fot. Tomasz Szafrański OMI

Kuba: Boże Narodzenie jest czasem szczególnej nostalgii [ROZMOWA]

O oszczędzaniu kawy, by była na Boże Narodzenie, samotnych wigiliach na Kubie, a także o meksykańskich posadas, z o. Tomaszem Szafrańskim OMI, proboszczem parafii i przełożonym misji na Kubie, rozmawia Anna Gorzelana.

Anna Gorzelana: Aktualnie pracuje Ojciec na Kubie, ale wcześniej posługiwał w Meksyku. Tam znanych jest wiele ciekawych świątecznych zwyczajów.

O. Tomasz Szafrański OMI – Szczególnie charakterystyczne dla Bożego Narodzenia w Meksyku jest tradycja zwana jako posadas. Od wczoraj, czyli zawsze od siedemnastego grudnia, zaczyna się bardzo ciekawy, radosny zwyczaj, łączący wiele ludzi – nie tylko dla dzieci. Na dziewięć dni przed Wigilią Bożego Narodzenia, symbolizujących dziewięć miesięcy, podczas których Maryja była w stanie błogosławionym, rozpoczynają się posadas, czyli „żywe szopki”. Forma świętowania różni się w zależności od regionu Meksyku.

fot. Tomasz Szafrański OMI

Uczestnicy dzielą się na dwie grupy: jedna pozostaje na zewnątrz budynku, odgrywając role Maryi i Józefa, a druga przebywa wewnątrz. Między grupami toczy się dialog w formie śpiewanej pastorałki. Postacie z zewnątrz proszą o schronienie i gościnę, podczas gdy osoby wewnątrz początkowo im odmawiają. Po kilku wymienionych zwrotkach drzwi zostają otwarte, a wszyscy wspólnie zasiadają do stołu, kontynuując świętowanie.

Na Kubie świętom Bożego Narodzenia również towarzyszą takie obchody?

– Tutaj nie spotkałem się z tym ciekawym zwyczajem. Na Kubie sytuacja trudna, bo ludzie starsi wspominają, jak to było wcześniej. Przez lata Wigilia, a i dni 30 i 31 grudnia były tutaj bardzo rodzinne. Wszyscy starali się, podobnie jak w Polsce, zjechać się do domu rodzinnego i wspólnie spędzić święta. Mieli swoje tradycje wigilijne, rodzinne potrawy na ten wieczór i radośnie śpiewając kolędy, cieszyli się, że są razem na święta Bożego Narodzenia.

Dużo się jednak zmieniło…

– Dzisiaj to jest bardzo trudne, bo sporo ludzi zostało samych, wyjechało z częścią rodziny z Kuby. Dzieci i wnuki są porozrzucane po całym świecie, gdzie żyją, mieszkają, mają „swoje życie”. Często ludzie starsi, schorowani, zostali tutaj sami. Czasem słyszę: „Ojcze, z krewnych, nie mam już tutaj nikogo”. Święta są tu pełne nostalgii, trochę niestety smutku, że najbliższej rodziny nie ma, a kiedyś w te dni zawsze było radosne, wspólne świętowanie.

fot. Tomasz Szafrański OMI

Czy w takim razie ludzie się inaczej łączą, aby spędzać ten wieczór z innymi, na przykład z sąsiadami?

– Jeśli jest zaufanie i bliskie więzi – to czasami łączą się z sąsiadami. My staramy się w parafiach w Boże Narodzenie oraz w Wigilię, w zależności od możliwości, zrobić poczęstunek, wspólne kolędowanie, dzielenie się. U mnie w parafii, podobnie jak w poprzednim roku, już od ponad miesiąca nie parzymy kawy w parafii, żeby nazbierać trochę tej kawy i aby było na kawę dla wszystkich, wspólnie do wypicia. To samo z cukrem i innymi produktami. Może ktoś w Polsce zrozumie, przypomni sobie trudne czasy. Tutaj nadal ludzie tak żyją, że wielu produktów podstawowych brakuje i żeby coś zorganizować na święta Bożego Narodzenia, to naprawdę się trzeba bardzo postarać i z trudem zorganizować, ale ludzie są później za to wdzięczni. Nawet, gdy nie mają przy sobie najbliższej rodziny, cieszą się ze spotkania między sobą, czując się jak w rodzinie. Jest radość, kolędowanie, chociaż też nostalgia.

Jakie tradycje na Kubie są pielęgnowane w związku z Bożym Narodzeniem?

– W Ameryce Łacińskiej nie ma, jak w Polsce, tradycyjnych potraw jedzonych wszędzie. Tutaj bardziej regionalnie na święta przygotowuje się to, w czym kucharka jest specjalistką. W tym aspekcie w Meksyku jest podobnie – nie ma specyficznych, tradycyjnych potraw na wigilijnym stole.

A czy znane jest obdarowywanie prezentami?

– W Ameryce Łacińskiej prezenty daje się w uroczystość Objawienia Pańskiego – w Święto Trzech Króli. To tradycja hiszpańska, która się rozlała w Ameryce Łacińskiej, wszyscy czekają na 6 stycznia, bo tradycyjnie Trzej Królowie – Magowie, przynoszą prezenty i dzieci też na nich czekają.

A czy na Kubie popularny jest „klimat świąt”, a z okresem Bożego Narodzenia związana jest mocna komercja, jak w Europie?

– Komercyjnie to tu prawie nic nie ma – często wręcz ludzie proszę, żeby ktoś im coś przysłał – bombki, światełka czy inne elementy świąteczne, żeby coś mieć. Na ulicach wielu dekoracji nie widać, czasami w domu jest choinka, w parafiach staramy się też zadbać o świąteczne ozdoby.

A czy odbywa się pasterka, a później „kolęda” – wizyta duszpasterska?

– Tu niestety nie ma tego zwyczaju, pasterka jest trudna do zrealizowania, bo mamy dużo problemów z prądem. Ludzie starsi, których jest tu większość, boją się już wieczorami chodzić przez nieoświetlone ulice, jest to też niebezpieczne, więc nabożeństwa bożonarodzeniowe organizujemy w czasie, w którym oni mogą spokojnie dotrzeć i wrócić do domu. Nie spotkałem się tutaj ze zwyczajem księży chodzących po kolędzie, ani też kolędników. Dzieci w parafiach przygotowują jasełka.

fot. Tomasz Szafrański OMI

Święta na Kubie znacząco różnią się od tych „polskich”.

– Dla nas, Polaków, zawsze jest pewien sentyment do świąt rodzinnych. Jako oblaci mieszkamy we wspólnotach międzynarodowych, więc mamy „mieszankę” w naszych wspólnotach. Każdy ma swoje zwyczaje, potrawy, smaki i tak dalej. Czasami się wspólnie spotkamy, każdy przygotuje coś swojego, ale to nadal nie jest taka tradycyjna wigilia.

Misjonarze oblaci Maryi Niepokalanej rozpoczęli pracę na Kubie 15 grudnia 1997 r., pierwsi misjonarze pochodzili z Meksyku i Haiti. Był to czas odwilży, kiedy prezydent Fidel Castro pozwolił grupie misjonarzy osiedlić się na wyspie, a jednocześnie efekt historycznej wizyty św. Jana Pawła II. Spośród wszystkich zgromadzeń zakonnych, najliczniejszy personel posłali oblaci. Pracę ewangelizacyjną koncentrują na dwóch międzynarodowych misjach: Los Palacios i La Habana de Este, a w sposób szczególny ukierunkowują ją na ubogich i najbardziej opuszczonych. Aktualnie na Kubie znajduje się dwóch oblatów z Polski. Jeden z nich, Tomasz Szafrański OMI, jest przełożonym misji na wyspie.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze