Jezuici nagrali indiańską kolędę [WIDEO]
Młodzi jezuici oraz studenci i pracownicy Akademii Ignatianum w Krakowie nagrali polską wersję indiańskiej kolędy. Oryginał w języku Huronów powstał w XVII wieku za sprawą ojca Jana de Brebeufa, francuskiego misjonarza w Ameryce Północnej.
Jedzenie wstrętne i krewcy tubylcyPolski teledysk dostępny jest m.in. na stronie internetowej jezuitów. Kolędę o narodzeniu Chrystusa w języku Huronów Jan de Brebeuf napisał w XVII w., kiedy przebywał na misji wśród Indian. Jak relacjonował, „życie w wioskach było niezwykle twarde. Brakowało jakichkolwiek wygód. Jedzenie było wstrętne. Stałe towarzystwo każdej nocy stanowiły pchły, komary i pasożyty. Ostry i gęsty dym ledwo pozwalał odmawiać brewiarz. Maniery tubylców były nieokrzesane. Wystarczyło im najmniejsze niezadowolenie, by wziąć do ręki tomahawk i rozbić ci głowę na dwie części”.
Jak napisali na swojej stronie internetowej jezuici, z czasem Huroni przekonali się do de Brebeufa, zaczęli postrzegać go jako wysłannika z nieba. Ostatecznie większość Huronów – podają jezuici – przyjęła chrzest.
Twórcy teledysku podkreślili, że powstał on dzięki życzliwości Marka Ptasińskiego, miłośnika kultury Indian. Ptasiński na potrzeby pracy przy teledysku wypożyczył stroje, wigwamy, rekwizyty związane ze spuścizną Indian. Tekst z języka hurońskiego na polski przełożył Tomasz Grzebyk. Role mieszkańców wioski odtworzyli studenci i pracownicy Akademii Ignatianum w Krakowie.
Peruwiańczyk z Krakowa
W rolę wodza Indian wcielił się 70-letni Felix Malaga – Peruwiańczyk od blisko 30 lat mieszkający w Krakowie. Malaga prowadzi w Krakowie pracownię architektoniczną. Był zaangażowany m.in. w powstanie Parku Miniatur Sakralnych w Częstochowie.
Autorzy teledysku poznali Malagę przy okazji organizowanych przez niego mszy hiszpańskojęzycznych, które odbywają się w każdą drugą niedzielę miesiąca w kościele franciszkanów w Krakowie. „Poszedłem tam, żeby poszukać indiańskich twarzy, potrzebowałem aktorów do teledysku. Nie spodziewałem się, że spotkam kogoś takiego jak Felix, wygląda idealnie” – powiedział reżyser teledysku jezuita Artur Pruś. Od strony muzycznej za powstanie utworu odpowiedzialny był kompozytor, producent muzyczny, basista i raper Mateusz Franckiewicz. „Zrobił coś pięknego, co zapiera dech” – ocenił kierownik muzyczny projektu jezuita Dominik Dubiel.
Oni go torturowali, on się za nich modlił
Twórcy teledysku zwrócili uwagę na tło historyczne utworu. W 1649 r. Irokezi napadli na Huronów i wymordowali wielu z nich, jezuitów zaś torturowali. – Sam de Brebeuf już wtedy stał się legendą wśród Irokezów, którzy po torturach i „ochrzczeniu” jezuity wrzątkiem, obcinali mu części ciała i zjadali na jego oczach. Ojciec Jan modlił się o ich nawrócenie, co wprawiało w zdumienie barbarzyńców. Do tego stopnia, że wyrwali mu serce i zjedli je, wierząc, że w ten sposób posiądą jego odwagę – napisali jezuici na swojej stronie internetowej. Dodali także, że de Brebeuf – człowiek „wielkiej postury i równie wielkiej dobroci” – szanował Indian, a niosąc im słowo Boże pragnął zachować ich tożsamość kulturową.
Wyzwolenie z niewoli życia tylko dla siebie
Jezuici, studenci i pracownicy Akademii Ignatianum (uczelnia kościelna z prawami państwowymi, prowadzona przez jezuitów) zdecydowali się nagrać polską wersję indiańskiej kolędy, ponieważ – jak stwierdzili – „Boże Narodzenie wyzwala nas z niewoli życia tylko dla siebie i uzdalnia nas do miłości. Kiedy przyjmuję Boga, tak jak de Brebeuf, to potrafię zrezygnować z siebie dla drugiego. To chcieliśmy pokazać w tej kolędzie”.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |