
fot. PAP/EPA/DAI KUROKAWA
Historia Michiko z Hiroszimy – nigdy więcej piekła bomby atomowej
Michiko Kodama miała siedem lat, gdy Stany Zjednoczone zrzuciły bomby atomowe na Japonię – pierwszą na Hiroszimę, 6 sierpnia 1945 roku, a drugą trzy dni później, 9 sierpnia, na Nagasaki.
Dziś jest zastępcą sekretarza generalnego fundacji Nihon Hidankyo, odznaczonej w 2024 roku Pokojową Nagrodą Nobla, i mówi: „Nie możemy pozwolić, by piekielne cierpienie, jakiego doświadczyliśmy, kiedykolwiek się powtórzyło”.
Ławka szkolna, oślepiający błysk i huk, który stał się granicą między „przed” i „po”. Potem ostre odłamki szkła lecące wszędzie wokół, wbijające się w skórę. Tak właśnie wspomina tamten sierpniowy dzień sprzed 80 lat Michiko Kodama – Hibakusha, czyli ocalała z bomb atomowych zrzuconych pod koniec II wojny światowej na japońskie miasta Hiroszimę (6 sierpnia 1945) i Nagasaki (9 sierpnia tego samego roku). Wtedy Michiko miała 7 lat i chodziła do drugiej klasy drewnianej szkoły w Hiroszimie. Obecnie jest zastępcą sekretarza generalnego fundacji Nihon Hidankyo, nagrodzonej w październiku ubiegłego roku Pokojową Nagrodą Nobla, zrzeszającej Hibakusha i walczącej o całkowite zniesienie broni jądrowej.
Piekło na ziemi
– Na szczęście moje rany były lekkie: tylko skaleczenia od rozbitego szkła – opowiada mediom watykańskim. – Ale moje życie zmieniło się na zawsze, podobnie jak życie setek tysięcy ludzi.
„Mój ojciec – wspomina – zdołał przyjść do szkoły, by mnie odszukać. Wracając do domu, niesiona na jego plecach, byłam świadkiem piekła na ziemi. Widziałam mężczyznę z ciężko poparzoną i złuszczoną skórą. Matkę z ciężkimi poparzeniami, niosącą dziecko czarne jak węgiel. Niektórzy mieli wypalone oczy, inni biegali, próbując uciec, trzymając w rękach wystające na zewnątrz jelita. „Wody, proszę, daj mi wody” – wiele osób zbliżało się do nas, błagając o wodę, ale nie mogliśmy im pomóc i uciekliśmy do domu”.
W pamięci Michiko szczególnie utkwiła pewna dziewczynka. Była ciężko poparzona, nie mogła nawet mówić. „Była sama, a jej oczy błagały o pomoc i wodę. Jej spojrzenie wciąż tkwi w mojej pamięci. Nie mogłam dla niej nic zrobić – nawet jej zawołać czy podać trochę wody. Minęliśmy ją, ale obejrzałam się za siebie, bo się martwiłam. Już wtedy upadła na ziemię”.
Życie między strachem a poczuciem winy
Bomba atomowa zrzucona na Hiroszimę przez bombowiec B-29 Enola Gay eksplodowała około 600 metrów nad ziemią. Potem przyszło promieniowanie, potężne fale cieplne, wybuch i fale uderzeniowe, które w jednej chwili pokryły i zniszczyły całe miasto. Trzy dni później, 9 sierpnia, przyszła kolej na Nagasaki.
„Tego dnia powinnam była zginąć – kontynuuje Michiko. – Jeszcze kilka tygodni przed nalotem atomowym moja rodzina mieszkała blisko epicentrum, a ja chodziłam do szkoły położonej zaledwie 350 metrów od niego. Ale przeprowadziliśmy się i zmieniłam szkołę. Później dowiedziałam się, że około 400 uczniów i 11 nauczycieli z mojej dawnej szkoły zostało spalonych i zabitych na miejscu przez bombę, nie pozostawiając po sobie nawet popiołów”.

Kuzynka Michiko, którą traktowała jak starszą siostrę, w tamten tragiczny dzień pracowała 500 metrów od miejsca wybuchu. „Połowa jej twarzy i całe plecy aż po kostki zostały ciężko poparzone – wspomina. – Jej bolesne rany szybko się zakaziły i zostały oblegane przez muchy. Wkrótce rozmnożyły się w nich robaki, pełzające po jej ciele. Płakała słabym głosem. Rankiem trzeciego dnia, 9 sierpnia, zmarła w moich małych ramionach. Miała 14 lat”.
Inny jej kuzyn, dziesięciolatek, wyszedł z bombardowania bez poważniejszych ran. „Pewnego dnia zaczęła mu lecieć krew z nosa, zwymiotował wiele skrzepów i nagle zmarł”. To był koszmar promieniowania. Nawet jeśli z zewnątrz wyglądali dobrze, wielu miało śmiertelne obrażenia wewnętrzne. „Niektórzy tracili włosy całymi garściami. Inni mieli fioletowe plamy na twarzy i ciele, cierpieli na powtarzające się biegunki i wymioty krwią. Wielu umierało jeden po drugim. Mówiono, że objawy te są zaraźliwe i ludzie się bali” – dodaje Michiko.
Hibakusha, którzy cudem przeżyli, musieli żyć z poczuciem winy, że to oni ocaleli. „Wciąż cierpimy z powodu obrazów, dźwięków, głosów i zapachów tego piekła, które nigdy nie znikają z naszej pamięci – mówi 87-latka. – Po bombardowaniach atomowych cierpienie Hibakusha było głębokie i nieustanne: trudności ekonomiczne, uprzedzenia i dyskryminacja w społeczeństwie”.
Traktat o zakazie broni jądrowej
Wiele lat po bombardowaniach zmarli również mama i tata Michiko. „Kiedy po ślubie zaszłam w ciążę, wahałam się i bardzo bałam się możliwych skutków promieniowania dla dziecka, ale ostatecznie zdecydowałam się urodzić córkę. Dorosła zdrowa i bystra. Ale zmarła na raka w wieku 45 lat, zaledwie cztery miesiące po postawieniu diagnozy”.
Dziś Michiko, podobnie jak inni Hibakusha zrzeszeni w organizacji Nihon Hidankyo, walczy o świat wolny od zagrożenia bronią jądrową. Osiem lat temu, w 2017 roku, został przyjęty Traktat o zakazie broni jądrowej. Stolica Apostolska podpisała i ratyfikowała ten międzynarodowy dokument 20 września 2017 roku, w pierwszym dniu możliwym do ratyfikacji. W styczniu 2021 roku osiągnięto historyczny moment jego wejścia w życie po przekroczeniu liczby 50 ratyfikacji. Ale wciąż pozostaje wiele do zrobienia, ponieważ zbyt wiele państw nie rezygnuje z logiki odstraszania.
„Nie możemy pozwolić – kończy Michiko – by piekielne cierpienie, którego doświadczyliśmy, kiedykolwiek się powtórzyło. A dopóki starczy nam sił, nasze świadectwo będzie przypominać o tym światu”.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |