Metropolici na Wielkanoc: konieczne świadectwo zmartwychwstania
Na konieczność świadectwa wobec dzisiejszego świata o zmartwychwstaniu Pana oraz konsekwentne przekładanie się wiary na wartości i postępowanie wskazywali polscy metropolici w wielkanocnych homiliach.
>>> Papież w wielkanocnym orędziu: pamiętajmy o nieskończonej miłości Boga do każdego z nas
Czym jest Zmartwychwstanie
Kard. Grzegorz Ryś, odnosząc się do Ewangelii św. Jana o Apostołach przy grobie Zmartwychwstałego, tłumaczył znaczenie prawdziwej wiary paschalnej.
– Co to znaczy, że Jezus zmartwychwstał? Odpowiedź Jana jest taka: „wierzyć w zmartwychwstanie Pana, to uwierzyć w to, co o Nim mówią pisma”. (…) Wreszcie rozumie, co pisma mówią o powstaniu z martwych Jezusa Chrystusa. Rozumie i wierzy pismom. Wierzyć dzisiaj w zmartwychwstanie, to uwierzyć w to, co na temat zmartwychwstania Mesjasza ogłaszają nam pisma święte” – mówił.
Odnosząc się do tekstów o prawdziwej wierze wielkanocnej, łódzki metropolita wskazał na Księgi proroków Ozeasza i Jonasza: „Ozeasz zapowiadał zmartwychwstanie Pana, ale w kluczu, że Jego zmartwychwstanie wszystkich nas dźwignie z grobu. Nie mogę powiedzieć o sobie, że wierzę w zmartwychwstanie Jezusa, jeśli mam zamiar trwać w śmierci”.
– Zmartwychwstanie to nie jest reanimacja, powrót do życia na chwilę, na 5, 10, 20 lat. Zmartwychwstanie to wejście w inne życie, życie Boże. Tu chodzi o jakość życia. Nie o to, że możesz szczęśliwie się poruszać, mając 100 lat albo więcej, ale że możesz kochać, wybaczać i być miłosiernym jak Bóg! – podsumował hierarcha.
Miłość świadectwem wiary
Metropolita gdański, nawiązując do dzisiejszej Ewangelii, zwrócił uwagę na rolę kobiet w zwiastowaniu zmartwychwstania:
„Wydawać by się mogło, że pierwsze świadectwo o zmartwychwstaniu Pana powinno pochodzić od któregoś z uczniów Jezusa – Piotra, Jana, a może Filipa, który pierwszy rozpoznał w Jezusie Mesjasza. A tymczasem nie. Jezus Chrystus lubi zaskakiwać i do przekazania ważnych treści posługiwać się osobami nie z tak zwanych pierwszych stron gazet, lecz osobami niepozornymi, niemającymi wiele do powiedzenia, prostymi. Pokazał to wielokrotnie”.
Abp Wojda zaznaczył, że pośpiech i trud Marii Magdaleny, a przede wszystkim miłość do Chrystusa, zostają wynagrodzone: „Zmartwychwstały Chrystus nie potrzebuje już namaszczenia, ale pełnego miłości serca. Dokładnie takiego, jakie było serce Marii Magdaleny, wrażliwego na ludzką biedę, na cierpienie, na niesprawiedliwość. Takie gesty nie pozostają przez Jezusa niezauważone. Wręcz przeciwnie. Te gesty, nawet małe, prozaiczne, ale z miłości, stają się wielkie i zostają przez Niego obficie wynagrodzone”.
– Miłość Marii Magdaleny, jak wcześniej Weroniki w czasie drogi krzyżowej, Szymona Cyrenejczyka przy dźwiganiu krzyża czy współczującego na krzyżu łotra, są gestami, które mają moc przemiany ludzkiego sumienia i rozpalenia ognia miłości i wiary również w sercach innych. To one są w stanie przemieniać dzisiejszy świat, to one przypominają, że w ludzkim sercu jest pragnienie Boga i pragnienie zbawienia, to one przypominają, że człowiek jest stworzony do wyższych rzeczy, a nie tylko do szarego egzystowania na ziemi – tłumaczył abp Wojda.
Trzeba świadectwa o Zmartwychwstałym
– Wydaje się, że dziś, ponad dwa tysiące lat po tym najważniejszym wydarzeniu w historii świata, czyli śmierci na krzyżu i zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa, co nadało historii nowy bieg, tych ludzi, którzy nie znają Pisma, nie wiedzą, o co chodzi, nie jest mniej, a można mieć wrażenie, że więcej – mówił kard. Kazimierz Nycz.
Hierarcha podzielił się osobistym świadectwem z wczorajszej procesji rezurekcyjnej z warszawskiej archikatedry na rynek i plac zamkowy. „Miałem okazję modlić się i śpiewać ze wszystkimi, ale też patrzyłem na reakcje ludzi na trasie, w ogródkach restauracji. I to jest oczywiście ich prawo, by zwłaszcza przy tak dobrej pogodzie inaczej niż my spędzać czas. Chodzi jednak o to, że szliśmy jako wierzący w Zmartwychwstałego, śpiewaliśmy radosne pieśni, szli świadkowie z Drogi Neokatechumenalnej po latach na Drodze… Reakcja ludzi była generalnie pozytywna, jakieś życzliwe wyciszenie rozmów, obserwowanie z ciekawością, widoczne pytania, co to jest. A czasem dwuznaczne uśmiechy. I pomyślałem, jak bardzo dziś jest potrzebne takie świadectwo wiary w Chrystusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego. Bo to fundament naszej wiary” – mówił, przywołując słowa św. Pawła: jeżeli Chrystus nie zmartwychwstał, daremna nasza wiara.
– Kiedy zaczynałem posługę biskupią, wydawało mi się, że świadków Chrystusa zmartwychwstałego jest wielu, a w niektórych środowiskach i parafiach myśleliśmy nawet, że większość. To było widać właśnie w święta wielkanocne, w niedzielne Msze. Dziś wydaje się, że tych, którzy dotąd nie znają Pism, jest więcej. Dlatego świadectwo zmartwychwstania jest dziś tak ważne, byśmy jako grono trwających w Kościele, wierzących w Chrystusa zmartwychwstałego, wynosili tę wiarę na zewnątrz, dawali świadectwo, nie tylko słowem, ale i hierarchią wartości – zachęcał warszawski metropolita.
Wiara a społeczne decyzje
Kard. Nycz, nawiązując do aktualnych dyskusji świecie i w Polsce, zauważył, że często preferowane są „takie wartości, takie sposoby urządzania sobie życia, takie sposoby rozumienia postępu, do których jako chrześcijanie powinniśmy mieć spore wątpliwości, bo nie mają wiele wspólnego z tym, co jest w górze. Bo jeżeli słyszymy zewsząd, że wreszcie dochodzimy do standardów nowoczesności, i mówi się to w kontekście tego, że człowiekowi daje się prawo do decydowania o życiu ludzkim, zabieramy Bogu podstawowe prawa. Siebie stawiamy w miejscu Boga, jakbyśmy byli stwórcami. W takim momencie każdy chrześcijanin musi powiedzieć, że nawet jeśli mnie nazwą zacofanym, takiej nowoczesności nie chcę”.
Oprócz kwestii ochrony życia od poczęcia do naturalnej śmierci, kard. Nycz przywołał także dyskusje o próbach redefiniowania małżeństwa i rodziny i podkreślił, że nie tylko wiara wymaga opowiedzenia się po odpowiedniej stronie, ale i sam rozsądek.
„Żyjemy w czasie, kiedy świadectwo tej grupki ludzi wierzących w Chrystusa staje się czymś podstawowym” – stwierdził.
Zdaniem metropolity białostockiego abp. Guzdka to lęk często sprawia, że „człowiek porzuca bliskie mu ideały, nie dochowuje złożonej przysięgi, a nawet posuwa się do zdrady najbliższych i zaparcia się Boga”. Zauważył też, że „wielu szlachetnych ludzi pod presją przełożonych lub środowiska łamie swoje sumienie i zgadza się na łamanie moralnych kręgosłupów swoich podwładnych”. Niektórzy zaś, podszyci strachem o utratę stanowiska – podobnie jak Piłat, wydają niesprawiedliwe wyroki, wykonując polecenia swoich mocodawców.
„Potrzebujemy dziś ludzi wolnych od lęku; mających siłę, by upomnieć się o poszanowanie podstawowych praw człowieka, w tym prawa do życia nienarodzonych i osób w jesieni życia, zwłaszcza chorych i opuszczonych. Ważne jest także poszanowanie sumienia każdego człowieka i obrona praw ludzi wierzących” – wskazywał abp Guzdek.
Apelował o wyzbycie się lęku, który mógłby paraliżować działania i podejmowanie decyzji, wskazując – za słowami papieża Jana Pawła II, wypowiedzianymi w czerwcu 1979 r. na krakowskich Błoniach – że siłę do tego potrzebną daje wiara.
„Niech będą nam obce lęki a strach niech spotka się z naszą odwagą. Wybierajmy według najgłębszych przekonań, zgodnie z duchem prawdy. Przyznajmy się do Boga i ewangelicznych wartości ze wszystkimi tego konsekwencjami” – apelował abp Guzdek.
„Musimy zachować się podobnie – należy bardziej słuchać Boga a nie ulegać presji opinii publicznej licząc na doraźny zysk” – dodał hierarcha.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |