fot. EPA/ANDY RAIN Dostawca: PAP/EPA.

Mijają trzy lata pełnoskalowej wojny w Ukrainie [ANALIZA]

Pełnoskalowa wojna Rosji przeciw Ukrainie przeszła kilka faz i obfitowała w dramatyczne wydarzenia, ale Ukraina nie została pokonana – podkreślił w rozmowie z PAP redaktor naczelny miesięcznika “Nowa Technika Wojskowa” Mariusz Cielma.

24 lutego 2022 r. Rosjanie przypuścili na Ukrainę szeroki atak z trzech kierunków: z północy, z terenów Białorusi, skąd jest najbliższa droga do Kijowa, ze wschodu z Federacji Rosyjskiej oraz z południa.

„Celem Rosji było zdobycie Kijowa, kontrola całej Ukrainy i zapewne osadzenie rządu, który będzie sprzyjał Kremlowi. Moskwa chciała też oderwać cztery obwody, które w kilka miesięcy po inwazji zostały przez władze rosyjskie formalnie włączone do Federacji Rosyjskiej – chersoński, zaporoski, ługański i doniecki” – zaznaczył Cielma.

>>> Ukraina: najstraszniejsze jest to, że człowiek przyzwyczaja się do życia na wojnie

Rosja nie zaangażowała dużych sił, bo nie spodziewała się, że opór będzie trwały oraz tak silny, masowy i skuteczny. Nie przypuszczano też, że ujawni się tak wiele słabości rosyjskiej armii.

W tej pierwszej fazie obronnej Ukraińcom zdecydowanie lepiej szło pod Kijowem i na wschodzie kraju, zaś największe korzyści terenowe Rosjanie osiągnęli na południu: pokonali Dniepr, zdobyli całe południe obwodu chersońskiego z Chersoniem i zaporoskiego, a w perspektywie kilku miesięcy opanowali także Mariupol.

fot. EPA/ANDY RAIN Dostawca: PAP/EPA.

Na pozostałych kierunkach Ukraińcy dużo efektywniej się bronili. „Zależało im na obronieniu stolicy, bo trudno powiedzieć, jak zachowałaby się armia i społeczeństwo, gdyby Rosjanom udało się zająć Kijów” – powiedział Cielma.

Według niego podstawową słabością armii rosyjskiej było niedocenienie przeciwnika. Siły rosyjskie liczyły raptem 200-250 tys. żołnierzy i były bardzo rozciągnięte wzdłuż granic Ukrainy – od Białorusi, poprzez wschód aż na południe, gdzie ruszało zgrupowanie z Krymu. „Chcieli powtórzyć operację Amerykanów w Iraku +Szok i przerażenie+” z 2003 r. – ocenił ekspert.

Podkreślił, że w pierwszej fazie pełnoskalowej wojny nie było linii frontu, a kolumny wojsk rosyjskich głównymi drogami jechały jak najdalej w głąb kraju, licząc na załamanie się woli walki Ukraińców. „Wierzono nawet w to, że w wielu miejscowościach Rosjanie będą witani jako gospodarze tej ziemi” – zaznaczył.

Po drugie, okazało się, że gdy rosyjskie kolumny wjechały w głąb Ukrainy, bardzo zawiodła logistyka. „Kolumny pojazdów stały bez paliwa, czekając na jego dostawę. Próbowano je dowieźć, ale Ukraińcy palili całe grupy cystern” – powiedział.

>>> Ukraina: biskupi łacińscy apelują o post i modlitwę w intencji ojczyzny

„Wygląda też na to, że Rosjanie od początku mieli słabą świadomość sytuacyjną. Dowódcy nie wiedzieli, co się dzieje w ich otoczeniu. W armiach zachodnich, szczególnie amerykańskiej, dąży się do tego, żeby dowódca miał świadomość wszystkiego, co się odbywa wokół niego, i dzięki temu podejmował skuteczne decyzje. A Rosjanie działali po omacku” – oznajmił.

Scentralizowany system dowodzenia w armii rosyjskiej wolno reagował na wydarzenia na polu walki. W Iraku czy Afganistanie – zachodnie samoloty dopiero będąc w powietrzu otrzymywały dane o celu ataku. Natomiast piloci rosyjscy dostawali informacje o celu już przy starcie z bazy, przez co w chwili ataku mogły one już być nieaktualne. „Krótko mówiąc, lotnictwo działało oddzielnie, a nie wespół z wojskami lądowymi. Ten system nie był połączony” – podsumował Cielma.

fot. EPA/MAXIM SHIPENKOV Dostawca: PAP/EPA.

Słaba była też motywacja żołnierzy rosyjskich. Rosja blisko rok budowała wokół Ukrainy siły, które ją później zaatakowały. „Ci żołnierze miesiącami byli trzymani zimą i nikt im nie wyjaśniał, po co jadą w pobliże Ukrainy. Długo myśleli, że to ćwiczenia czy działania na postrach i dopiero w ostatnich godzinach okazało się, że mają atakować kraj sąsiedni” – podkreślił.

Początkowa nieostrożność sił rosyjskich sprawiła, że Ukraińcy mogli małymi, mobilnymi grupami „szarpać te kolumny”: organizowano zasadzki i atakowano poszczególne pojazdy, co wywoływało trwogę u Rosjan, bo „nim się zorientowali, co się dzieje, już im płonęło kilka pojazdów”, a mobilna grupa znikała.

Po mniej więcej trzech tygodniach zauważalny był już odwrót wojsk rosyjskich spod Kijowa i ze wschodu. Rosjanie postanowili skupić się na Donbasie. Od połowy kwietnia 2022 rozpoczęła się druga faza wojny na pełną skalę. Trwała ona z różną intensywnością do końca lata, ale – według Cielmy – „efekty nie były duże”.

„To już nie był marsz kolumn, tylko bardziej tradycyjna linia frontu. Ale Ukraińcy dostali dużo większego wiatru w żagle. Zawsze charakteryzowali się większą przebojowością, a ich armia była bardziej zmotywowana, bo w dużej mierze ochotnicza. Taki żołnierz zwykle wykazuje inicjatywę i trud nie jest dla niego problemem” – zaznaczył ekspert. Od lata zaczęły się też dostawy na dużą skalę ciężkiego sprzętu z Zachodu.

Ukraińcy postanowili przejąć inicjatywę i na początku września rozpoczęli operację w obwodzie charkowskim. Znaleźli miejsca, gdzie pozycje rosyjskie były słabsze, a jednocześnie ich przełamanie powodowało, że wychodzili na tyły wojsk, które chciały atakować Słowiańsk czy Kramatorsk.

„Dosłownie w kilka dni udało się Ukraińcom po bardzo łatwym przełamaniu linii obrony Rosjan pokonać prawie 80 km, zmuszając ich przy tym do porzucenia setek pojazdów i ciężkiego sprzętu. Siły rosyjskie wycofały się prawie z całego obwodu charkowskiego” – podkreślił Cielma.

Na jesieni 2022 r. trwały również walki o obwód chersoński na północ od rzeki Dniepr, która przecina obwód na pół i jest bardzo trudną przeszkodą. Rosjanie byli już w Chersoniu i na północ od rzeki, ale problem stanowiła logistyka, gdyż Ukraińcy atakowali mosty. Późną jesienią Rosjanie zdecydowali zatem, że opuszczą Chersoń i północną część obwodu. Dniepr do tej pory stanowi linię frontu.

Na fali ogromnego optymizmu spowodowanego tymi sukcesami w 2023 r. wchodzono z nadzieją, że Ukraina nie tylko się obroni, ale też może pokonać Rosję. Na Zachodzie zapadła decyzja o wyposażeniu kilku ukraińskich brygad, które później byłyby trzonem ofensywy.

fot. RAPHAEL LAFARGUE/ABACAPRESS.COM/PAP

Za najbardziej prawdopodobny kierunek takiej ofensywy uważano południe obwodu zaporoskiego, bo przecięcie korytarza z Krymu do Donbasu i wyjście na Morze Azowskie pokrzyżowałoby plany Rosjan. Ale gdy Ukraińcy przestali atakować i zaczęli szykować się do ofensywy – czekając na niemieckie czołgi Leopard 2 i na amerykańskie bojowe wozy piechoty Bradley – Rosjanie „wkopywali się w ziemię, stworzyli kilka linii obrony i zastawiali pola minowe”.

Na początku czerwca 2023 Ukraińcy zaatakowali przynajmniej w dwóch miejscach – w rejonie Wełykiej Nowosiłki w obwodzie donieckim, którą niedawno stracili, i Orechowego bardziej na zachód. Od początku widać było jednak, że ofensywa nie idzie. Po wielu tygodniach walk udało im się wejść maksymalnie na kilkanaście kilometrów w głąb linii obronnych Rosjan.

Zdaniem Cielmy, kluczową przyczyną było krótkie szkolenie. „Czytałem wtedy, że batalion szkolono w 6 tygodni, podczas polskie programy szkoleniowe trwają przynajmniej 2 lata. W siłach ukraińskich było wielu ludzi świeżych, którzy nie mieli wcześniej do czynienia z wojskiem. Ci żołnierze byli już raczej mobilizowani” – zaznaczył ekspert.

Problemem było opanowanie całkowicie nowego, zachodniego sprzętu. Nawet jeśli żołnierz miał już doświadczenie, to na sprzęcie posowieckim. Tymczasem „np. sowiecki czołg T-72 ma 3-osobową załogę, a niemiecki Leopard 4-osobową. Poza tym tego sprzętu było za mało” – zaznaczył Cielma.

„Od wczesnej jesieni 2023 r. nie można już mówić, że Ukraińcy mają inicjatywę. Do teraz ma ją strona rosyjska. Oznacza to, że to Rosjanie decydują, kiedy i gdzie atakują” – powiedział ekspert.

Wczesną wiosną 2024 siły rosyjskie zdobyły Awdijiwkę w obwodzie donieckim, która była miejscowością frontową od 2014 r. Pomógł im w tym także fortel. Zrobili podkop długości kilkuset metrów pod kluczowym punktem ukraińskiego oporu, zaminowali ten korytarz i wysadzili.

W sierpniu 2024 siły ukraińskie zdecydowały się na pierwszą od ponad roku operację ofensywną na dużą skalę: zaatakowali obwód kurski Rosji. Ukraińcy skierowali tam część elitarnych jednostek i nie napotkali praktycznie żadnego oporu. „To był po prostu rajd. Wtargnęli 30-40 km w głąb obwodu kurskiego, też poruszając się głównymi drogami. W najlepszym momencie zajmowali już 1000 km kw., teraz jest połowa tego” – powiedział Cielma.

Wymieniano różne motywacje tej operacji. Ukraińscy dowódcy mówili, że uprzedzili atak Rosjan na obwód sumski. Po drugie, uważano, że to będzie magnes dla Putina i Rosjanie przerzucą tam swoje siły z obwody donieckiego. Ale tak się nie stało. Putin wysłał do obwodu kurskiego część jednostek, ale tempo ataku w Donbasie nie zmalało.

Obecnie Rosjanie starają się dojść do granic obwodu donieckiego i już im niewiele zostało, przynajmniej na odcinku w rejonie Pokrowska. „Na południowy zachód od Pokrowska są kopalnie kluczowego dla Ukraińców węgla koksowniczego, na który nastawiony jest system energetyczny Ukrainy. W ostatnich tygodnia Ukraińcy wysadzić mieli te szyby i kopalnie, nie tylko dlatego, by nie wpadły w ręce Rosjan, ale i by Rosjanie nie wykorzystali tych korytarzy do kolejnego wyjścia na tyły pozycji ukraińskich” – zaznaczył Cielma.

Wojska obu stron cały czas dostosowują się do sytuacji na froncie. Gdy strona ukraińska otrzymała wyrzutnie Himars, rosyjskie zaplecze musiało uciec na odległość 80 km od linii frontu, bo taki zasięg mają ich podstawowe rakiety.

Od 2023 r. bardzo ważnym czynnikiem na froncie są drony. Ich użycie sprawia, że nawet dla dowódcy kilkuosobowej grupy żołnierzy atak wroga nie jest już zaskoczeniem. Poza tym drony przenoszą ładunki, od zwykłych granatów, po głowice z granatników i miny. Dla Ukraińców, którym często brakuje amunicji artyleryjskiej, dron jest zamiennikiem. A dzięki temu, że to są zwykle małe drony cywilne, mogą one uczestniczyć w polowaniu nawet na pojedynczych ludzi.

„Właśnie podczas tej wojny po raz pierwszy drony są wykorzystywane na taką skalę. Ta robotyzacja – drony powietrzne, ale też już lądowe, sztuczna inteligencja – to jest przyszłość dla armii” – ocenił Cielma.

Według niego celem wojskowym Rosjan w tej wojnie na najbliższy rok-dwa jest wydarcie Ukraińcom wspomnianych wcześniej czterech obwodów. „Ale cele wojskowe prowadzą do politycznych. I chyba nikt nie ma wątpliwości, że celem politycznym jest złamanie Ukrainy tak, by w perspektywie iluś lat tak ukierunkować społeczeństwo, a szczególnie władze ukraińskie, by sprzyjały Federacji Rosyjskiej” – zaznaczył.

Podkreślił jednak: „Słusznie ktoś zauważył, że przez trzy lata za Stalina Armia Czerwona doszła od Stalingradu do Berlina, a przez trzy lata obecnej wojny armia Putina posunęła się w Donbasie o jakieś 30-40 km. A przecież Ukraina jest mniejszym krajem o skromniejszych zasobach”.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze