Marcin Wrzos OMI: 21.37, geje tańczą poloneza, gombrowiczowa gęba i światy równoległe
Niniejszy felieton jest odpowiedzią na tekst „Gazety Wyborczej”, który polemizował z artykułem opublikowanym na naszym portalu.
Polonez zatańczony na ul. Półwiejskiej przez osoby LGBT+ miał „zaboleć” naczelnego „Misyjnych Dróg” i misyjne.pl – przeczytałem w poniedziałek w internecie, a później w poznańskim wydaniu papierowym „Wyborczej”.
Nie zabolał, bo przecież nie o tym pisałem w oryginalnym tekście, natomiast red. Piotr Żytnicki, dopowiadając to, co nie zostało przeze mnie napisane, chciał być może ukazać kolejnego rzekomo homofobicznego duchownego. Polonez mnie nie zabolał, natomiast zdziwiło mnie, że godz. 21.37, będącej pewnym kluczem kulturowym [to godzina, o której zmarł papież Jan Paweł II – red.], została tak, a nie inaczej przez organizatorów „Poznań Pride Week” wykorzystana. Martwi, że gombrowiczowska „gęba”, tym razem homofoba, została z taką łatwością przytwierdzona do kolejnego duchownego. Tym bardziej że homofobia rozumiana jako zjawisko prześladowania jest sprzeczna z istotą chrześcijaństwa i miłością bliźniego. Jak mawiał Witold Gombrowicz w „Ferdydurke” – „nie ma ucieczki przed gębą, jak tylko w inną gębę”. Zdejmijmy sobie przytwierdzone gombrowiczowe „gęby”. Może nie jest za późno?
>>> Marcin Wrzos OMI: 21.37, czyli niepotrzebna poznańska prowokacja środowiska LGBT+
Dialogowi trzeba pomóc
W tekście w istocie chodziło o dialog, którym się zajmuję na co dzień i który uważam za ważny w życiu i o to, że tego typu zachowania jak rozpoczynanie poloneza o 21.37 w nim nie pomagają. I nie chodzi o to, że nie można tańczyć o 21.37, ale po co? Nie ma do dyspozycji innej godziny i minuty w ciągu całej doby? Od kilkunastu lat prowadzę dialog z przedstawicielami islamu i judaizmu w Poznaniu, wydaję kalendarz międzyreligijny i wiem, że takie wydarzenia w dialogu nie pomagają, a wręcz przeszkadzają. Chciałbym, i to przecież nieraz robię, zasiąść przy stole i rozmawiać. Są tematy, które mogą nas łączyć, np. wrażliwość na człowieka wykluczonego, ochrona środowiska. Gdy zajrzymy do klasyki dialogu międzyreligijnego, który jest mi bliski, istnieje jedna z jego form nazywana „dialogiem życia”.
Oczywiście nie porównuję świata LGBT+ do religii, niemniej jest to jednak szczególny rodzaj dialogu, niewymagający studiów ani spektakularnych działań, który jest nam konieczny w każdym przypadku istotnych różnic w rozumieniu świata. Jest on prowadzony przez ludzi różnych religii, światopoglądów, w ich środowiskach zamieszkania, opierający się na sąsiedzkich spotkaniach i wspólnym dzieleniu trosk i radości codziennego życia. Nie ogranicza się do wąskiego grona osób zaangażowanych, ale obejmuje całe społeczności. Mam wrażenie, że jest on możliwy, a fakt poloneza, o którym pisałem, z najważniejszym pytaniem tekstu: po co to robić? – w tym przeszkadza. Rzeczy, które nas dzielą, jest aż nadto, po co szukać nowych.
Redaktor Żytnicki pisze o wypowiedziach abp. Marka Jędraszewskiego i ks. Leszka Woźnicy – zarzucając, że informowaliśmy o tym na naszym portalu misyjne.pl, ale nie potępialiśmy, natomiast jednocześnie pochwala wandalizm, też w ujęciu kulturowym, niszczenia kościołów, obrzucania jajkami, przerywanie nabożeństw. Było wiele innych wydarzeń, które można by było przytaczać. Przywoływanie kontekstu innych wydarzeń, niedotyczących „Poznań Pride Week”, o którym pisałem, zamazuje obraz faktu, który miał miejsce.
Dziennikarz, dla mnie, jest przede wszystkim człowiekiem, który informuje, a jeśli komentuje, prowadzi swoją narrację, to uprzedza czytelników, że jest to felieton, opisanie świata, na który patrzy własnymi oczyma, przez pryzmat doświadczeń życia, historii. Redaktor Żytnicki nie zadzwonił i nie dopytał, a szkoda. W tekście, do którego odnosił się Redaktor „Gazety Wyborczej”, nie było słowa o prześladowaniu chrześcijan, a On je włożył w moje usta i bardzo dobrze warsztatowo wykorzystał, korzystając z idei programowej portalu wpisanej na stronie.
Budujmy pomosty i szukajmy rozmowy
Redaktor Żytnicki mówi, że bardziej można w Polsce dostać w twarz nie za krzyżyk na szyi, lecz za kolorowe włosy i tęczową flagę. Dopowiem, że można dostać i za koloratkę, sutannę, być wyzwanym od najgorszych, można dostać za niepopieranie strajku kobiet i trzymanie się zasad chrześcijańskich w klasie i być skazanym na ostracyzm, można dostać za nie taki kolor skóry czy religię. Mam czasem wrażenie, że żyjemy w równoległych światach, że już nie ma pomostów pomiędzy nimi. W jednym świecie jego uczestnikom wydaje się, że jest tak, a nie inaczej i tylko oni obrywają, w drugim podobnie. A w świecie rozumianym jako ogół występuje zjawisko jedno i drugie. Co zrobić, żeby zmniejszać skalę tych zjawisk?
>>> Papież do duszpasterza osób LGBT: Bóg jest blisko wszystkich
Nie uważam, żeby sposobem były radosne tańce o 21.37. Nie jest też chyba rozwiązaniem zbyt łatwe szafowanie słowem „homofob” w odpowiedzi na krytyczną refleksję oraz usprawiedliwianie wszelkich pomysłów wyłącznie podkreślaniem fajnej i radosnej atmosfery, która towarzyszyła ich realizacji. Trzeba jednak o wiele więcej wysiłku, żeby próbować budować pomosty rozmowy i poszukiwań wzajemnego zrozumienia, zamiast niszczyć cokolwiek, co z nich jeszcze zostało. Lubię książki Michela Houellebecqa, najsłynniejszego żyjącego francuskiego pisarza, kontestatora i uważnego krytyka kultury zachodniej. Houellebecq daje bardzo cierpką diagnozę rzeczywistości i pyta: Jaka będzie przyszłość? Co dalej? Podobnie zresztą pytał papież Franciszek w Parlamencie Europejskim (2014 r.), gdy zdefiniował Europę jako bezpłodną staruszkę. Ten sam papież mówi o tym, używając języka inkluzywnego (2020 r.), że „Nie jest dobrze przywiązywać większe znaczenie do przymiotnika „homoseksualny” niż do rzeczownika „osoba”.
Spotkajmy się w realu i w mediach jako przede wszystkim „osoby”, a nie tylko jako przymiotniki. Zapraszam Wszystkich do Kościoła.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |