Dom Serca w Hawanie. Tutaj każdy zawsze może przyjść
Przyjaciele Domu Serca w Hawanie to głównie starsi mieszkańcy tego przepięknego miasta. Często schorowani, samotni, bo ich bliscy wyemigrowali. Zatem odwiedzamy ich, towarzyszymy im w codziennych sprawach, a oni przede wszystkim chcą nam opowiedzieć, co się u nich w ostatnim czasie wydarzyło.
Domy Serca to międzynarodowa organizacja skupiająca świeckich misjonarzy z całego świata, którzy wyjeżdżają na misje na czas od 14 do 24 miesięcy. Wolontariusze mają za zadanie stworzyć ogniska domowe – pełne miłości i matczynej czułości – w których każdy człowiek będzie mógł być przyjęty, wysłuchany, szanowany, kochany. Ja obecnie mieszkam z Minh z Wietnamu, Katheryn z Kostaryki, Dulciną z Argentyny oraz Catherine z Francji. Nasz dom w niczym się nie specjalizuje, ale jeśli istnieje taka konieczność i potrzeba, to podejmujemy konkretne działania i pomagamy w czymkolwiek.
>>> Piękni ludzie [MISYJNE DROGI]
Przyjaciele
Jesteśmy przyjaciółmi tych, którzy w danym momencie potrzebują przyjaciela. Z przyjacielem bowiem łatwiej dzielić każdą chwilę w życiu, tę radosną, ale przede wszystkim tę wypełnioną smutkiem – gdy cierpimy. Z cierpieniem każdy z nas spotkał się osobiście, każdego serce bowiem zostało kiedyś zranione i każdy styka się z codziennymi obrazami rozpaczy. Cierpienie występuje wokół nas – w szpitalach, domach dziecka, więzieniach, domach pomocy społecznej czy w naszym domu. Ludzie cierpią z powodu utraty bliskiej osoby, choroby, braku pracy, a także jej nadmiaru, kłopotów, przemocy, nieporozumień w rodzinie, braku żony lub męża, braku dzieci. Panuje samotność, lęk i obojętność. Ludzie cierpią z powodu głodu czy braku dachu nad głową. Wolontariusze Domów Serca są zaś posłani, żeby po prostu BYĆ z drugim człowiekiem i zanosić mu promyk nadziei, kochać człowieka prostą miłością, angażować całego siebie w miłość. Oczywiście, nie jest to łatwe zadanie i pewnie zastanawiasz się, co to właściwie oznacza w naszym życiu i co dodaje nam sił, aby to zadanie wypełniać. To oczywiście modlitwa, ona nas napełnia.
Codzienna modlitwa
W modlitwie oddajemy Panu Bogu sprawy naszych przyjaciół, także i Twoje. Każdego dnia bowiem w radości wyśpiewujemy rano psalmy jutrzni, wieczorem zaś psalmy nieszporów. O godzinie 15.00 wspólnie z każdym, kto przyjdzie do naszego domu, odmawiamy różaniec. Codziennie adorujemy Najświętszy Sakrament, który znajduje się w naszej domowej kaplicy oraz uczestniczymy we mszy świętej. Spotykając się bowiem na uczcie eucharystycznej, odkrywamy razem, jak bardzo jesteśmy kochani przez Boga i jak bardzo Jego Duch działa w naszym życiu.
Przyjaciele Domu Serca w Hawanie to głównie starsi mieszkańcy tego przepięknego miasta. Często schorowani, samotni, bo ich bliscy wyemigrowali. Zatem odwiedzamy ich, towarzyszymy im w codziennych sprawach, a oni przede wszystkim chcą nam opowiedzieć, co się u nich w ostatnim czasie wydarzyło. Są też bardzo ciekawi nas, naszych doświadczeń, krajów, rodzin. Wspólnie spędzamy czas na rozmowach, a kiedy one się kończą, doświadczamy ogromnej wdzięczności za spotkanie, za bycie razem. Spędzamy z naszymi przyjaciółmi ich urodziny, odwiedzamy ich w szpitalu, organizujemy wspólne wyjścia na plażę, do zoo. Proponujemy spotkania, podczas których gramy w gry planszowe, słuchamy muzyki czy czytamy poezję. Jednak dla naszych przyjaciół przede wszystkim ważne jest, że wiedzą, że mogą do nas zawsze zadzwonić lub przyjść w czasie trudnych doświadczeń i życiowych burz, że mogą wspólnie się z nami pomodlić. Chodzimy też do pobliskiej ubogiej dzielnicy na plac zabaw, aby spędzić czas z dziećmi – jest ich zazwyczaj około trzydzieścioro. Mieszkają w bardzo skromnych warunkach, często większość czasu spędzając na wspólnej zabawie na ulicy. Integrujemy je, przynosimy różne rzeczy do zabawy, których one nie mają. Gdy widzą karty, piłkę, puzzle, skakankę, grę planszową, kredki czy malowankę, to na ich twarzach od razu pojawia się radość i ekscytacja. Mam wrażenie, że tutaj dzieci często są niedoceniane, niepodziwiane i niekochane przez nikogo. To sprawia, że często błądzą, bo nie widzą, jak należy postąpić i postępują tak, jak widziały to ich oczy. Brakuje im dobrych przykładów. Dzieci tutaj często kradną, są niedożywione, zajęcia szukają na ulicy. Mało kto poświęca czas, aby z nimi porozmawiać, pokazać im świat, rozwijać ich umiejętności. Bardzo się cieszę, że my możemy to robić choć przez chwilę, z niewielką grupą dzieci, ale jednak.
Pogodny naród
Choć życie tutaj nie jest łatwe, to Kubańczycy są bardzo pogodnym, rozgadanym i otwartym narodem. Wokół wszędzie słychać muzykę, a słońce nie przestaje otulać swoimi promieniami. Kiedy wspominam, że jestem z Polski, to każdy od razu mówi: „Tam jest zimno”. Nasze polskie ciepłe, ale krótkie lato to na Kubie codzienność. Mogłoby się wydawać, że to raj na ziemi, ale jeśli zamienisz kilka zdań z Kubańczykami, to od większości usłyszysz, że dla nich obecna Kuba nie ma nic wspólnego z rajem. Ich codzienność to wielki trud, nieład, a także niedostatek na każdym poziomie. Są tutaj sklepy, ale często puste, są tutaj kolejki, ale stanie w nich tylko przynosi zmęczenie.
Kuba to także kraj starych i pięknych aut, które nie są tutaj uznawane za zabytkowe, ale za normalny środek transportu. W samochodach często brakuje pasów, a gdy nie ma kierunkowskazu, to kierowca macha ręką z okna pojazdu. Brak wolnych miejsc w aucie rozwiązuje się… poprzez wstawienie dodatkowych krzeseł do bagażnika.
Bierni, ale zaangażowani
W charyzmacie Domów Serca ogromną rolę odgrywa Maryja, bowiem to od Niej uczymy się bycia – bycia biernymi, a jednocześnie bardzo zaangażowanymi i obecnymi. Maryja szła za Jezusem podczas Jego drogi na Golgotę i stała pod krzyżem. Nie krzyczała, nie błagała, aby uwolniono Jej Syna. Ona po prostu była zwrócona przez cały czas w kierunku serca Swojego Syna. Ta postawa ukazuje nam niezwykłą miłość matki do Syna, ale i zaufanie Bogu. Mama to ta, która kocha w każdej sytuacji. Mamy szczęście mieć na Kubie kilka mam. Są to wspaniałe kobiety, które mają dorosłe dzieci i nie pracują już zawodowo. Od 10 lat towarzyszą wolontariuszkom Domów Serca podczas ich misyjnej drogi. Jedna z tych niezwykłych kobiet to Mirna. Mieszka ze swoją córką Yahimą. Obie chorują i na co dzień poruszają się za pomocą wózka inwalidzkiego. Choroba odbiera im władzę w mięśniach, mają problem z poruszaniem nogami, rękami, mają problem z mówieniem. To wszystko jednak nie odbiera im sił do życia w pełni i cieszenia się życiem. Mirna dostrzega dobro we wszystkim, co ją spotyka. Widzi w swoich doświadczeniach wezwanie Pana. Bardzo lubię czas, gdy mamy możliwość w niedziele pomagać im w dotarciu do kościoła, a po mszy świętej odprowadzamy je do domu. Jesteśmy wtedy dla nich i czerpiemy od nich radość życia.
Wystarczy być
Kolejnym przyjacielem jest Ruben, 83-latek, który jest z nami od samego początku. Pomagał nawet malować ściany w naszym domu, gdy pierwsze wolontariuszki się do niego wprowadziły. Jego przyjaźń z nami rozpoczęła się od kilku łez. Pewnego razu jedna z wolontariuszek chciała kupić od niego owoce, spojrzała na niego i zapytała, jak się ma, a on się rozpłakał, bo dawno nikt się nim tak naprawdę, szczerze nie zainteresował. A później już wszystko samo się potoczyło i tak jest do dziś. Mimo swojego wieku, mimo wielu chorób, zawsze pracował na ulicy i nigdy nie chciał być dla nikogo ciężarem. Mieszkał w okropnym baraku, pozbawionym prawdziwego łóżka czy wody. Dlatego zawsze, gdy nas odwiedzał i przysypiał na naszej kanapie, chodziłyśmy z uśmiechem na paluszkach, podbudowane tym widokiem, chciałyśmy mu zapewnić chwilę odpoczynku. Teraz mieszka w domu dla starszych osób, który prowadzą siostry zakonne. Chciałyśmy, aby tam trafił, aby miał prawdziwe łóżko, dach nad głową, zapewnione trzy posiłki dziennie, opiekę lekarską. I choć przez to musiał oddać trochę swojej wolności, co nie jest dla niego łatwe, to jednak wie, że to, co dobre, nie przychodzi bez trudu. Ostatnio, gdy go odwiedziłyśmy, przeczytał napisany specjalnie dla nas wiersz. Były w nim słowa: „To był szczęśliwy dzień, kiedy Was spotkałem. Przybyliście ze swoją piękną przyjaźnią na Kubę. Zabiorę to ze sobą do grobu. Wy jesteście mą rodziną, moimi siostrami, nie jesteśmy rodziną przez krew, ale poprzez wiarę i serce”.
Nikt nie miłuje tak jak oni
W ramach naszej misji w każdym tygodniu odwiedzamy dom dla osób z niepełnosprawnością intelektualną i fizyczną. Na pierwszy rzut oka widzimy ludzi, których doświadcza choroba. Ludzi, którzy bardzo cierpią, są samotni, a ich warunki życia nie należą do najlepszych, ale na szczęście to tylko część prawdy o nich. Bo gdy poznajemy prawdziwie mieszkańców tego domu, to chcemy do nich nieustannie wracać, nikt bowiem nie umie tak miłować jak oni. W tym miejscu moje serce od pierwszej wizyty skradła Maybelis. Ma jakieś 23 lata i zespół Downa. Brak prawidłowej opieki spowodował, że nie chodzi i nie mówi, ma problemy ze wzrokiem. Gdy ją odwiedzam, to często zastaję ją siedzącą samotnie na swoim wózku, z głową podpartą rękami. I wystarczy, że obejmę jej dłonie, a od razu się prostuje, uśmiecha i wyciąga ręce do zabawy. Nasze czyny mówią to, czego nie potrafią słowa. Z wyjątkowości mieszkańców tego domu czerpie sam kardynał Kuby Juan de la Caridad Garcia Rodriguez, zaprzyjaźniony z naszym domem. Co czwartek odwiedza on ten dom opieki, aby odprawić dla jego mieszkańców mszę świętą. Niemniej wie on, że na takie niezwykłe spotkanie z Panem Jezusem trzeba się zawsze dobrze przygotować – duchowo, ale również fizycznie. Zatem w tym wszystkim pomaga on mieszkańcom domu, przybywając kilka godzin przed mszą, i spędzając ten czas z nimi. Pomaga mężczyznom umyć się czy ogolić. Ten niezwykły kapłan nie przekazuje swojej wiary tylko słowem, ale także świadectwem. Wie, że najlepszym nauczycielem jest ten, który uczy przez przykład.
Konkretna miłość
Papież Franciszek powiedział kiedyś, że tam, gdzie miłość staje się czymś konkretnym, gdzie staje się bliskością, czułością, współczuciem – tam jest Bóg. Wszyscy jesteśmy słabi i podatni na zranienia, wszystkim potrzeba tej współczującej uwagi, która wie, jak się zatrzymać, okazać bliskość, pomóc i podnieść. Na Kubie na jedną osobę przypada jedna bułka dziennie, kupowana każdego dnia. Tam słowa z modlitwy „Ojcze nasz” – „Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj” – są rzeczywistym wołaniem. W kraju, w którym ludzie mają niewiele materialnie, tak wiele znaczą wartości i aspekty życia, które to materialne bogactwo przekraczają.
Kończąc ten tekst, chcę Ci przekazać słowa biskupa Eloy: „Ważne jest słyszeć, że mnie ktoś chce, potrzebuje, kocha. Te słowa nas oświetlają i sprawiają, że jesteśmy lepszymi ludźmi”. Nie zapominajmy zatem o tym, bo to daje siłę i pomnaża moc bezsilnego!
***
A może Ty myślałeś o wyjeździe na misje? Domy Serca organizują wyjazdy na wolontariat w przedziale czasowym od 14 do 24 miesięcy do 40 domów w 26 różnych krajach. Już w przyszłym miesiącu rozpoczyna się kolejny cykl formacyjny. Zapisz się na spotkanie i poznaj charyzmat Domów Serca. Więcej informacji na stronie internetowej Domów Serca.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |