fot. z Z ARCH. VITALINY BERNADETY DOS SANTOS/PRZYMIERZE MIŁOSIERDZIA

Amazonia: 20 lat bez pierwszej Komunii [MISYJNE DROGI]

Vitalina Bernadete dos Santos po raz pierwszy dotarła do Amazonii jako misjonarka prawie 20 lat temu. Była poruszona tym, że ochrzczeni Indianie nie mają dostępu do Eucharystii, że nie znają modlitw i Ewangelii. Postanowiła więc zostać.

Najpierw, w 2008 r., pojechałam jako misjonarka do Amazonii „stopem”. Nie miałam miejsca docelowego. Gdzie się zatrzymałam, dokąd udało mi się złapać trans- port, tam zostawałam i ewangelizowałam. Później wspólnota założyła fraternię w miejscowości Manaus. Dojeżdżałam do wspólnot żyjących wewnątrz amazońskiej dżungli, ale bardzo chciałam móc zamieszkać tam z tymi ludźmi. Długo prosiłam i przekonywałam założycieli wspólnoty i przełożonych, by pozwolili mi zamieszkać wewnątrz Amazonii – opowiada Vitalina, misjonarka Przymierza Miłosierdzia.

Amazonia obejmuje obszar 5,5 mln km2. To tyle, co połowa Europy. Ludzie mieszkają tam w miastach, takich jak Manaus, ale wielu mieszka w wioskach w dżungli czy przy brzegu, wzdłuż licznych dopływów Amazonki. Jeden ksiądz ma pod opieką kilkadziesiąt, często 80 i więcej takich miejsc. Jest w stanie do nich dotrzeć raz w roku, albo i rzadziej. Wszystko zależy od pogody. Amazonka jest kapryśna. Czasami stan wody bardzo opada i trzeba uważać, żeby łódka nie ugrzęzła, a innym razem poziom wody jest tak wysoki i wartki, że bardzo niebezpiecznie jest podróżować małą łódką czy kajakiem, a właśnie w ten sposób poruszają się misjonarze.

20 lat bez pierwszej Komunii

Kiedy Vitalina przyjechała do Wspólnoty Świętej Rity (Santa Rita do Well), kościół był w opłakanym stanie. W ołtarzu drewno przegniło, a dach był zniszczony od odchodów nietoperzy. Zabrała się więc za odnawianie wszystkiego, a oprócz tego zaczęła prowadzić katechezy. – Kiedy przyjechałam, okazało się, że chociaż chrzty odbywały się raz do roku, kiedy we wspomnienie świętej Rity, patronki wspólnoty, przyjeżdżał ksiądz, to od 20 lat nikt nie przystępował tu do pierwszej Komunii świętej. Nie było bowiem nikogo, kto mógłby tych ludzi przygotować do przyjęcia tego sakramentu – opowiada Vitalina.

Gdy w kościele nie ma ludzi, budynek niszczeje/fot. z Z ARCH. VITALINY BERNADETY DOS SANTOS/PRZYMIERZE MIŁOSIERDZIA

Kajakiem w głąb dżungli

W Amazonii bardzo trudno i niebezpiecznie jest poruszać się pieszo. Roślinność jest bardzo gęsta. Często po prostu nic nie widać na odległość dwóch metrów, a przejście oznaczałoby wycinanie sobie tunelu w tej gęstwinie. Do tego bardzo dużo jest niebezpiecznych zwierząt, np. węży, pająków, jadowitych mrówek, które spadają z drzew, kiedy człowiek poruszy gałęzią czy liściem. O wiele szybciej i bezpieczniej jest poruszać się po wodzie. Praca Vitaliny zaczęła się więc od zdobycia kajaka, silnika i sternika, który kierowałby tym kajakiem. Musiała także zarobić pieniądze na paliwo do silnika. Kiedy jej się to udało, zaczęła codziennie odwiedzać kolejne wioski. – Ale to też nie jest proste, ponieważ ludzie z sąsiednich wiosek często należą do innego plemienia. I kiedy usłyszeli, że mieszkańcy jednej wioski mnie przyjęli i mi pomogli, wówczas oni byli wrogo nastawieni i nieufni, ponieważ byli w konflikcie z tamtymi ludźmi. Pewnie się zastanawiali, czy nie jestem w zmowie z ich wrogami i czy nie będę chciała im zaszkodzić – opowiada misjonarka.

Różaniec i bingo

Niektóre osoby w poszczególnych wioskach potrafiły modlić się na różańcu. Pomimo tego, ich wiara nie była ugruntowana, nie znali wielu prawd i treści Ewangelii, chociaż wiele osób mówiło, że są katolikami. – We Wspólnocie Świętej Rity w każdą sobotę modliliśmy się na różańcu, a później mieszkańcy zaczynali grać w bingo. Główną nagrodą był pieczony kurczak. To była dla nich bardzo cenna nagroda. Po bingo organizowałam jeszcze zabawy dla dzieci. Tak bardzo to lubiły, że nie chciały wracać do domów, nawet kiedy było już ciemno. Wtedy zapraszaliśmy dzieci na następny dzień na katechezę i rzeczywiście bardzo dużo dzieci na nią przy- chodziło – opowiada Vitalina. – Także w niedzielę organizowałam celebrację liturgiczną. Msza święta, której przewodniczył kapłan była w tej wspólnocie raz do roku albo rzadziej, dlatego ja miałam pozwolenie od Kościoła na przewodniczenie niedzielnej celebracji – opowiada misjonarka.

Festyn rodzinny/fot. z Z ARCH. VITALINY BERNADETY DOS SANTOS/PRZYMIERZE MIŁOSIERDZIA

Celebracja bez księdza

Kiedy Vitalina zaczęła wprowadzać niedzielne celebracje liturgiczne we Wspólnocie Świętej Rity, ludzie zachowywali się w ich czasie jak u siebie w domu. Rozmawiali swobodnie, ktoś kładł nogi na ławkę, ktoś inny położył się na podłodze, ponieważ tam było mu chłodniej. Z biegiem czasu i z dużą cierpliwością udało im się wytłumaczyć, że są w domu Boga.

– Celebrację zaczynałam od śpiewu, w czasie którego wołaliśmy o Ducha Świętego. Później robiliśmy znak krzyża i akt pokutny. Następnie ludzie mogli przedstawić intencje, z jakimi przychodzą na celebrację. I przechodziliśmy do lektury słowa Bożego, czyli całej liturgii słowa: pierwsze czytanie ze Starego Testamentu, psalm, czytanie z nowego Testamentu i Ewangelia. Po liturgii słowa osoby, które uczestniczyły w celebracji ofiarowały drobne rzeczy czy pieniądze. Składały je przed ołtarzem. To był moment, który miał pomóc zrozumieć, że Bóg ofiaruje się nam, ale także, że my ofiarujemy Bogu swoje życie. To, co ofiarowali było przeznaczone dla tej wspólnoty. Sami tym zarządzali. Później była modlitwa Ojcze Nasz. Kiedy jeszcze nie mieliśmy miejsca, w którym moglibyśmy przechowywać Najświętszy Sakrament, wówczas był czas na modlitwę i na przyjęcie Komunii świętej duchowej – mówi Vitalina. Celebracja kończyła się momentem ciszy i modlitwą za wstawiennictwem Maryi.

Trudno dotrzeć do spowiedzi

W Wielkim Poście Konferencja Episkopatu Brazylii prowadzi zbiórkę środków na najbiedniejsze kościoły. Dzięki temu możliwe było wybudowanie we Wspólnocie Świętej Rity kaplicy Najświętszego Sakramentu, a więc możliwe stało się przechowywanie konsekrowanych Hostii – tak, by były bezpieczne i by się nie zepsuły. – Dużym problemem jest jednak dostępność spowiedzi świętej. Kiedy już miałam możliwość udzielania Komunii świętej, wiele osób nie mogło jej przyjąć, ponieważ nie mieli możliwości wyspowiadania się. Zachęcałam, żeby podczas pobytu w mieście poszukać księdza i się wyspowiadać. Ale nie każda osoba jeździła do miasta – opowiada misjonarka.

fot. z Z ARCH. VITALINY BERNADETY DOS SANTOS/PRZYMIERZE MIŁOSIERDZIA

Celebracja życia

W tej społeczności nikt nie obchodził urodzin. Wiele osób nawet nie znało daty swoich narodzin. Vitalina wprowadziła więc zwyczaj, że raz w miesiącu, po niedzielnej celebracji było wielkie święto dla tych, którzy obchodzili urodziny w danym miesiącu. Ktoś przynosił mąkę, ktoś jajka i było wielkie pieczenie ciasta. – Bardzo ważne było to celebrowanie życia, ponieważ wśród plemion jest bardzo duży współczynnik samobójstw. Zwykle też jest tak, że jeśli jedna osoba odbierze sobie życie, to za chwilę będzie kilka kolejnych – mówi misjonarka. Ważne jest także dowartościowanie kobiet, ponieważ w tych społecznościach kobieta jest pogardzana i nie ma szacunku. Misjonarka opowiadała, że nieraz słyszała jak mówiono, kiedy urodziła się dziewczynka, że ona nadaje się tylko do robienia budyniu bananowego. – Pomyślałam, że zrobimy bingo dla matek w Dniu Matki i będą mogły coś wygrać. W sklepach São Paulo de Olivença poprosiłam o fanty. Kiedy pierwsza z kobiet wygrała, pomyślałam, że nie może ona tak po prostu podejść i odebrać nagrody. Zaproponowałam, żeby szły po swoją nagrodę jak modelki – pewnym krokiem, z podniesioną głową. Te kobiety są bardzo nieśmiałe, ale odważyły się i bardzo ucieszyło je, że mogły poczuć się ważne, wyjątkowe, kochane – mówi Vitalina.

>>>Tekst pochodzi z „Misyjnych Dróg”. Zamów prenumeratę<<<

„Kościół o twarzach amazońskich wymaga stałej obecności dojrzałych liderów świeckich, obdarzonych autorytetem, znających języki, kultury, doświadczenia duchowe i styl życia we wspólnocie w każdym miejscu, pozostawiając jednocześnie miejsce dla wielości darów, jakie Duch Święty zasiewa we wszystkich. Ponieważ tam, gdzie istnieje szczególna potrzeba, On już zesłał charyzmaty, które pozwalają na nią odpowiedzieć” – napisał papież Franciszek w adhortacji Querida Amazonia (94). Kościół jest żywy także w Amazonii właśnie dzięki takim szaleńcom Boga jak Vitalina, którzy wyruszają małą łódką w głąb dżungli, w nieznane, gotowi na trudności, by opowiedzieć o Ewangelii, o godności człowieka. Zanoszą tam Eucharystię.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze