
Fot. arch. ks. Józef Fila
Boże dary dla Afryki, czyli notatki z trzeciej podróży na Czarny Ląd
Od 37 lat misjonarzem w Afryce jest bp Jan Ozga – ordynariusz diecezji Doumme Abong-Mbang w Kamerunie. Każdego roku podczas zjazdów kursowych w Polsce zaprasza nas do Kamerunu. Chce, byśmy poznali realia pracy duszpasterskiej na Czarnym Lądzie. Ostatnio po raz trzeci skorzystaliśmy z jego zaproszenia – pisze ks. Józef Fila z Turzy w diecezji rzeszowskiej.
>>> Misjonarz na Post – ponad 50 tysięcy osób tworzy duchowe zaplecze misji
Wspólnie z ks. Michałem (który zna język francuski i angielski) spędziliśmy tym razem 17 dni w Afryce (byliśmy tam od 17 stycznia do 3 lutego). Nasza wizyta miała charakter pastoralny. Oficjalne zaproszenie od bp. Jana było niezbędne do tego, żebyśmy otrzymali wizę wjazdową do Kamerunu. Formalności związane z wizą załatwialiśmy w Centrum Usług Turystycznych w Rzeszowie, bilety lotnicze także rezerwowaliśmy w tym mieście. Załatwienie formalności wyjazdowych zabiera bardzo dużo czasu. Poza tym trzeba mieć serię specjalnych szczepień na pobyt w krajach tropikalnych. Za pierwszym razem tych szczepień mieliśmy aż 13, za drugim – 6, a za trzecim razem wymagano od nas tylko szczepień na żółtą febrę. Wybierając się w tak daleką podróż do kraju wysokiego ryzyka, wykupiłem specjalne ubezpieczenie lecznicze na kwotę 60 000 euro.
Zaczynamy podróż
>>> Tanzania. to jest Jasna Góra Bożego miłosierdzia [ROZMOWA]
Żeby sprawić radość misjonarzom i napotkanym ludziom, wzięliśmy ze sobą prezenty. Zabraliśmy też euro, by nie jechać z „gołą ręką”. W Kamerunie za jedno euro jest 650 franków kameruńskich. Lecieliśmy z Warszawy do Brukseli, i potem z Brukseli do Jaunde. Jeszcze w Warszawie s. Halina tradycyjnie przepakowała nam trzy walizki, dokładając coś upragnionego z Polski dla misjonarzy. Odwiozła nas też na lotnisko. Pomyślnie przeszliśmy odprawę i całą podróż samolotem (11 godzin w powietrzu). Bezpiecznie dotarliśmy do celu. Do rezydencji bp. Jana jechaliśmy przez pięć godzin (300 km) – od Jaunde do Dooume (kurz na drogach piaszczystych).

Wrażeń mam wiele. Inaczej odbiera Afrykę turysta, inaczej stały misjonarz, który musi się zaaklimatyzować, poznać kulturę i oficjalny język, tamtejsze zwyczaje i styl życia. Afryka jest kontynentem bardzo ciekawym, biednym, ale Pan Bóg dał jego mieszkańcom wiele darów. Chcę o kilku z nich opowiedzieć.
Natura i ludzie
>>> Papua-Nowa Gwinea wpisała wpisała Boga i chrześcijaństwo do swej konstytucji
Przede wszystkim Afryka to bardzo bogate lasy tropikalne. One są spiżarnią dla biednych ludzi. Rodzą owoce, mają aptekę zioło-leczniczą i przepiękne krajobrazy z palmami i drzewami. Mają też złoża naturalne, które kuszą wielu.
Kolejny dar. Skoro są tam świątynie, kaplice – to świadczy, że ci ludzie szukają kontaktu z Panem Bogiem i dziękują Mu, bo choć w biedzie – to żyją Oni z „ręki Boga”.

Kolejny darem Boga dla Afryki jest żywa wiara. Chociaż bp Jan jest czwartym ordynariuszem tej diecezji, to gołym okiem widać, jak rośnie tam wiara. To żywy kościół. Gdy w Polsce statystyki pokazują, że ludzie są coraz mniej religijni, to tam jest odwrotnie. Dwa przykłady. Na roku propedeutycznym w Doume jest 23 kleryków, pełnych entuzjazmu, wesołości i rozśpiewanych. Są co prawda na początku drogi kapłańskiej – ale są! A w wyższym seminarium duchownym w Bertoua spotkaliśmy aż 146 kleryków z 11 diecezji. Żywioł i sama radość. Oczywiście droga do święceń jest długa (10 lat studiów z praktyką kanoniczną) i kosztowna (opłacenie formacji i nauki jednego kleryka rocznie to koszt 800 euro). Biskup Jan Ozga musi się bardzo głowić nad tym, gdzie znaleźć pieniądze na kształcenie kleryków oraz wysyłanie tamtejszych księży na studia specjalistyczne do Europy.
Zaangażowani w Kościół
>>> Atak na dom zgromadzenia sióstr zakonnych w Kinszasie
Byliśmy w Kamerunie uczestnikami bardzo uroczystego obrzędu ustanowienia sześciu osób katechistami. Ten rodzaj posługi w kościele misyjnym jest konieczny i pożyteczny z racji braku odpowiedniej liczby duchownych. Katechiści mają ślub kościelny. Dostali do ręki Pismo Święte, katechizm i specjalny dokument Kościoła posyłający ich do posługi ludowi.

W gronie misjonarzy są bardzo ofiarne siostry zakonne, które prowadzą liczne szkoły i ośrodki zdrowia. Kierują wieloma budowami. Lokalne dziewczyny czują powołanie i chcą zostać siostrami zakonnymi. Byliśmy w bardzo pięknym nowicjacie sióstr pallotynek, gdzie cieszyliśmy się z tego, że rosną nowe powołania siostrzane.
Kościół się rozwija
>>> Kongo: biskup apeluje o dialog między rządem a rebeliantami
W Afryce powstaje dużo nowych świątyń i kaplic. Towarzysząc bp. Janowi w poświęceniu nowych kaplic, mogliśmy podziwiać zaangażowanie Sióstr od Aniołów, jak również ludzi z wiosek, którzy wspólnymi siłami doczekali się swojego Domu Bożego. Podczas tych uroczystości było dużo przemówień, uroczyste procesje z darami i poczęstunek dla oficjalnych gości w ich domach zamieszkania. Świątynie stoją dzięki ofiarności ludzi z różnych źródeł i stron świata.

Przyznam szczerze, że bardzo podziwiałem, gdy w czasie mszy św. był wystawiany koszyk na składkę. Podchodziły dzieci, dorośli, matki z dziećmi na rękach i mężczyźni. Chociaż sami są biedni, to umieli podzielić się swoim „wdowim groszem” na cele pastoralne. Podziwiałem dzieci które na mszy świętej, trwającej 3,5 godziny, potrafiły siedzieć grzecznie, nie rozrabiały i większość z nich dawała na składkę. Widocznie rodzice uczą ich ofiarności na rzecz Kościoła. Na mszę św. wszyscy przychodzą bardzo odświętnie ubrani, a ich zaangażowanie w liturgię jest do pozazdroszczenia. Podczas mszy jest dużo śpiewów z tańcami.
Nie brakuje ochotników
Na pewno darem dla afrykańskiego Kościoła są też świeccy wolontariusze na misjach. Dają świadectwo tego, jak swoimi uzdolnieniami można dzielić się z tamtejszymi biednymi ludźmi. Są wolontariusze, którzy sami opłacają sobie bilet (4 tys. zł.), poświęcają swój czas i starają przyuczyć tamtejszą ludność do fachowej pracy (np. stomatologia, roboty budowlane, służba zdrowia, katechizacja). Choć ryzykują np. złapaniem jakiejś choroby tropikalnej – to z odwagą jadą, by spełniać dobre uczynki i zapracować na niebo.
W Kościele lokalnym (polskim) powinniśmy rozumieć potrzeby Kościoła misyjnego. Sam bp Jan wiele razy nas uczulał, że nie musi być u nas tak wystawnie, na bogato, kiedy na misjach jest tak wielki niedostatek. Są organizacje i osoby indywidualny, które to rozumieją. Widzieliśmy choćby Ośrodek Zdrowia im. Bł. Ks. Jerzego Popiełuszki zbudowany z ofiary osobistej pewnego Szwajcara, który podpisał siostrze czek na sumę, która była jej potrzebna, bez zastanowienia. I powstało piękne dzieło, które podziwialiśmy.

Jałmużna! To sam Pan Jezus powiedział: „Niech nie wie twoja lewa ręka, co czynni prawa, aby twoja jałmużna pozostała w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu odda tobie”. Wracając z Afryki, gdy szczęśliwie powróciliśmy do Polski, to w Warszawie przyszła mi do głowy taka myśl: „Oby bogaty chciał pomóc biednemu – dyskretnie, a nie tylko chciał go wykorzystać!”.
Widać zmiany
Po 14 latach od naszego poprzedniego pobytu widać w Kamerunie znaczny postęp. Wdziera się tam powoli współczesna cywilizacja. Dużo osób korzysta z komórek. Jest znacznie więcej ujęć wody do codziennego użytku. Budowane są markety, szczególnie w stolicy, można w nich dostać różne towary. Widzieliśmy przy ubogich domkach anteny satelitarne. Były w nich telewizory, a to dzięki wykorzystaniu grzejącego słońca (temperatura do 37°C), którego promienie padają na solary i poprawiają codzienne funkcjonowanie w domach. Nie spotyka się tego typu farm solarnych co w Polsce. Każdy ma własne źródło energii z panelów słonecznych. Na wsiach nie ma do dzisiaj elektryfikacji państwowej.
Razem z księdzem Michałem dziękujemy Opatrzności Bożej za to, że byliśmy tam trzeci raz! Może nie ostatni. Biskupowi Janowi zostało jeszcze sześć lat posługi pasterskiej dla bardzo zaangażowanych i ofiarnych diecezjan (w Kamerunie jest 26 diecezji).
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |