Misje w Peru. Mały kościółek, bez kuchni i łazienki, za to z wirusem i kryzysem
Mocno ograniczone życie parafialne i duszpasterskie, rosnąca drożyzna, słabe stosowanie się Peruwiańczyków do zarządzeń epidemiologicznych – tak ks. Tomasz Cieniuch, kapłan diecezji kieleckiej opisuje swoją obecną posługę misyjną, w cieniu koronwirusa w Peru.
Informację o obecnej sytuacji misjonarz opisał w liście, który dotarł do Misyjnego Dzieła Diecezji Kieleckiej. Ks. Cieniuch od 2014 r. jest proboszczem parafii misyjnej pw. Krzyża Świętego w Breu, położonej w dżungli amazońskiej przy granicy peruwiańsko-brazylijskiej. Parafia obejmuje 27 wiosek indiańskich różnych plemion, kultur, tradycji, języków. Mieszkają tam: Ashaninkas, Asheninkas, Yaminaguas, Chitonaguas, Amahuakas, Yaneshas czy Shipibos.
W całym Peru, jak i w całym niemalże świecie panuje chaos spowodowany Covid-19. Sytuacja w Peru jest bardzo ciężka z dwóch powodów. Pierwszy, to wszechobecna korupcja, drugi – że ludzie nie chcą podporządkować się rozporządzeniom władz. Nie dbają o higienę i nie przestrzegają kwarantanny, która będzie obowiązywać do września. Jeśli sytuacja się nie poprawi, to przeciągnie się do grudnia. (ks. Tomasz Cieniuch)
Na razie do jego parafii groźny wirus jeszcze nie dotarł – parafia jest izolowana wskutek położenia, od reszty kraju. Do Breu można dotrzeć od strony Brazylii łodzią i od lądu piechotą z Pucallpy albo Atalai, ale to „prawie dwa tygodnie marszu”. Organizowane są loty z Pucallpy do Breu w celu dostarczenia ludności produktów. Sytuacja izolacji parafii spowodowała puste półki w miejscowych sklepikach, a to, co pozostało lub dowieziono – drastycznie drożeje.
Życie tutaj jest bardzo kosztowne, jak na Manhattanie. Generalnie jest bieda. Ludzie nie mają pieniędzy, bo nie ma pracy, nie ma produkcji. Indianie łowią ryby, polują, uprawiają jukę (maniok), banany, niektórzy mają kury, hodują świnie. Granica z Brazylią jest zamknięta, więc nie można przywieźć nic. (ks. Tomasz Cieniuch)
Zobacz też >>> Peru: arcybiskup odprawił mszę św. w katedrze z fotografiami 5000 ofiar koronawirusa
Lokalne władzy stopniowo rozluźniają ograniczenia, pozwalając na transport produktów z Brazylii, ale do granicy płynie się 2 godziny łodzią. Caritas Peru organizuje pomoc dla parafii, ale jest ona niewystarczająca. Parafia kieleckiego misjonarza otrzymała pomoc w wysokości 4000 soli na zakup podstawowych produktów, ale wskutek braku tych produktów, niczego nie można zakupić. Z Pucallpy dotarł mały wyczarterowany samolot z produktami o łącznej wadze 500 kg – za 1500 soli, reszta pieniędzy pokryła transport. Jak zauważa misjonarz, „władze lokalne nie robią nic, aby ulżyć doli mieszkańców. Ludzie sami jakoś się organizują i sobie pomagają, jak mogą”.
Warunki bytowe, w jakich żyje misjonarz, także są trudne: mały kościółek z zakrystią, która służy księdzu za mieszkanie, brak kuchni i łazienki, jest jedynie „zbiornik z wodą deszczową i mały wychodek”. „Życie parafialne jest bardzo ograniczone. W niedzielę odprawiam Mszę św., na którą przychodzą nieliczni. Odprawiam też każdego dnia Msze św., ale na te nikt nie przychodzi. Szkoły nie funkcjonują, katechezy też nie ma, bo jest zakaz organizowania spotkań” – pisze ks. Cieniuch, dodając jednak, że obecność kapłana i jego modlitwa są bardzo ważne dla ludzi. Jego zdaniem, „trzeba będzie rozpoczynać prawie wszystko od nowa. Całą ewangelizację od podstaw, głoszenie Kerygmatu, formowanie ludzkich serc i dusz”.
Polecamy >>> #14 MisyjnyVLOG: misje podczas epidemii – Peru, ks. Józef Kamza SDB
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |