Liturgia trydencka. Przemawia ciszą [MISYJNE DROGI]
Liturgia trydencka. To co stare, nie zawsze z definicji jest złe. W Kościele jest spora grupa ludzi, którzy powracają do liturgii trydenckiej. Znajdują w niej piękno, ciszę,
harmonię. Znajdują w niej Boga.
Po dziesięciu latach od ogłoszenia przez Benedykta XVI motu proprio „Summorum Pontificum”, umożliwiającego katolikom swobodny dostęp do liturgii, którą Kościół żył przez ponad tysiąc lat, coraz więcej Polaków deklaruje otwartość na starą liturgię. Z badań przeprowadzonych przez Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego wynika, że w Polsce co czwarty katolik zaangażowany w życie Kościoła jest gotowy chodzić na Mszę trydencką w każdą niedzielę, a połowa od czasu do czasu. W świetle tych badań nie dziwi, że kolejni Polacy wstępują do tradycyjnych katolickich zakonów i bractw kapłańskich, a w ostatnich warsztatach „Ars Celebrandi”, przygotowujących do odprawiania starej Mszy św. wzięło udział stu pięćdziesięciu księży, zakonników i ministrantów – w tym misjonarz z Korei, który przyleciał, by w ciągu 48 godzin nauczyć się odprawiać Mszę św. trydencką i wrócić do Azji.
>>> Papież chce ograniczyć odprawianie mszy świętej trydenckiej – donoszą włoskie media
Dezorientacja i zagubienie
Dlaczego Benedykt XVI tak bardzo chciał, żeby w Kościele był dostęp do starej Mszy św.? Dlaczego nawet w laickiej Francji kwitną tradycyjne klasztory kontemplacyjne, a w ubiegłym roku już co czwarty ksiądz był wyświęcony w jednym z bractw i instytutów kapłańskich odprawiających starą Mszę św.? „Właściwym problemem naszej godziny w historii jest to, że Bóg znika z horyzontu człowieka” – tak Benedykt diagnozował najgłębsze źródło obecnego kryzysu. Bóg jest wypychany lub usuwany ze świadomości i ze świata. Papież Ratzinger mówi, że ludzkość popada w dezorientację, „której niszczycielskie skutki dostrzegamy coraz wyraźniej”. Czy nie rzutują one również na liturgię? „Należy uznać, że poważny i głęboki kryzys, który od czasu soboru dotknął i nadal dotyka liturgię i sam Kościół, wynika z faktu, że w centrum liturgii nie znajduje się już Bóg i Jego adoracja, lecz ludzie i rzekoma umiejętność robienia czegoś, żeby być zajętym podczas liturgii” – mówi kardynał Robert Sarah, Prefekt Kongregacji do spraw Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów. Może to dlatego Benedykt XVI otworzył furtkę do powrotu do tradycyjnych form pobożności, których znakiem rozpoznawczym jest ponowne zwrócenie się ku Bogu? Może orientacja – czyli zwrócenie Kościoła w stronę Wschodu, skąd przyjdzie ponownie Chrystus – jest lekiem na dezorientację i zagubienie?
Na Wschód
W liturgii zwanej trydencką (co jest nieścisłą, potoczną nazwą, bo jest ona dużo starsza od soboru trydenckiego, który ją usankcjonował), zgodnie ze zwyczajem pochodzącym z pierwszych wieków chrześcijaństwa, wierni wraz z kapłanem są zwróceni na wschód. W centrum celebracji liturgicznej jest krzyż ustawiony na środku ołtarza. W ubiegłym roku Prefekt Kongregacji ds. Kultu Bożego zachęcał wszystkich księży do odprawiania Mszy nie twarzą do wiernych, po przeciwnej stronie ołtarza, lecz ad orientem: „Jest bardzo ważne, aby kapłani i wierni jak najszybciej razem zwrócili się w tym samym kierunku – na wschód lub przynajmniej ku absydzie, ku Panu, który przychodzi”. Przypomniał też, że „Liturgia nie jest o mnie ani o tobie”; nie jest to „sprawa naszej tożsamości, osiągnięć, uniesienia lub wspierania własnej kultury czy miejscowych zwyczajów religijnych, ale liturgia jest najpierw i przede wszystkim o Bogu i o tym, co On nam dał”.
Mówi cisza
Klasyczny ryt rzymski zawiera w sobie wielką różnorodność i bogactwo form: od krótkiej, cichej Mszy św. przy bocznym ołtarzu z udziałem kilku osób lub samego ministranta, przez Mszę Niedzielną z chorałem gregoriańskim i pełną służbą liturgiczną, do uroczystej Mszy pontyfikalnej sprawowanej przez biskupa lub opata, z rozbudowanym ceremoniałem, pięknymi ornatami, kadzidłem, organami… Ale – co ciekawe – nawet w najbardziej odświętnych formach liturgii najwięcej do powiedzenia ma… cisza. W swojej ostatniej książce „Moc milczenia” kardynał Sarah zwraca uwagę, że poważnym problemem współczesnego człowieka jest właśnie brak ciszy. Nie mamy na nią czasu – przecież jest tyle rzeczy do załatwienia. W codzienności otacza nas pośpiech i hałas. Nie nawykliśmy do ciszy, staramy się ją wypełnić. Chwilę, w której moglibyśmy się zatrzymać, najczęściej wolimy zapełnić działaniem. Boimy się ciszy i uciekamy przed nią. Ale dopiero, gdy się na nią zgodzimy, możemy w szczególny sposób spotkać się z Bogiem i… z samym sobą. Liturgia w starym rycie daje mi tę możliwość, otwiera na sferę sacrum i misterium. To wszystko pomaga mi nie przegapić przyjścia Pana.
Pamiętać o przeszłości
Decyzji Benedykta o „uwolnieniu” starej Mszy św. przyświecał jeszcze jeden, nie mniej ważny powód: „To, co poprzednie pokolenia uważały za święte, świętym pozostaje i wielkim także dla nas, przez co nie może być nagle zabronione czy wręcz uważane za szkodliwe. Skłania nas to do tego, byśmy zachowali i chronili bogactwa będące owocem wiary i modlitwy Kościoła i byśmy dali im odpowiednie dla nich miejsce”. Ojciec Święty zdecydowanie sprzeciwiał się traktowaniu Soboru jako zerwania Kościoła z przeszłością i Tradycją. Benedykt w swoim dokumencie umożliwił też powrót języka Kościoła – łaciny. Sam byłem ochrzczony w starym rycie i od dziecka chodziłem na msze trydenckie. Byłem też ministrantem. Mogłoby się wydawać, że to trudne dla ośmioletniego chłopca – wszystko po łacinie. A właśnie że nie. W tym wieku na opanowanie wszystkich łacińskich modlitw potrzeba około tygodnia. Stara Msza św. tak naprawdę jest bardzo prosta, bo nie komplikuje tego, co nie jest skomplikowane, a jak chodzi o czytania, to prawie zawsze można liczyć na to, że będą po polsku.
To, że tradycyjny ryt rzymski staje się coraz bardziej popularny, zwłaszcza wśród młodych, mogłoby się wydawać nielogiczne. Czy to aby nie jest zamknięty rozdział w historii? Rzeczywistość zdaje się temu przeczyć. Pewien francuski opat został zapytany, co może pomóc młodemu chłopakowi zachować wiarę w tych trudnych czasach. Odpowiedział bez wahania: piękno. Stara Msza św. kojarzy się z przeszłością, ale z siłą ciszy, pokory, piękna, sacrum, misterium, kontemplacji i adoracji zdaje się sięgać po przyszłość. Może to dlatego, że tak naprawdę nie jest ona ani średniowieczna, ani barokowa, tylko jej punkt zaczepienia jest w wieczności?
Jan Kiernicki
>>>Tekst pochodzi z „Misyjnych Dróg”. Wykup prenumeratę<<<
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |