brewiarz

fot. cathopic

Liturgia godzin to nie audiobook. Czy można źle odmawiać brewiarz?

Z książki lub z aplikacji. Prywatnie lub we wspólnocie. Po cichu lub na głos. Sposobów odmawiania brewiarza jest kilka, ale czy wszystkie są dobre? I czy można traktować liturgię godzin jak audiobook?

Duchowni nie mają obowiązku codziennego celebrowania mszy świętej (choć jest to wprost zalecane w Kodeksie Prawa Kanonicznego), ale mają za to obowiązek codziennego odmawiania brewiarza. Dla jednych to rytm dnia i duchowy oddech, dla innych niezbyt atrakcyjne obciążenie. Jedni mocno angażują duszę i ciało w odmawianie liturgii godzin, a inni szukają mniej klasycznych form jego odmawiania.

Panie, otwórz wargi moje

Domine, labia mea aperies, et os meum annuntiabit laudem tuam [„Panie, otwórz wargi moje, a usta moje będą głosić Twoją chwałę”] – te słowa rozpoczynają liturgię godzin i przez wieki były rozumiane bardzo dosłownie. Duchowni, którzy odmawiali modlitwy kanoniczne, nie ograniczali się jedynie do ich cichego czytania, ale odmawiali modlitwę brewiarzową również ruchem warg odpowiadającym mowie. Tę praktykę nazywano labializacją i przez stulecia Kościół stał na stanowisku, że jest ona konieczna do spełnienia obowiązku brewiarza.

– Duchowny, który odmawiałby godziny kanoniczne wyłącznie w myśli, nie wypełniałby tego obowiązku i popełniałby grzech ciężki. Takie ujęcie znajdziemy u św. Alfonsa Marii Liguoriego, autorytetu w dziedzinie teologii moralnej, czy u św. Tomasza z Akwinu. Jednak zarzucanie im legalizmu byłoby niesprawiedliwe, bo doktorzy Kościoła podają bardzo konkretne argumenty za odmawianiem brewiarza nie tylko myślą, lecz i ustami – mówi ks. dr Mateusz Markiewicz, sekretarz generalny Instytutu Dobrego Pasterza, kanonista.

fot. PAP/EPA/ZOLTAN BALOGH

Liturgia godzin

Święty Tomasz rozróżnia modlitwę wspólnotową i indywidualną. Modlitwa wspólna to ta, która jest składana Bogu przez duchownych w imieniu całego ludu. Dlatego powinna być słyszalna dla tych, w imieniu których jest zanoszona – stąd potrzeba użycia głosu. Jej głosowy charakter, zdaniem św. Tomasza, służy trzem celom. Po pierwsze – zewnętrzne gesty wzmacniają wewnętrzne skupienie, po drugie – ciało oddaje Bogu należną chwałę, a po trzecie – wewnętrzna miłość wyraża się także na zewnątrz.

>>> Modlitwa brewiarzowa to nie obowiązek tylko pomoc [KOMENTARZ]

– Jako że brewiarz jest liturgią, to powinna ona angażować nie tylko duszę, lecz i ciało. Można powiedzieć, że sakrament święceń wprowadza wierzącego w szczególne zobowiązanie wysławiania Boga w sposób bardziej angażujący. Przez święcenia duchowny staje się sługą Kościoła i w jego imieniu wypełnia obowiązek kultu Bożego – mówi ks. Mateusz Markiewicz.

– Jeśli dziś mielibyśmy zachęcać do odmawiania brewiarza również przy ruchu ust (labializacji), to nie po to, by rodzić skrupuły i drobiazgowe przepisy, ale by zaprosić duchownych do całościowego zaangażowania w liturgię godzin. By oddać Bogu doskonały kult, prawdziwą liturgię. Labializacja przypomina, że „przez liturgię godzin kapłani użyczają głosu Kościołowi, który nieprzerwanie modli się w imieniu całej ludzkości, zjednoczony z Chrystusem, żyjącym zawsze, aby wstawiać się za nami (por. Hbr 7,25) – dodaje kanonista.

W stałym kontakcie z Bogiem

Liturgia godzin odmawiana jest o różnych porach dnia. Zaczyna się jutrznią o świcie, a kończy kompletą tuż przed pójściem spać. Odnajdywanie czasu na modlitwę w różnych porach dnia pozwala i niejako „wymusza” stały kontakt ze słowem Bożym. To praktyka, która zresztą jest obecna nie tylko w Kościele, ale także w innych religiach abrahamowych – w judaizmie i islamie.

Dzisiaj duchowni (nawet zakonni) coraz rzadziej odmawiają brewiarz wspólnotowo. Rzadziej też odmawiają go na głos. Często korzystają z aplikacji w telefonie – także w tej wersji, która nie tylko wyświetla tekst hymnów i psalmów, ale również je odczytuje. Mogłoby się wydawać, że brewiarz zamienia się zatem w odsłuchiwanie audiobooka, a nie w liturgię, która angażowałaby nie tylko duszę i umysł, ale również i ciało. Ale zdaniem o. Dominika Dubiela SJ sprawa nie jest tak oczywista.

– Bardzo lubię odmawiać brewiarz z książki. Jest to jakby nie było księga liturgiczna. Ona pomaga skupić uwagę na tym, że rzeczywiście wschodzę teraz w liturgię. Nie w jakąkolwiek modlitwę, tylko właśnie w liturgię, czyli oficjalny kult Kościoła. Nawet jeśli odmawiam go sam, to de facto odmawiam go we wspólnocie ze wszystkimi, którzy brewiarz także odmawiają – zaznacza jezuita.

fot. PAP/EPA/Riccardo Antimiani

Jednocześnie zauważa, że nie jest to jedyna słuszna droga wypełniania kapłańskiego obowiązku.

– Lubię także niektóre wersje brewiarza, które są nagrane. Odsłuchując je, także włączam się w tę modlitwę. To może być jakiś element wytchnienia dla tych, którzy na co dzień dużo czytają. Wielu jest księży, którzy pracują akademicko, intelektualnie, więc forma słuchania, a nie czytania, będzie dla nich pewnie lepsza ze względu na odejście od tej formy, która jest ich pracą. Wzrok wówczas odpoczywa. Ważny jest tu jednak czynnik ludzki. Do pomysłu generowania tekstów liturgicznych przez sztuczną inteligencję mam ambiwalentny stosunek – podkreśla ojciec Dubiel.

>>> Brewiarz nie tylko dla księży. Jak modlić się liturgią godzin?

Większość księży, których pytałem o opinię na temat formy odmawiania brewiarza zwracała uwagę na aspekt praktyczny. W tym przypadku wiele zalet mają smartfony czy czytniki cyfrowe.

– Odmawianie z Kindla czy ze smartfona jest bardzo praktyczne. Można powiększyć czcionkę i telefon mam prawie zawsze przy sobie. W podróży to ważny argument – zauważa ojciec Dubiel.

Nie obowiązek, a pomoc duchowa

„Ten lud czci Mnie wargami, lecz sercem swym daleko jest ode Mnie” (Mt 7, 60) – upominał faryzeuszów i uczonych w Piśmie sam Chrystus. Nie chodzi więc o to, aby sprowadzać duchową wartość odmawianego brewiarza do formy, jaką przybiera, a nie zwracać uwagi na swoją życiową postawę. Ale warto z pewnością zastanowić się, która z form jest bardziej pomocna dla życia duchowego. To pewnie kwestia indywidualna, na którą składa się wiele czynników. Bo osobie, która jest zbytnio przywiązana do smartfona i kompulsywnie sprawdza powiadomienia z aplikacji brewiarz w formie tradycyjnej powinien jawić się jako ratunek przed przebodźcowaniem. Ograniczanie czasu przed ekranami zawsze wychodzi na dobre, zwłaszcza jeśli dotyczy sfery modlitwy. Może jest też tak, że warto w tej kwestii zaufać tradycji Kościoła i świętym, którzy w odmawianiu brewiarza na głos widzieli sens. Nie rygoryzm i przywiązanie do szczegółów, ale sens duchowy.

Duchowni różnie patrzą na formę odmawiania brewiarza. Ale co do jednego są zgodni – warto podchodzić do liturgii godzin z uwagą i powagą. Nie tylko po to, by wypełnić obowiązek, ale by budować żywą relację z Bogiem. Bo im bliżej Boga, tym bliżej siebie nawzajem.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze