fot. PAP/EPA/Daniel Irungu

Afrykańska dyskusja nad dokumentem Fiducia supplicans [MISYJNE DROGI]

Trudno jest oddzielić wrażliwość na sytuację człowieka poranionego i grzesznego od akceptacji grzechu. W kościelnych dyskusjach o rodzinie koncentrowano się na problemach Zachodu, pomijając konsekwentnie problemy rodziny innych kontynentów, chociażby Afryki.

Chrześcijaństwo już u początków podniosło bardzo wysoko porzeczkę duchową i moralną, co można było zauważyć zwłaszcza w podejściu do życia małżeńskie[1]go – mężczyzny i kobiety, tworzących jedno. Spojrzenie na homoseksualność było jednoznaczne: „Nie łudźcie się! Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwiąźli, ani mężczyźni współżyjący z sobą, ani złodzieje, ani chciwi, ani pijacy, ani oszczercy, ani zdziercy nie odzie[1]dziczą królestwa Bożego. A takimi byli niektórzy z was” (1 KOR 1,9-11).

Ale ta jednoznaczność w odrzucaniu tego, co złe – obok homoseksualności apostoł Paweł wymienia także szereg innych grzechów – nie koncentrowała się na rzucaniu gromów na świat, na innych, lecz była jasnym wytyczeniem drogi chrześcijanina.

Naśladowanie Chrystusa stało się fundamentem. Także naśladowanie Jego wrażliwości na człowieka w potrzebie, poranionego grzechem i niesprawiedliwością, „człowieka na peryferiach”, na którego tak często zwraca uwagę papież Franciszek. Na swoim rodzimym kontynencie doświadczył on zepchnięcia na te peryferie całych rzesz ludzkich, które doświadczają smutku i trwogi, zwłaszcza dotyczyło to ubogich. Dyskurs głównych nurtów współczesnego Zachodu umiejętnie wpisuje w ten „świat zmarginalizowanych” także osoby homoseksualne, przy tej okazji jednak wspierając rozwój kultury homoseksualnej.

Zachód wciąż w centrum Kościoła

Koncentracja na problemach kultury Zachodu dominuje w wielu wypowiedziach biskupów i dokumentach Kościoła. Nie inaczej jest w posynodalnej adhortacji papieża Franciszka Amoris laetitia, która zainicjowała kolejną dyskusję nad rodziną, po raz kolejny koncentrując się na spojrzeniu i problemach Zachodu. Pomimo tego, że Kościół przestał być pod wieloma względami „europejski”, chrześcijanie w Europie – biskupi także – zachowują się i myślą tak, jakby on był tylko europejski. Dlatego też i na wspomnianym wyżej synodzie biskupów poświęconym rodzinie (Amoris laetitia) w dyskusjach koncentrowano się na problemach Zachodu, pomijając konsekwentnie problemy rodziny na innych kontynentach, np. w Afryce (chociażby sakramentalna forma zawierania małżeństwa, niedostosowana do kultury, poliginia, status wdów, tzw. prawo lewiratu…).

Europa (Zachód) – także ta kościelna – wciąż jest zainteresowana stawianiem siebie w centrum i patrzeniem na innych w perspektywie jeśli nie na „zapóźnionych w rozwoju”, to przynajmniej nie tak progresywnych.

PAP/EPA/CHRISTIAN THOMPSON

Małżeństwo w Afryce

Mówiąc o otwarciu się Kościoła na nowe prądy kulturowe, myślano głównie o niektórych prądach w kulturze Zachodu (w tym także o szeroko pojętej kulturze queerowej), a nie brano pod uwagę innych obszarów. W kulturach Afryki Subsaharyjskiej spojrzenie na homoseksualność jest zdecydowanie negatywne, gdyż na rodzinę patrzy się przede wszystkim przez pryzmat rodzicielstwa, koniecznego nie tylko do przetrwania konkretnej społeczności – w tym tworzonej przez nią kultury – ale także do jej rozwoju. Stąd też małżeństwo jest tam bardziej związkiem ojca i matki, niż męża i żony. Dzieci są bowiem gwarantem przetrwania i rozwoju. Rodzina (mężczyzna i kobieta) bez dzieci nie znajdują tam uznania, akceptacji, gdyż nie służą społeczeństwu w jego podstawowych dążeniach, co zresztą jest widoczne w opisach ewangelicznych. Pary homoseksualne są nie do wyobrażenia. Dyskurs na temat ich akceptacji dotyczy tylko małych środowisk zeuropeizowanych, które na tradycje afrykańskie patrzą – jak ludzie Zachodu – przez pryzmat „wstecznictwa”. Stąd też poparcie dla penalizacji kontaktów homoseksualnych w ponad 30 krajach afrykańskich.

Najdalej poszedł prezydent Ugandy Yoweri Museveni, podpisując jedną z najsurowszych na świecie ustaw, uderzających w środowisko LGBTQIA+ – karę śmierci w przypadku „gorszącego homoseksualizmu”. W latach 1885–1887 na terenie obecnej Ugandy śmierć poniosło 45 męczenników (22 katolików i 23 anglikanów), sprzeciwiając się m.in. homoseksualnym tendencjom króla. Spłonęli żywcem. Najmłodszy Kizito w chwili męczeństwa miał 13 lub 14 lat.

Od Amoris laetitia do lawiny wywołanej Fiducia supplicans

To w adhortacji Amoris laetitia papieża Franciszka znalazło się sformułowanie „aby osoby o skłonności homoseksualnej miały konieczną pomoc w zrozumieniu i pełnej realizacji woli Bożej w ich życiu” (nr 250). Jest ono z pewnością wyrazem troski o dobro człowieka. Od razu wzbudziło ono dyskurs ludzi szczerze zatroskanych o dobro człowieka i dobro Kościoła, ale także różnych „plemion ideologicznych”, także tych spoza wspólnoty Kościoła. Za słowami szły projekty i propozycje błogosławieństw dla związków osób tej samej płci. Wzbudziło to słuszną wątpliwość (dubium): „Czy Kościół ma władzę udzielania błogosławieństwa związkom osób tej samej płci?”.

Odpowiedź Kongregacji Nauki Wiary z 2021 r. była negatyw[1]na, ale nie wykluczała udzielania błogosławieństwa osobom homoseksualnym – co nie było też nowością, gdyż rytuał błogosławieństw przedstawia obszerną listę sytuacji, w których można przywoływać błogosławieństwa Pana. To jeszcze bardziej podniosło temperaturę sporu, gdyż jednych zbulwersowała odpowiedź negatywna, innych możliwość błogosławieństwa, chociaż zwyczaj błogosławienia także osób homoseksualnych jest obecny w praktyce Kościoła. Przewodniczący Eucharystii czy nabożeństwu błogosławi wszystkich uczestników liturgii bez wyjątku. Też w czasie kolędy czy w konfesjonale, gdy udziela się go zamiast rozgrzeszenia. Jednak „plemionom ideologicznym” zwłaszcza nie chodziło o człowieka (grzesznika), ale o nobilitację sytuacji grzechu (homoseksualność).

Rozpoczęła się zatem kazuistyka błogosławieństw: sakramentalnych, „podobnych do sakramentalnych”, liturgicznych, „podobnych do liturgicznych”, „duszpasterskich”… Dykasteria Nauki Wiary wydała zatem deklarację Fiducia supplicans – o duszpasterskim znaczeniu błogosławieństw – by sytuację wyjaśnić i jednocześnie złagodzić ostrze negatywnej odpowiedzi z 2021 r. Deklaracja dopuszczała możliwość błogosławienia par w sytuacjach nieregularnych i par tej samej płci, bez oficjalnego zatwierdzania ich statusu lub zmieniania w jakikolwiek sposób odwiecznego nauczania Kościoła na temat małżeństwa. Temperatura sporu była już jednak tak wielka, że reakcją na deklarację były już tylko tu i ówdzie samoczynnie rozpalane stosy ideologiczne i teologiczne. Cierpiał człowiek, cierpiał Kościół.

Biskupi afrykańscy zareagowali także zdecydowanie, czytając deklarację ze zdumieniem, bo nie wnosząc nic nowatorskiego, jednocześnie niewiele wyjaśniała. To nie był czas na wyważone i subtelne rozróżnienia, rozgorzała bowiem prawdziwa wojna.

Dylematy prefekta (i papieża) pokazują wyraźnie, że trudno jest strzec wiary i być w zgodzie z nowymi (?) trendami kulturowymi, a jeszcze trudniej w tym wszystkim zachować wrażliwość na sytuację „człowieka na peryferiach” oraz wrażliwość na afrykańskie wartości kulturowe, innych kontynentów, i chrześcijańskie zarazem. Trudno jest oddzielić wrażliwość na sytuację człowieka poranionego i grzesznego od akceptacji grzechu.

W tym kontekście warto przywołać znany nam doskonale dialog Jezusa z kobietą pochwyconą na cudzołóstwie, za które – według prawa – groziła jej kara śmierci: „– Nikt cię nie potępił?. – Nikt, Panie!. – I Ja ciebie nie potępiam. Idź, a od tej chwili już nie grzesz” (J 8,10).

>>>Tekst pochodzi z „Misyjnych Dróg”. Wykup prenumeratę<<<

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze