fot. archiwum prywatne

Misjonarz z Boliwii: tutaj ludzie bardzo chętnie garną się do Kościoła [ROZMOWA]

Jak wygląda przygotowanie do bierzmowania w Boliwii? W jaki sposób Boliwia radzi z sobie z koronawirusem i ekologią? I z czego przyrządza się najbardziej oryginalne miejscowe danie? Odpowiedzi na te pytania Karolinie Binek udzielił ks. Tomasz Grzyb.

W jaki sposób zaczęła się Księdza historia z misjami?

Dość długo w seminarium należałem do Kółka Misyjnego. Po święceniach pracowałem w Pomocy Kościołowi w Potrzebie. Ponadto kilku księży z mojej diecezji wyjechało w do Boliwii, w tym dwóch kolegów, z którymi wstąpiłem do seminarium. To pozwoliło mi podjąć decyzję o wyjeździe na misje.

Jak wyglądały przygotowania do wyjazdu?

Przed wyjazdem po święceniach kapłańskich tylko dwa lata pracowałem na parafii w diecezji siedleckiej. Miałem przyjemność pracować w Pomocy Kościołowi w Potrzebie i wtedy poczułem, że jest to dobry moment, by wyjechać na misje. Rozpocząłem więc przygotowanie w Centrum Formacji Misyjnej w Warszawie, które trwało od września do maja. Przygotowanie to kończy uroczystość wręczenia krzyży misyjnych. W trakcie tej formacji uczymy się języka, mamy też zajęcia z misjologii, wspólne rekolekcje, modlitwy, formację oraz czas na poznanie się. Wszystkie te działania przygotowują nas od strony językowej, medycznej i duchowej.

fot. archiwum prywatne

A co najbardziej Księdza zaskoczyło po przyjeździe do Boliwii?

Trudno mi powiedzieć o większym zaskoczeniu, kiedy przyjechałem już do pracy. Wcześniej odwiedzałem tam ks. Tomasza Denickiego. Największym zaskoczeniem było to, że choć to kraj ubogi, ludzie są biedni, a my pracujemy na prowincji, to ludzie bardzo chętnie garną się do Kościoła i nie ma problemu z tym, by czytali na mszy świętej czy włączali się w liturgię w inny sposób. U nas w Polsce nie jest to tak elastyczne i nie można tak łatwo namówić ludzi do tego, by chociażby przeczytali czytanie. Oczywiście są też różnice kulturowe pomiędzy samą Ameryką Południową i Boliwią, w której jest najwięcej tej rdzennej ludności. Muszę powiedzieć, że nie miałem nieprzyjemnych rozczarowań i zaskoczeń, za co jestem niezwykle wdzięczny Panu Bogu.

>>> Boliwia: misjonarze wspierają w pandemii więźniów

Od czego Ksiądz zaczął swoją posługę?

Swoją posługę rozpocząłem w parafii Aiquile. Jest to stolica diecezji. Byłem tam przez pierwsze dwa miesiące na przygotowaniu pastoralnym i poznawałem, jak wszystko tam wygląda. Później też zostałem wikariuszem. Przyjechałem we wrześniu, a już w styczniu biskup Jorge Balderrama i brat zakonny Marcos Larentis z Włoch poprosili mnie, bym objął internat męski w samym Aiquile. W tym internacie pracowałem przez dwa lata.

fot. archiwum prywatne

Jak przyjęli Księdza miejscowi ludzie? Szybko pokochał Ksiądz swoich parafian?

Tak, między innymi może dlatego też, że w tej parafii wcześniej już pracowali Polacy – śp. Ks. Antoni Kądziołka z diecezji tarnowskiej, później nie bezpośrednio po nim, ale jednym z następnych proboszczów był mój wspomniany przyjaciel ks. Tomasz Denicki. Więc już na samym początku dostałem ogromny kredyt zaufania i bardzo szybko znajdowałem język porozumienia. Było tak też może dzięki pracy w internacie z młodzieżą, gdzie chłopcy pochodzili z całego terenu parafii, z odległych wiosek, również z innych miast i czuli się tam dobrze. Dlatego też mówili wszystkim miejscowym, że ten przybyły nie jest taki zły.

Jak wyglądał księdza dzień przed wybuchem pandemii koronawirusa?

Od grudnia 2019 r. pracowałem w parafii Bulo Bulo w tropiku, więc mój dzień wyglądał trochę inaczej, niż wcześniej w parafii w Aiquile. Grudzień i styczeń jest tam czasem wakacji, więc jest inny harmonogram. Ale mamy też wtedy mszę wieczorną o 18.30. Niestety w tej mszy nie uczestniczy zbyt wiele osób. Tropik niestety ma ten problem, że trwa tam produkcja narkotyków, w co są wmieszani niemal wszyscy mieszkańcy. Odbija się to na ich religijności i praktyce wiary. Pod koniec stycznia natomiast prowadziliśmy zapisy do pierwszej Komunii i bierzmowania. Wszystko już było przygotowane, materiały kupione, odbyły się spotkania organizacyjne z dziećmi i z ich rodzicami. A później przyszedł marzec i wszystko legło w gruzach z powodu kwarantanny.

fot. archiwum prywatne

A czym zajmował się Ksiądz w Aiquile?

W Aiquile mój dzień wyglądał inaczej. Była poranna msza i katecheza dla dzieci przygotowujących się do komunii lub bierzmowania. Dzieci przygotowujące się do pierwszej Komunii miały msze świętą w niedzielę rano, były też msze, które ludzie zamawiali za swoich zmarłych. Ja też często wyjeżdżałem ze siostrami i katechistami do okolicznych wiosek, których jest 110. Była też oczywiście katecheza, którą prowadził miejscowy katechista, najczęściej w języku keczua, później spowiedź, msza święta, często zapraszani byliśmy też na fiesty, czyli na odpusty. Po mszy odbywała się procesja, czasem poczęstunek. Mieliśmy bardzo dużo takich odwiedzin – przez cały Wielki Post i Adwent systematycznie, codziennie wyjeżdżaliśmy, aby jak najwięcej ludzi przygotować do zbliżających się świąt i wyspowiadać. Przy okazji w Wielkim Poście i Adwencie zawoziliśmy ubogim ludziom dary  -trochę ryżu, makaronu, słodycze i owoce dla dzieci. Tak wyglądała w skrócie moja praca.

>>> Boliwia: wiele rodzin nie ma co włożyć do garnka

A jak wygląda w Boliwii pierwsza Komunia święta i bierzmowanie?

Przygotowanie w parafii Aiquile trwało cały rok. Rok szkolny rozpoczyna się tam w lutym, a my w tym czasie organizowaliśmy katechezy. Bierzmowanie odbywało się pod koniec października lub listopada, by zakończyć ten rok katechetyczny wraz z końcem roku szkolnego, ponieważ na wakacje dużo dzieci wracało do swoich wiosek. Katechezy prowadzą katechiści świeccy. Młodzież, która się przygotowuje do bierzmowania to około 130 osób, niemal każdego roku. Za każdym razem grupa ta jest więc dzielona na mniejsze – ośmio-, dwunasto- lub szesnastoosobowe, w zależności od liczby katechetów. Raz w tygodniu odbywa się spotkanie z katechistami i opracowywanie tematu, który będzie przerabiany z dziećmi i młodzieżą na katechezie.

Tak samo wyglądało przygotowanie do pierwszej Komunii. Oczywiście w skład tego przygotowania wchodziła też katecheza, msza święta niedzielna, różaniec w październiku czy też wyjazdy integracyjne. Wszystko po to, by związać ich z parafią i Kościołem, pokazać, że Kościół, to takie miejsce, gdzie wspólnie przeżywa się swoją wiarę, swoją młodość.

fot. archiwum prywatne

A jak Boliwia radzi sobie z koronawirusem? Kiedy odnotowano tam pierwszy przypadek zakażenia? Jakie są obostrzenia?

Jest to trudny temat, ponieważ Boliwia nie jest krajem, który prężnie się rozwija. W regionach, w których pracuję jest niska higiena i niski poziom opieki medycznej. Pierwszy przypadek osoby zarażonej tym wirusem pojawił się 10 marca i reakcje były takie, że karetka, która wiozła tę osobę do Santa Cruz do szpitala, spotkała się z bardzo nieprzyjemnymi reakcjami. 7 szpitali zostało zablokowanych przez ludzi, żeby ta karetka tam nie wjechała. Wręcz dochodziło do incydentów wyeliminowania tej osoby. Na szczęście to się zmieniło. 22 marca została wprowadzona kwarantanna i stopniowo coraz bardziej zamykano kraj. Codziennie przybywało około 50-300 przypadków i taka sytuacja trwała do maja. W maju rząd zdecydował, że w tym miesiącu przeprowadzą 10 tysięcy prób. W Polsce było tyle testów wykonywanych dziennie, a oni zaplanowali je na miesiąc, więc ukazuje to pewien obraz. Wtedy zaczęła zwiększać się tez liczba zakażonych, a w lipcu było ich już 800 lub nawet 1600 dziennie. Dzisiaj w Boliwii odnotowaliśmy już ponad 80 tysięcy osób zakażonych, liczba ta systematycznie wzrasta. Słyszałem ostatnio, że obostrzenia związane z kwarantanną znowu zostały zniesione. Niestety całą sytuację utrudnia sytuacja polityczna, która ciągnie się od zeszłego roku, od wyborów prezydenckich, które miały miejsce w październiku. Wybory te zostały sfałszowane. Trwały protesty zwolenników prezydenta Evo Muralesa.. Również opozycja zrobiła blokadę. W tym klinczu blokad Boliwia trwała mniej więcej przez półtora miesiąca. W tym czasie całe życie gospodarcze upadło lub zostało zamrożone. Boliwia do dzisiaj ma osobę pełniącą funkcję prezydenta. Wybory prezydenckie miały się odbyć 3 maja. Zostały jednak odwołane przez pandemię i przełożone na październik. To spowodowało, że zwolennicy byłego prezydenta znowu wyszli na ulice, znowu je blokują i sytuacja jest bardzo napięta i niestabilna. Tak naprawdę nie wiadomo, w jaką stronę to pójdzie. Niestety nie wygląda to dobrze. Dlatego w tym miejscu proszę o modlitwę za Boliwię i oto żeby ten konflikt jak najszybciej został uspokojony.

A jak wyglądał Księdza dzień już po wybuchu koronawirusa?

Z pewnością nie tak, jak księży tutaj w Polsce, gdzie były odprawiane msze św. W Boliwii z powodu wejścia ograniczeń wszystkie kościoły zostały zamknięte, wszystkie możliwości spotkań zostały zakazane, więc zwyczajnie odprawialiśmy z ks. Marcinem Dudzińskim msze sami, wraz z czterema siostrami zakonnymi, które mają dom przy naszej parafii w Bulo
Bulo i po mszy nie było innych zajęć. Organizowaliśmy też oczywiście kampanie solidarnościowe, pomoc dla ludzi, razem z miasteczkiem i miejscowym radiem. Dotarliśmy do 260 rodzin, które potrzebowały pomocy. Pomogliśmy im i przypominaliśmy wszystkim, że mogą zawsze przyjść na plebanię. Niektórzy rzeczywiście przychodzili, każdy mógł zapukać do drzwi, otrzymać wsparcie czy żywność lub coś innego, co potrzebował. Przez pewien czas zostały zniesione ograniczenia, więc przez niemal tydzień sprawowaliśmy msze. Wiele ludzi przychodziło i prosiło o modlitwę. Później znów musieliśmy zamknąć drzwi świątyń. Na szczęście w niedziele i święta dzięki wspomnianemu radiu mogliśmy transmitować mszę.

>>> Boliwia: policjanta uratowało Pismo Święte, które miał w kieszeni [WIDEO]

fot. archiwum prywatne

Na naszym portalu dużo piszemy o ekologii. Czy w Boliwii chroni się środowisko?

W Boliwii dosyć sporo zaczyna się mówić o ekologii. Praktycznie w każdej szkole można znaleźć jakiś plakat z informacjami zachęcającymi do ochrony środowiska, drzew, wody. Ale w praktyce tego nie ma. Na prowincjach śmieci wyrzucane są automatycznie, można powiedzieć, że wypadają z ręki. Śmieci często wyrzucane są też do rzek, przez co jest bardzo duże zanieczyszczenie w miejscach, w których żyją ludzie. Ale też obserwuję, że coraz więcej jest podejmowanych programów, które maja uświadamiać, pokazywać ten problem i uczyć troski o środowisko, bo my żyjemy w tym środowisku. W samym Aiquile i Bulo Bulo zauważyłem od pewnego czasu, że powstały kosze na butelki plastikowe. Ja też pokazuję moim pracownikom w parafii i katechistom, że dbam o środowisko. Zacząłem segregować śmieci i wywozić je na skup w mieście. Na początku wszyscy się dziwili. Dopiero później stwierdzili, że to to dobry pomysł i sami powoli zaczynają tak robić.

fot. archiwum prywatne

Wspomniał wcześniej ksiądz o kulinariach. A jakie jest Księdza ulubione boliwijskie danie?

Ulubione dania mam dwa: sopa de mani, czyli zupa z orzeszków. Są to orzeszki ziemne, które się ściera na miał. Zupa ta ma biały kolor. Oczywiście dodawany do niej jest też kurczak. I do tego są smażone frytki, ale takie dużo drobniejsze niż w Polsce. A moja druga ulubiona potrawa to oczywiście wołowina. Mieszkańcy Ameryki Południowej potrafią bardzo dobrze przyrządzić kotlety z grilla. To mięso nie jest marynowane, jest tylko w trakcie smażenia solone i polewane cytryną. Bardzo dobre!

fot. archiwum prywatne

A najdziwniejsze danie, jakie Ksiądz jadł?

Najdziwniejsze danie to uchuqu. Jest to danie, które składa się z pięciu rodzajów mięsa: kury, kaczki, wieprzowiny, wołowiny i krowiego języka. Jest w nim też mały czarny ziemniak, trochę nadpsuty, jest ryż, jest makaron, jest kwiat drzewa i jest jeszcze taka jakby bułeczka, smażone puree z ziemniaków, polane czerwonym pikantnym sosem. Oczywiście podane w głębokim talerzu. Trudno to zjeść, bo z każdej strony się wylewa. Aiqlijczycy za tym przepadają.

A jakie przesłanie płynące z misji chciałby Ksiądz przekazać naszym czytelnikom?

Kościół katolicki, Kościół powszechny rzeczywiście jest piękny w swojej powszechności. To, co nas łączy mimo różnic kulturowych i historycznych, tradycji, to wiara. I też doświadczaliśmy tego w wielu sytuacjach w Boliwii. Jej mieszkańcy mają inną historię, co innego nam się podoba, mają też inny sposób patrzenia na estetykę, ale to, w czym jesteśmy wspólni, to właśnie nasza wiara. Bo my jako misjonarze dużo się też uczymy od nich. Oni też nam dziękują za naszą obecność, że mogą dzięki temu zobaczyć kawałek świata.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze