Fot. PAP/Grzegorz Momot

Meteorolog: my, ludzie, mamy wpływ na klimat, ale dobrze, że nie możemy wpływać na pogodę

W atmosferze Ziemi gromadzi się energia zdolna zatapiać miasta, zrównywać budynki z ziemią, zrzucać na każdy metr kwadratowy hektolitry wody. Choć kontrolowanie pogody może się wydawać kuszące – dobrze, że ludzie tego nie umieją. Taka władza mogłaby być używana nieodpowiednio – powiedział PAP meteorolog dr Dariusz Baranowski.

„Za sprawą działań człowieka rośnie średnia globalna temperatura Ziemi. My, ludzie, mamy więc wpływ na zachodzące obecnie zmiany klimatu. Cieszę się jednak, że nie mamy wpływu na pogodę w skali globalnej. To by było pole do ogromnych nadużyć. Moim zdaniem taka wiedza mogłaby być wykorzystywana nieodpowiednio” – ocenił w rozmowie z PAP meteorolog tropikalny, dr Dariusz Baranowski z Instytutu Geofizyki PAN.

Dodał, że lokalnie działania zmierzające do kontroli pogody są prowadzone. Np. w Izraelu czy innych obszarach półpustynnych dość regularnie próbuje się wywoływać opady, ale na konkretnym, stosunkowo niewielkim obszarze. Nie ma to jednak istotnego wpływu na pogodę w większej skali. A jego zdaniem taka władza mogłaby prowadzić do zwiększania nierówności między różnymi grupami ludzi.

Na razie jednak ludzie stają się coraz lepsi w rozumieniu zjawisk pogodowych i w prognozowaniu ich przebiegu. Badacz na przykładzie huraganów – czyli cyklonów tropikalnych, takich jak Milton – tłumaczy, skąd się bierze ogromna, niekontrolowana energia w atmosferze i jak trudno nad nią zapanować.

HURAGAN JAKO SILNIK PAROWY

Huragan, czy też inaczej cyklon tropikalny albo tajfun – powstaje w tropikach, nad powierzchnią morza lub oceanu. Jego czas życia to kilka-kilkanaście dni, a rozmiar to setki czy tysiące kilometrów.

„Huragan działa na podobnej zasadzie, co silnik parowy, a dokładniej – silnik Carnota. Jego paliwem jest woda parująca z oceanu” – tłumaczy dr Baranowski. Kiedy cyklon nie ma dostępu do morza – wyjdzie na ląd – wówczas traci swoje paliwo i wytraca energię.

fot. PAP/Adam Warżawa

„Energia bierze się z przemian fazowych (stanu skupienia) wody. W procesie parowania energia pobierana jest z powierzchni oceanu i przekazywana do atmosfery w postaci ciepła utajonego zawartego w parze wodnej. Im większe parowanie, tym więcej energii. Z kolei w procesie formowania chmur para wodna jest skraplana i oddaje energię otoczeniu, czyli atmosferze. Sprawność cyklu Carnota jest zależna od różnicy temperatur pomiędzy miejscem pobrania energii (powierzchnia oceanu) a miejscem jej oddania (atmosfera). Zatem im wyżej nastąpi skroplenie pary wodnej, tym większa jest wyzwolona energia. Przy odpowiednich warunkach oddawanie energii może mieć miejsce w bardzo wysokich, zimnych warstwach troposfery” – wyjaśnia badacz.

W tropikach troposfera sięga bardzo wysoko i para wodna może docierać do rejonów, gdzie temperatura wynosi minus 60 czy nawet minus 80 stopni C. Jeśli więc ocean ma temperaturę 30 stopni Celsjusza, to różnica wynieść może np. 110 stopni C. W Polsce, gdzie morza są chłodniejsze, a troposfera nie sięga tak wysoko – różnice temperatur są mniejsze i wynoszą np. 80 stopni. „Silnik parowy” jest więc o wiele mniej sprawny. Wystarczy na uformowanie się burzy, ale nie cyklonu.

Kontrolowanie siły huraganu mogłoby się wydawać kuszące – chociażby po to, by uchronić obywateli, ale na razie nic nie wskazuje na to, że będziemy w stanie to zrobić. Dr Baranowski przypomniał, że były już próby okiełznania huraganów, ale spełzły na niczym. Badacze zasiewali chmury wokół cyklonu, próbując wywołać poza jego centrum opady, aby odebrać mu siłę napędową. Nic to jednak nie dawało. W ten sposób powielano tylko mechanizmy, które – jak już wiemy – i tak w huraganach zachodzą. „Chodzi o proces wymiany oka cyklonu” – opowiada naukowiec.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze