
fot. PAP/EPA/FABIO FRUSTACI
Leon XIV chce Kościoła, który stanie się bardziej sercem niż twierdzą [KOMENTARZ]
Nowy papież zapowiada pontyfikat miłości, jedności i braterstwa. Bez władzy, bez triumfu, bez murów.
W homilii podczas mszy inaugurującej pontyfikat, wygłoszonej 18 maja 2025 r., papież Leon XIV nie sięga po żadne gesty triumfu ani słowa władzy. Przeciwnie wręcz, staje przed światem z sercem pełnym nie tyle pewności, co wdzięczności i pokory. Jego przesłanie jest proste, niemodne i jak na czasy globalnego cynizmu wręcz rewolucyjne: kochać bardziej.
„Miłość i jedność” to dwa słowa, które pojawiają się w inaugurującej pontyfikat Leona XIV homilii kilkukrotnie, niemalże jak mantra, wokół której buduje się teologia nowego pontyfikatu. Papież nie mówi o naprawie struktur, nie ogłasza reform doktrynalnych, nie wskazuje palcem wrogów. Zamiast tego zaprasza do czegoś głębszego i bardziej radykalnego: do duchowego nawrócenia. W pełni. Do wspólnego podążania drogą miłości Boga, który nikogo nie wyklucza i nikogo nie pozostawia z tyłu.
>>> „La cumbia del Papa” – peruwiańska piosenka o papieżu hitem YouTube’a [TELEDYSK]
Nikogo przecież nie zaskakuje powrót do św. Augustyna, którego słynne zdanie o niespokojnym sercu, które spocznie dopiero w Bogu, otwiera homilię, sugerując, że nowy papież rozumie ludzką duszę jako przestrzeń tęsknoty. Nie oferuje więc systemu ani bezpieczeństwa – a obecność i relację. Pontyfikat Leona XIV może być więc próbą odpowiedzi nie tyle na pytania doktrynalne, ile egzystencjalne, które nurtują człowieka XXI wieku.

Przy tym wszystkim nie brakuje odważnej diagnozy rzeczywistości: świat zraniony przemocą, gospodarką marginalizującą ubogich, lękiem przed innością, potrzebuje Kościoła, który nie zamyka się w bastionie, lecz wychodzi, by dać smak jedności i pokoju. Nawet tam, gdzie dawno go brakuje. Papież mówi więc o chrześcijaństwie jako przestrzeni dla wszystkich ludzi dobrej woli: nie tylko dla „swoich”, lecz także dla tych, którzy „pielęgnują niepokój poszukiwania Boga”. To ekumenizm i dialog w najgłębszym sensie, duchowość soboru watykańskiego II przełożona na współczesny język i sytuację.
Homilia Leona XIV nie jest więc programem politycznym ani dokumentem strategicznym. To bardziej modlitwa niż manifest. A jednak w swojej swoistej miękkości ma moc, bo oparta jest na miłości bez rezerw, bez kalkulacji, bez odwetu. To miłość agape, której nowy papież nie tylko naucza, ale którą zdaje się po prostu żyć. Taka miłość nie podbija, ale przemienia. I jeśli rzeczywiście zdominuje ten pontyfikat, będziemy świadkami epoki, w której Kościół stanie się bardziej sercem niż twierdzą.
„Kościół Rzymu przewodniczy w miłości” – to zdanie, powtarzane przez papieży od czasów starożytnych, w ustach Leona XIV nabiera nowej świeżości. Można odnieść wrażenie, że nowy papież, niczym Piotr nad brzegiem jeziora, nie chce być wodzem, lecz chce być bratem. Nie prorokiem zagłady, lecz głosicielem pokoju. Nie sędzią, lecz sługą radości. Nie monarchą ale, jak sam powiedział, „żywym kamieniem” wspólnoty.
Taki obraz wyłania się z tej pierwszej homilii: papieża, który bardziej niż Benedykt XVI myśli jak Franciszek, ale mówi tonem własnym, pełnym wewnętrznego ciepła i pokory. Pontyfikat Leona XIV zapowiada się jako droga nie przez instytucję, ale przez serce. Brzmi naiwnie? Być może. Ale także Ewangelia, mówiona do rybaków i celnika, brzmiała kiedyś jak naiwna pieśń. A jednak zmieniła świat.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |