fot. Krzysztof Błażyca

Anioły na misjach. Pomoc dzieciom z niepełnosprawnościami w Afryce [MISYJNE DROGI]

– Moses? Trudno się z tym pogodzić. Każdy moment życia jest dla niego cenny. Mieszkamy z tymi dziećmi cały czas. Widzisz, jak one cię zmieniają. Każde jest inne, wyjątkowe. A najszczęśliwsze chwile? To każda chwila tutaj, każde dziecko, przywiązanie, uśmiech. I będę powtarzać do końca życia, że kontakt z dziećmi z niepełnosprawnościami daje spojrzenie na świat – opowiadała Monika.

2004. Zambia

Ta historia zaczęła się dla mnie w Kasamie. Było nas tam dwudziestu siedmiu. Poza Radkiem i mną reszta pochodziła z czternastu krajów kontynentu. Byliśmy podobni intencją i dość różni mentalnie. Docieraliśmy się przez praktykę dni. Każdy ze swoją historią. Wszyscy zainspirowani słowami kardynała Karola Lavigerie MAfr: „Pokochajcie Afrykę”. Nasz Spiritual Formation Center znajdował się poza miastem, w sąsiedztwie „lwich wzgórz”, jak okoliczni mieszkańcy nazywali czarne skały na obrzeżach buszu. Nazwa musiała zaspokajać apetyt na przygodę. Ostatniego lwa ubito tu w latach 50. Nam pozostały kobry, pytony, skorpiony i wypasane na pobliskiej farmie krowy oraz świnie. Z lwami napadającymi na wioski zetknąłem się przy innych okazjach, w innych miejscach. Czas wypełniały nam studia i praktyki pobożne. W chwilach wolnych – biegi po okolicy. W weekendy wychodziliśmy w teren. Ja do ośrodka dla dzieci z niepełnosprawnościami, a Radek lądował w więzieniu – z wizytami rzecz jasna. Okres życiowych prób i smaków. Wyostrzania wrażliwości. Przełamywania barier. Nauki, że nie mając nic, możesz dać wiele – tę jedną chwilę, którą dzielisz z nimi. Bo na nią czekały. Wykrzywiony chorobą Joe, który grając w warcaby, był przekonany, że to szachy. Peter bez stóp, biegający z uśmiechem na swoich „kopytkach”. Kulejąca Hanna, która widząc śnieg na zdjęciu pytała: „Czy wy to robicie?”. A potem w drodze powrotnej kolejne ceremoniały pozdrowień. Zapoznawanie zwyczajów. Pytania o długość suszenia jadalnych catterpillar (gąsienic). Próby wioskowych trunków. I pierwsza malaria…

Ośrodek Mulele Mwana dla dzieci, Kasama, Zambia/fot. Krzysztof Błażyca

2013. Kenia (pamięci Justyny)

Justyny już nie ma między nami. Pozostaje w pamięci. Kilka lat swego życia poświęciła pomocy dzieciom w slumsach Mukuru w Nairobi. – Wielu mieszkańców Mukuru żyje z dnia na dzień. Wykształcenie dzieci to tu komfort, zresztą w Mukuru dzieci to mają zarabiać. Na wszelkie sposoby.

I tracą dzieciństwo w brutalny sposób, zmuszane do prostytucji, handlu narkotykami, żebractwa, kradzieży – opowiadała. To dla dzieci z Mukuru założyła tam Centrum św. Mariana. Trochę ciepła, normalne posiłki, podstawowa edukacja, lub nawet średnie wykształcenie. Dach nad głową, noc w bezpiecznym miejscu. I pomoc dzieciom z niepełnosprawnościami. To był cel.

Slumsy Mukury Kwa Nyega, Nairobi, Kenia/fot. Krzysztof Błażyca

W tworzeniu ośrodka była wspierana przez misjonarki i misjonarzy, którzy – pracując w slumsie Mukuru – stykali się z licznymi przypadkami wyzyskiwania dzieci. – Każde dziecko, które do nas trafia kierowane jest przez władze lokalne lub biura socjalne. Dzieci pod naszą opieką otrzymują terapię medyczną, psychologiczną, emocjonalną. Po tym okresie pomagamy dzieciom powrócić do szkoły – opowiadała podczas naszych spotkań w Nairobi. Przyznawała, że to nie było łatwe zadanie. Trzeba było znaleźć odpowiedzialnego członka rodziny w celu odnowienia lub zbudowania relacji z dzieckiem. A gdy brak było współpracy z rodziną, proces był powtarzany z zaangażowaniem innych członków rodziny. – Ważne jest też kształtowanie moralnych, psychologicznych, duchowych aspektów rozwoju dziecka. A to możliwe jest dzięki odpowiedniej edukacji – dzieliła się Justyna. Pracowała z dziećmi w Mukuru, sama wychowując swoje. Do czasu, aż… odeszła.

2016. Uganda

– …i da swych aniołów. A jaszczur- ki to jeszcze pomogą, bo zjedzą robale – uśmiechała się Monika, trzymając na kolanach małego Mosesa. Monika, Joasia, Ewa… Polskie akcenty na ugandyjskiej ścieżce. Kiedy w 2016 r. odwiedzam po raz pierwszy Ośrodek św. Judy Tadeusza w Gulu, dziewczyny są tam wolontariuszkami. Szczepią, osłuchują, prowadzą zajęcia. Dzieci jest ponad setka. Wiele z nich ma jakąś niepełnosprawność. U Judy Tadeusza funkcjonuje przedszkole, szkoła podstawowa i sierociniec. Niektóre dzieci przychodzą z wioski. – Robimy rozpoznania, które z nich potrzebują specjalistów. Dotychczas nic takiego nie było tu przeprowadzane – słyszę od Moniki.

Szpital Lacore, Gulu, Uganda/fot. Krzysztof Błażyca

W ośrodku jest klinika. Poważniejsze przypadki kierowane są do tutejszego szpitala Lacor. To jeden z najlepszych w Ugandzie, choć czasem trzeba jechać do Kampali, do szpitala Mulago. Tam jest instytut serca, okulistyka czy też możliwość zrobienia badań neurologicznych.

Problemem jest kalectwo, bo na ugandyjskiej wsi to przekleństwo. – Trudno zmienić ten sposób myślenia. A z niedopatrzeń jest wiele niepełnosprawności. Mamy dziecko z niepełnosprawnością spowodowaną malarią mózgową. Rodzice za późno się zgłosili. Nasze najmłodsze ma miesiąc. Rozszczepienie podniebienia. Matka nie potrafiła wykarmić, więc je zostawiła. Czekamy aż podrośnie, by zrobić operację – opowiadała Monika.

Wolontariusza Monika z dziećmi z Ośrodka Św. Judy Tadeusza, Gulu/fot. Krzysztof Błażyca

Najtrudniejsze było doświadczenie niemocy. Świadomość straconej szansy, upływ czasu. – Moses ma problemy z serduszkiem. Gdyby to zdiagnozowano trzy lata temu, można by temu zaradzić. A teraz już nie da się nic zrobić, tak powiedzieli lekarze. Jest czekanie… Mamy tu wiele dzieci z HIV i WZW. Jedna dziewczynka spadła z drzewa. A teraz jeszcze się dowiedziała, że ma WZW. Chciała sobie odebrać życie – opowiada.

Czasem jest śmierć. – Isaac miał cztery latka. Zachłysnął się. Źle udzielono pomocy. To było na początku mojego pobytu. Musiałam poukładać to w sobie. Takie bolesne, taki szok. Ale kombonianie pomogli mi spojrzeć na tę sytuację z dystansem. Ten strach, który przychodzi… Co się jeszcze wydarzy? Coś gorszego? Nie zdołam pomóc lub będę nie w porę? To zmotywowało mnie, aby organizować kursy pierwszej pomocy…

2019. Rwanda

W 2019 r. trafiam do Kibeho. Jest tu szkoła dla niewidomych i niedowidzących dzieci, prowadzona przez franciszkanki służebnice krzyża. Jedyna taka placówka na cały kraj. Uczniów ponad setka. – Nasi uczniowie zdają egzaminy państwowe i na ich podstawie dostają się do szkół średnich. Dwie z naszych dziewcząt znalazły się wśród 24 najlepszych uczniów w kraju. I potem mówiły, że już wiedzą, że disability (niepełnosprawność) to nie inability (niezdolność) – dzieliła się s. Bogusia. Szkoła powstała w 2008 r., dzięki staraniom siostry Rafaeli (Urszuli Nałęcz). Gdy odwiedzam tę placówkę, są tam dzieci nie tylko z Rwandy, również z Tanzanii i Konga. Dzieci tu zdają egzaminy państwowe i na ich podstawie dostają się do szkół średnich. – Egzaminy są takie same jak w innych szkołach, tyle że przystosowane do dysfunkcji widzenia – zwracała uwagę s. Bogusia, dodając, że wykształcenie, które otrzymują dzieci to również szansa dla rodziców. – Bo czasem trudno rodzicom zaakceptować, gdy dziecko rodzi się z dysfunkcją widzenia. A kiedy zauważają,że dziecko czyta, pisze, potrafi sobie radzić samodzielnie w życiu, zaczyna czuć się pewniejsze w życiu społecznym, to rodzice zaczynają rozumieć, że dziecko jest takie samo jak inni. Tylko że nie widzi. Naszym celem jest pokazanie, że to dziecko potrafi wiele i powinno być zaakceptowane.

Siostry misjonarki zapewniają pomoc niedowidzącym dzieciom w ośrodku w Kibeho, Rwanda/fot. Krzysztof Błażyca

W ośrodku była m.in. 9-letnia dziewczynka, którą rodzice trzymali w zagrodzie razem ze zwierzętami. Wstydzili się jej ślepoty. Z tego powodu dziecko straciło również mowę. Siostra Rafaela ostro wtedy zareagowała: „Jak mogą tak postępować z własnym dzieckiem?”. – Lubiła tę „robotę” i te dzieci. Bo o to chodzi w życiu, czy to misyjnym, czy tym cywilnym, żeby kochać – wspominał założycielkę ośrodka w Kibeho br. Zdzisław Olejko, pallotyn, od lat na misji w Rwandzie.

Szkoła dla niewidomych i niedowidzących dzieci w Kibeho, Rwanda/fot. Krzysztof Błażyca


 

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze