Misjonarki, które nie wyjechały na misje
Ich wyborem było między innymi służenie misjom. Chociaż nigdy nie wyjechały na misje, to uczyniono je ich patronkami.
Udowodniły, że można wspomagać misyjną działalność bez konieczności udania się w odległe zakątki świata. Mowa jest tutaj o trzech niezwykłych kobietach: Francuzkach – Paulinie Jaricot, słudze Bożej, i świętej Teresie z Lisieux oraz o Polce – błogosławionej Marii Teresie Ledóchowskiej.
Gorliwa krzewicielka wiary
Paulina Jaricot przyszła na świat 22 lipca 1799 r. w Lyonie. Jej ojcem był bogaty, pobożny przemysłowiec zarządzający fabryką jedwabiu. W rodzinie zapewniono jej staranne wychowanie religijne. Prawdziwy przełom na drodze duchowego dojrzewania nastąpił u niej pod wpływem kazania usłyszanego przez nią w parafii, do której należała. Jezuickie kazanie o światowej próżności sprawiło, że w wieku zaledwie siedemnastu lat postanowiła porzucić doczesne przyjemności i bogate stroje na rzecz prostego życia i służenia Bogu, także w bliźnim, dlatego odwiedzała z jałmużną egzystujące w nędzy lyońskie rodziny. Ponadto ślubowała prywatnie czystość. Co więcej, kierując się szczególną miłością do Jezusa Chrystusa ukrytego w Najświętszym Sakramencie, wraz ze swoimi rówieśniczkami założyła adorujące Go codziennie oraz spieszące z pomocą do biednych i zagrożonych wykluczeniem młodych kobiet (najczęściej pracownic zakładów włókienniczych, kobiet żyjących na ulicy, zagrożonych prostytucją i alkoholizmem) Stowarzyszenie Wynagrodzicielek Najświętszego Serca Pana Jezusa. Do wejścia na drogę dojrzałości duchowej przyczynił się też wypadek. Paulina spadła z wysokości. Doznawszy bardzo poważnych obrażeń, zaczęła jeszcze bardziej interesować się życiem duchowym, czytać Pismo Święte, regularnie uczestniczyć, także w dni powszednie, w Eucharystii. W wieku osiemnastu lat została dominikańską tercjarką.
>>> Kościół, o którym marzysz. Jak dominikanki pokochały niepełnosprawne dzieci [REPORTAŻ]
Nie zapominała i o misjach. O bardzo trudnej sytuacji finansowej misji i chińskich dzieci umierających z głodu dowiedziała się z listów od brata, kleryka w paryskim seminarium duchownym, i z listów misjonarzy. Postanowiła niezwłocznie pomóc misjom i owym dzieciom, dlatego utworzyła koła, w które ochoczo zaangażowały się robotnice zakładu przemysłowego, odkładając drobne sumy z cotygodniowych pensji. Z tych kół (Związek Lyoński) wyłaniały się następne, tworząc fundusz na misyjną działalność Kościoła i rozkrzewianie chrześcijańskiej wiary.
Kiedy Paulina Jaricot miała 23 lata, jej dzieło przejęła Specjalna Rada. Boleśnie przeżyła odsunięcie jej na bok. Uznano ją za zbyt niebezpieczną, bo aktywną i pewną siebie kobietę. Francuzka podjęła się w inny sposób wspierania dzieła misyjnego, mianowicie poprzez modlitwę różańcową. Zorganizowała liczące po piętnaście osób grupy, które – rozważając tyleż samo tajemnic różańcowych – wspierały tą modlitwą misyjne dzieło Kościoła. Tak zrodził się Żywy Różaniec. Zyskał on poparcie nie tylko biskupów, ale i generała zakonu dominikanów. Generał ten przyłączył w 1836 r. Stowarzyszenie Żywego Różańca do dominikańskiej Rodziny Różańcowej, w której skład wchodziły Bractwa Różańcowe i Różaniec Wieczysty, a papież Grzegorz XVI wydał brewe aprobujące Stowarzyszenie, czyli Róże Różańcowe. Do dzisiaj obejmują modlitwą miesięczne, wyznaczane corocznie przez papieża intencje misyjne. Owa sieć modlitewna bazowała na odmawianiu różańca i otoczeniu misji duchowym wsparciem. Francuzka stała się założycielką jednego z największych dzieł misyjnych w Kościele, Dzieła Rozkrzewiania Wiary (dawniej: Związku Lyońskiego, a od 1922 r. Papieskich Dzieł Misyjnych), poza oczywiście założeniem koła Żywego Różańca. W momencie śmierci Pauliny Jaricot tylko we Francji w Żywy Różaniec zaangażowane były blisko 2 miliony osób.
>>> Zbliża się Światowy Dzień Misyjny pod hasłem: „Spotkaliśmy Jezusa, więc głosimy”
Paulina Jaricot nie zapomniała również o ubogich rodzinach robotniczych. Cały swój majątek włożyła we wzniesienie gmachu zaplanowanego jako idealny ośrodek przemysłowy, w którym robotnicy wraz ze swoimi rodzinami mogliby cieszyć się roztropnie zarządzaną (miał zarządzać samorząd robotników) i sprawiedliwie wynagradzaną pracą, jednakże inwestycję tę doprowadzili do upadku nieuczciwi bankierzy. Wskutek ich oszustwa Paulina Jaricot aż do swojej śmierci spłacała długi. Była opuszczona, schorowana, żyła w biedzie. Zmarła 9 stycznia 1862 r., prosząc Boga w imieniu owych oszustów: „Boże mój, wybacz im i obdarz błogosławieństwem, na miarę cierpień, jakie mi zadali”. Przedtem odbyła jedyną w swoim życiu pielgrzymkę do Rzymu. Przy zmarłej Paulinie Jaricot znaleziono kartkę z następującymi słowami: „Kochałam Jezusa Chrystusa ponad wszystko na ziemi i z miłości ku Niemu bardziej niż samą siebie kochałam wszystkich, którzy byli obciążeni pracą lub cierpieniem”.
Róże zrzucone misjonarzom
Święta Teresa od Dzieciątka Jezus, zwana w celu odróżnienia od świętej Teresy z Avila (nazywanej Wielką) Małą Tereską, urodziła się w Alençon w Normandii w nocy z 2 na 3 stycznia 1873 r. Kiedy miała cztery lat, zmarła jej matka Zelia, a wychowaniem dzieci zajął się ojciec Ludwik. W 1877 r., kiedy to Teresa Martin obrała sobie za matkę Maryję, ojciec przeniósł się z córkami do Lisieux. W latach 1881-1886 Teresa uczyła się w tej miejscowości u sióstr benedyktynek. Od marca do maja 1883 r. ciężko chorowała, a po, według niej, cudownym uzdrowieniu, przyjęła w 1884 r. pierwszą Komunię świętą i sakrament bierzmowania. Przeżyła „nawrócenie” podczas pasterki w noc Bożego Narodzenia. Od tego momentu, który wiązał się z zapomnieniem o sobie, oddaniem się Jezusowi Chrystusowi i zbawieniu dusz, odczuwała gorycz i wstręt do przyjemności ziemskich oraz bardzo tęskniła za modlitwą – rozmową z Bogiem. Uprosiła także u Boga nawrócenie Pranziniego, siejącego wcześniej postrach, skazanego na śmierć bandyty. Jako piętnastolatka bezskutecznie prosiła o przyjęcie do Karmelu, gdyż uważano, że dla niej, wątłej i zbyt młodej, panujące w nim warunki są nieodpowiednie. Nie pomógł jej w tej sprawie nawet sam papież Leon XIII. Dopiero rok później przekroczyła bramy klasztoru karmelitanek, postanowiwszy: „Chcę być świętą”. Podczas obłóczyn (styczeń 1889 r.) otrzymała imię: Teresa od Dzieciątka Jezus i od Świętego Oblicza. Postanowiła „zbawiać dusze”, a zwłaszcza „modlić się za kapłanów”. Po upływie trzech lat od ślubów Teresa wyznaczona została na mistrzynię nowicjuszek, a pełniła tę funkcję do swojej śmierci. Swą drogę do świętości nazwała „małą drogą dziecięctwa Bożego”. Ponadto oddała się Bogu jako ofiara za zbawienie świata. Swoje przeżycia, również krzyże, opisała w „Dziejach duszy”. Śmiertelnie chora, surowo i niesprawiedliwie traktowana między innymi przez przełożoną, z objawami zaawansowanej gruźlicy, Teresa nadal spełniała zlecone jej obowiązki: mistrzyni, zakrystianki i opiekunki jednej ze starszych współsióstr. Zlekceważono pogorszenie się jej stanu i dopiero w lipcu 1897 r. posłano ją do infirmerii, gdzie zmarła 30 września. Przed śmiercią zapowiedziała: „Chcę, przebywając w niebie, czynić dobro na ziemi. Po śmierci spuszczę na nią deszcz róż”.
>>> Misjonarz, który odwiedził własny grób
Choć Teresa nie była nigdy na misjach, to papież Pius XI ogłosił ją w 1927 r., obok świętego Franciszka Ksawerego, patronką misji katolickich. Jest „opiekunką” misjonarzy jako patronka poszukujących pokornie Boga i troszczących się o zbawienie i wiekuiste szczęście innych ludzi. Co więcej, Teresa miała możliwość wyjechania na misje, ale nie zdążyła… Plan ten zniweczyła jej śmierć. W 1890 r., kiedy klasztor w Sajgonie zmierzał do otwarcia w Hanoi drugiego Karmelu w Wietnamie i dlatego poproszono o pomoc klasztor macierzysty w Lisieux, karmelitanki chciały wysłać w celu wsparcia także pierwsze ochotniczki, w których gronie znalazła się i Teresa, ale ustalenia trwały zbyt długo. Zanim umarła, nie mogąc wyjechać na misje, lecz i będąc prawdziwą misjonarką w związku z nieustanną modlitwą za misyjną działalność Kościoła, napisała: „Chciałabym oświecać dusze jak prorocy i doktorzy, chciałabym przebiec ziemię, głosząc Boże Imię, wszczepiając chwalebny Krzyż w ziemie niewiernych. Nie wystarczyłaby mi jedna tylko misja, ponieważ chciałabym cały czas zwiastować Ewangelię we wszystkich częściach świata, aż na najdalszych wyspach. Chciałabym być misjonarką nie tylko przez ileś tam lat; chciałabym nią być od stworzenia świata, aż do wypełnienia się czasów”.
Matka „klaweriańskiej” Afryki
Błogosławiona Maria Teresa Ledóchowska przyszła na świat w 29 kwietnia 1863 r. w Loosdorf w Austrii, w rodzinie hrabiego Antoniego Ledóchowskiego i Józefiny z domu Salis-Zizers. 12 maja 1874 r. przyjęła pierwszą Komunię świętą, a 15 lipca 1878 r. sakrament bierzmowania. Była utalentowana artystycznie, aktorsko i literacko, rodzice nie omieszkali kształtować jej duchowo i moralnie swoją pobożnością i zachętami. Kiedy w 1873 r. Ledóchowscy stracili majątek w związku z bankructwem akcji, przenieśli się do St. Pölten, gdzie Maria Teresa uczęszczała do Szkoły Pań Angielskich. Dekadę później znaleźli się w Lipnicy Murowanej w pobliżu Bochni.
Po śmierci ojca Maria Teresa mianowana została przez Franciszka Józefa I damą dworu wielkich książąt toskańskich Marii i Ferdynanda IV na zamku cesarskim w Salzburgu. To właśnie tam po raz pierwszy zetknęła się z kwestią misji afrykańskich. W broszurze działającego na rzecz Afryki kardynała Karola Marciala Lavigerie, arcybiskupa Algieru, przeczytała: „Komu Bóg dał talent pisarski, niechaj go użyje na korzyść tej sprawy, ponad którą nie ma świętszej”. W 1886 r. po raz pierwszy zetknęła się z siostrami zakonnymi przybyłymi na dwór po datki na misje. Następnie zrezygnowała z życia dworskiego i dramatopisarstwa, by poświęcić się afrykańskim misjom. Napisała dramat pt. „Zaida Murzynka”, wystawiony wpierw w teatrze salzburskim. Od 1887 r. zaczęła zakładać z upoważnienia wspomnianego kardynała komitety antyniewolnicze. Wraz z 1890 r. rozpoczęła wydawanie „Echa z Afryki”, a dla dzieci pisma „Murzynek”. Co więcej, w 1894 r. założyła Sodalicję świętego Piotra Klawera dla Misji Afrykańskich, przeobrażoną następnie w Zgromadzenie Sióstr Misjonarek świętego Piotra Klawera. To siostry popularnie nazywane klaweriankami. Sodalicja pomagała misjom afrykańskim i na wzór swej założycielki walczyła ponadto z niewolnictwem czarnoskórych, na przykład poprzez wykup niewolników i niewolnic, jak również przygotowywała do przyjęcia sakramentu chrztu i pomagała czarnoskórym w zdobyciu wykształcenia. Co więcej, Maria Teresa założyła w Salzburgu między innymi muzeum afrykańskie. 9 września 1896 r. złożyła śluby zakonne na ręce biskupa Salzburga – kardynała Hellera. Do końca życia pomagała misjom, zajmowała się pracą publicystyczną i odczytową, budziła powołania misyjne. Ponadto podróżowała po Europie z odczytami o misjach, wydawała kalendarze misyjne, katechizmy i książki religijne w językach afrykańskich, korespondowała z misjonarzami i dostarczała im literaturę religijną. Zmarła w 6 lipca 1922 r. w Rzymie. Choć nie odwiedziła Afryki, jest nazywana jej matką. W Polsce 1976 r. patronuje dziełom misyjnym.
>>> Kongijskie dzieci dziękują papieżowi
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |