fot. PAP/EPA/MARTIN DIVISEK

Między reintegracją a powrotem – 426 mln dzieci-żołnierzy

Liczba jest szokująca: według Organizacji Narodów Zjednoczonych ponad 426 milionów nieletnich na całym świecie to tak zwane „dzieci-żołnierze”. Demokratyczna Republika Konga (DRK) jest szczególnie dotknięta, z szacunkową liczbą co najmniej 300 tys. dzieci-żołnierzy.

Przynajmniej tyle dzieci zostało objętych programem DDR, który oznacza rozbrojenie, demobilizację i reintegrację ze społeczeństwem i jest skierowany do nieletnich, którzy w momencie rekrutacji mieli od 13 do 15 lat. Różne konflikty szaleją od dziesięcioleci, szczególnie na wschodzie DRK.

Siostra Rhyta Kimani, prawniczka z Konga-Brazzaville, małego kraju sąsiadującego z DRK, od dawna zajmuje się dziećmi-żołnierzami. Obecnie opublikowała opracowanie na temat ich reintegracji ze społeczeństwem. Co znamienne, tytuł brzmi „Między reintegracją a powrotem”. Dzieje się tak, ponieważ próby wyciągnięcia tych dzieci i młodych ludzi z wojny często kończą się niepowodzeniem.

„Zainspirował mnie ból kongijskiej matki, która straciła kontakt ze swoim 17-letnim synem, który dołączył do zbrojnych milicji podczas wojny w Kongo-Brazzaville w 1997 roku. Czy dziecko nie żyje? Czy wciąż żyje? Nikt nie wie, z wyjątkiem Boga. Sytuacja tej kobiety nigdy mnie nie opuściła. Można ją porównać do płaczu Racheli opisanego przez proroka Jeremiasza: Rachela płakała nad swoimi dziećmi i nie chciała być pocieszona, bo odeszły… Jeśli spojrzymy na nasze społeczeństwo, w naszym świecie jest wiele Racheli, które widziały, jak ich dzieci uczestniczą we wrogich działaniach, Rachele, które widziały, jak ich dzieci są okrutne, a czasem zabijane” – czytamy w opracowaniu.

Fot. unsplash

Kimani nie pisze z perspektywy Konga-Brazzaville; w swoich badaniach terenowych koncentruje się na ogromnym sąsiednim kraju, „Kongo”. Tutaj przeprowadziła szeroko zakrojone badania, a przede wszystkim rozmawiała z około 12. dziećmi i młodymi ludźmi, do których dotarł program DDR.

Sto dolarów na nowe życie

„Przede wszystkim chciałbym zaznaczyć, że nie jest łatwo nawiązać kontakt z tymi dziećmi, które walczyły, ponieważ boją się, że zostaną rozpoznane i zauważone. To bardzo trudny teren. W wielu przypadkach reintegracja nie udaje się, na przykład dlatego, że rodziny nie chcą przyjąć dzieci z powrotem lub dlatego, że bojówki naturalnie nadal rekrutują dzieci. W tym miejscu sprawy utknęły w martwym punkcie… Co robi dziecko, jeśli jego reintegracja społeczna i ekonomiczna nie powiedzie się? Dość wyraźnie: powraca, ponieważ wie, jak walczyć, nauczyło się tego, jest na bezpiecznym gruncie. Jeśli przyjrzymy się bliżej – dzieci powiedziały mi, że otrzymały sto dolarów na reintegrację. Ale co takie dziecko, które chce teraz rozpocząć nowe życie, ma zrobić ze stu dolarami? Było nawet jedno dziecko, które powiedziało mi, że jego rodzina musiała płacić za jego transport podczas rehabilitacji i nauki zawodu. A rodziny nie było stać na pokrycie kosztów podróży. Potem nie ukończył tego szkolenia i wypadł ze struktur DDR, ponieważ nie było odpowiednich działań następczych” – napisała zakonnica.

Ochrona godności dzieci

Dla niej ważne jest, aby zwrócić uwagę, że termin „dzieci-żołnierze” oznacza bardzo różne rzeczywistości. „Zgodnie z Zasadami Paryskimi ONZ z 2007 r. są to dzieci, które należą do sił zbrojnych lub grup zbrojnych. Dlaczego tak jest? Ponieważ w tej grupie dzieci istnieje kategoria, która udaje się na front, aby walczyć lub popełniać okrutne czyny. Z drugiej strony istnieje inna grupa, która jest wykorzystywana jako tragarze, posłańcy, szpiedzy lub do celów seksualnych. Termin ten obejmuje więc dzieci, które gotują lub są wykorzystywane jako szpiedzy, a także dzieci, które udają się na front. Wszystkie one są powszechnie określane jako dzieci-żołnierze. Ale właściwym terminem jest dzieci, które są związane z siłami zbrojnymi lub grupą zbrojną – ponieważ godność dzieci musi być oczywiście chroniona” – czytamy w opracowaniu.

Palestyna: w cieniu wojny. Fot. EPA/ABED AL HASHLAMOUN

„Jeśli chcesz coś zrobić ze zjawiskiem dzieci-żołnierzy, powinieneś zaangażować się przeciwko wojnie” – uważa s. Kimani. Dokonuje prostej kalkulacji: Bez wojny nie byłoby dzieci-żołnierzy. Szczególnie martwi ją milczenie społeczności międzynarodowej w kwestii dzieci-żołnierzy. „Zapominamy, że dzieci są przyszłością – jutrzejsi przywódcy to dzisiejsze dzieci! Dlatego powinniśmy się nimi zająć. Wykorzystywanie dzieci w konfliktach zbrojnych jest zbrodnią wojenną zgodnie z Rzymskim Statutem Międzynarodowego Trybunału Karnego z lipca 1998 r. Dzieci mają prawo do życia z rodziną; to bardzo ważny etap w życiu. Jeśli zostanie on zniszczony, zniszczona zostanie cała przyszłość” – zaznacza s. Kimani.

Zakonnica wzywa do zwiększenia wysiłków w celu postawienia przywódców zbrojnych ugrupowań przed wymiarem sprawiedliwości. „Na całym świecie jest 426 milionów dzieci-żołnierzy, ale tylko pięciu lub sześciu przywódców oddziałów militarnych zostało postawionych przed sądem. Ta luka jest zbyt duża, ponieważ pamiętajmy, że za tymi liczbami kryje się ludzkie życie. Za dziećmi-żołnierzami, które obecnie istnieją na całym świecie, kryje się przyszłość całego społeczeństwa” – zaznacza zakonnica.

Siostra Kimani uważa, że ważne jest nie tylko postawienie winnych przed wymiarem sprawiedliwości, ale także umożliwienie byłym dzieciom-żołnierzom złożenia zeznań na temat tego, przez co przeszły. „Kiedy weszłam w kontakt z tymi dziećmi, zauważyłam pewien strach. Te dzieci nie chcą ujawniać swoich twarzy, nie chcą być znane; ale powinny być znane i wolne, ponieważ naprawdę są ofiarami! Były niewinne, kiedy popełniły swoje przestępstwa. Te dzieci nie mogą więc żyć w ukryciu. Mają prawo być wysłuchane” – podsumowuje autorka opracowania „Między reintegracją a powrotem”.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze