Ksiądz z Charkowa: mieszkańcy wiążą wielkie nadzieje z zawierzeniem Ukrainy i Rosji Matce Bożej
– Bardzo dużo osób w Charkowie może funkcjonować tylko dzięki pomocy wolontariuszy. Tych jest jednak bardzo wielu i wciąż zgłaszają się nowi. Jestem zbudowany gotowością ludzi do wzajemnej pomocy – mówi ks. Wojciech Stasiewicz, kapłan pracujący w Charkowie.
Jak informuje, dziś właśnie do miasta dotarł transport z pomocą od Caritas Archidiecezji Lubelskiej, co jest tym bardziej istotne, że wczoraj skończyły się już dotychczasowe zapasy charkowskiej Caritas. Ks. Stasiewicz opowiada też, jak wielkie nadzieje mieszkańcy Charkowa ale i całej Ukrainy wiążą z planowanym na 25 marca przez papieża zawierzeniem Ukrainy i Rosji Matce Bożej.
>>> Polski ksiądz z Charkowa: do końca życia będę pamiętał każdy dzień wojny
Ponad połowa mieszkańców opuściła miasto
Ks. Wojciech Stasiewicz, kapłan z archidiecezji lubelskiej pracujący jako wikariusz parafii katedralnej w Charkowie i dyrektor Caritas Spes Charków opowiada, że każdej nocy w wielu częściach miasta i jego okolic dochodzi do wybuchów. Dziś np. w miejscowości Merefa, położonej ok. 30 km od Charkowa, która do tej pory wydawała się bardzo bezpieczna, zbombardowana została szkoła.
Jak ocenia kapłan, z liczącej ok. 1 700 000 mieszkańców społeczności Charkowa, miasto opuściło ok. miliona osób. Duża część z tych, co zostali to osoby starsze, emerycie, renciści, osoby niepełnosprawne i chore, które nie byłyby w stanie wyjechać.
– Wczoraj np. byłem u jednej rodziny. Mąż ma bardzo wysokie ciśnienie i problemy sercem. Nawet myśleli o tym, by opuścić miasto, ale doszli do wniosku, że nie przeżyją drogi – opowiada ks. Stasiewicz.
Wiele osób funkcjonuje tylko dzięki pomocy wolontariuszy
Zwraca uwagę, że choć infrastruktura w mieście w pewnym sensie funkcjonuje – sprzedawany jest chleb, otwarte są niektóre sklepy czy apteki – wiele z tych osób nie jest w stanie samodzielnie z tego korzystać. Nie mają samochodu, by pojechać kilka kilometrów do sklepu albo zwyczajnie, nie są w stanie samodzielnie wyjść z domu.
– Bardzo dużo jest takich osób, które mogą funkcjonować tylko i wyłącznie dzięki pomocy wolontariuszy. (My się np. szczególnie zajmujemy osobami niewidzącymi.) Całe szczęście wolontariuszy jest bardzo wielu. Można nawet powiedzieć, że to pewien fenomen. Cudowne jest to, że zgłasza się wiele osób, które wcześniej otrzymały jakąś pomoc. Przyjmują ją ze łzami w oczach a potem chcą okazać wdzięczność – mówi ks. Stasiewicz.
Grupa wolontariuszy współpracujących z charkowską Caritas liczy już kilkadziesiąt osób i wciąż rośnie. Powstaje też wiele spontanicznych grup wolontariackich, które np. zgłaszają się do Caritas, by potrzebne produkty rozwozić i przekazywać dalej.
Pan Bóg się troszczy
Jak dotąd charkowska Caritas dysponowała zapasami zgromadzonymi jeszcze przed wojną, również dzięki pomocy Kancelarii Prezydenta RP. Wszystkie produkty skończyły się wczoraj wieczorem. Tymczasem już dziś rano do Charkowa dotarł pierwszy tir z pomocą od Caritas Archidiecezji Lubelskiej. – Jak nie dostrzegać tego, że Pan Bóg się troszczy? – podkreśla ks. Stasiewicz. – Na dziś i na jutro wszystko mamy a jutro Pan Bóg przewidzi dla nas coś nowego – dodaje.
W transporcie z Lublina przyjechały artykuły spożywcze, woda, chemia, koce i śpiwory oraz lekarstwa. Nawiązując do rozmowy z kierowcą TIR -a ks. Stasiewicz zaznacza, ze logistyka jest bardzo utrudniona. Kierowca jeździ nocą, gdyż tak jest szybciej. Jest też niestety bardzo niebezpiecznie, podczas drogi widać i słychać wybuchy. Kierowcy jednak podejmują tę służbę, ze świadomością, jak jest ona ważna. Transport do Charkowa jest trzecim z kolei, który dotarł już z archidiecezji lubelskiej do ukraińskich miast. W niedzielę pierwszy transport dojechał do Kamieńskiego, w poniedziałek – do Zaporoża, do bp. Jana Sobiło, który udziela wsparcia wielu uchodźcom z Mariupola. – Bardzo wiele osób stamtąd zwraca się z prośbą o pomoc do Kościoła – mówi dyrektor charkowskiej Caritas.
Postawa papieża uskrzydla
– My wszyscy żyjemy nadzieją, że 25 marca papież zawierzy Ukrainę i Rosję Matce Bożej – zaznacza ks. Stasiewicz. – To jest ogromne wsparcie dla nas, nie tylko dla katolików. Każdy mieszkaniec Charkowa, każdy mieszkaniec Ukrainy wie o tym wydarzeniu. Wszyscy wiedza też, że mer Kliczko z Kijowa zaprosił papieża. Modlitwa Ojca Świętego, jego słowa – to nas bardzo uskrzydla – podkreśla kapłan.
– Wiadomo, że każdego dnia w Charkowie jest poważny ostrzał. Ale ludzie, choć czują smutek i dramat wojny, jakoś muszą w tym wszystkim żyć. Każdy się organizuje jak może. Jestem bardzo zbudowany, tym jak ludzie są gotowi, by sobie pomagać – mówi ks. Stasiewicz.
– Nikt już nie liczy, który to dzień trwa wojna, ale wszyscy żyją nadzieją, że się wkrótce skończy. Trzymamy się. Ludzie zbudowani są jednością narodu i tym, że wszyscy myśleli, że Ukraina się szybko podda a tymczasem trwamy i mamy ducha walki – dodaje. Dyrektor charkowskiej Caritas dementuje też wiadomości na temat rzekomego zbombardowania tamtejszej katedry katolickiej. Jak zaznacza, na początku wojny, w wyniku pobliskich wybuchów popękało kilka szyb a poza tym budynek nie ucierpiał.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |