rwanda

Fot. flickr/United Nations Photo

#MisyjnyWtorek – Rwanda 

Immaculée Ilibagiza leżała wraz z innymi kobietami w małej łazience w domu pastora. Nie mogły się do siebie odzywać, żeby nie zdradzić swojej obecności. – Ona będzie następnym karaluchem, którego zabiję – krzyczał z jeden z Hutu na podwórzu. 

Nie można im ufać 

Immaculée była wychowana w przekonaniu, że przynależność plemienna nie ma znaczenia. Ważne jest to, czy jest się dobrym, czy złym człowiekiem. Dlatego w szkole, kiedy zapytano ją o to, do którego plemienia należy  nie potrafiła opowiedzieć. Ale na początku 1994 r. coraz częściej w radio można było usłyszeć: Tutsi chcą nas zabić. Nie można im ufać. To my, Hutu, musimy działać pierwsi. I chociaż te komunikaty wzbudzały niepokój i nerwowość, to tak naprawdę każdy miał nadzieję, że nie zostaną wcielone w życie. Ojciec Immaculée, chcąc zapewnić jej bezpieczeństwo, poprosił znajomego pastora o to, by córka mogła się u niego ukryć. Obiecał, że po nią przyjdzie, kiedy tylko sytuacja się uspokoi. 

Kiedy tylko ojciec Immaculée umieścił córkę w bezpiecznym miejscu, poszedł do swojego znajomego – burmistrza z Hutu, by błagać o ochronę i żywności dla zgromadzonych na stadionie uchodźców Tutsi. Ale kiedy tylko się pojawił, natychmiast został zastrzelony. 

Immaculée wciąż czekała na ojca. Miała nadzieję, że wszystko się dobrze skończy. W końcu mieli wielu dobrych znajomych wśród Hutu. Wierzyła, że oni będą mogli im pomóc.

Rwanda

Fot. wikipedia

Nie było dokąd wracać 

Immaculée spędziła 3 miesiące w mikroskopijnej łazience pastora, leżąc na podłodze wraz z innymi siedmioma kobietami. Opowiada, że nieustannie się wtedy modliła, ponieważ czuła, że nie potrafi zrobić nic innego.  

Służący pastora zaczęli w końcu podejrzewać, że pastor ukrywa Tutsi i donieśli na niego Hutu. Mordercy przeszukali cały dom, ale nie znaleźli ukrywających się tam kobiet. Jednak nie mieli zamiaru zrezygnować. Zapowiedzieli, że jeszcze tam wrócą. W tej sytuacji jedynym ratunkiem dla nich mogła być ucieczka do francuskich wojsk, które przybyły do Rwandy, by zorganizować ochronę dla ocalałych. 

Immaculée udało się uciec, ale nie miała dokąd wracać. Jej dom został spalony, rodzina wymordowana. Ucieczką od horroru był dla niej sen – w nim mogła ciągle jeszcze spotykać bliskich. Wierzyłaże te sny były odpowiedzią na jej modlitwy. Próbowała wrócić do życia.

 

Rwanda Immaculée Ilibagiza

Fot. flickr/Kwibuka Rwanda

Najtrudniejsza rzecz w życiu 

W 1998 r. Immaculée miała wyjechać do USA i rozpocząć pracę w ONZ w Nowym Jorku. Zanim jednak wsiądzie, do samolotu postanowiła zrobić najtrudniejszą rzecz w życiu. 

Poszła więc do burmistrza, byłego przyjaciela jej ojca. – Chcesz zobaczyć szefa gangu, który zabił twoją matkę i brata? – zapytał. To właśnie tę osobę chciała spotkać. Kiedyś był dobrze prosperującym biznesmenem, a teraz przyprowadzono z więzienia obdartego starca. To on krzyczał, że chce ją zabić, kiedy ukrywała się u pastora. 

Starzec stał przed nią i łkał. Czekał na obelgi i słowa nienawiści. Ona jedna dotknęła jego dłoni i powiedziała to, co chciała mu powiedzieć, to, po co tutaj przyszła. Przebaczam ci. Przebaczenie to jedyne, co mogę dać – powiedziała Immaculée. 

Rwanda

flickr/Dylan Walters

Ludobójstwo – trochę faktów, czyli jak to się zaczęło 

Szacuje sięże od 1994 r., kiedy rozpoczęło się ludobójstwow Rwandzie życie straciło od 800 000 do 1 071 000 ludzi. Ale jak w ogóle doszło do takiej rzezi? 

Za bezpośrednią przyczynę uznaje się zestrzelenie w Kigali, stolicy Rwandy, samolotu wiozącego rwandyjskiego prezydenta Juvénala Habyarimana (z plemienia Hutu) oraz Cypriena Ntaryamirę, prezydenta Burundi. Pomimo tego, że nie udało się z całą pewnością ustalić, kto stał za zamachem, stało się to bezpośrednim sygnałem do rozpoczęcia masakry. 

Tak naprawdę jednak zaszłości plemienne pomiędzy Tutsi a Hutu sięgają średniowiecza. Pierwszymi mieszkańcami terytorium dzisiejszej Rwandy byli pigmeje Twa. W I w. n.e. na te tereny zaczęły napływać ludu Hutu, a około XIV w. koczownicy – pasterze z plemienia Tutsi. I to właśnie Tutsi w XVII w. utworzyli silne państwo. Rwanda miała armię, a na jej czele stał mwami – władca, którego władza przechodziła z ojca na syna, zgodnie z zasadą dziedziczenia. I chociaż większość mieszkańców należała do Hutu, to władcami byli TutsiTutsi zarządzali bydłem i ziemią, a Hutu musieli ją od Tutsi dzierżawić. 

W 1890 r. Rwanda przyjęła protektorat niemiecki, stając się częścią Niemieckiej Afryki Wschodniej. Natomiast podczas I wojny światowej obszar Rwandy i Burundi zajęła Belgia. Niemieccy i belgijscy protektorzy zachowali ówczesną strukturę, więc nadal Tutsi pozostawali przy władzy. Ale prowadzona przez kolonizatorów chrystianizacja oraz działalność na rzecz rozwoju rolnictwa, czyli głównie wprowadzenie upraw bawełny i kawy na eksport, doprowadziła do powstania zamożnej grupy Hutu. Wtedy też Hutu zaczęli wyrażać niezadowolenie z pozycji Tutsi 

Po ogłoszeniu w 1959 r. przez Belgię autonomii Rwandy wybuchła wojna domowa, której przyczyną była rywalizacja o władzę pomiędzy Tutsi i Hutu. W wyniku tego konfliktu kilka tysięcy Tutsi opuściło kraj, a do władzy doszedł Ruch Emancypacji Ludu Hutu. Walki plemienne trwały dalej (z niewielkimi przerwami) aż do 1973 r. Jednak w październiku 1990 r. wybuchła kolejna wojna domowa, której początkiem był atak partyzantów Tutsi z terenu Ugandy. W odwecie bojówki Hutu zaczęły wyłapywanie i mordowanie każdego z plemienia Tutsi. Ułatwiał to fakt, że w tamtym czasie każdy obywatel miał wpisaną w dowodzie osobistym przynależność plemienną. Stworzono także spisy umiarkowanych Hutu, którzy również mieli być zamordowani.  

Rzeź szybko rozprzestrzeniła się na całą Rwandę. Obywatele byli nakłaniani do mordowania sąsiadów, znajomych z Tutsi, ale także wszystkich tych, którzy odmawiali brania udziału w mordach. Używano maczet, ale także palono domy pełne ludzi. Gwałcono i zabijano kobiety i dziewczynki, rozbijano noworodki o ścianę, rozcinano brzuchy ciężarnych matek i zabijano dzieci na ich oczach. Okaleczano ludzi, obcinano im kończyny. Większość osób zginęła w miejscach zamieszkania. Palono domy pełne ludzi i kościoły, szkoły, szpitale, w których szukali schronienia.

Rwanda

Fot. flickr/Kathleen

Następstwa ludobójstwa 

W obawie przed odwetem Tutsi z Rwandy uciekły prawie 3 mln osób, zabójców, ale także niemających krwi na rękach. Wojska rwandyjskie wyprawiały się do Zairu, aby walczyć z ukrywającą się w tym kraju milicją Hutu – Interahamwe. 

Tutsi z Rwandy rozpoczęli kampanię wojenną, co w efekcie przekształciło się w dwie wojny w Kongu, w które zaangażowało się osiem krajów afrykańskich. Oficjalnie wojna zakończyła się w 2003 r., jednak w rzeczywistości trwa do dziś. Szacuje się, że do 2008 r. w wyniku następstw tych wojen zmarło 5,4 mln ludzi, głównie z powodu chorób i głodu. 

Trudna codzienność 

Zniszczenia wojenne i masowe emigracje utrudniają odbudowę gospodarki, przez co Rwanda pozostaje państwem słabo rozwiniętym. Podstawnym zajęciem Rwandyjczyków jest rolnictwo. Hutu zajmują się uprawą bananów, batatów, manioku, sorgo i ziemniaków oraz kawy, herbaty, tytoniu i bawełny na eksport. Tutsi natomiast hodują bydło, kozy, owce i drób. 

Handel utrudnia śródlądowe położenie Rwandy, całkowity brak linii kolejowych oraz słabo rozwinięty system dróg kołowych – łącznie w Rwandzie jest tylko 12 tysięcy kilometrów takich dróg. I chociaż Rwanda ma gęstą sieć rzeczną – wschodnia część Rwandy należy do dorzecza Nilu, a zachodnia do dorzecza Konga – to transport tą drogą jest także praktycznie niemożliwy, ponieważ na rzekach tych znajdują się liczne progi wodne i wodospady.

Fot. flickr/DFID – UK Department for International Development

Klęska rwandyjskiego chrześcijaństwa? 

Rwanda jest krajem o największym procencie chrześcijan w całej Afryce. Pew Reasrch Center pod, że w 2010 r. chrześcijanie stanowili 93,4% mieszkańców Rwandy, z czego 49,5% to katolicy, natomiast 43,4% to wierni kościołów protestanckich. W tym kontekście często pojawia się pytanie, dlaczego w kraju o takich statystykach mogło dojść do tak okrutnego ludobójstwa. 

Nie brakowało jednak także heroicznych postaw wielu chrześcijan – jak chociażby przytoczonego w historii Immaculée pastora – którzy ogromnie ryzykując, nie wahali się pomagać innym, a nawet oddać życia za bliźniego, nawet jeśli był z innego plemienia. 

 

 

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze