Ks. Wyszyński z TikToka: cała plebania księży się ze mnie śmiała, jak w rytm muzyki skakałem w sutannie po schod …
Gdy nagrywał pierwsze wideo na TikToka, śmiali się z niego wszyscy księża z plebani. Dziś ks. Kamil Wyszyński ma prawie 150 tysięcy obserwujących. W rozmowie z Karoliną Binek opowiada też jak na jego działania w mediach społecznościowych reagują parafianie i wyjaśnia dlaczego internet jest jak Matrix.
Karolina Binek (misyjne.pl): Poznałam Księdza dzięki filmikowi, na którym skacze Ksiądz w sutannie po schodach. Od razu nasuwa mi się więc pytanie, dlaczego Ksiądz postanowił założyć konto na TikToku?
Ks. Kamil Wyszyński: To był taki proces. Od kiedy zostałem księdzem, pracuję z młodzieżą i z dziećmi. Kiedy jest się w tym środowisku, to chce się być tam, gdzie oni. A że młodzież jest w internecie, to od początku zacząłem też działać na Instagramie, Facebooku, Snapchacie, a później przyszedł z czasem też TikTok. To było akurat wtedy, gdy przyszła pandemia i nie mogłem spotykać się z młodzieżą normalnie w grupach. Postanowiłem, że nie będę siedział w pokoju, chciałem jakoś do tej młodzieży dotrzeć.
>>> Katolicy podbijają TikToka! [WIDEO]
Czy czerpie Ksiądz skądś inspiracje do swoich filmików?
– Motywował mnie jeden ksiądz z Hiszpanii, który zasłynął tym, że zaczął skakać w sutannie po schodach. Pomyślałem więc, że czemu nie ja, skoro i tak działam w internecie i pokazuję się młodzieży, żeby udowodnić, że ksiądz to też normalny człowiek. Dlatego też nagrałem jak ja sam skaczę w sutannie po schodach i w ciągu jednego dnia zobaczyła to cała Polska. Zaczęto też mówić o tym, że ksiądz, który się pokazał jest pierwszym po Lewandowskim i pierwszym po prezydencie Polski. W tamtym momencie uświadomiłem sobie, jak wielkie zasięgi ma TikTok i mogę dotrzeć do dużej grupy ludzi, a jeden filmik mogą zobaczyć miliony. Zacząłem więc działać.
Od razu był Ksiądz przekonany, że to dobry pomysł? Czy też były chwile wątpliwości?
– Na samym początku było trochę stresu, zastanawiania się, czy to dobre miejsce. Ale nawet w Piśmie Świętym czytamy, że Pan Jezus mówił, że trzeba docierać wszędzie. On sam wszędzie chodził, spotykał się z różnymi ludźmi. Wiemy, jaki jest TikTok. Jest środowiskiem różnych ludzi, nie zawsze znajdziemy w nim wartościowe treści. A ja postanowiłem, że pójdę za słowami Pisma Świętego, że biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii. Poszedłem więc w TikToka, żeby udowodnić, że tam też można pokazać prawdziwą wiarę. I zaczęło się to udawać.
Sama miałam kilka podejść do TikToka i trochę czasu mi zajęło zanim go ogarnęłam. A Ksiądz uczył się od kogoś, jak działa TikTok?
– Oczywiście, że tak. Jako ksiądz nie wiedziałem, czym jest TikTok. Mi się to kojarzyło ze śmiesznymi filmikami. Nie wiedziałem, jak tworzyć filmiki, oprócz tego że stworzyłem ten jeden w pandemii. Cała plebania pełna księży się ze mnie śmiała, jak w rytm muzyki skakałem w sutannie po schodach. Na szczęście z pomocą przyszła młodzież, z którą pracowałem na co dzień. To młodzież mi pokazała, czym jest TikTok, w jaki sposób tworzyć filmiki, żeby były atrakcyjne, żeby miały wartości, żeby robić je w dobrej jakości. Młodzież lubi, jak jest coś na poziomie. Dlatego też pierwsze reakcje młodych ludzi, którzy zobaczyli mnie skaczącego po schodach były takie: „O! Fajnie, że ksiądz tam jest, że ksiądz działa!”. Dzięki tej młodzieży jestem więc tu, gdzie jestem, gdzie docieram do prawie 150 tysięcy obserwujących i te filmiki trafiają do różnych ludzi. I o to mi chodziło.
>>> Ksiądz na TikToku, czyli dlaczego łatwa ewangelizacja jest tak trudna
Miał Ksiądz od samego początku jakiś plan na treści publikowane na TikToku czy to wszystko przyszło z czasem?
– Postanowiłem sobie, że będę dotykał trzech tematów: pokazywania księdza jako zwykłego człowieka, który potrafi się wygłupiać, który potrafi się uśmiechać, który niczym się nie różni od innych ludzi. Od początku chciałem też mówić o wierze, o tym, czym żyję i co jest dla mnie ważne. A trzeci filar to pokazanie młodzieży. W moich filmikach bardzo często występują młodzi ludzie, żeby pokazać swoją twarz, by dać świadectwo. Najlepiej, kiedy młody człowiek dociera do młodego człowieka z wiarą. Tych trzech rzeczy staram się trzymać.
Jak na Księdza działalność w internecie reagują parafianie? Odzew z ich strony jest pozytywny, czy też pojawiły się głosy krytyki?
– Cała parafia zaczęła żyć TikTokiem, bo nie tylko ja, ale też mój kolega ksiądz zza ściany zaczął nagrywać filmiki. Parafianie podchodzili do mnie po mszy świętej i mówili: „O, fajnie, że ksiądz nagrywa. Może też ksiądz z nami coś nagra?”. Okazało się, że parafianie już dawno są na TikToku i zaczynają się tam pokazywać, więc z ich strony miałem bardzo duże wsparcie. Jednak były też osoby, które mnie krytykowały i mówiły, że ksiądz nie powinien być w tym miejscu. Ale nie ukrywam, że zbytnio tego nie brałem sobie do serca, bo są to osoby, które zupełnie tego nie czuły lub nawet nie widziały moich filmików. Nie chciałem się więc skupiać na tłumaczeniu siebie, bo wiedziałem, że docieram do mnóstwa ludzi i że jest to dobre.
Po liczbie obserwujących w mediach społecznościowych i po reakcjach na Księdza działania widać, że ma Ksiądz bardzo dobre podejście do młodzieży. Od zawsze planował Ksiądz powiązać swoje kapłaństwo właśnie z tą grupą? Czy to przyszło dopiero z czasem?
– Nie, to było od początku. Ja sam, jako młody człowiek, byłem wśród młodzieży wierzącej. Nawróciłem się dzięki młodzieży wierzącej. Później, kiedy zostałem klerykiem, co roku jeździłem na kolonie, spotykałem się z młodzieżą i z fajnymi księżmi. A moim patronem, którego zawsze mam w sercu, jest Jan Bosko. To taki mój ideał, za którym chciałem iść – patron dzieci i młodzieży, ten, który wychowywał, poświęcił całe swoje kapłaństwo, żeby wspierać młodego człowieka, więc to takie powołanie w powołaniu – żeby docierać do młodego człowieka, do młodych ludzi. Trwa to do dzisiaj. Właśnie jestem na drugim turnusie z młodzieżą, z dzieciakami, więc idzie to do przodu i idę śladami tego świętego.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Często Ksiądz otrzymuje wiadomości od obserwujących?
– Oczywiście, że tak. Stworzyła się tzw. lawina młodych ludzi, którzy zaczęli się do mnie odzywać i pisać wiadomości prywatne na Instagramie, dzieląc się swoimi problemami. Ja też w dobie pandemii bardzo często robiłem relacje live, w których uczestniczyło nawet 300 osób. Spotykali się z Księdzem na kamerkach przez dwie godziny, rozmawialiśmy wtedy na różne tematy i o różnych problemach. Młodzież zawsze doceniała we mnie to, że nie omijam trudnych tematów, że młody człowiek potrzebuje usłyszeć odpowiedź na trudne pytania. Co ważne, my – dorośli – często zapominamy o tym, że młody człowiek potrzebuje wyjaśnienia, wsparcia i rozwiązania problemu. Pomógł mi w tym wszystkim bardzo mocno internet, dzięki niemu zacząłem docierać nie tylko do młodzieży w parafii czy też w mojej diecezji (bo jestem diecezjalnym duszpasterzem młodzieży). Zacząłem też docierać do młodzieży z całej Polski.
>>> Zofia Kędziora: ewangelizacja na TikToku, czyli czego lepiej nie robić
Widać, że ma Ksiądz do siebie dystans. Czy on się pojawił dopiero z czasem, czy zawsze tak było?
– Zawsze tak było. Zawsze byłem gruby, łysy i szczęśliwy z tego, ale i udowadniający, że można walczyć ze swoimi kompleksami i pokazywać to, że ja też mam jakieś trudności w sobie, ale można to przewalczyć. Kocham w młodzieży szczerość i, jak czasami się śmieję, bezczelność, bo potrafią wszystko wytknąć i wszystko powiedzieć. Ale wiem, że jeśli będziesz prawdziwy i szczery, to oni na pewno cię zaakceptują – i to jest ważne. A zbudować w dzisiejszych czasach autorytet wśród młodzieży nie jest łatwo, a mi się udało, chociażby poprzez akcję na TikToku, gdzie z młodzieżą stworzyliśmy hasztag #jaramniewiara. Ten hasztag ma dziś 50 milionów wyświetleń. Młodzi ludzie z całej Polski tworzą filmiki w tematyce religijnej z #jaramniewiara. A to był właśnie pomysł księdza i dwójki młodzieży. Chcieliśmy wyłapać młodzież katolicką na TikToku i pokazać, że jesteśmy siłą. I to się udało.
W jaki sposób wg Księdza można przyciągnąć młodzież do Kościoła? Czy potrzebujemy więcej duchownych w mediach społecznościowych?
– Tak. Powiedziałbym nawet więcej – potrzebujemy szaleńców Bożych. Niektórzy mówili na o. Jana Górę – duszpasterza Lednicy, że to taki pajac w oczach Pana Boga czy też błazen. On sam tak siebie nazywał z wielkim dystansem. Tak, potrzebujemy takich otwartych księży. I wielu księży później poszło za tym. Są na TikToku, są w środowiskach, w których pokazują normalność. Sądzę, że my dziś potrzebujemy bardzo świadectwa. Świadectwo to fundament. Kiedy pokażesz, że jesteś zwykłym, normalnym człowiekiem z dobrymi wartościami, to oni zaczną cię słuchać i wtedy będziesz mógł powiedzieć coś o Panu Bogu. Jak zaczniesz od Pana Boga, to uciekną. Taka jest kolej rzeczy. Kiedyś usłyszałem takie słowa, że internet jest jak Matrix, te słowa stały się moim mottem używanie internetu. Trzeba do Matrixa wejść i wyciągnąć ich z niego. Młody człowiek zaczyna funkcjonować, dojrzewać, rozwijać się, kiedy wyjdzie z internetu i zacznie budować relacje z innymi, ale w realu. Widzę to chociażby teraz, kiedy jestem już na drugiej kolonii i widzę, co zrobił internet w dobie pandemii. Młodzi ludzie zaczynają się uczyć rozmawiać, funkcjonować ze sobą. To jest szalenie ważne – być przy drugim człowieku, dawać świadectwo. Nawet jak cię nie posłuchają, to pokaż swoim życiem. Ojciec Jan Góra powiedział mi kiedyś takie słowa: „Żyj tak, aby ludzie widzieli w tobie Boga”. Nic więcej. Żyj swoim życiem. Pokazuj swój dystans do siebie i tym wygrasz. I wtedy wygra Pan Jezus, bo to On jest na pierwszym miejscu.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |