fot. Mazur Large

Mam problem. Z Maryją

Macie tak, że trudno Wam się modlić za wstawiennictwem Matki Bożej? Że do końca nie wiecie, po co ją włączyć w modlitwę? Jeśli tak – to witajcie – nie jesteście sami!

W dzieciństwie nie miałem problemów z Maryją. Dla dziecka matka jest bardzo ważną figurą – i często potrafimy nasze uczucia do ludzkich matek przełożyć też na Maryję. W wielu parafiach do dziś dzieci spotykają się w październiku na specjalnie dla nich zorganizowanym różańcu, w grudniu biegają z lampionami na roraty, a w maju na nabożeństwa majowe (choć na te dzieci chyba chodzą najrzadziej). Dla najmłodszych duchowość maryjna jest dość naturalna. Potrzebują matczynej opieki. Problem może powstać później.

Jedna z nas

Trójca Święta – Bóg Ojciec, Syn Boży i Duch Święty. Nie ma w niej Maryi, choć niektórzy mają problem ze składem Trójcy i potrafią Maryję do niej zakwalifikować. Maryja nie jest Bogiem, jest tylko i aż człowiekiem, jest jedną z nas. Różni się od nas swoją doskonałą wolą – nie popełniła grzechu. Ale nie z powodu jakichś czarów i uroków – po prostu nie chciała zgrzeszyć. Zbawienie to dar od Boga. I chyba dlatego moja duchowość w pewnym momencie zaczęła skupiać się na Trójcy Świętej. Maryja poszła w odstawkę. Cukierkowata, ludowa pobożność maryjna była zwyczajnie nieatrakcyjna dla dorastającego chłopaka czy młodego mężczyzny. Trudno było mi się odnaleźć w tej wrażliwości, czasem nawet w ckliwości. Aż w pewnym momencie zauważyłem, że w mojej duchowości Maryja właściwie nie funkcjonuje – poza wspomnieniami liturgicznymi czy fragmentami w Piśmie Świętym. Nawet różaniec – modlitwę maryjną – odmawiałem bez zwracania się do Maryi.

fot. pixabay.com

Odkryć Maryję na nowo

Tak można żyć latami. Być obok Matki Bożej. Maryja swoje, ja swoje. Da się prowadzić naprawdę zaangażowane życie duchowe bez Maryi. Ale jednocześnie człowiekowi towarzyszy świadomość, że ma z Matka Bożą problem, że coś jest nie tak. Nie wie, jak Ją duchowo traktować. A taki kłopot chyba najlepiej świadczy o tym, że – wbrew pozorom – Maryja wcale nie jest komuś obojętna. Po prostu nie wiemy, jak sobie z Nią poradzić, jaką nadać Jej nową rolę w życiu duchowym. I nagle do człowieka po trzydziestce potrafi przyjść zaskakująca myśl: wcale nie mam nadawać Maryi nowej roli w moim życiu! Ale mam jej przywrócić rolę, którą kiedyś w nim odgrywała. Mam ją na nowo odkryć jako Matkę.

Przewodniczka

Człowiek dorosły różni się od dziecka. I to nowe odkrycie Maryi jako matki nie oznacza powrotu do dzieciństwa. Owszem, mamy być dla niej dziećmi. Ale dziećmi w swoim tu i teraz. Z perspektywy czasu nasza dziecięca duchowość maryjna może wydawać się nawet infantylna (ale taka nie była, to tylko głupie dorosłe spojrzenie na czas dziecięcy), nie mamy jej jednak kopiować. Mamy stworzyć relację dorosłego syna czy córki z matką. Ona ma być naszą przewodniczką. Maryja wskazuje nam zawsze na najważniejszy cel – na Jezusa. I dlatego mamy Jej zawierzać swoje życie – bo Ona zrobi wszystko, żeby nasze wybory były ukierunkowane na Boga. Ona chce nas zwyczajnie przytulić, otrzeć nasze łzy i być przy nas, gdy jest nam trudno.

Fot. pixabay

Pomiędzy

Nie mogę powiedzieć, że już nie mam problemu z Maryją. Ale nie mogę też powiedzieć, że go mam. Jestem na etapie budowania relacji na nowo. I muszę przyznać, że to bardzo wartościowy czas. Człowiek odkrywa to, co kiedyś budowało jego świat, jego duchowość, i się tym zwyczajnie cieszy. Korzysta z własnej przeszłości, budując swoją przyszłość. Po latach w tym roku wróciłem na nabożeństwa majowe. Jeszcze niedawno męczyłbym się na nich, tymczasem teraz odkrywam ich piękno i jest mi podczas tej modlitwy zwyczajnie dobrze, błogo. Coraz mocniej odrywam obecność Maryi w Kościele. A jest Jej naprawdę wiele. Zwróćcie uwagę, przy jak wielu naszych kościołach są groty czy kaplice maryjne. To świadczy o naszej tęsknocie za Nią. Można podejść i przez chwilę po prostu porozmawiać z Mamą.

W objęciach Mamy

Z Maryją można mieć problem. Nasza duchowość zmienia się i nie zawsze musi być nam „po drodze” z Maryją. Ale myślę, że w historii każdego przychodzi w końcu moment na powrót do Maryi. To jak z buntem nastolatka. Trzeba się wyszumieć, zanegować cały świat – a potem wrócić w objęcia matki. Tego wszystkim życzę – właśnie z okazji Dnia Matki!

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze