Michał Jóźwiak: gdzie się podziała reforma Kurii Rzymskiej? [KOMENTARZ]
Obserwuję ruchy i decyzje personalne Franciszka i mam wrażenie, że papież od jakiegoś czasu bezradnie rozkłada ręce. I pojawia się pytanie: co dalej?
Krąży taka anegdota, że kiedy jeden z wiernych podał papieżowi Franciszkowi na placu św. Piotra yerba mate, a Ojciec Święty wziął kilka łyków, ochrona zwróciła mu uwagę, że nie powinien tego robić, bo nigdy nie wiadomo, czy napój nie był trucizną. Franciszek miał odpowiedzieć: „Spokojnie, podawał mi to nastolatek, a nie kardynał”. Choć prawdziwość tej dykteryjki nie jest potwierdzona, to jednak jest w niej smutny i wszystko na to wskazuje, że prawdziwy obraz mentalności i nastrojów panujących w Kurii Rzymskiej.
Papieże się zmieniają, Kuria zostaje
Powiedzenie mówi, że papieże się zmieniają, ale Kuria zostaje. Niestety, na przykładzie tego, co obecnie dzieje się w Stolicy Apostolskiej widzimy, że rzeczywiście papież – mimo najszczerszych chęci – ma ograniczony wpływ na swoje środowisko. Kluczowa jest tutaj kwestia zaufania do współpracowników. Najpierw wiarygodność w oczach Ojca Świętego straciła osoba z jego bliskiego otoczenia – kard. George Pell – który został oskarżony o przestępstwa seksualne i spędził ponad rok w więzieniu. Dopiero 7 kwietnia 2020 r. Sąd Najwyższy Australii uchylił przyznaną mu karę 6 lat więzienia. Sąd orzekł, że jest niewinny, i że prokuratura nie udowodniła swoich racji ponad wszelką wątpliwość. Papież oczywiście ponownie zaprosił hierarchę do Watykanu i podziękował mu za jego świadectwo.
>>> Kard. George Pell: przeciwności nie zawsze są złe dla Kościoła
Ta historia jest jednak bardziej zawiła. Okazało się, że kard. Angelo Becciu, z którym w konflikcie był kard. Pell, opłacał fałszywe zeznania w toczącym się przeciwko niemu postępowaniu w Australii. Pieniądze pochodziły z malwersacji finansowych. Tym razem to właśnie były już prefekt Kongregacji ds. Kanonizacyjnych stracił zaufanie papieża i to dość błyskawicznie. Ojciec Święty przyjął jego rezygnację i pozbawił go praw przysługujących kardynałowi.
Z piekła do nieba i na odwrót
Kardynał Pell przeszedł więc „z piekła do nieba”, a kardynał Becciu przebył drogę wprost przeciwną. Nie można jeszcze oczywiście przesądzać o winie tego drugiego, bo kard. Becciu uważa, że papież został zmanipulowany, a do żadnych nadużyć nie dochodziło. Ustalenie faktów na pewno jeszcze trochę potrwa, jednak efektem całego tego zawirowania jest to, że Franciszek prawdopodobnie nie wie już, komu może ufać, a komu nie. To o tyle istotne, że projekt reformy Kurii Rzymskiej, który miał zostać ukończony już dwa lata temu, ciągle jest konsultowany.
>>> Kard. Becciu: papież został źle poinformowany lub wręcz zmanipulowany
Personalia odgrywają tu ważną rolę, bo wydaje się, że sama zmiana struktur niewiele da. Tutaj trzeba rewolucji, bo stopień zależności, niejasnych powiązań i braku kontroli jest w Kurii Rzymskiej na tak wysokim poziomie, że konieczne jest stworzenie zupełnie nowych mechanizmów funkcjonowania Stolicy Apostolskiej. Bez dopuszczenia do ważnych stanowisk osób świeckich ten projekt się nie uda. Przypuszczam, że papież ma tego świadomość, ale jego poglądów nie popierają duchowni stanowiący obecnie centrum zarządzania Kościołem. Widać, że papież często nie znajduje poparcia w swoim otoczeniu. Kolegium kardynalskie coraz mniej przypomina pokorne doradcze grono Ojca Świętego, a coraz bardziej upodabnia się do politycznych frakcji, które się mocno ścierają. W tle toczą się również niekonieczne czyste gry o wpływy.
Obserwuję ruchy i decyzje personalne papieża Franciszka i mam wrażenie, że od jakiegoś czasu bezradnie rozkłada ręce. Coraz ważniejsze funkcje powierza kardynałom Konradowi Krajewskiemu i Luisowi Tagle, co jest dla nas podpowiedzią, jakich ludzi papież chce mieć dookoła siebie – ludzi żyjących Ewangelią, skromnych i pracowitych. Obaj hierarchowie zostali kilka tygodni temu członkami Komisji Kardynalskiej Banku Watykańskiego, a kardynał pochodzący z Filipin został pod koniec ubiegłego roku mianowany nowym prefektem Kongregacji Ewangelizacji Narodów.
>>> Papież o reformie Kurii Rzymskiej: musi być bardziej misyjna
Ten pontyfikat miał być odważny i zdecydowany w działaniach. Po części oczywiście udało się to osiągnąć, patrząc na kwestie dialogu i wychodzenia na peryferie. Myślę jednak, że katolicy mogą mieć pewien niedosyt, bo w strukturach i mechanizmach, które wymagają natychmiastowej zmiany, nic się nie wydarzyło. Kongregacje i dykasterie mają ogromne opóźnienia. Na ważne decyzje czeka się miesiącami, a czasem latami. Mam wrażenie, że ogrom zaległości i spraw do rozwiązania oraz tempo, z jakim należy się z nimi uporać przerósł Benedykta XVI, więc chciał oddać stery w młodsze ręce. Okazuje się, że Franciszka także to przerasta. Co dalej?
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |