fot. James Kovin/unsplash

Łap wakacyjne wspomnienia [FELIETON]

Chcę zachęcić do wspomnień. Do utrwalania ich w głowie, a może i na papierze. Do szukania tych ulotnych momentów, chwil anegdot, które będą potem żyły z nami przez lata.  

Czasem myślami wracam do dawnych wakacji. Tych sprzed roku, dwóch, ale i sprzed dziesięciu, dwudziestu czy trzydziestu laty. Czasem są to wspomnienia wyraziste, czasem bardziej zamazane. Bywa że coś tam pamiętam, ale już do końca nie wiem, czy to się wydarzyło na pewno wtedy i w tamtym miejscu. A może w innym? Ale bardzo lubię te wakacyjne retrospekcje. To przypominanie sobie czasem nawet drobnych detali związanych z danym miejscem, wydarzeniem, może z jakąś osobą. Poniekąd jest to rodzaj treningu tak modnej dziś uważności (i to akurat dobra moda, bo ma wpływ na nasz dobrostan psychofizyczny), choć dotyczącej przeszłości. Retrospekcje, zwłaszcza przypominanie sobie tych dobrych, często beztroskich chwil, są dobre. Mówi się o byciu tu i teraz, że to jest ważne. I owszem, tak jest. Ale wyprawa w przeszłość i przypominanie sobie tego, co dobre, przyjemne, ciekawe, co nas zainteresowało – to fajna przygoda z samym sobą. 

>>> Letnie wieczory z dreszczykiem, czyli co warto teraz przeczytać

Czytaj Rusinka! 

Niektórzy z nas trzymają to wszystko w głowie. Inni takie wspomnienia przelewają na papier – i czasem wracają do nich właśnie poprzez lekturę. Sposób nie ma znaczenia – ważna jest przede wszystkim chęć zatrzymywania w sobie tego, co się fajnie kojarzy. Ostatnio w ręce wpadła mi książka Michała Rusinka pt. „Nadbagaż” (Wydawnictwo Znak). To zbiór felietonów, które sam autor nazywa „opowieściami podróżnymi”, pierwotnie opublikowane były na łamach miesięcznika „Twój Styl”. I właśnie te anegdotki Michała Rusinka tak cudownie oddają to, o czym już wcześniej pisałem. Tę potrzebę zachowania wspomnień z wypraw, podróży, wyjazdów. Potrzebę zachowania w pamięci tego, co nas zaskoczyło czy rozśmieszyło. Michał Rusinek ma dar opowiadania o takich sprawach w sposób lekki, przyjemny, żartobliwy i bardzo wciągający. Bo takie właśnie są historyjki, które przywołuje w „Nadbagażu”. W książce wyruszamy z nim w przeróżne rewiry znanego nam świata. Zachwycające, jak drobne szczegóły potrafi na trasie swoich podróży wytropić Michała Rusinek, a potem wokół nich zbudować narrację felietonu. Przewijają się w jego tekstach przeróżne osoby – to jednak z nimi swoje wspomnienia najbardziej wiąże Michał Rusinek. Miejsca są tu bardziej punktami zaczepienia. Co rusz pojawia się też Wisława Szymborska, czyli noblistka, której sekretarzem przez wiele lat był Rusinek. Widać, że była dla niego – i wciąż jest – ogromnym autorytetem. 

Michał Rusinek/Fot. Adrian Grycuk, CC BY-SA 3.0 pl, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=83069286

Tęsknota za Finlandią 

Sporo można się pośmiać, czytając felietony Michała Rusinka. Rozbawiło mnie choćby to, że w szkole średniej, z wymiany w Anglii, postanowił do domu przywieźć m.in. folię termokurczliwą. Wszak to był wówczas towar w Polsce raczej niedostępny, a Michał Rusinek okazał się zaradnym i praktycznym licealistą. I choć to przede wszystkim książka mająca charakter wspomnieniowy, to nie sposób nie docenić tez jej walorów edukacyjnych. Bo przecież te wszystkie opowieści (i zdjęcia, bo i trochę fotografii się tutaj znalazło) chcąc nie chcąc są też lekcją o geografii, kulturze, historii czy o zwyczajach. A przede wszystkim są sentymentalnym spojrzeniem na lata bardziej czy mniej minione – takim tytułowym nadbagażem, który z wiekiem każdy z nas nabywa i przetrzymuje w swojej głowie. Spróbujmy podejść do wspomnień z wyjazdów, podróży, wypraw tak jak podchodzi do nich Michał Rusinek. Wyłuskajmy to, co najcenniejsze, czego na pewno nie będziemy chcieli zapomnieć. Te retrospekcje budują przecież naszą tożsamość. Budują to, kim jesteśmy właśnie teraz. I naprawdę po latach warto sobie czasem westchnąć za tą wymianą z Wielką Brytanią czy za pierwszym wyjazdem zagranicznym, do Finlandii – jak robi to w zbiorze felietonów Michał Rusinek. Podróże bliższe i dalsze potraktujmy jak kopalnię dobrych wspomnień, które będą nam dawały dużo energii nawet wtedy, gdy będziemy musieli godzinami siedzieć przy biurku. A ile radości będziemy mieli, gdy takimi anegdotami siedzącymi nam w głowie będziemy mogli podzielić się z ważnymi dla nas ludźmi! A poza tym – czytajcie „Nadbagaż” Michała Rusinka (Wydawnictwo Znak). To dobra lektura na wakacje! 

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze