
fot. Anna Gorzelana
Matka Boża w kimono i Jezus w stajence, która jest igloo [FELIETON]
Niedawno przy szczególnie turystycznym kościele w wielokulturowej stolicy europejskiej dostrzegłam możliwość kupienia przepięknych szopek. Kwiecień i szopki bożonarodzeniowe? Różnorodność przedstawień Świętej Rodziny w wielu kontekstach kulturowych zdumiewa, zachwyca, a przede wszystkim daje do myślenia.
W racjonalnych czasach ekspresowych wyszukiwarek internetowych i AI, która w kilka sekund opisze nam kontekst historyczny, społeczny (i wszelaki, jaki tylko potrzebujemy) tożsamości Świętej Rodziny, możemy dziwić się przedstawieniom, które wyraźnie odbiegają od historycznej rzeczywistości narodzin Jezusa.
Ale przecież każdy ma swoje doświadczenie rodziny, swoje wyobrażenie świętości, a także swoją perspektywę wymarzonej Świętej Rodziny. Szczególnie przypomina mi o tym maryjny maj, w którym miliony osób poprzez litanie, pieśni i inne modlitwy uciekają się do Rodzicielki, ale myśląc o Matce Bożej, mają przed oczyma przeróżne jej przedstawienia.

„Matka to przecież, czyli polska”
Nie od dziś mamy w Polsce z mariologią ludową pewien problem. Myślę, że trafnie odzwierciedla to kultowa scena w serialu „Ranczo”. Krótki dialog z odcinka pt.: „Sztormy emocjonalne” (Sezon 4, odc. 2), przedstawia załamanego niskim poziomem wiedzy religijnej parafian księdza wikarego, który spotyka inteligentną Solejukową, pytając z nadzieją, jakiej narodowości jest Matka Boska?
„– Dziwne pytanie ksiądz zadaje… No nasza matka to przecież, czyli polska” – tłumaczy
„oczywistą oczywistość” bohaterka. Gdy zdziwiony ksiądz dopytuje, dlaczego ona tak twierdzi, kobieta wyjaśnia: „– No przecież „Matka Boska Częstochowska”, a Częstochowa gdzie leży? To chyba nie we Francji…” Podobnie wyjaśnia narodowość Pana Jezusa i choć domniemywam, że dziś w większości Polski poziom wiedzy w tym zakresie jest wyższy, nasze wyobrażenia zbliżone do tego, co nam znane i bliskie, jest chyba nieustanne.

Kuzynki z Lichenia i Kodnia
Czasem trudno katolikom się odnaleźć w różnorodnych ścieżkach maryjnych. Sprawy nie ułatwiają nabożeństwa, czasem przybiera ona postać jakby konkurencji między… Maryjami? Wpływają na to również niefortunne określenia, jak np. podczas peregrynacji obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej pewien kustosz maryjnego sanktuarium oznajmił: „Matka Boża wita kuzynkę z Częstochowy”.
Maryja z Guadalupe nie wygląda jak Maryja z Lourdes. A Maryja z Częstochowy – z ranami na twarzy i ciemną karnacją – nie przypomina delikatnej Pani z Medjugorie. Ale przecież każda z nich mówi: „Oto Matka twoja”. I każda przychodzi do swojego ludu tak, jak on potrafi ją przyjąć. W języku znaków, twarzy, kolorów, który jest mu bliski.

Potrzeba bliskości
W maju szczególnie myślę o tych naszych wyobrażeniach Maryi. Czasem ukazują ją jako niebieskooką blondynkę, tymczasem Innuici myślą o skośnookiej Świętej Rodzinie, która mieszka w igloo. Każdy chce uczynić Matkę – swoją i tę wielość przedstawień odczytuję jako niesamowite bogactwo. Wiara naprawdę przenika kultury i my jesteśmy zaproszeni do tego, by każdy mógł odnaleźć się w historii zbawienia. Bo przecież nie jesteśmy tacy sami – i Bóg o tym wie.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |