fot. EPA/VATICAN MEDIA

Papież na Litwie, Łotwie i Estonii. Miłość nie umarła [MISYJNE DROGI]

Zatrzymanie się nad cierpieniem drugiego człowieka i otoczenie go miłością – to mocno wybrzmiało w papieskiej pielgrzymce do krajów bałtyckich.

Kiedy papież Franciszek przebywał w dawnej wileńskiej katowni KGB, był bardzo poruszony. Już wcześniej w czasie spotkania z młodzieżą i mszy św. wspomniał o znaczeniu tych, którzy
przed nami cierpieli. A gdy przyszedł do miejsca, gdzie oni naprawdę przeżywali katusze i umierali, to poruszyło w papieżu jakąś strunę” – opowiadał arcybiskup Wilna, Gintaras Grušas. To nie była łatwa podróż, zresztą papież Franciszek do takich powoli przyzwyczaja. Nie unika trudnych miejsc i tematów. Na Litwie katolicy stanowią większość, natomiast na Łotwie i w Estonii przeważają luteranie i prawosławni. Wielu ludzi odeszło od wiary w ogóle. Mentalność ludzi w krajach bałtyckich często jest głęboko naznaczona najpierw nazizmem i potem komunizmem, ale dla papieża Franciszka nie ma sytuacji beznadziejnych. „Największą radością Pana jest to, gdy widzi, że rodzimy się na nowo. Dlatego niestrudzenie daje nam nową szansę. Z tego względu ważne są więzi, poczucie, że należymy do siebie nawzajem, że każde życie ma swoją wartość i że jesteśmy gotowi temu je poświęcić” – mówił papież Franciszek.

„Dotknąć” cierpienia innych

Agłona, nazywana „łotewską Częstochową”, jest duchowym sercem Łotwy. Papież Jan Paweł II podczas wizyty w 1993 r. ukoronował znajdujący się tam obraz. Co roku na uroczystość Wniebowzięcia NMP około stu tysięcy pielgrzymów przyjeżdża do sanktuarium. Maryja nieprzypadkowo wybrała Agłonę. Jest tam po to, by pokazać na nowo Łotwie i pozostałym krajom postsowieckim, jak bardzo gościnność, braterstwo i przebaczenie może przemieniać serce każdego człowieka i całych narodów. Maryja stojąca po krzyżem, bez lęku, ale z ogromnym bólem w sercu ukazuje się jako ta, która stoi „przede wszystkim: u boku tych, którzy cierpią, u boku tych, od których ucieka cały świat, także tych, którzy są sądzeni, potępieni przez wszystkich,
deportowani. Są nie tylko uciskani lub wykorzystywani, ale są wprost „poza systemem”, na marginesie społeczeństwa. Wraz z nimi jest także Matka, przybita razem do tego krzyża niezrozumienia i cierpienia” – mówił papież. Tym swoim trwaniem wzywa wszystkich chrześcijan, by tak jak Ona trwali blisko tych, którzy borykają się z cierpieniem (…) także i my jesteśmy
powołani, aby „dotknąć” cierpienia innych. Jānis, jeden z pielgrzymów, który przyjechał na spotkanie z papieżem w Agłonie, potwierdził, że rzeczywiście brakuje więzi, a jest podejrzliwość
i brak szacunku dla innych ludzi. „Myślę, że papież celnie zwrócił uwagę na te rzeczy. To rzeczywiście nasz kłopot, że nie interesuje nas problem drugiego człowieka. Kiedyś uczono nas tego, żeby nie interesować się innymi, a teraz po prostu nie chcemy albo nie umiemy tego robić”.

Foto: Toms Kalnins/PAP/EPA

Przyjąć drugiego do swego serca

Można być obok bardzo wielu osób, można z nimi nawet dzielić to samo mieszkanie, pracę, można tak samo wierzyć w Jezusa, tak samo się modlić i czytać to samo Pismo Święte, ale nie przyjąć, nie dokonać w sobie miłosnej akceptacji drugiego człowieka. Maryja i Umiłowany Uczeń stali obok siebie pod krzyżem, ale Jezus pokazuje, że to nie wystarcza, bo jeszcze siebie nawzajem nie przyjęli. Matka Boża ma przyjąć ucznia jako swojego syna. „Maryja wierzy Jezusowi i przyjmuje ucznia, ponieważ relacje, które nas uzdrawiają i czynią wolnymi, to te, które otwierają nas na spotkanie i na braterstwo z innymi, bo odkrywają w drugim samego Boga” – mówił papież. Papież pokazuje drogę wyjścia. Pomimo lęków i wbrew temu, w jaki sposób sowieci chcieli ukształtować człowieka chrześcijanin powinien zrezygnować z rywalizacji, zemsty i przyjąć drugiego człowieka do swojego życia.

Foto: Toms Kalnins/PAP/EPA

Nadal istnieje wiara

Na Litwie wiara nadal przetrwała. Co ważne, nie jest ona tylko martwym rytuałem, ale katolicy też angażują się w życie Kościoła. Arcybiskup Zbigniew Stankiewcz opowiada, że można liczyć na „osoby, które znosiły represje polityczne, były prześladowane i wygnane za wiarę w Chrystusa. Są emeryci, którym ledwo udaje się przetrwać z powodu niskich emerytur. Są wśród nas także ci, którzy zachowali wiarę w Chrystusa podczas ateistycznego reżimu, a dzisiaj, pomimo ubóstwa, oferują swoją posługę w parafiach”. I chociaż często czują się zapomniani w życiu codziennym,
wykluczeni, to pozostają przy Bogu.

Dotrzeć do duszy miasta

„Osobiście widziałem radość na twarzach ludzi, kiedy jechaliśmy z papieżem ulicami Wilna, podczas spotkania z młodzieżą i na mszy św. w Kownie. Była to spokojna radość, która – jak myślę – da ludziom nadzieję” – mówił w wywiadzie wspomniany arcybiskup Wilna Gintaras Grušas – „ale potrzebujemy czasu, żeby przetrawić papieskie przesłanie” – dodał. Na Litwie wciąż jest stosunkowo wielu katolików. Liczba wiernych, która zgromadziła się, by uczestniczyć w spotkaniu z papieżem, przeszła oczekiwania organizatorów. Było około 40 tys. uczestników spotkania z młodzieżą oraz ok. 100 tys. osób na mszy św., a do tego tłumy na trasie przejazdu papamobile w Wilnie i w Kownie. Pewnie dlatego papież prosił Litwinów, by odpowiedzieli na wezwanie Jezusa i odczytali swoją wiarę w duchu misyjnym. By docierali do serc ludzi i kultur, społeczeństwa. By docierali „ze Słowem Bożym do najgłębszych zakamarków duszy miasta”. Wtedy chrześcijaństwo nie będzie jedynie czymś zamkniętym w murach kościołów, ale będzie melodią zdolną do poruszania i inspirowania życia i serc tych, którzy jej słuchają. Jeśli chrześcijanie przestaną ukazywać światu piękno swojej wiary, wtedy światu grozi zatracenie nadziei, radości, ufności, zdolności do pojednania, do walki o godność człowieka. „Papież pokazuje nam naprawdę ważne rzeczy. Nie możemy wciąż myśleć, że wiara to nasza prywatna sprawa. Nie jest to łatwe. Ale coś się w nas zmienia” – powiedziała Gabija, studentka medycyny z Wilna.

Foto: Alessandro Di Meo/PAP/EPA

Miłość się odradza

Papież Franciszek przyzwyczaił nas już do tego, że nie mówi do nas tylko słowem, ale też gestami. W Wilnie, w drodze z Ostrej Bramy na Plac Katedralny, Franciszek zatrzymał niespodziewanie papamobile i wysiadł, by spotkać się z siedzącymi na brzegu ulicy osobami w stanie terminalnym, którymi opiekuje się Hospicjum im. bł. ks. Michała Sopoćki w Kownie. Spotkał się też z najuboższymi w katolickiej katedrze św. św. Piotra i Pawła w Tallinie. Bardzo poruszające było również spotkanie z młodymi chrześcijanami różnych wyznań w luterańskim kościele św. Karola w Tallinie. Papież Franciszek wysłuchał tam kilku historii. Młoda luteranka opowiadała o trudnej sytuacji w domu, gdzie jej ojciec nadużywał alkoholu i o tym, jak odnalazła wiarę w żywej wspólnocie młodzieży, co doprowadziło ją do chrztu. Później młody człowiek z cerkwi prawosławnej mówił o kryzysie wiary, jaki zrodził się w nim podczas studiów teologicznych, w wyniku czego stał się agnostykiem. Ale poszukiwanie Boga i oczyszczenie wiary pozwoliło mu dojrzeć do jej głębszego pojmowania. Także młody katolik, dyrektor artystyczny jednego z teatrów, opowiadał o wsparciu bliskich osób, które pomogły mu przezwyciężyć opory przed przyjęciem chrztu. Boża miłość może być owocna, kiedy chrześcijanie stają się tą miłością w świecie. Kiedy nie opuszczają swojego brata, kiedy przebaczają i podają mu rękę, aby go podnieść, by razem z nim się wzruszyć i kontemplować bliskość Boga w bliskości drugiego. „Wtedy Bóg Wydobywa dobro ze zła swoją mocą i swoją nieskończoną kreatywnością. (…) i dlatego może tajemniczo wpływać na nasze dzieje” – mówił papież Franciszek. Także dzieje narodów tak bardzo dotkniętych cierpieniem jak kraje bałtyckie.

Justyna Nowicka

>>>Tekst pochodzi z „Misyjnych Dróg”. Wykup prenumeratę<<<

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze