – podkreślał.

By się nie utopić

Ks. Halik – opisując życie w megalopolis – mówił, że często widać w nim dwie skrajności: indywidualizm i zagubienie w tłumie. – A w środku jest personalizm, który zakłada że człowiek jest jednostką, która ma swoje oryginalne cechy, ale jednocześnie potrzebuje relacji z innymi ludźmi – wyjaśnił. Chodzi więc o to, by duchowość nie była tylko zachowana dla jednostki, ale żeby była personalistyczna, a więc zakorzeniona w relacjach z innymi ludźmi.

Znane jest powiedzenie, że każdy człowiek rodzi się jako oryginał, a kończy jako kopia oryginału. – Być świętym to zachować swoją oryginalność. A więc fakt, że jesteś stworzony/a na obraz i podobieństwo Boga – podsumował ks. Halik. Zauważył jednocześnie, że w megalopolis „istnieje poważne ryzyko utopienia indywiduum w tłumnym postrzeganiu świata”. W postmodernistycznym wielkim mieście człowiek często żyje powierzchownie, bardziej niż głosem swojego sumienia, kieruje się głosem „opinii publicznej”. A ta bardzo szybko wydaje jednoznaczne sądy: „tak należy żyć”, „tak trzeba postępować”. – W wielkim mieście ludzie topią się w tłumie, w kolektywie. Duchowość chrześcijańska – która stawia na personalizm – może pomóc im tego scenariusza uniknąć – dodał.

fot. Maciej Kluczka / Misyjne Drogi

Cisza w wielkim mieście

Czeski duchowny wskazał jednocześnie, że istnieją już wspólnoty chrześcijańskie, które wypracowały już taki rodzaj duchowości. Duchowości, która może być lekiem na „utopienie się w kolektywie megalopolis”. To między innymi wspólnota Małych Sióstr Jezusa. – To tam można zrozumieć, na czym polega życie we wspólnocie pośród wielkiego miasta – mówił z przekonaniem ks. Tomáš. A siostry z tej wspólnoty były obecne wśród zgromadzonych słuchaczy wykładu ks. Halika. – Można tam przyjść na kontemplację, adorację, na rozmowę. W tym miejscu doświadcza się bliskości człowieka i Boga – dodał. Według ks. Halika to jedna z najbardziej potrzebnych form obecności Kościoła we współczesnym świecie. Miejsce ciszy, spotkania i bliskości w wielkim mieście.

>>> Papież na „Anioł Pański”: Boga spotyka się w pokorze, milczeniu, adoracji

Mieszkańcy stolicy Wielkopolski zapewne mogliby tak powiedzieć o nowo powstałej parafii na poznańskiej Łacinie, którą prowadzi ks. Radek Rakowski. Tam również stawia się na tworzenie relacji, tam również doświadcza się bliskości, niespiesznych spotkań, okazji do nich nie „tylko” w czasie sprawowania nabożeństw. Słuchacze wykładu ks. Halika na pewno mogliby wymienić na mapie Polski o wiele więcej takich miejsc.

Jak przed reformacją

W najbliższej przyszłości będą one na wagę złota – o tym przekonany jest ks. Tomáš Halík. Między innymi z tego powodu, że – jego zdaniem – Kościół katolicki stoi obecnie na progu jednej z największych reform, przemian w swojej historii. – Jesteśmy w sytuacji, która przypomina tę sprzed reformacji. – Tak jak wtedy skandale obecne w Kościele wzbudziły reakcję reformatorów, tak teraz skandale wykorzystywania seksualnego budzą tych, którzy chcą uzdrowienia sytuacji w Kościele. Dzisiejsze skandale w Kościele mają podobną rolę do sprzedaży odpustów, które wzburzyły Marcina Lutra – wyjaśnia ks. Halik. – Ktoś wtedy głośno powiedział: „Tak nie można robić!”. I dziś wielu mówi podobnie – dodaje.

fot. Maciej Kluczka / Misyjne Drogi

Czeski duchowny podkreślił, że owe głośne „nie” słychać m.in. z ust papieża. Franciszek wielokrotnie mówił przecież, że sprawa wykorzystywania seksualnego to nie jest tylko sprawa jednostek, ale też wynik panującego w Kościele klerykalizmu i sytuacji nadużywania władzy. – Bo nadużyciem władzy jest nie tylko wykorzystywanie seksualne, ale też nadużycie autorytetu, przemoc psychiczna – wyjaśniał. – Większość tych problemów wynika z modelu życia i funkcjonowania Kościoła. I tego modelu – dla dobra Kościoła – musimy się pozbyć – dodał.

Bardziej drogą, mniej instytucją

Kościół – przekonywał ks. Tomáš Halík – musi stać się drogą, a przestać być instytucją. Jak wyjaśniał, papież dodał do tego jeszcze jeden ważny element; to ma być wspólna droga. Droga, którą razem idzie cała wspólnota Kościoła. – Temu też służyć ma trwający w Kościele synod – mówił ks. Halik. Taki sposób życia Kościoła oznaczać będzie – zdaniem czeskiego filozofa i teologa – większy i głębszy ekumenizm.

Społeczeństwo pluralistyczne – a takim jest społeczeństwo wielkich miast – jest odpowiednim miejscem, by ludzie Kościoła szli wspólną drogą w różnorodności – dodawał. I nietrudno dojść do wniosku, że wielu wiernym taki sposób na odnowę Kościoła nie przypadnie do gustu. Uznają go bowiem za drogę do rozbicia Kościoła, do wpuszczenia w jego wnętrza „ducha świata”, co – ich zdaniem – przyniesie wyłącznie złe skutki. Ks. Halik przekonuje jednak, że tylko taki Kościół jest w stanie obronić się w megalopolis.

Nowe bukłaki to nie wszystko

– Zmiana funkcjonowania instytucji jest potrzebna, ale nie to jest najważniejsze – mówił ks. Halik. Potrzebę odnowy Kościoła porównuje do biblijnego opisu wlewania wina do nowych bukłaków.

– Nowe wino powinno być wlewane do nowych bukłaków. I przez to rozumieć należy potrzebną reformę instytucji Kościoła. Ale oprócz nowych bukłaków potrzebne jest też nowe wino, a więc treść wiary, jej duchowość. Nowe wino to nowa duchowość – tłumaczył. Nowe bukłaki to sprawa ważna, ale wtórna. Nie można więc poprzestać wyłącznie na tym.

fot. Maciej Kluczka / Misyjne Drogi

Nowe bukłaki to tylko reforma instytucji. Niektórzy uważają, że to wystarczy, ale nam – w tej chwili szczególnie – potrzebne jest też nowe życie, nowe idee i formy życia chrześcijańskiego. Dopiero wtedy będziemy mogli powiedzieć, że do nowych bukłaków wlewamy dobre, nowe wino – mówił duchowny. Te rozważania przeniósł na grunt wspomnianego już Synodu o Synodalności. – Oby obecna reforma nie skończyła się na tym, że każdy wypełni posyndoalny kwestionariusz, a wszystko zostanie po staremu – mówił.

Fala zmian

W swojej refleksji na temat współczesnego megalopolis ks. Halik uznał, że to właśnie z tej strony (ze strony miasta, metropolii, a nie wsi) przyjdzie (już zresztą przychodzi) fala zmian. – To więc szczególnie tam potrzebne jest budowanie żywych społeczności, opartych na realnych więzach i wspólnym doświadczeniu bliskości – wyjaśniał filozof.

– Proces globalizacji, którego przejawem jest megalopolis, ma też swoją ciemną stronę. To globalizacja chorób, terroru, manipulacji, dezinformacji – wyliczał duchowny. Odpowiedzią na te problemy często jest wzrost postaw nacjonalistycznych, ekstremistycznych. – Kościół wobec takich wyzwań powinien stać się szpitalem polowym. A głos chrześcijan powinien nawoływać nie do wojny kulturowej, ale wnosić pierwiastek przebaczenia i zgody – mówił gość warszawskiej uczelni SGH. Dodał, że takiego podejścia do świata i ludzi najskuteczniej można wyuczyć się poprzez kontemplację.

Chrześcijańska kontemplacja

– Dla Kościoła element kontemplacji powinien być bardzo ważny. Kontemplacja to jednak nie odłączenie się od społeczeństwa, odseparowanie od niego. Kontemplacja prowadzi do akcji, do działania. Prowadzi do aktywizmu – dodał duchowny. – Ale aktywizmu duchowego, nie politycznego – podkreślił.

Według czeskiego duchownego, zadaniem Kościoła powinno być teraz odnowienie duchowości uniwersalnej. – Kościół powinien wykorzystać proces globalizacji w celu przejścia od walki cywilizacji do kulturowej i duchowej komunikacji – mówi z przekonaniem ks. Halik. Dzięki temu z Kościoła – do współczesnego świata – może płynąć dar miłości, dar uznania innych. – Trzeba szukać wspólnej drogi. Bo ci, którzy szukają duchowego (a w tym świecie ich nie brakuje) to zawsze są chrześcijanie. Trzeba więc szukać duchowości z innymi, w dialogu, a nie okopywać się od nich wysokim murem niezrozumienia. To do niczego dobrego nie prowadzi – dodaje ks. Tomáš.

A duchowość – co podkreśla ks. Halik – otwiera w dialogu międzyludzkim bardzo szeroką perspektywę. – To poszukiwanie sensu życia, tego ogólnego, generalnego, ale również tego potrzebnego w konkretnej, życiowej sytuacji. A nie możemy przynieść sensu życia ludziom, kiedy twierdzimy, że tylko my mamy monopol na prawdę – mówi ks. Halik. I od razu precyzuje: „Prawda jest jedna, ale nie możemy twierdzić, że przez cały czas mamy na nią monopol i że jesteśmy w tej sprawie nieomylni”.

Awangarda Kościoła

– W Kościele, co poniekąd paradoksalne, awangardę stanowią ci, którzy służą innym. A innym to znaczy wszystkim. A więc nie tylko wierzącym, nie tylko „swoim”, ale wszystkim – tłumaczył ks. Tomas Halik.

Taką „awangardą” jest na przykład ksiądz posługujący w szpitalu. On jest i dla chorych, i dla zdrowych, dla personelu. On jest i dla wierzących, jak i niewierzących. Podobnie jest w przypadku posługi więziennych kapelanów. Jak przekonywał ks. Halik, podobnie powinno być w życiu wszystkich innych duchownych; także proboszczów i parafialnych wikariuszy. Zdaniem ks. Halika, księża często ograniczają się wyłącznie do udzielania sakramentów i administrowania parafią. I choć oba zadania – szczególnie pierwsze – są ważne, to osoba duchowna powinna robić coś jeszcze. – Kapelan szpitalny czy więzienny prowadzi duchowo, stara się być przy osobie, która poprosiła go o pomoc. Próbuje odnaleźć sens w konkretnych sytuacjach, próbuje pomóc odpowiedzieć na pytania: „Co ze mną będzie?”, „Jak sobie dam z tym radę?”, „Gdzie w tym wszystkim jest sens?” – tłumaczy czeski duchowny.

Podobne pytania zadają sobie ludzie poza więzieniami i szpitalami. Zdaniem ks. Halika, ksiądz we współczesnym megalopolis powinien towarzyszyć im na tej drodze. – Odnajdywanie sensu. Właśnie tego potrzebuje wielu ludzi współczesnego świata, obywateli megalopolis – dodawał. – Tylko Chrystus może powiedzieć: „Jestem prawdą”, a my – duchowni, wszyscy wierzący – możemy jedynie towarzyszyć ludziom w docieraniu do tej prawdy. Inspirować, pomagać, towarzyszyć – podsumował ks. Tomáš Halík.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze