Andrea Gagliarducci: nie będzie Iraku bez chrześcijan [ROZMOWA]
Chrześcijanie muszą zostać ocaleni, bo bez chrześcijan nie ma narodu, nie ma możliwości odbudowania Iraku. A jednak, za każdym razem, kiedy dochodzi tam do ataku, chrześcijanie są odstawiani na bok, niebrani pod uwagę. Przede wszystkim należy więc odbudować ich godność, i to jest zadanie dyplomacji watykańskiej. Trzeba odbudować zaufanie, i to mogą zrobić organizacje humanitarne. Trzeba przywrócić im wiarę, i tym musi zająć się Kościół – mówi w rozmowie z KAI watykanista Andrea Gagliarducci, analizując rozpoczynającą się w piątek papieską wizytę w Iraku.
KAI: Pierwsza papieska wizyta po przerwie, spowodowanej pandemią, jest zarazem jedną z najbardziej wyczekiwanych w historii. W mediach nie brak już intepretacji: wypełnienie marzenia Jana Pawła II, kolejny krok w realizacji przesłania encykliki o „braciach wszystkich”, pocieszenie dla spustoszonej Ojczyzny trzech wielkich religii. A jaki jest, według Pana, klucz do zrozumienia znaczenia tej pielgrzymki?
– Tak naprawdę już w 2019 r. podczas spotkania ze Zgromadzeniem Dzieł Pomocy Kościołom Wschodnim (ROACO) papież Franciszek dał do zrozumienia, że chciałby odwiedzić Irak, a podróż zaplanowana była na 2020 r. Jej motywy są podwójne: jeden bezpośredni i drugi, który pojawił się z czasem.
Po pierwsze, Stolica Apostolska od dawna z uwagą przygląda się sytuacji w Iraku i już w adhortacji posynodalnej Benedykta XVI „Ecclesia in Medio Oriente” mowa była o „ukrytym exodusie” chrześcijan z tego regionu, którzy zmuszeni byli do opuszczania swoich domów. Inwazja tzw. Państwa Islamskiego sprawiła, że Watykan, zaczął spoglądać na ten kraj z jeszcze większą uwagą, zwłaszcza mając na względzie tragiczne skutki tego ataku dla lokalnych chrześcijan. Teraz potrzeba odbudowy całego narodu, a tego nie dokona się bez wkładu chrześcijan, którzy wciąż boją się powrotu. Wizyta papieska, której chciały także władze, służy więc także temu, by w czasie odbudowy przywrócić zaufanie wspólnocie chrześcijan, która do dziś zmniejszyła się o ponad połowę.
>>> Tornielli: Irak oczekuje na papieża jak dzieci na święto
Drugi motyw wynika z faktu, że papież rozpoczyna dialog ze światem muzułmanów szyickich i dlatego też w programie jego wizyty znalazło się spotkanie z ajatollahem Alim as-Sistanim. Wszystko po to, by zrównoważyć uwagę okazaną islamowi sunnickiemu, zarówno podczas papieskiej podróży do Egiptu, jak też podczas pięciu spotkań z wielkim imamem z Al-Azharu i wreszcie w Deklaracji o Ludzkim Braterstwie. W istocie bowiem ataki na chrześcijan, w tym także inwazja tzw. Państwa Islamskiego, w plastyczny sposób odzwierciedlają konflikt, jaki toczy się wewnątrz różnorodnego islamu, zwłaszcza pomiędzy szyitami i sunnitami.
To właśnie święte miasto szyickich muzułmanów, Nadżaf, jest pierwszym miejscem poza Bagdadem, jakie Ojciec Święty odwiedzi, zanim jeszcze uda się do miejsc związanych z chrześcijaństwem. To wybór podyktowany jedynie względami praktycznymi?
– To wybór związany z logistyką, ponieważ Nadżaf zostało włączone do programu dopiero na pewnym jego etapie, także pod naciskiem kard. Louisa Sako, chaldejskiego patriarchy Babilonu. Wizyta w tym mieście związana jest właśnie z postacią wielkiego ajatollaha as-Sistaniego, przywódcy szyitów i zwolennika spokojnej wizji islamu, oddzielającej państwo od religii i sprzeciwiającej się idei irańskiej teokracji.
Ta część wizyty papieskiej niesie ze sobą wiele przesłań: pomost ze światem szyickim, ze światem islamu pokojowego, konieczność rozpoczęcia od religii, by odbudować państwo i państwa.
Choć rozpoczynająca się wizyta apostolska w Iraku jest pierwszą w historii, kolejni papieże wielokrotnie wyrażali troskę o ten kraj, jego mieszkańców i dziedzictwo. Które z tych słów i gestów należałoby dziś przywołać, aby spojrzeć na tę pielgrzymkę jako element pewnej ciągłości?
– Rzeczywiście, tych oznak uwagi Stolicy Apostolskiej względem Iraku jest bardzo wiele. Przywołując w pamięci niektóre z nich, warto wymienić nadzwyczajne zaangażowanie św. Jana Pawła II, by zapobiec wybuchowi drugiej wojny w Zatoce Perskiej. W tym celu Ojciec Święty wysłał tam nawet kard. Rogera Etchegaraya jako swego wysłannika, a sam przyjął w Watykanie zastępcę Saddama Husajna, katolika Tarika Aziza – aby nie pominąć żadnego możliwego działania dyplomatycznego.
Ważnym wydarzeniem było zgromadzenie Specjalnego Synodu Biskupów dla Bliskiego Wschodu, który odbył się w 2011 r. z woli Benedykta XVI, a który poruszał – już wtedy – nie tylko kwestię Iraku, ale problematykę całego regionu bliskowschodniego, wstrząśniętego wówczas także tzw. wiosną arabską.
Warto podkreślić także apel kard. Jeana-Louisa Taurana, ówczesnego przewodniczącego Papieskiej Rady ds. Dialogu Międzyreligijnego, który, w momencie inwazji samozwańczego kalifatu, wezwał wszystkich partnerów dialogu międzyreligijnego – zwłaszcza muzułmanów – do potępienia aktów terroryzmu.
Pozostając w temacie dyplomacji watykańskiej, jakie znaczenie ma fakt, że Ojciec Święty spotka się również z prezydentem wciąż nieuznawanego w pełni na arenie międzynarodowej Kurdystanu?
– Stolica Apostolska zawsze z zainteresowaniem przygląda się autonomiom. Jednak akurat to spotkanie jest również spotkaniem „wdzięczności”, dlatego, że to Kurdystan przeprowadził potężną operację przyjęcia chrześcijańskich uchodźców uciekających z Niniwy. I nawet jeśli jego władza nie jest uznana, to odgrywa on swoją rolę, a Stolica Apostolska to uznaje.
Jakie może być główne przesłanie i zadanie dla Kościoła, płynące z papieskiej wizyty w Iraku? Czy będzie do wezwanie do ratowania zdziesiątkowanych i wygnanych ze swej ojczyzny chrześcijan?
– Wspólnota chrześcijan w Iraku musi przede wszystkim odzyskać zaufanie. Zaufanie samej sobie, własnej odporności i zdolności wydostania się spod gruzów, jak zawsze to czyniła. Zaufanie bliźnim, zwłaszcza bliźnim muzułmanom, które pielęgnowali od zawsze, a które zostało wystawione na ciężką próbę, jako że często to właśnie bliscy muzułmanie wydawali mniejszość chrześcijańską tzw. Państwu Islamskiemu.
Chrześcijanie muszą zostać ocaleni, bo bez chrześcijan nie ma narodu, nie ma możliwości odbudowania Iraku. A jednak, za każdym razem, kiedy dochodzi tam do ataku, chrześcijanie są odstawiani na bok, niebrani pod uwagę. Przede wszystkim należy więc odbudować ich godność, i to jest zadanie dyplomacji watykańskiej. Trzeba odbudować zaufanie, i to mogą zrobić organizacje humanitarne. Trzeba przywrócić im wiarę, i tym musi zająć się Kościół.
Papieska wizyta nie może przynieść natychmiastowych owoców, ale może być narzędziem dla lokalnej wspólnoty, aby dać narodowi nadzieję. To w rękach narodu jest odbudowa kraju. W rękach tych osób jest przyszłość regionu. Wizyta papieska niesie nadzieję, ale to do Kościoła należy zadanie, by ta nadzieja znów się nie ulotniła.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |