Fot. Youtube/Confidencial

PKWP o współczesnym męczeństwie kapłanów

„Męczeństwo księży jest obecne na Bliskim Wschodzie czy w Afryce. Ich postawa często nas zawstydza” – podkreśla ks. prof. Waldemar Cisło z polskiej sekcji PKWP. Przywołuje przykład z Iraku, gdy jeden z diakonów, na skutek trudnej sytuacji Kościoła, chciał przełożyć swoje święcenia. „W odpowiedzi usłyszał od biskupa, że będzie musiał długo czekać, bo Kościół w tym regionie od 2 tys. lat jest w sytuacji nadzwyczajnej” – mówi wykładowca UKSW.

Dane Papieskiego Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie wskazują, że w 2022 roku na świecie zamordowano, porwano lub aresztowano ponad 100 księży, sióstr zakonnych i zakonników. Ich praca jest najbardziej niebezpieczna w Nigerii, Meksyku czy Demokratycznej Republice Konga. Trudno oszacować skalę przemocy wobec kapłanów w Chinach.

„Nie jesteśmy z naszymi ludźmi tylko wtedy, gdy jest dobrze”

Ks. prof. Waldemar Cisło, dyrektor sekcji polskiej PKWP, który obecnie przebywa na Bliskim Wschodzie, podkreśla, że w trakcie toczących się na świecie konfliktów, które możemy liczyć w dziesiątkach, kapłani wykazywali się ogromnym poświęceniem. „Wojna dostarcza nam dowodów na to, czym jest służba do końca, nawet za cenę krwi” – zauważa wykładowca UKSW. Sięga po przykład z RŚA, gdzie jeden z żołnierzy usłyszał od uwięzionego księdza: „albo uwalniacie nas wszystkich, mnie i moich parafian, albo tu zostaję”.

>>> Nigeria: porwano kolejnego księdza. „To już codzienność”

W sercu dyrektorowi sekcji polskiej PKWP zapadły słowa jednej z sióstr zakonnych, której proponowano ucieczkę z miejsca, gdzie toczyły się walki. „Padło z jej ust ważne przesłanie: proszę księdza, nie jesteśmy z naszymi ludźmi tylko wtedy, gdy jest dobrze, ale też wtedy, kiedy jest źle” – mówi ks. prof. Cisło.

Obecność jako znak nadziei

Profesor przywołuje też swoje wspomnienia z Iraku, gdy w jednym z obozów dla uchodźców usłyszał od jednej z kobiet, że „dopóki księża i siostry zakonne są z nami, to my tutaj zostajemy, bo oni podzielą się z nami ostatnią kromką chleba, a jeśliby jej zabrakło, to będę wiedzieli, gdzie jej szukać”.

„Dla wielu ludzi obecność kapłanów to znak stabilizacji i nadziei. Kiedy oni zostają tutaj, to wielu ludziom łatwiej znosić całe cierpienie, z jakim się zderzają. Zanim na miejsce tragedii dotrą konwoje humanitarne, są już tam księża i siostry zakonne” – zauważa dyrektor sekcji polskiej PKWP. Dodaje, że wielu z nich jest silnych dla swoich podopiecznych, ale w nocy nie może powstrzymać łez.

Fot. cathopic

Ks. prof. Cisło pokazuje też przykład diakona z Iraku, który znał się na medycynie. „Poprosił abp. Wardę z Irbilu, by przełożyć jego święcenia ze względu na nadzwyczajną sytuację dla Kościoła. Biskup uśmiechnął się i odpowiedział: synu, będziesz musiał długo czekać, bo nasz Kościół od 2 tys. lat jest w sytuacji nadzwyczajnej” – mówi wykładowca UKSW. Zaznacza, że „takie poświęcenie i gotowość do służby na terenach wojennych zawstydza nas wszystkich”. Przypomina, że tam, gdzie są prześladowania, ludzie oddają życie, bo posiadają Biblię i krzyż. „W Polsce niektórzy potrafią te symbole poniewierać i nazywać to wypowiedzią artystyczną” – dodaje.

Pomimo ostrzałów, nie uciekają

Męczeństwo jest obecne na Bliskim Wschodzie, co potwierdza historia, jaka wydarzyła się w trakcie krwawych prześladowań, które miały miejsce w Iraku. Dwóch młodych księży przebywało w kościele, gdy napadli na niego terroryści. „Jeden odprawiał Mszę św., drugi spowiadał. Dzisiaj można zobaczyć tam ich zakrwawione szaty. Wtedy w zamachu zginęło ponad 50 osób” – przypomina ks. prof. Cisło.

>>> Nikaragua: ksiądz-opozycjonista skazany na 10 lat więzienia

Nie ma też wątpliwości, że po napaści Rosji na Ukrainę wielu księży postanowiło docierać do najbardziej niebezpiecznych miejsc. „Bp Witalij Krywicki, który przebywał w Polsce przy okazji Dnia Solidarności z Kościołem Prześladowanym, przekazał nam informacje o kapłanie, który świadomie wyjechał na tereny okupowane, by posługiwać wiernym” – zauważa dyrektor sekcji polskiej PKWP.

Z niesienia pomocy potrzebującym nie zrezygnowali też bracia albertyni z Zaporoża. „Mimo ostrzałów nie uciekli, nadal prowadząc jadłodajnię, piekarnię i schronisko dla bezdomnych” – zaznacza ks. prof. Cisło. „Liczyli się z tym, że mogą umrzeć, ale przez ich ręce przechodziła pomoc dla 1300 osób” – dodał.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze