Ks. Zbigniew Gełdon o zmaganiu z koronawirusem: Dopiero po 10 dniach czuję się nieco lepiej [ROZMOWA]
Ks. Zbigniew Gełdon to kapłan, który do tej pory praktycznie każdą godzinę dnia wypełniał na działania duszpasterskie, nie lubił siedzieć zbyt długo w jednym miejscu. Teraz przeżywa swoje dni w samotności, walczy z wirusem, oddaje się modlitwie i medytacji. Mimo, że jest w sile wieku, dba o siebie i nie ma chorób obciążających, przyznaje: „Covid-19 nie jest jak grypa. To poważna choroba”. Apeluje, by dbać o siebie i nie narażać innych. A wszystkim – chorym i zdrowym – poleca cysterską prostotę modlitwy. Rozmawia z nim Maciej Kluczka.
Maciej Kluczka (misyjne.pl): Jak długo jesteś w domu? Razem z koronawirusem?
Ks. Zbigniew Gełdon (wicedyrektor Radia Głos, zespół ewangelizacyjny „Na cały Głos”): Dziesięć dni. To pierwsze dziesięć dni w moim życiu, które spędziłem sam. Jeszcze tak nie miałem.
Samotnia.
Dokładnie.
Jak się dowiedziałeś, że jesteś chory? Źle się poczułeś czy byłeś w grupie, w której wykryto wirusa?
Byłem niedawno na weselu. Okazało się, że jedna z kobiet, która też tam była – miała koronawirusa. Dowiedziała się o tym dlatego, że później miała umówioną operację, przed operacją robi się test. Wynik był pozytywny. Ja, kilka dni po weselu, miałem lekkie objawy. Byłem jeszcze na urlopie. Byłem m.in. w Częstochowie, chciałem wejść na Jasną Górę, ale gdy usłyszałem, że jedna osoba z wesela ma wirusa, to nie wszedłem, pomodliłem się przed sanktuarium. Wtedy też na Jasną Górę wchodziła nasza pelpińska pielgrzymka. Wróciłem do domu, zrobiłem test. Zrobiłem prywatnie, bo czekał mnie kolejny ślub i wesele dziewczyny z naszego zespołu „Na cały głos”. Osoba bardzo bliska mojego sercu, bo w zespole od początku. Chciałem być na jej ślubie, ale jednocześnie nie chciałem stanowić zagrożenia, dlatego zrobiłem szybko test. W sanepidzie mógłbym zrobić, ale czekałbym z dzień, dwa dłużej. Czekając na wynik dostałem już temperatury.
Wesela są na niechlubnej liście ognisk zachorowań. To ważny i radosny dzień w życiu nowożeńców i całej rodziny, ale czy w czasie epidemii oraz zagrożenia życia i zdrowia wesela nie powinny podlegać większemu sanitarnemu reżimowi?
Myślę, że na ten moment powinny być wprowadzone mocne ograniczenia, bo to jest przede wszystkim zabawa, ludzie mówią do siebie na ucho, jest głośna muzyka, ekspozycja naszego oddechu jest wysoka. Gdy oglądam relacje z wesel (zdjęcia, filmy), to najczęściej nie ma tam żadnych środków ostrożności, bo tego się po prostu nie da zrobić. To jest bardzo niebezpieczne, ryzyko zarażenia jest bardzo wysokie. Ślub – tak, mały bankiet w najbliższym gronie. Trzeba jakoś ten trudny czas przeżyć…
>>> Papież wspiera Amerykę Łacińską w walce z koronawirusem
Jesteś mężczyzną w sile wieku, bez obciążeń innymi chorobami. Jak przeżywasz tę chorobę? Jest to – jak mówią niektórzy – „grypka”?
Powiem, że wkurza mnie to, gdy ktoś mówi: „Aaa… to masz tę grypę”. To nie jest grypa. Trzy tygodnie temu miałem anginę i miałem osłabiony organizm i to pewnie przyspieszyło złapanie wirusa. Miałem przez cały tydzień wysoką gorączkę, 38,5 stopnia i kaszel. Teraz, dopiero po dziesięciu dniach, czuję się nieco lepiej. Kaszel może mnie nie dusi, ale jest mocno odczuwalny. Jestem też bardzo zmęczony. Starałem się dbać o siebie, nie jestem otyły, aktywnie spędzałem czas, ćwiczyłem też na siłowni, mam więc w miarę dobrą sprawność fizyczną, a jednak Covid-19 mnie położył. Nie można tego wirusa bagatelizować.
Długo trzymała Cię gorączka… Przy grypie często bywa tak, że jednak po trzech, czterech dniach gorączka puszcza… a tu cały tydzień!
A niektórzy chorujący na Covid gorączkują i dwa tygodnie. Trzeba uważać, dużo pić. Ja na przykład sporo korzystam z matki natury i tego, co Pan Bóg stworzył; z ziół uodporniających, z daru pszczół, z aloesu, olejku arganowego. Biorę ziółka od trzech dni i czuję lekką poprawę.
A co zapisuje lekarz?
Nic, trzeba to przeleżeć. Gdyby ktoś w tym czasie miał duszności, powinien zgłosić się do szpitala, a tak to witaminy i leki przeciwgorączkowe.
>>> Warszawa: dwa kościoły zamknięte z powodu koronawirusa
Ostatnie tygodnie to szczyt wakacyjnych wyjazdów Polaków. W mediach widzimy zdjęcia z gór i słyszymy turystów, którzy bagatelizują zagrożenie. Mówią: „Mnie nie interesuje, czy Zakopane to żółta czy czerwona strefa”, „Maseczki nie noszę, nie wierzę w epidemię”. Z chrześcijańskiego punktu widzenia to brak miłości bliźniego, niezważanie na zdrowie swoje i innych.
To bardzo nieodpowiedzialne. Też byłem w górach, starałem się zachowywać odstępy. Byłem też ze znajomymi na termach w Białce Tatrzańskiej, było mnóstwo ludzi, tam o dystans było trudniej. Pandemia pokazuje nam, jak krusi jesteśmy. Świat ma tak rozwiniętą technikę, naukę, a jeden wirus mógł zatrzymać świat i zagrozić milionom ludzi.
To powinien też być dzwonek alarmowy dla ludzi Kościoła. Są parafie, które bardzo skrupulatnie podchodzą do tych wymogów, ale też nie wszędzie są np. płyny dezynfekujące, w niektórych parafiach preferowana jest Komunia do ust. Ze względu na troskę o innych i o to, by nie doszło do bolesnego dla wszystkich wiernych „kościelnego lockdownu” warto pamiętać o tych obostrzeniach, prawda?
Myślę, że i tak jako Kościół bardzo na to uważamy… Jest wiele różnych miejsc w przestrzeni publicznej, które nie przestrzegają tych wytycznych tak skrupulatnie. Słyszałem o takich knajpach, które wolą zapłacić 30 tysięcy złotych kary, niż zachowywać reżim sanitarny. „Opłaca” im się zapłacić karę wystawioną przez sanepid, bo więcej zarobią na klientach, których przyjmą w większej liczbie niż powinni. U nas w katedrze w Pelpinie, wszystkie procedury są zachowane. Wszędzie trzeba uważać, ale kościół nie jest miejscem bardziej zagrożonym niż inne. Powiedziałbym, że nawet mniej. W kościele człowiek stoi głównie w miejscu, zachowuje ostrożność. Na pewno w kościele jest bezpieczniej niż w sklepach czy marketach.
Dziesięć dni w samotni, w modlitwie pokazały Ci jakiś nowy ważny aspekt relacji z Bogiem? Albo potrzebę innego rodzaju modlitwy? Pewnie tęsknisz już za sprawowaniem Eucharystii…
Ja akurat celebruję mszę, mam takie szczęście, że mam oratorium w mieszkaniu. Mieszkam w starym, dawnym domu opata i mam tu takie miejsce modlitwy. W moim 11-letnim kapłaństwie nie było zresztą dnia, bym nie sprawował Ofiary Eucharystycznej. To dla mnie priorytet w kapłaństwie. Na pewno mam teraz więcej czasu na modlitwę. I jest też czas na przemyślenia. Prowadziłem aktywne życie; zespół Na cały Głos, Radio Głos, angażowałem się w wiele projektów. Zastanawiam się teraz, czy czegoś mogłoby nie być? Może czegoś było za dużo? Może za mało myślałem o sobie? Może nie powinienem iść na to wesele? Rozmawiałem jednak niedawno ze znajomą siostrą Miriam z Jerozolimy i doszliśmy do wniosku, że my – księża – nie powinniśmy rezygnować z żadnej przestrzeni, w której możemy kogoś nawrócić albo po prostu porozmawiać o Panu Bogu….
Czas kwarantanny i leczenia to na pewno czas dobrych rekolekcji. Od dłuższego czasu wybierałem się na rekolekcje ignacjańskie, w ciszy, w samotności. No to Pan Bóg sam mi taki prezent sprawił, że mogę więcej czytać, wiecej medytować. Mam takie miejsce na modlitwę. Gdy byłem jeszcze w seminarium rekolekcje prowadził filozof – ks. prof. Maciej Bała, absolwent paryskiej Sorbony – miłośnik życia monastycznego. Powiedział nam wtedy, że gdy zostaniemy księżmi, to dobrze żeby każdy miał kącik, przestrzeń do osobistej modlitwy. Cieszę się, że mam takie miejsce, mam tam ikony, pamiątki z pielgrzymek, wyłączam telefon i oddaję się modlitwie. Tak też robiłem wcześniej – „post” od internetu i telefonu, tak też robię teraz. Wrzuciłem jednak w mediach społecznościowych informację o chorobie; po to, by przestrzec innych i by prosić ich o modlitwę. W izolacji, w moich modlitwach modlę się w intencji kapłanów; o ich uświęcenie i moje własne też oraz o nowe powołania. Wszystkim, którzy też chcieliby się w tej intencji modlić, polecam litanię do Jezusa Kapłana i Żertwy i modlitwę, która ją kończy.*
Modlitwa innych, wstawiennicza, jest bardzo ważna. A co poleciłbyś na czas leczenia i czas w domu innym chorym? Tak, by te dni w domu były duchowo „produktywne”?
Dla mnie to na pewno różaniec i Koronka do Bożego Miłosierdzia. To modlitwa nie na tyle absorbująca, by była w chorobie ciężka, ale jest też niezwykle silna. To modlitwa związana z cierpieniem i krzyżem Pana Jezusa. Dla mnie to lekcja wiary, że mamy szczęście na wyciągniecie ręki, a niekiedy szukamy pociech w nie wiadomo jakich rzeczach. Tak naprawdę gdybyśmy wzięli do ręki codziennie, na kwadrans, Pismo Święte, różaniec, przeznaczyli chwilę na modlitwę, to to byłoby już naprawdę wiele. Czasami chcemy sobie coś udowadniać, a tak naprawdę trzeba niewiele. Ja leżę w cierniu naszej katedry, którą zbudowali cystersi. Kilka dni temu wspominaliśmy w liturgii św. Bernarda z Clairvaux, słuchałem chorału gregoriańskiego i pomyślałem, że cystersi byli tacy szczęśliwi, a mieli takie proste narzędzia.
Czyli powrót do źródeł.
Powrót do źródeł jest zawsze najlepszą drogą i najlepszym wyborem. Szukamy czasem złudnych, nowoczesnych rozwiązań, by „uszczęśliwić” swoje życie, także w Kościele. Nic bardziej mylnego. Mieszkam blisko dawnego opactwa cysterskiego w Pelplinie. To, co zostawił w swojej regule św. Benedykt, cenne wskazówki dla życia duchowego i świeckiego, są nie do zastąpienia i poprawienia. Ta radykalność musi pójść dalej. Za papieżem seniorem Benedyktem XVI przypomnę słowa, które jako młody wtedy prof. Ratzinger w 1957 r. wywołały wielką burzę („Neopoganie i Kościół. Hochland”. 1957r.): „Ale kiedy minie już proces tego odsiewania, wielka moc popłynie z bardziej uduchowionego i uproszczonego Kościoła. W totalnie zaplanowanym świecie ludzie będą strasznie samotni. Jeśli całkowicie stracą z oczu Boga, odczują całą grozę swojej nędzy. Następnie odkryją małą trzódkę wyznawców jako coś całkowicie nowego. Odkryją ją jako nadzieję, która jest im przeznaczona, odpowiedź, której zawsze potajemnie szukali”.
* „Boże, Uświęcicielu i Stróżu Twojego Kościoła, wzbudź w nim przez Ducha Twojego godnych i wiernych szafarzy świętych Tajemnic, aby za ich posługiwaniem i przykładem, przy Twojej pomocy lud chrześcijański kierował się na drogę zbawienia.
Boże, Ty nakazałeś modlącym się i poszczącym uczniom oddzielić Pawła i Barnabę do dzieła, do którego ich przeznaczyłeś, bądź teraz z Twoim Kościołem trwającym na modlitwie, i wskaż tych, których do służby Twej wybrałeś. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.”
** Dziś dowiedzieliśmy się też, że wirusem zaraził się proboszcz parafii św. Antoniego w Warszawie, ceniony duszpasterz i rekolekcjonista o. Lech Dorobczyński. Wszystkich chorujących i opiekujący się nimi personel medyczny polecajmy naszej modlitwie.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |