Rzym. Papież Franciszek wita osoby w kryzysie uchodźczym z Syrii/fot. FILIPPO MONTEFORTE/PAP/EPA

Papieże wyznaczający nowe drogi Kościoła [MISYJNE DROGI]

Kiedy ogłoszono, że nowym papieżem został kardynał Jorge Bergoglio z Buenos Aires, nikt nie spodziewał się rewolucji. Miał być „przejściowy”, „na przetrzymanie”. Tymczasem właśnie on przestawił zwrotnicę Kościoła: z europejskiego centrum na peryferie, z instytucji na misję, z prawa na miłosierdzie. Czy Leon XIV będzie to kontynuował?

Gdy 13 marca 2013 r. z balkonu Bazyliki św. Piotra rozległy się słowa buona sera, a nowo wybrany papież nie podniósł rąk do błogosławieństwa, lecz najpierw sam o nie poprosił, świat zrozumiał, że zaczyna się coś nowego. Kardynał z Buenos Aires, Jorge Mario Bergoglio, zakonnik-jezuita i syn włoskich emigrantów, został pierwszym papieżem z Ameryki Południowej. Szybko okazało się, że przyniósł ze sobą nowy styl, nową wrażliwość i nowy kierunek dla Kościoła. Zamiast mówić z wysokości, zaczął schodzić na poziom zwykłych ludzi. Zamiast budować mury, zaprosił do rozbijania namiotów, do wzajemnej troski.

Z końca świata i z końca ławki

W Argentynie znał ubogich nie z teorii. Chodził, jako kardynał, po dzielnicach nędzy – fawelach, jeździł metrem, sam gotował sobie obiady. Mówili o nim, że woli „koniec ławki” niż tron biskupi. Jako arcybiskup Buenos Aires unikał medialnych wystąpień, ale nie unikał ludzi. Po wyborze na papieża nie zamieszkał w papieskich apartamentach, lecz w skromnym pokoju w Domu św. Marty. Wolał prostotę – nie tylko jako styl, ale jako wybór ewangeliczny.

Siostra Rachela Kaczmarek OP to jedna z tysięcy osób, które w codziennej pracy misyjnej realizują w praktyce to, o czym mówił Franciszek i to co bliskie jest też papieżowi Leonowi XIV/fot. arch. Racheli Kaczmarek OP

To z tej wrażliwości zrodziło się jedno z jego pierwszych, najmocniejszych zdań: „Chciałbym Kościoła ubogiego i dla ubogich”. Nie było to pobożne życzenie, ale kierunek – duchowy kompas jego pontyfikatu, nierozumiany przez niektórych europejskich prezbiterów i biskupów.

Peryferie są centrum

Franciszek odwrócił geograficzne i mentalne mapy Kościoła. W swoich podróżach celował nie w centrum świata, ale w jego obrzeża. Pojechał do miejsc, o których Watykan wcześniej milczał lub je omijał: do Republiki Środkowoafrykańskiej, gdzie w katedrze w Bangi, a nie w Watykanie, zainicjował Jubileusz Miłosierdzia 29 listopada 2015 r., do Sudanu Południowego, Mjanmy, Iraku, Mongolii. Był też w innych bardzo biednych krajach: na Madagaskarze, w Mozambiku, Bangladeszu. Wizyta w ubogich dzielnicach, obozach dla osób w kryzysie uchodźczym (na Lampedusie – w 2013 r. i na Lesbos – w 2016 r.), spotkania z ludźmi innych denominacji chrześcijaństwa i religii, błogosławieństwa dla zapomnianych – to nie były dyplomatyczne kurtuazje, lecz konkretne znaki misyjnej obecności.

Uczestnicy Synodu dla Amazonii/fot. VANDEVILLE ERIC/ABACA/PAP

W jego rozumieniu misja nie była eksportem katolicyzmu, lecz wsłuchaniem się w lokalne głosy. Franciszek nie przyjeżdżał z gotowymi odpowiedziami – przyjeżdżał słuchać, modlić się i dzielić się nadzieją. To misja w duchu obecności, a nie dominacji. Misja, która nie kolonizuje, lecz towarzyszy. – Dla papieża Franciszka kwestia misyjności Kościoła oraz dzieła misyjnego we współczesnym świecie odgrywały zasadniczą rolę. Jego „misyjno-ewangelizacyjne marzenia” nie były przez wszystkich zrozumiane, a przez to akceptowane. Tym niemniej, pozostawił nam spore dziedzictwo do przeanalizowania i przemyślenia – zauważa prof. UKSW Tomasz Szyszka SVD, misjolog i latynista. Misjonarka świecka z Amazonii peruwiańskiej, Dominika Szkatuła, dopowiada: „Papieżom nadawano przydomki, wielki, dobry… Franciszek z pewnością mógłby nosić tytuł «amazoński». Dla niego ważne stały się problemy Ameryki Łacińskiej, takie jak: ubodzy i wykluczeni, migranci, przemoc, konflikty społeczne, dyskryminacja ludności tubylczej, handel ludźmi i handel narkotykami, ochrona środowiska, ze szczególnym uwzględnienie obrony Amazonii”.

Ekologia, synodalność i styl Franciszka

W encyklice Laudato si’ Franciszek zrewolucjonizował katolickie podejście do ekologii. Mówił nie tylko o „ochronie przyrody”, ale o ekologii integralnej – takiej, która łączy troskę o środowisko z troską o ubogich i przyszłe pokolenia. Dla wielu katolików to było zaskoczenie: papież jako ekolog (czyli lewicowiec)? Na tyle, że niektóre episkopaty nie przeprowadziły, w ramach niezadowolenia, tradycyjnej, oficjalnej prezentacji dokumentu w swojej wersji językowej. A jednak – także to jest misja. Dziś mówi się, że jest profetyczny.

Papież Franciszek błogosławi małżeństwo podczas lotu do Chile w 2018 r./fot. AFP/EAST NEWS

Wprowadził także Kościół w proces synodalny – globalne słuchanie, rozeznawanie i wspólne podejmowanie decyzji. Chciał, by Kościół był nie tylko hierarchią, ale wspólnotą, w której każdy ma głos. To także nie zawsze było rozumiane, szczególnie przez tych, którzy mieli się nią dzielić, a nie rozumieli tej papieskiej intuicji.

Wszyscy braćmi

Powszechne braterstwo – jak przypominał papież Franciszek we wspólnej z muzułmanami Deklaracji z Abu Zabi (2019 r.) i w encyklice Fratelli tutti (2020 r.) – opiera się na uznaniu, że wszyscy ludzie są braćmi, niezależnie od religii, kultury czy pochodzenia. To wezwanie do budowania świata opierającego się na dialogu, solidarności i szacunku dla godności każdego człowieka. Braterstwo nie jest teorią, lecz konkretną drogą pokoju, która zaczyna się od spotkania i otwartego serca.

Papież Franciszek od początku wojny w Ukrainie konsekwentnie apelował o natychmiastowe zaprzestanie przemocy i dialog pokojowy, choć jego wypowiedzi budziły czasem kontrowersje – także je nie zawsze rozumiałem. Potępia wojnę jako taką – nazywając ją „porażką polityki i ludzkości” – i wzywał do ochrony ludności cywilnej oraz pomocy humanitarnej.

W swoich słowach papież starał się zachować język uniwersalny i pastoralny, by nie zamknąć drogi do mediacji – co przez część opinii publicznej, także przez ludzi Kościoła, odczytywane było jako zbyt ostrożne stanowisko wobec Rosji.

Leon XIV – kontynuacja czy nowy początek?

Po Franciszku nowym papieżem został Leon XIV – zakonnik, intelektualista, człowiek modlitwy i misji wśród najuboższych w Peru. Czy będzie kontynuatorem pontyfikatu Franciszka, czy raczej wybierze inne akcenty? To pytanie zadaje sobie dziś wielu. Leon XIV już w pierwszych dniach pontyfikatu pokazał, że rozumie znaczenie peryferii i słuchania, choć jego styl jest bardziej wyciszony. – W oktawie wielkanocnej czytania z Dziejów Apostolskich mówiły o Piotrze, to mnie wtedy mobilizowało do przemyśleń nad urzędem, nad misją Piotrową w Kościele. W homiliach prosiłem ludzi, żeby się modlili o nowego Piotra naszych czasów według woli i serca Bożego. Cieszę się, że Leon XIV to misjonarz. Spędził wiele lat w Peru. Mam dwóch misjonarzy na stażu misyjnym w tym kraju, mogą więc dzielić tę radość Peruwiańczyków. Mam wiele nadziei, że pontyfikat Leona XIV będzie przykładem, światłem – dla Kościoła i całej ludzkości – opowiada bp Jan Kot OMI z brazylijskiej Amazonii, pytany o wybór kard. Roberta Prevosta OSA na tron Piotrowy.

W trakcie pielgrzymki do Papui-Nowej Gwinei/fot. Vatican Media

„Gdyby kardynał Prevost uznał, że chce w sposób bezpośredni kontynuować dzieło swojego poprzednika, przyjąłby imię Franciszka II. Tak się jednak nie stało. Skąd zatem imię Leon? Są dwie możliwości. Pierwsza jest taka, że nowy papież chce mocno zwrócić uwagę na kwestie społeczne, czym nawiązywałby do Leona XIII, który wydał encyklikę Rerum novarum – ważny krok w kształtowaniu katolickiej nauki społecznej. Druga możliwość wskazuje na towarzysza św. Franciszka z Asyżu – brata Leona, który był spowiednikiem założyciela zakonu franciszkańskiego i pomagał mu tworzyć regułę zakonną, kontynuował jego dzieło, ale jednak po swojemu, z własnymi akcentami” – zauważa z kolei Michał Józwiak na łamach portalu misyjne.pl.

Franciszek nie zostawił swojemu następcy instrukcji. Zostawił coś trudniejszego: ducha Ewangelii, która pachnie owcami. I to właśnie – bardziej niż dokumenty i decyzje – może być najtrwalszym śladem jego pontyfikatu.

Papież ulicy

Jak mówi popularne watykańskie powiedzenie o trzech ostatnich papieżach, które lubi cytować kard. Grzegorz Ryś: „Jan Paweł II otworzył drzwi Kościoła, Benedykt XVI je uporządkował, a Franciszek wyszedł przez nie na ulice”. Można z tym dyskutować, ale jedno jest pewne: Franciszek przypomniał Kościołowi, że nie jest celem samym w sobie. Jest znakiem. Ma prowadzić do Chrystusa. A Chrystus – jak wiemy – czeka nie na tronach, lecz w ranach ludzi. I tam właśnie papież z końca świata ustawił nowy kompas Kościoła. To przesunięcie akcentu – od instytucji ku misji, od centrum ku peryferiom, od zachowawczej tożsamości ku odważnemu świadectwu – znajduje swoje pełne echo w misyjnej działalności Kościoła ad gentes.

>>>Tekst pochodzi z „Misyjnych Dróg”. Zamów prenumeratę<<<

Papież Franciszek nie tylko wyszedł na ulice – on przypomniał, że cała wspólnota wierzących ma być „Kościołem wychodzącym, misyjnym”. Nie tylko duszpasterzującym wewnętrznie, ale przekraczającym własne granice, wyruszającym do tych, którzy o Chrystusie jeszcze nie słyszeli – lub poznali Jego zniekształcony obraz. Papież Franciszek odnowił to misyjne DNA Kościoła, mówiąc: „Wolę Kościół potłuczony, poraniony i brudny, wychodzący na ulice, niż Kościół chory z powodu zamknięcia się i wygody, trzymający się własnego bezpieczeństwa”. Misja ad gentes nie jest więc tylko geograficznym ruchem – to styl życia każdego ucznia Jezusa. Styl, który prowadzi do ludzi, ich ran, ich historii – właśnie tam, gdzie czeka Chrystus. A jak nas poprowadzi papież Leon XIV? Zobaczymy. 

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze